Wilczyca 70

Rozdział 70

Trójmiasto, marzec 2024

Paulina odebrała telefon od Michała, słysząc w słuchawce jego lekko niepewny głos.

– Cześć Paulina, przepraszam, że zawracam ci głowę, ale Marek... no wiesz, wierci mi dziurę w brzuchu, żeby dać mu twój numer. Pyta co chwilę, nie daje mi spokoju – Michał zaśmiał się, ale słychać było, że sytuacja go trochę krępuje. 
– Pomyślałem, że najlepiej zapytam cię bezpośrednio, bo sam nie wiem, co mu odpowiedzieć.

Paulina uśmiechnęła się pod nosem, odchylając się na sofie. – Nie martw się, Michał, możesz mu dać mój numer. Nie mam z tym problemu – odpowiedziała lekko, ale jej ton zdradzał, że jest bardziej zajęta własnymi myślami, niż samym pytaniem. 

– Dzięki, to mu przekażę. Uff, kamień z serca – odparł Michał z ulgą – A tak w ogóle, co u ciebie? Wszystko w porządku?

Paulina chwilę milczała, zanim odpowiedziała. – Wiesz, rozstałam się z Łukaszem. To był już czas, żeby zakończyć tę relację. Od początku była bez sensu.

W słuchawce na chwilę zapadła cisza, zanim Michał w końcu się odezwał, tym razem poważniejszym tonem. – Przykro mi to słyszeć, ale... wiesz, on nie zasługiwał na kogoś takiego jak ty. Jesteś wyjątkowa, Paulino, i myślę, że dobrze zrobiłaś. Czasami trzeba się pożegnać, żeby zrobić miejsce na coś lepszego.

Paulina zamyśliła się, a potem odpowiedziała cicho, jakby bardziej do siebie niż do Michała:
– Masz rację... nie wiem po co  w ogóle traciłam czas na niego.

Paulina dodała szybko:

– Ale proszę, Michał, nie mów Markowi o moim rozstaniu. Nie chcę, żeby robił sobie jakieś nadzieje. Moje serce jest.... nie ma w nim już miejsca dla takich znajomości.

W jej głosie pojawiła się lekka stanowczość, jakby chciała uniknąć jakichkolwiek komplikacji.

Michał przytaknął po drugiej stronie, rozumiejąc jej intencje. – Oczywiście, Paulina.  Nie powiem ani słowa. Obiecuję. Wręcz powiem mu, żeby nie robił sobie nadziei.

Paulina uśmiechnęła się pod nosem. – Dzięki, Michał. Można na ciebie liczyć. 

– Zawsze – odparł Michał. A kiedy mogę przyjechać do Berlina na kolejną sesję, Lady Fenriss? Myślałem o końcówce marca, jeśli to pasuje.

– Końcówka marca... – powtórzyła z namysłem  – wydaje się możliwa. A ty, Michał, będziesz miał jeszcze trochę czasu na przygotowanie się do naszego spotkania.

– Zrobię wszystko, by być gotowy, Lady Fenriss. – Michał odpowiedział z wyraźnym entuzjazmem w głosie.

– Z pewnością, liczę na to – Paulina zakończyła rozmowę z uśmiechem, wyczuwając ekscytację w jego głosie.

---

– Cześć… – w słuchawce zabrzmiał głos Marka, nieco pewny siebie, ale z nutą wyczuwalnej ekscytacji. – Michał dał mi twój numer. Dziękuję, że się zgodziłaś.

– Cześć Marek – odpowiedziała Paulina spokojnym, lekko znudzonym tonem.

– Miło cię usłyszeć – dodał Marek, starając się utrzymać swój naturalny ton, choć było w nim coś niepewnego, jakby czekał na jej reakcję.
– Umiesz tańczyć tango? – zapytał, starając się brzmieć swobodnie, choć w jego głosie było słychać delikatną nutę ciekawości.

– Raczej średnio – odpowiedziała Paulina, nieco obojętnie, ale z lekkim uśmiechem, który Marek niemal wyczuł przez telefon.

– Ja też – odparł, śmiejąc się krótko, a po chwili kontynuował – I to właśnie powód, dla którego dzwonię. Moja firma organizuje imprezę w argentyńskim stylu, i... chciałbym, żebyś towarzyszyła mi.

Z każdym kolejnym słowem jego pewność siebie rosła, a śmiech, który wcześniej miał nieco nerwowy charakter, teraz brzmiał bardziej naturalnie.

Paulina słuchała go w milczeniu, nie zdradzając żadnych emocji, choć Marek był pewien, że analizuje każdą sylabę. W głębi duszy czekał na jej odpowiedź z napięciem, ale starał się trzymać naturalny, lekko żartobliwy ton.

– Co ty na to? – dodał, czując, że musi przełamać ciszę.

– Kiedy? – przerwała ciszę Paulina, jej głos brzmiał spokojnie, ale zdecydowanie.

– W najbliższy piątek... – Marek szybko dodał, jakby bał się, że zaraz go odrzuci – Przepraszam, że tak na ostatnią chwilę. Planowałem wyjazd na narty ale nie wypalil, zdecydowałem się iść dopiero dzisiaj rano. I... pomyślałem o tobie.

Z drugiej strony słuchawki zapanowała chwila ciszy, a Marek poczuł, jak jego serce przyspiesza. Zastanawiał się, czy nie przesadził z zaproszeniem na ostatnią chwilę.

– Marek... wiesz, że to słabe? – Paulina westchnęła lekko, dając mu do zrozumienia, że czuje się niezbyt przekonana.

– Wiem – Marek odpowiedział szybko, wyraźnie starał się, aby zabrzmiało to szczerze. – Ale nie wyobrażam sobie iść tam z kimś innym niż ty, Paulino.

Jego głos brzmiał jeszcze pewniej, choć wiedział, że musi uważać.

– Zastanowię się, dam ci znać wieczorem – odpowiedziała Paulina z lekkim uśmiechem.

– Czyli nie mówisz „nie”? – Marek spróbował uchwycić cień nadziei w jej tonie.

– Nie powiedziałam również „tak” – Paulina ucięła krótko. – Odezwę się – dodała, kończąc rozmowę w swoim stylu, pozostawiając Marka w lekkiej niepewności.

Około godziny 21 Marek usłyszał powiadomienie na telefonie. Odczytał wiadomość: „Zgadzam się. Zadzwoń rano i powiesz mi, jak ma to wyglądać.”  Uśmiechnął się szeroko.

---

Marek zadzwonił rano, lekko zestresowany, choć starał się tego nie pokazywać.

– Cześć, Paulina. Jak się masz? – zagaił.

– Hej, Marek. Opowiadaj, jak ta impreza ma wyglądać – odpowiedziała bez zbędnych formalności, chcąc przejść od razu do rzeczy.

Marek uśmiechnął się, choć przez telefon nie mogła tego zobaczyć.

– Organizuje ją mój bank. Koniec karnawału, dobre wyniki za zeszły rok. W sumie nie planowałem tam iść, bo miałem wyjechać na narty, ale... niestety nie udało się z urlopem. No i wpadłem na pomysł, że skoro mam jednak pójść, to tylko z tobą. A w dodatku, motyw wieczoru to tango –  będzie nauka tańca dla uczestników. Instruktorzy pokażą podstawowe kroki, a potem reszta wieczoru to już zabawa na parkiecie. Pomyślałem, że fajnie by było, gdybyś mi towarzyszyła.

Paulina przez chwilę milczała, co Marek odebrał jako lekkie napięcie.

– Tango brzmi ciekawie. Ale czemu akurat ja? – zapytała z lekkim uśmiechem w głosie.

Marek wziął głęboki oddech, starając się zebrać myśli. Chciał dobrze to ująć, ale nie chciał też brzmieć zbyt banalnie.

– Paulina, szczerze mówiąc... – zaczął, a jego głos był wyraźnie poważniejszy. – Chcę iść tam z tobą, bo jesteś kobietą z klasą. Zawsze przyciągasz uwagę, masz niesamowity styl, a do tego jesteś inteligentna. Potrafisz poradzić sobie w każdej sytuacji, a to dla mnie dużo znaczy. No i... jesteś po prostu piękna. 

Paulina, słysząc te słowa, uśmiechnęła się pod nosem, ale w jej tonie pojawiła się lekka, cyniczna nuta.

– Czyli mam być twoją ozdobą? – zapytała – Zrobić z ciebie gwiazdę wieczoru, zaspokoić twoją próżność, a co z moją zabawą?

Marek szybko zareagował, wiedząc, że wpadł w delikatną pułapkę:

– Nie, nie o to chodzi! – zaśmiał się lekko nerwowo, próbując załagodzić sytuację. – Oboje będziemy się dobrze bawić. Ale nie ukrywam, że z tobą poczuję się... lepiej i... pewniej. 

– Och, Marek, więc chodzi o to, żebym podbiła ci statystyki popularności ? – zapytała słodko, ale w jej głosie pobrzmiewała nuta wyzwania. – Żebym zrobiła z ciebie tego faceta, który pojawia się z piękną kobietą u boku i nagle wszyscy zwracają na ciebie uwagę? Czy to nie brzmi zbyt przewidywalnie?

– Paulina, naprawdę sądzisz, że potrzebuję pomocy, żeby zwrócić na siebie uwagę? – zapytał z lekkim rozbawieniem. – Fakt, twoja obecność to coś więcej niż tylko prestiż, ale wiesz, że chodzi mi o to, że z tobą ten wieczór będzie wyjątkowy. Nie chodzi o to, żeby się chwalić – chodzi o dobrą zabawę i pewność, że to ty uczynisz ten wieczór czymś naprawdę niezapomnianym.

Paulina zaśmiała się cicho, doceniając jego refleks.

– Ach tak? No dobrze, skoro tak mówisz... – odparła, ciągle z lekkim uśmiechem. – Ale pamiętaj, odpowiadasz za moją dobrą zabawę. I nie obiecuj sobie zbyt wiele.

Marek szybko odpowiedział:

– Obiecuję, że wszystko pójdzie idealnie. Po prostu zaufaj mi.

– Dobrze, zgadzam się. Jak tam trzeba się ubrać? – zapytała Paulina, przechodząc do konkretów.

Marek uśmiechnął się z satysfakcją, słysząc jej odpowiedź.

– Dress code jest raczej elegancki – odpowiedział spokojnie. – Coś w stylu argentyńskiego tanga. Dla ciebie pewnie klasyczna sukienka, może coś dopasowanego, z delikatnymi akcentami. A ja postaram się wyglądać na tyle dobrze, żeby nie odstawać od ciebie – dodał, z lekkim żartem w głosie.

– Dopasowana sukienka? –  zobaczymy, co da się zrobić. Zadbaj o siebie, Marek. Jeśli ja się postaram, ty też musisz.

Marek zaśmiał się lekko.

– Bez obaw, nie zawiodę cię.

– Przyjedź zatem po mnie w piątek. Podam ci adres. O której będziesz? – zapytała Paulina, przechodząc do ustalenia szczegółów.

Marek na chwilę się zamyślił, po czym odpowiedział:

– Powiedzmy, że o 17:00? To da nam wystarczająco czasu, żeby spokojnie dotrzeć na miejsce.

– Dobrze. O 17:00. Wyślę ci adres później – odpowiedziała Paulina spokojnie.

---

Paulina zaczęła przygotowania na grubo ponad godzinę przed przyjazdem Marka, spokojnie i z klasą. Jej rytuał był dopracowany w każdym detalu, podkreślając nie tylko elegancję, ale i pewną zmysłowość, która sprawiała, że każda czynność stawała się małym rytuałem.

Najpierw sięgnęła po luksusową bieliznę. Wybrała czarny komplet  z jedwabiu z delikatnym koronkowym wykończeniem. Biustonosz z miękkiej koronki, doskonale podkreślający jej drobną sylwetkę, zapewniał subtelną elegancję, a jednocześnie był niezwykle wygodny. Do tego dopasowane stringi, również zdobione misterną koronką, które delikatnie przylegały do jej ciała, podkreślając kształty. Do tego dodała pończochy – czarne, półprzezroczyste, z koronkowym wykończeniem u góry, które przypinała do pasa do pończoch, również wykonanego z tej samej eleganckiej koronki.

Makijaż wykonywała z precyzją. Zaczęła od nałożenia podkładu, który idealnie dopasował się do jej cery. Delikatnie podkreśliła kości policzkowe różem o subtelnym odcieniu. Na oczach zdecydowała się na kocią kreskę, która dodawała jej spojrzeniu tajemniczości. Czerwone usta dopełniały całości – były mocnym, ale klasycznym akcentem, idealnym do wieczorowego wyjścia.

Włosy pozostawiła rozpuszczone, naturalnie opadające na ramiona. Zaczesane na bok, lekko pofalowane, dodawały jej wdzięku, ale i pewnej nonszalancji. Następnie użyła swoje ulubione perfumy, delikatny zapach z nutami piżma i kwiatów, który unosił się subtelnie, ale był na tyle charakterystyczny, by każdy, kto znajdzie się blisko niej, zapamiętał go.

Następnie podeszła do wieszaka, gdzie czekała na nią wyborana wcześniej sukienka. Zdecydowała się na klasyczną, czarną, o dopasowanym kroju, która podkreślała jej talię i biodra, jednocześnie zachowując elegancki charakter. Sukienka była wykonana z luksusowego materiału, lekko połyskującego w świetle. Miała dekolt w kształcie serca, subtelny, ale wystarczający, by podkreślić linię obojczyków. Sięgała nieco powyżej kolan, a lekko rozkloszowany dół dodawał jej zmysłowości podczas chodzenia.

Na stopy ubrała szpilki Louboutin – klasyczne czarne, lakierowane, z charakterystyczną czerwoną podeszwą. Obcas był wysoki, smukły, perfekcyjnie wydłużał jej nogi i dodawał pewności siebie. Następnie wybrała delikatną, lecz elegancką biżuterię, która idealnie dopełniała jej wygląd. Na szyi zawisł drobny złoty naszyjnik z małym diamentowym wisiorkiem, który subtelnie połyskiwał w świetle. Kolczyki, klasyczne złote, były skromne, lecz wyrafinowane, dodając odrobiny blasku jej twarzy. Na nadgarstku miała bransoletkę od Jonasa, jeden z jej ulubionych prezentów. Była to delikatna bransoletka z białego złota, wysadzana małymi diamentami, które otaczały całość w równych odstępach. Każdy kamień był perfekcyjnie oszlifowany, a całość była misternie wykonana, co świadczyło o najwyższej jakości jubilerskiej. Bransoletka miała unikalny design, który przyciągał uwagę, ale nie był zbyt nachalny – idealnie pasowała do jej eleganckiej stylizacji.

‐--

Marek przyjechał punktualnie, jak obiecał. Zatrzymał się przed domem Pauliny i, zanim wysiadł z samochodu, zerknął jeszcze raz w lusterko, poprawiając kołnierz swojej marynarki. Z tylnego siedzenia delikatnie wyciągnął starannie przygotowany bukiet czerwonych róż, a następnie skierował się do drzwi. Serce zabiło mu szybciej, gdy nacisnął dzwonek.

Drzwi otworzyły się po chwili, a w nich stanęła Paulina – zjawiskowa, elegancka, z tym charakterystycznym, chłodnym uśmiechem który już znał. Piękna czarna sukienka idealnie podkreślała jej figurę, a czarne szpilki od Louboutina dodawały trochę wzrostu. Jej długie, zgrabne nogi były pokryte jedwabiście gładkimi pończochami, a biżuteria lśniła dyskretnie w przygaszonym świetle. Włosy miała perfekcyjnie ułożone, makijaż podkreślał jej oczy, a cały wygląd wydawał się dopracowany w każdym detalu.

Na moment zaniemówił. 
- Boże, Paulina, wyglądasz... obłędnie -  powiedział z zachwytem w głosie, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Wręczył jej kwiaty, niemal mechanicznie, ciągle nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.

Paulina, widząc jego reakcję, uśmiechnęła się lekko, z nutą ironii. 
- Kwiaty? Jakże miło, Marek... naprawdę oryginalny gest -  powiedziała, delikatnie unosząc brew, jakby sugerując, że takie rzeczy już dawno przestały ją zaskakiwać.

Marek poczuł się lekko zakłopotany, ale szybko odzyskał rezon. 
- Nie chciałem być nadto przewidywalny, ale uznałem, że chociaż bukiet nie odda w pełni twojego wdzięku, to przynajmniej będzie się starał - odpowiedział, uśmiechając się nieco pewniej.

Paulina, trzymając bukiet w jednej ręce, odsunęła się od drzwi, gestem zapraszając Marka do środka. 
- Chodź, nie stój tak w progu.

Weszli do środka, a Marek nie mógł powstrzymać się od kolejnych komplementów. 
- Twój dom jest naprawdę niesamowity, Paulina. Elegancja i klasa w każdym detalu - powiedział, z uznaniem rozglądając się po wnętrzu. Jego wzrok zatrzymał się na wyrafinowanych dekoracjach, minimalistycznych meblach, idealnie dobranych kolorach – wszystko w tym miejscu emanowało stylem.

Paulina uśmiechnęła się delikatnie, przyjmując pochwały z typowym dla siebie dystansem. - Cieszę się, że doceniasz. Jeśli ci się podoba to warto abyś wiedział,  że niedługo będzie na sprzedaż -  odpowiedziała lekko, podchodząc do komody. Sięgnęła po swoją torebkę. Skóra była miękka i lśniąca, a złote elementy subtelnie podkreślały luksusowy charakter akcesorium.
- Na sprzedaż? 
- Tak... podjęłam pewne decyzje, nie potrzebuję tak dużej nieruchomości w Polsce. Kupię jakiś apartament w Sopocie,  ten dom jest za duży. Pomożesz mi z płaszczem? -  zapytała, wskazując mu swój elegancki, ciemny płaszcz. Marek, gotowy, by spełnić każdą prośbę, szybko pomógł jej go włożyć, starając się zrobić to jak najdelikatniej.

Paulina zawinęła jeszcze na szyi szal, który subtelnie współgrał z całą stylizacją, a potem uśmiechnęła się do Marka, gotowa do wyjścia. 

---

Hotel, do którego dotarli, robił wrażenie od samego początku. Był to elegancki, pięciogwiazdkowy obiekt położony w centrum miasta, w otoczeniu drzew i starannie przyciętych żywopłotów. Fasada budynku była nowoczesna, z dużymi przeszklonymi powierzchniami, które odbijały wieczorne światła miasta, nadając całości luksusowy wygląd.

Wnętrze hotelu zachwycało swoim wystrojem — wysoki sufit, lśniące marmurowe podłogi i delikatne, kryształowe żyrandole, które rzucały subtelne refleksy na ściany. W holu dominowały ciepłe barwy beżu i złota, a ściany zdobiły nowoczesne obrazy, dodające eleganckiego, ale nieprzytłaczającego charakteru. Z holu prowadziły szerokie schody do głównej sali, w której odbywała się impreza.

Sala balowa była przestronna, z długimi stołami nakrytymi śnieżnobiałymi obrusami, na których stały eleganckie bukiety czerwonych róż. Na jednym końcu znajdowała się scena, a w jej centrum parkiet, przygotowany do tańca, z nastrojowym światłem, które tworzyło romantyczny nastrój. Atmosfera była wyrafinowana, ale jednocześnie ciepła, pełna cichego brzęku kieliszków i przyjemnych rozmów.

Przy wejściu do sali stał wysoki mężczyzna o pewnej siebie postawie, ubrany w elegancki, ciemny garnitur. Jego twarz rozjaśniał szeroki uśmiech, który wydawał się jednak nieco sztuczny.

Marek podszedł do niego pewnym krokiem. 
- Paulino, to  moj szef Paweł, Pawle, chciałbym ci przedstawić moją towarzyszkę na dzisiejszy wieczór -  powiedział, wskazując na Paulinę. - To Paulina.

Paweł uścisnął jej dłoń, uważnie przyglądając się. 
- Bardzo mi miło. Marek mówił mi, że przyjdzie w wyjątkowym towarzystwie, ale nie sądziłem, że aż w tak wyjątkowym  -  uśmiechnął się szerzej, nie kryjąc zachwytu.

- Miło mi poznać -  odpowiedziała Paulina, uśmiechając się delikatnie, ale z dystansem.

- Muszę przyznać, że Marek ma świetne wyczucie, nie mogłem się doczekać, żeby zobaczyć, kogo ze sobą przyprowadzi -  zażartował, patrząc na nią z zaciekawieniem. - Powiedz mi, czy też siedzisz w finansach, czy masz może ciekawszą pracę niż my?

Paulina uśmiechnęła się, dając mu lekko tajemnicze spojrzenie. 
- Nie, branża finansowa to nie moja bajka. Pracuję raczej z ludźmi, pomagam im rozwiązywać różne problemy - odpowiedziała z nutą tajemniczości głosie.

- To brzmi ciekawiej niż nasze raporty i budżety! - odparł Paweł, śmiejąc się. - W każdym razie, cieszę się, że jesteś z nami. Impreza dopiero się rozkręca, więc mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić!

Grupka mężczyzn, którą mijali idąc wzdłuż sali nie mogła oderwać wzroku od Pauliny.

- Niezła laska... - rzucił jeden, szybko oceniając jej figurę.

- Co za dupa... Marek to zawsze potrafi kogoś poderwać -  dodał drugi, uśmiechając się pod nosem.

- Ale z oczu jej patrzy.... jakby była wredna - zaśmiał się kolejny, z lekkim podziwem. - Nieźle. Pewnie panna z charakterkiem.

- Marek to ma talent, nie tylko do finansów - zauważył ktoś inny, zerkając z zazdrością.

Weszli głębiej do sali, gdzie znajdował się ich stolik. Marek wskazał Paulinie miejsce i zaczął przedstawiać swoich współpracowników z dział obsługi dużych firm, którego był szefem.

- Paulina, to są moi koledzy z pracy, -  powiedział, uśmiechając się. - Tomek i jego żona Kasia -  wskazał na parę po lewej stronie. - Obok nich siedzą Wiktoria i Radek.

Paulina skinęła głową z delikatnym uśmiechem, zachowując uprzejmość.

- A tu Janek i jego dziewczyna, Monika. No i Daniel z Magdą -  kontynuował Marek, przedstawiając kolejnych współpracowników.

Wszyscy uśmiechali się i wymieniali uprzejmości, gdy nagle do stolika podeszła atrakcyjna kobieta o długich, ciemnych włosach. Jej wejście przyciągnęło wzrok większości osób przy stole.

- Cześć, jestem Karolina - przedstawiła się, uśmiechając się do Pauliny. Obok niej stał jej znajomy -  Szymon, który również się przywitał. Był wysoki i dobrze zbudowany.

- Miło was poznać -  odpowiedziała Paulina, z klasą, ale jednocześnie uważnie przyglądając się Karolinie.

Karolina była prawą ręką Marka, jego zastępczynią. Elegancka, pewna siebie kobieta, która od razu przyciągała wzrok swoją urodą. Miała długie, ciemne włosy, które lśniły w przytłumionym świetle sali, opadając swobodnie na jej ramiona. Była ubrana w dopasowaną, granatową sukienkę o klasycznym kroju, podkreślającą jej szczupłą sylwetkę. Na nogach nosiła szpilki, które dodawały jej dodatkowej elegancji.

Na scenę wszedł Paweł, dyrektor makroregionu. Przywitał zebranych ciepłym uśmiechem, dziękując wszystkim pracownikom i ich partnerom za przybycie. Jego przemówienie było krótkie, pełne optymizmu, podkreślało sukcesy zespołu i obiecywało kolejne wyzwania na nadchodzący rok. Gdy zakończył, zaprosił na scenę menedżerów, w tym Marka i Karolinę, aby dołączyli do niego.

Marek i Karolina wstali od swojego stolika, uśmiechając się do swoich współpracowników i gości. Marek, ubrany w elegancki garnitur z białą koszulą, wyprostowany i pewny siebie, przyciągał wzrok, podczas gdy Karolina, w swojej eleganckiej granatowej sukience, emanowała profesjonalizmem. Oboje wyszli na scenę i stanęli po bokach Pawła.

Marek, w swoim krótkim przemówieniu, wyraził wdzięczność za współpracę i podziękował wszystkim za ich ciężką pracę. 
- To był rok pełen wyzwań, ale dzięki wam udało się osiągnąć wspaniałe wyniki. Cieszę się, że mogę pracować z tak utalentowanym zespołem – powiedział, patrząc z uznaniem na zebranych. Następnie przystąpił do wręczania nagród wyróżniającym się pracownikom.

Każdy z wyróżnionych pracowników był zapraszany na scenę, gdzie Marek lub Karolina wręczali im teczkę z dyplomem oraz informacją o nagrodzie pieniężnej. Scena rozbrzmiewała oklaskami. Nagradzani pracownicy, nie kryjąc radości, podchodzili do sceny, gdzie odbierali gratulacje z uśmiechami na twarzach.

Po wręczeniu nagród przez Marka i Karolinę, na scenę weszli menedżerowie z innych działów, którzy również uhonorowali swoich najlepszych pracowników. Ceremonia przebiegała sprawnie,  każdy doceniony pracownik był witany brawami, a uśmiechy na ich twarzach pokazywały, jak ważne było dla nich to wyróżnienie.

Na zakończenie części oficjalnej, na scenę wszedł mężczyzna w czarnych, dopasowanych spodniach i białej  koszuli, prezentując się z elegancką swobodą. Z mikrofonem w ręku zaczął mówić o tangu, tłumacząc, że jest to nie tylko taniec, ale sztuka komunikacji i ekspresji między partnerami. Opowiadał z pasją o historii i charakterze tego zmysłowego tańca, a publiczność wsłuchiwała się w jego słowa, ciekawa tego, co za chwilę się wydarzy. Wszyscy zostali zaproszeni do wzięcia udziału w lekcji tanga, która miała się odbyć tuż po jego wstępie.

Marek podszedł do Pauliny z  uśmiechem pełnym pewności siebie. Kiedy stanął przed nią, lekko pochylił się i delikatnie ujął jej dłoń, składając na niej subtelny pocałunek. 
- Czy zaszczycisz mnie tańcem? – zapytał z uprzejmością, a w jego głosie słychać było nutę uwodzenia. Paulina spojrzała na niego, oceniając sytuację. 
- Cóż, nie mam innego wyboru, prawda?  – odpowiedziała, drocząc się.

Wstała powoli, pozwalając, by Marek prowadził ją na parkiet gdzie zaczynała się lekcja. Instruktor stanął na środku i poprosił pary o ustawienie się wzdłuż linii. Paulina i Marek ustawili się obok siebie, a on wyciągnął rękę w jej stronę, z delikatnym lecz pewnym ruchem, jakby gotowy do przejęcia kontroli nad tańcem.

- Tango to taniec emocji, bliskości, ale i zdecydowania – mówił instruktor, demonstrując kroki. Marek  delikatnie objął Paulinę, trzymając ją za rękę i biodro. Poczuła jego bliskość, lekko napierając na niego, ale jednocześnie utrzymując subtelny dystans.

Pierwsze kroki były ostrożne, powolne, jakby oboje badali swoje ruchy. Marek, skupiony, starał się prowadzić ją jak najlepiej, choć Paulina czasami delikatnie go poprawiała, co wywoływało uśmiech na jego twarzy. 
- Nie tak łatwo mną rządzić – powiedziała pół żartem, pół serio, patrząc mu w oczy.

Z każdą chwilą ich ruchy stawały się bardziej płynne.On prowadził, ona podążała, a ich kroki zaczęły się zgrywać w harmonijny taniec. Tango było intensywne, wymagające, ale Paulina szybko złapała rytm. Jej biodra poruszały się z wdziękiem, a Marek próbował nie stracić tempa, chociaż czasami gubił krok, co wywoływało cichy śmiech Pauliny.

Instruktor pokazywał, jak obracać partnerkę, jak wykonać charakterystyczne obroty i figury. Marek próbował obrócić Paulinę zgodnie z instrukcjami, ale ona przejmowała czasem inicjatywę, dodając własne ruchy, które sprawiały, że taniec nabierał nieco bardziej zmysłowego charakteru.

W miarę jak lekcja trwała, para stawała się coraz bardziej zgrana, a ich ruchy płynęły w rytm muzyki. Tango, choć trudne, zaczynało nabierać formy. Na końcu, kiedy instruktor zakończył naukę podstawowych kroków, pary zatrzymały się. Marek pochylił się do Pauliny, a ich twarze znalazły się blisko siebie. Na moment ich spojrzenia spotkały się, jakby ta chwila była bardziej intymna niż dotychczas.

- Dziękuję za taniec – powiedział, lekko pochylając głowę. 

Wieczór płynął w lekkiej, eleganckiej atmosferze. Muzyka, choć momentami czerpała inspiracje z tanga, przeplatała się z bardziej współczesnymi kawałkami, które wprowadzały luźniejszy nastrój. Paulina i Marek coraz częściej byli widziani na parkiecie. Marek, choć nie był mistrzem tanga, nadrabiał pewnością siebie, prowadząc Paulinę z wyczuwalnym entuzjazmem. Paulina z kolei, z lekko ironicznym uśmiechem pozwalała mu na to, choć z każdym ruchem, jakby dawała mu do zrozumienia, że nie oddała mu całkowicie kontroli. Z każdym obrotem stawało się jasne, że to ona subtelnie dominuje.

Przy stolikach, między jednym tańcem a drugim, rozmawiała z poznanymi osobami. Była uprzejma, choć wyczuwalnie zdystansowana, jakby w każdej rozmowie zachowywała pewien margines. Współpracownicy Marka szybko zauważyli, że nie jest duszą towarzystwa. Rozmowy krążyły wokół tematów lekkich, takich jak podróże czy zainteresowania, a kiedy pojawiały się bardziej zawodowe wątki, Paulina wyłączała się.  Nie mówiła też zbyt wiele o sobie.

Gdy wrócili do stołu po jednym z bloków tanecznych, Karolina, zastępczyni Marka, usiadła obok Pauliny.  Rozmawiały o podróżach i życiu poza pracą, a Paulina wspomniała mimochodem o planach wyjazdu do Japonii. - Zazdroszczę -  odpowiedziała Karolina - zawsze marzyłam o podróży do Tokio.

W międzyczasie Marek, z nieco zawadiackim uśmiechem podszedł do grupy mężczyzn. Ich rozmowy były luźniejsze, bardziej beztroskie, czasem nawet z dosadnym męskim żartem, ale zamiast brać w nich aktywny udział, zerkał na swoją towarzyszkę.
Wrócił do niej z kieliszkiem wina i zaproponował jej kolejny taniec. 
- Może za chwilę, muszę złapać oddech - odpowiedziała spokojnie. Przysiadł się więc do nich, rozmawiali przez chwilę. Dolączył do nich na ogół milczący partner Karoliny.
Cała czwórka siedziała przy stole, rozmawiali ze sobą przez jakiś czas.

Partner Karoliny wstał, by zamówić kolejną butelkę wina, zostawiając pozostałych przy stoliku.

Paulina również dyskretnie przeprosiła i ruszyła do łazienki, poprawić makijaż. Kiedy zniknęła za drzwiami, Marek z rozbawieniem spojrzał w kierunku odchodzącego mężczyzny, uśmiechając się złośliwie.

- Ładny chłopiec, takie połączenie trenera personalnego i modela - rzucił, kręcąc głową z drwiącym tonem. 

Karolina odpowiedziała tylko cichym, kpiącym śmiechem. 
- Cóż, nie każdy szuka wyzwań - odparła, spoglądając na Marka spod przymrużonych powiek. Potem, jakby bez większego zainteresowania, dodała: 
- Słyszałam, że wybieracie się jesienią do Japonii, niezła podróż...

Marek uniósł brew, wyraźnie zaskoczony. 
- Do Japonii? Serio? ...

Karolina zaśmiała się cicho, widząc jego reakcję. - Ojej, wygląda na to, że nie wiesz chyba wszystkiego o swojej towarzyszce -  powiedziała z lekkim przekąsem, poprawiając się na krześle.
 - A widziałeś jej torebkę ? To chyba jeden z tych limitowanych modeli, co? Wiesz, ile taka torebka może kosztować? Przynajmniej czterdzieści tysięcy złotych. I to używana, a ona ma nową.

Marek spojrzał na nią z lekkim zaskoczeniem a Karolina zaśmiała się pod nosem, jakby rozgrywała jakąś własną, tajemniczą grę, która wprowadzała Marka w lekki dyskomfort.

Gdyby ktoś patrzył na nich z zewnątrz, dostrzegłby subtelne, niemal niedostrzegalne gesty, które wskazywały na coś więcej niż tylko relację zawodową. Ich rozmowa była pełne drobnych aluzji, ukrytych znaczeń i gry słów, którą rozumieli tylko oni.

To była pewnego rodzaju rywalizacja – nie tylko o władzę w pracy, ale także o to, kto przyprowadzi na imprezę bardziej atrakcyjnego partnera, kto wzbudzi więcej zazdrości. Marek przyprowadził Paulinę – piękną i eteryczną, która emanowała klasą i tajemniczą elegancją.  

Karolina z kolei przyprowadziła mężczyznę, który wyglądał jak połączenie trenera personalnego z modelem. Wysoki, muskularny, z idealnie wyrzeźbioną sylwetką, miał na sobie dopasowaną koszulę, która podkreślała każdy jego mięsień. Był niemalże stereotypowym ideałem męskości, czymś, co miało pokazać, że Karolina może mieć każdego faceta jakiego tylko chce.

Ale to była właśnie ich gra – złośliwe docinki, ukryte komentarze, próby wzajemnego przebijania się. Nie mogli się ujawnić. Byli zbyt związani swoją zawodową pozycją, zbyt ostrożni, by pozwolić sobie na jawne emocje.

Karolina spojrzała na Marka z uśmieszkiem, lekko przekrzywiając głowę. 
- Marek, wygraleś, muszę to przyznać... Przyprowadziłeś prawdziwą laskę w laboutinach i z torebką za kilkadziesiąt tysięcy... mogłaby być młodsza i nie taka płaska, ale nie czepiam się... Ale wiesz co? Założę się, że kiedy skończy się impreza, nawet jej nie dotkniesz. Co najwyzej odwieziesz grzecznie do domu a potem wrócisz do siebie i ..... i ty już wiesz co....

Marek odchylił się na krześle, patrząc na nią z wyrazem pełnym pewności siebie. Jej wyzwanie wyraźnie go rozbawiło. 
- Naprawdę Karolina? Próbujesz mnie czelendżować ? 

Karolina uniosła brew, uśmiechając się wyzywająco. 
- Oczywiście. Bo to zupełnie inny poziom. Nie twoja liga. Przelicytowałeś. Ale  ty Marek jesteś przecież zawsze w grze, zawsze pewny siebie. Więc jak, podejmujesz wyzwanie? Skąd ty ją w ogóle wziąłeś ?

Marek pochyla się lekko w jej stronę, z powagą w głosie, ale z błyskiem w oku. 
- To znajoma Michała, wiesz, tego mojego kolegi co alkoholelm handluje. Karlolin, nie potrzebuję twoich zakładów, żeby wiedzieć, co mogę osiągnąć. Paulina to nie nagroda, którą się wygrywa, a potem dumnie pokazuje. Z nią trzeba grać ostrożnie i z wyczuciem.

- Zobaczymy, ale zdania nie zmienię. I nie mydl mi oczu, że nie chcesz przelecieć laski, która wygląda jak milion dolarów - Karolina rzuciła wyzywająco, śledząc wzrokiem Marka.  
- I obstawiam, że jeśli ci się nie uda, to trochę to zaboli.... to będzie twoje zranione ego.

Marek uśmiechnął się chłodno. 
- Kochana, wygrywam zawsze. Może nie od razu, ale zawsze.

Karolina patrzyła na niego z cieniem złośliwości w oczach. 
- Cóż, tym razem życzę ci szczęścia. Przyda ci się, bo wygląda na taką, która nie daje się łatwo złamać. Tej nocy,  albo przegrasz.

- Uwielbiam wyzwania.

Karolina skinęła głową, rozbawiona. 
- Ciekawa jestem, jak długo będziesz w stanie utrzymać tę pewność siebie. Bo jeśli się potkniesz, nie będę miała litości

- Wiem, że nie będziesz - odparł Marek z uśmiechem, -  A co jak wygram ?

Karolina uśmiechnęła się i lekko przeczesała włosy. 
- Jeśli wygrasz obciągnę ci na tylnej kanapie twojej Toyoty Camry w podziemnym garażu...

- Deal

---

Paulina podeszła do baru i zamówiła drinka. Czekała, opierając się nonszalancko o blat, kiedy nagle poczuła, że ktoś się do niej zbliża.

– Szymon – usłyszała niski, pewny głos obok siebie. Spojrzała na niego pytająco.

– Przepraszam? – zapytała, unosząc brew.

– Szymon – powtórzył, uśmiechając się lekko. – Jestem.... nazwijmy to osobą towarzyszącą Karoliny. Wydaje mi się, że jeszcze nie mieliśmy okazji dobrze poznać się.

Paulina kiwnęła głową, nieco zaskoczona jego bezpośredniością, bo do tej pory głównie milczał – Paulina – odpowiedziała chłodno, ale grzecznie.

Na chwilę zapanowała cisza, którą przerwał Szymon, wskazując na stolik, przy którym siedzieli Marek i Karolina.

– Spojrz na nich – powiedział, lekko nachylając się w jej stronę. – Nie wyglądają jak zwykli znajomi z pracy, prawda? Co o tym sądzisz?

Paulina zmarszczyła lekko brwi, rzucając spojrzenie w kierunku Marka i Karoliny. Marek mówił coś do niej, a Karolina patrzyła na niego z wyrazem zadowolenia i odrobiną kpiny. Atmosfera między nimi była wyraźnie napięta, ale w sposób, który zdradzał coś więcej niż tylko zawodową relację.

– Nie zastanawiałam się nad tym szczerze mówiąc – odpowiedziała Paulina, z lekką nutą ciekawości. – Ale teraz, kiedy tak mówisz... Jest w tym coś...dziwnego ?

Szymon uśmiechnął się, jakby czekał na jej odpowiedź. – Dokładnie. Jest coś między nimi. Karolina nigdy nie mówi o Marku jak o zwykłym szefie. I spójrz na nich teraz – wskazał subtelnie ruchem głowy. – Ta ich gra. Marek i jego pewność siebie, a Karolina... Lubi go prowokować. Zawsze tak jest, gdy są razem.... Mówi o nim więcej, niż mówiłaby o kimkolwiek innym.

Paulina przez chwilę przyglądała się im z dystansem. Karolina oparła się na krześle, a Marek lekko nachylił się w jej stronę, jakby próbowali grać w jakąś niewypowiedzianą grę. Wszystko było subtelne, niemal niewidoczne dla osób postronnych, ale Paulina, teraz bardziej wyczulona, dostrzegła te drobne gesty.

– Cóż – odpowiedziała Paulina z lekkim uśmiechem. – Może coś jest na rzeczy, ale to już nie mój problem, prawda?

Szymon spojrzał na nią uważnie, jakby próbował wyczuć, co tak naprawdę myśli. – Może nie twój, ale czy przypadkiem Marek nie wygląda na kogoś, kto stara się przyciągnąć twoją uwagę?

Paulina zerknęła na Marka, który teraz rozmawiał z Karoliną, ale jego oczy co chwilę uciekały w stronę baru, jakby sprawdzał, czy Paulina już wraca.

– Możliwe – odpowiedziała Paulina nieco tajemniczo. – Ale nie wszyscy grają w te same gry, Szymon. – Uśmiechnęła się chłodno, odbierając swojego drinka od barmana.

Szymon zaśmiał się lekko, jakby docenił jej odpowiedź. – Zdecydowanie. Ale wiesz, ciekawie będzie zobaczyć, jak się to wszystko rozwinie.

– A Ty, Szymon? Nie jesteś zazdrosny o Karolinę? – zapytała.

Szymon roześmiał się nerwowo, jakby pytanie było dla niego absurdalne.

– Zazdrosny? Nie, absolutnie – odpowiedział, kręcąc głową. – Prawda jest taka, że nie jesteśmy razem. Karolina poprosiła mnie, żebym poszedł z nią na tę imprezę, bo... cóż, potrzebowała towarzystwa. Jestem jej trenerem personalnym, a nie partnerem.

Paulina była zaskoczona, ale nie dała tego po sobie poznać. Zamiast tego, przyglądała się uważnie jego twarzy, próbując wyczuć, czy Szymon mówi prawdę.

– Trenerem personalnym? – powtórzyła. – A więc nie jesteś jej chłopakiem, tylko... trenerem... na imprezie firmowej?

– Dokładnie – odpowiedział Szymon z rozbawieniem w głosie. – Nic nas nie łączy poza siłownią..... no prawie. Karolina chciała mieć kogoś, kto będzie wyglądał dobrze u jej boku. To zawsze jakaś okazja do wyjścia, a ja nigdy nie odmawiam zaproszeń na takie imprezy. Ale uwierz mi, między nami nie ma nic więcej.

Paulina przyjrzała się mu uważnie, zastanawiając się, jak bardzo jest zadowolony z tego układu. Szymon wyglądał na mężczyznę, który cieszył się uwagą, ale jednocześnie nie zdawał się być emocjonalnie zaangażowany.

– Więc tylko układ czysto towarzyski – stwierdziła Paulina, podnosząc szklankę do ust.

Szymon wzruszył ramionami. – Tak. I to całkiem wygodny układ. Nie jestem związany z nią emocjonalnie, nie muszę grać żadnej roli poza tą, którą znam najlepiej. Trening, wygląd... a imprezy to tylko dodatek.

Paulina, obserwując chwilowe zawahanie Szymona, uniosła nieco wyżej szklankę z drinkiem, przyglądając się mu badawczo.

– A seks? – zapytała nagle, z lekkim uśmieszkiem na ustach.

Szymon zmieszał się, jego pewność siebie na chwilę zniknęła. Spuścił wzrok, próbując nieco zamaskować zakłopotanie. Przez chwilę milczał, nie wiedząc, jak odpowiedzieć, ale widząc, że Paulina nie odpuści, w końcu odpowiedział nieco niepewnym tonem.

– Cóż... – zaczął, drapiąc się po karku. – Takiej kobiecie jak Karolina... trudno odmówić.

Paulina przekrzywiła głowę, wciąż go obserwując. Na jej twarzy pojawił się cyniczny uśmieszek.

– Trudno odmówić ? – powtórzyła, przeciągając każde słowo, jakby delektowała się tą sytuacją. – A co, jeśli po prostu nie chcesz odmówić? Czy może... nie masz wyboru?

Szymon poczuł, jak zaczyna się pocić. Te pytania nie były tym, czego się spodziewał po zwykłej rozmowie na przyjęciu.

– To nie tak – próbował się bronić. – To tylko... jeśli będzie miała ochotę, to... wiesz, po prostu... – Szymon urwał, starając się zebrać myśli, ale Paulina była już gotowa do kolejnego ciosu.

– Czyli jesteś gotów zadowolić ją na każde zawołanie, tak? – zapytała słodkim, niemal drwiącym tonem. – Nie czułeś się nigdy... jak męska dziwka?

Szymon poczuł, jak coś w nim pęka. To pytanie trafiło w sam środek jego poczucia wartości. Próbował się uśmiechnąć, ale było to raczej wymuszone.

– Nie... nie myślałem o tym w ten sposób – wydukał, ale Paulina nie miała zamiaru odpuszczać.

– Nie myślałeś? – spytała, unosząc brew. – Zastanów się. Ona zaprasza cię na imprezę, płaci ci, może nie bezpośrednio ale płaci, za to, że wyglądasz dobrze, a ty zadowalasz ją fizycznie, jeśli tylko ma na to ochotę. To brzmi... no cóż, bardzo podobnie do pewnej profesji, prawda?

Szymon spojrzał na nią zmieszany, próbując znaleźć w tej sytuacji jakieś wyjście, ale czuł, że Paulina celuje coraz głębiej.

– Nie jestem żadną dziwką – w końcu odpowiedział, starając się zabrzmieć pewnie, ale nawet on sam nie brzmiał przekonująco.

Paulina przyglądała się mu przez chwilę, jej spojrzenie przeszywało go na wskroś. Zadowolona z jego zakłopotania, uśmiechnęła się delikatnie.

– Może nie jesteś .... a moze jesteś – odpowiedziała w końcu, jakby odpuszczając temat. – Ale niektóre układy wyglądają na bardzo jednostronne. A jeśli w tym układzie nie jesteś panem sytuacji... to jest nim ktoś inny.

Szymon poczuł, że już nic więcej nie jest w stanie powiedzieć. Wpatrywał się w Paulinę, próbując zrozumieć, jak to możliwe, że tak szybko trafiła w jego czułe punkty.

– A Ty i Marek? – zapytał, próbując zmienić temat i odzyskać choć odrobinę kontroli nad rozmową.

Paulina uśmiechnęła się lekko, jakby jego pytanie wcale jej nie zaskoczyło. Wzięła łyk drinka i odparła spokojnie, z odrobiną drwiny w głosie:

– Marek zaprosił mnie na imprezę, to wszystko. Nie dostanie w zamian nic więcej poza moim towarzystwem. Tyle wystarczy. – Przeciągnęła słowa, jakby bawiła się ich brzmieniem.

Szymon przyglądał się jej, nie do końca pewny, jak zareagować na tak bezpośrednią odpowiedź. Paulina kontynuowała, z lekkim uśmieszkiem na twarzy:

– Lubię tańczyć, zawsze chciałam nauczyć się tanga, dlatego przyjęłam zaproszenie. Ale nic więcej z tego nie będzie. Taniec to jedno, a reszta... cóż, to już zupełnie inna sprawa.

Szymon kiwnął głową, choć nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Marek może mieć nadzieje na coś więcej, a Paulina doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Ale nie miał odwagi dopytywać, bo wiedział już, że i tak nie wygra tej rozmowy.

Paulina spojrzała na niego raz jeszcze, odstawiając szklankę na bar. Jej spojrzenie było spokojne, ale wciąż wyczuwał w nim nutkę wyższości. Uśmiechnęła się zmysłowo, jej palce delikatnie musnęły jego ramię, jakby przypadkiem. Jego oddech nieznacznie przyspieszył, kiedy spojrzał na nią z lekkim zaskoczeniem.

– Jesteś bardzo atrakcyjny – powiedziała cicho, jej głos brzmiał miękko, a spojrzenie było przenikliwe. – Myślę, że zasługujesz na coś więcej niż te... gierki, w których jesteś tylko przedmiotem.

Szymon zmieszał się, ale nie mógł oderwać wzroku od Pauliny. Czuł, jak atmosfera między nimi się zagęszcza, jakby każde słowo miało podwójne znaczenie.

– Co masz na myśli? – zapytał, próbując opanować zakłopotanie, ale nie do końca mu się to udawało.

Paulina uśmiechnęła się, jakby wiedziała, że dokładnie osiągnęła zamierzony efekt. Jej palce zsunęły się po jego ramieniu w dół, niemal nieodczuwalnie, ale wystarczająco, by pobudzić jego zmysły.

– Może powinieneś poszukać czegoś... głębszego – powiedziała, a jej głos był pełen sugestii – Zamiast być tylko ozdobą. Kto wie, może znajdziesz kogoś, kto naprawdę doceni to, kim jesteś, a nie tylko jak wyglądasz. Kogoś, kto będzie potrafił wziąć to co potrafisz dać, to co zawsze chciałeś ofiarowac nawet jesli nie potrafiłeś tego trafnie nazwać.

Jej słowa zawisły w powietrzu, a Szymon stał przed nią, nie do końca pewny, jak odpowiedzieć.
Uśmiechnęła się do niego po raz ostatni, po czym skierowała wzrok w stronę stolika, gdzie Marek i Karolina siedzieli razem, pochłonięci rozmową. Zrobiła kilka kroków, a Szymon, nieco zagubiony po ich rozmowie, podążył za nią. Kiedy doszli do stolika, Paulina rzuciła lekkie, ale celne:

– A wy tu coś spiskujecie? – Jej ton był żartobliwy, ale z wyraźną nutą dociekliwości.

Marek spojrzał na nią z uśmiechem, ale Karolina uniosła brew, szybko oceniając sytuację.

– My? Spiskowanie? Skądże! – odpowiedziała z przekąsem. – Po prostu... wymieniamy się uwagami o tańcu.

Paulina usiadła, kładąc torebkę na kolanach. Szymon zajął miejsce obok niej, nieco bardziej wyciszony po ich wcześniejszej rozmowie, ale Marek zauważył pewne napięcie w jego postawie.

– Widzę, że i wy mieliście małą rozmowę – rzucił Marek, patrząc na Szymona z błyskiem w oku.

Paulina uśmiechnęła się lekko, unosząc kieliszek wina do ust.

– Owszem, była całkiem... pouczająca ? Prawda Szymon?

Szymon uśmiechnął się i opuścił wzrok.

---

W miarę jak wieczór postępował, atmosfera na sali stawała się coraz luźniejsza. Goście krążyli między stolikami, rozmawiając i tańcząc, a muzyka w tle nabierała coraz bardziej zmysłowego tonu. Marek, zauważając, że Paulina zaczyna pod wpływem alkoholu czuć się swobodniej, postanowił zintensyfikować swoje uwodzenie.

Podczas jednej z przerw między tańcami nachylił się do niej, niemal delikatnie ocierając się ramieniem o jej ramię, i szeptem powiedział:

– Powiem ci, że wyglądasz dziś niesamowicie... Każdy mężczyzna tutaj cię obserwuje. Ale to ja mam zaszczyt spędzać z tobą ten wieczór.

Paulina spojrzała na niego kątem oka.

– Ach, Marek... naprawdę myślisz, że tak łatwo można mnie uwieść komplementami? – Jej ton był kokieteryjny, ale zawierał również pewien dystans.

Marek uśmiechnął się lekko, przesuwając palcem po brzegu swojego kieliszka z winem.

– Komplementy są tylko początkiem – odpowiedział z przekąsem. – Ale szczerze, Paulina, fascynujesz mnie. Twoja pewność siebie, sposób, w jaki zachowujesz się, jednocześnie przyciągając do siebie i budząc lekką niepewność.... Nie mogłem wybrać lepszej partnerki na ten wieczór.

Paulina odpowiedziała tylko tajemniczym uśmiechem, pozostawiając go bez bezpośredniej reakcji. Marek wiedział, że gra z nią nie będzie łatwa. Widząc jednak, że Paulina nie odsuwa się od niego mimo jego coraz bardziej śmiałych uwag, kontynuował, nachylając się nieco bliżej.

– Zastanawiam się... Czy byłabyś zainteresowana kontynuowaniem tej rozmowy w bardziej kameralnym miejscu po imprezie?

Paulina spojrzała na niego, mierząc go wzrokiem. Była świadoma jego zamiarów, ale kontrolowała sytuację, balansując między droczeniem a odrobiną zmysłowości.

– Powiedziałam już, że ten wieczór spędzam z tobą. – Jej głos brzmiał nisko, niemal prowokująco. – Ale co będzie dalej, Marek... to zależy tylko ode mnie.

Poczuł dreszcz emocji. Wiedział, że Paulina go testuje, a on był gotów zagrać w tę grę. Wyczuł, że ma przed sobą wyzwanie. Jego uśmiech stał się bardziej pewny siebie, a ton głosu niższy, kiedy kontynuował swoje uwodzenie.

– Wiesz, Paulina, wiele kobiet jest pięknych, ale to, co mnie naprawdę w tobie fascynuje, to to że widać, że jesteś przyzwyczajona, że świat kręci się tylko wokół ciebie... Ale ja nie należę do tych, którzy szybko się poddają – powiedział, lekko dotykając jej ręki.

Paulina spojrzała na niego spod przymrużonych oczu, z lekkim, niemal drwiącym uśmiechem na twarzy.

– Marek... – zaczęła powoli, przeciągając słowa. – Przyznaj, że to, co naprawdę cię pociąga, to myśl, że możesz mnie zdobyć. To taka męska fantazja, prawda? Niektórzy tak mają. – Jej ton był jednocześnie zmysłowy i chłodny. Nie ruszyła ręki, kiedy Marek ją dotknął, ale też nie zareagowała w sposób, na jaki liczył.

– A może to nie tylko fantazja? Może ty też tego chcesz? – Marek był pewien siebie, próbując przełamać jej dystans.

Paulina odpowiedziała cichym, rozbawionym śmiechem, który zasiać w nim lekką niepewność.

– Nie masz pojęcia o tym co mogę chcieć – odparła, przesuwając palcami po nóżce kieliszka. Jej ruchy były eleganckie, niemal hipnotyzujące, ale każde słowo brzmiało jak zimny prysznic. – Myślisz, że wystarczy parę miłych słów i taniec, żeby kobieta taka jak ja dała ci więcej? – Zatrzymała się, patrząc mu prosto w oczy. – Może innych tak, ale nie mnie. Takiej kobiety jak ja nigdy nie posiądziesz, już ci o tym mówiłam u Michała.

Marek próbował odzyskać pewność siebie, podnosząc brwi z lekkim uśmiechem.

– Może nie dajesz się łatwo zdobyć, ale wyraźnie bawisz się tą sytuacją – odparł, nachylając się bliżej. – Musisz przyznać, że coś między nami jest.

Paulina uniosła brew, po czym odsunęła się lekko, znów bawiąc się cynicznie jego śmiałością.

– Marek, nie myl uprzejmości z prawdziwym zainteresowaniem. To, że dobrze się bawię, nie oznacza, że dostaniesz to, na co liczysz. – Jej głos był niski, niemal szeptem, ale nie sposób było pomylić jej stanowczości.

Marek milczał przez chwilę, czując, że każda jego próba kończy się na zimnej, cynicznej ścianie, którą Paulina zbudowała wokół siebie. W końcu odetchnął, przyznając się do porażki.

– Cóż .....Wygląda na to, że nie wygram tej gry ..... to może chociaż masaż stóp ? - zapytał z uśmiechem, który zdradzał lekki zawód, ale też uznanie dla jej siły.

Paulina uśmiechnęła się delikatnie, podnosząc kieliszek do ust.

– Może i nie wygrasz, Marek, ale przynajmniej dobrze się bawisz, prawda? Za masaż jednak też podziękuję. 

Marek, mimo że wiedział, że gra z Pauliną staje się coraz trudniejsza, nie zamierzał się poddać. Jego pewność siebie była jego największym atutem, więc próbował dalej, zmieniając strategię.

– Paulina, przyznaj... Gdybyś nie była zainteresowana, nie spędzałabyś ze mną całego wieczoru – zaczął, próbując odzyskać inicjatywę. – Może nawet chcesz mi pokazać, że jesteś trudna do zdobycia, ale ja potrafię wyczuć, kiedy kobieta jest zainteresowana. A ty... Ty właśnie taka jesteś.

Paulina uśmiechnęła się kącikiem ust. Jego pewność siebie nieco ją bawiła, ale nie zamierzała na to pozwolić.

– Oj, Marek... – zaczęła powoli, niemal z udawaną czułością. – Myślisz, że każda kobieta, która ci nie odmówi wprost, musi być tobą zainteresowana? Naprawdę? To takie... męskie. A ja już odmówiłam.

Jej słowa trafiły w punkt, w końcu lekko podkopując jego pewność siebie. Marek zmarszczył brwi, ale starał się nie dać tego po sobie poznać.

– Po prostu... czuję, że coś jest między nami – odparł, choć teraz w jego głosie zabrzmiała nutka wahania.

Paulina nachyliła się lekko, jej usta niemal muskały jego ucho, a głos stał się bardziej zmysłowy, ale też lodowaty.

– Wiesz, Marek, to właśnie twój problem. Myślisz, że każda gra musi mieć zwycięzcę i nagrodę. Ale czasem... – przerwała, patrząc mu prosto w oczy z niemal drwiącym uśmiechem – ...ta gra jest tylko po to, żeby ci pokazać, że nie jesteś tym, za kogo się uważasz.

Jego pewność siebie zaczęła coraz bardziej topnieć. Marek odchylił się nieco, próbując zrozumieć, co się dzieje. Czuł, że traci kontrolę nad sytuacją.

– Co masz na myśli? – zapytał, próbując zachować opanowanie.

Paulina wyprostowała się, patrząc na niego z góry, jej twarz była teraz całkowicie spokojna.

– Myślę, że próbujesz przekonać siebie, a może nie tylko siebie, że potrafisz zdobyć każdą kobietę. Ale Marek... – powiedziała cicho, jej słowa cięły jak nóż – nie każda kobieta chce być zdobyta.

Marek milczał przez chwilę, próbując przetrawić te słowa. Paulina, nawet bez cienia złości, zniszczyła ostatecznie jego pewność siebie jednym zdaniem.

– Może masz rację... – przyznał w końcu, choć jego głos zdradzał frustrację.

---

Atmosfera między Markiem a Pauliną stawała się coraz bardziej napięta, chociaż w sposób, którego Marek nie do końca pragnął. Próbował ostatni raz, licząc, że zdoła przekonać Paulinę do siebie, jednak jej zmysłowa, chłodna asertywność była nie do przebicia.

– Paulina, może zamiast samotnego.... – zaczął z uśmiechem, próbując nadać głosowi uwodzicielski ton, ale Paulina spojrzała na niego lekko zmrużonymi oczami, zmysłowo przechylając głowę.

– Marek... – jej głos był miękki, lecz przesycony pewnością siebie. – Mylisz się, jeśli myślisz, że to jeszcze może pójść w tym kierunku.

W jej słowach było coś nieuchwytnego, coś, co wytrąciło Marka z równowagi. Starał się zachować fason, ale z każdą chwilą Paulina odbierała mu resztki pewności siebie.

– Zamówić taksówkę ? – zapytał w końcu, starając się nie pokazać, jak bardzo go to frustruje.

Na jej twarzy pojawił się lekki, cyniczny uśmiech, który tylko podkreślał jej urok.

– Tak, Marek. Poproszę.

Marek skinął głową i zamówił taksówkę. Stali w cichym holu hotelu, czekając na samochód. Marek próbował jeszcze raz nawiązać rozmowę, ale Paulina była lodowato spokojna, a jej krótkie odpowiedzi ociekały sarkazmem i dystansem.

Kiedy wreszcie podjechała taksówka, Marek pospiesznie otworzył drzwi, a Paulina wsiadła do środka, zwinnie i elegancko. Pojechali w milczeniu, a Marek czuł, że każda minuta przybliża go do nieuniknionego końca tej nkeudanej randki.

W taksówce zapadła cisza, przerywana jedynie cichym szumem silnika. Miasto przesuwało się za oknem, ale Marek nie mógł skupić się na widokach. Myślami był przy Paulinie. Czuł się przy niej nieswojo, niepewnie – uczucie, które rzadko go dotykało. Patrzył na nią ukradkiem, na jej perfekcyjnie ułożone włosy, elegancką sukienkę, na to, jak pewnie siedziała, spoglądając obojętnie na mijane ulice.

W końcu zdecydował się na gest, który był rozpaczliwą próbą złamania bariery między nimi. Delikatnie położył dłoń na jej kolanie, czując pod palcami miękką, jedwabistą fakturę pończoch.

Paulina nawet nie spojrzała. Jej twarz pozostała niewzruszona, ale delikatnie, niemal bez wysiłku, zabrała jego dłoń, odsuwając ją od siebie. Jej ruch był tak subtelny, że trudno było uznać go za odrzucenie, ale Marek od razu zrozumiał. Nie było miejsca na więcej.

Siedzieli dalej w milczeniu, a on czuł, jak każdy mijany kilometr oddalał go od niej coraz bardziej.

Gdy dotarli pod jej dom, wysiadł, by odprowadzić Paulinę do drzwi.

– Paulina, przepraszam, jeśli byłem zbyt... nachalny – wydusił, próbując zachować twarz. Jego głos zdradzał jednak porażkę, której nie mógł już ukryć.

Paulina uśmiechnęła się zmysłowo, podchodząc bliżej. Jej zapach unosił się w powietrzu, a zimne spojrzenie miało coś w sobie z gracji drapieżnika.

– Marek... – jej głos był szeptem, który mógłby obiecywać wszystko, ale było w nim coś, co odbierało mu nadzieję. – Nie przepraszaj. Po prostu... nie będziesz pierwszym, który ze mną przegrywa. – Jej usta wykrzywił delikatny, złośliwy uśmiech, który sprawił, poczuł się jeszcze mniejszy. Ale ... dziękuję za miły wieczór, dobrze bawiłam się.... mimo wszystko. 

Odwróciła się, odchodząc w stronę drzwi. Patrzył za nią, a jego zawiedziony wzrok śledził jej każdy krok. Zatrzymała się na moment w progu, odwracając głowę tylko na chwilę, jakby chciała mu coś jeszcze powiedzieć, ale zamiast słów, z jej ust wyrwał się jedynie lekki, ironiczny uśmiech. Potem drzwi zatrzasnęły się za nią, pozostawiając Marka na chłodnym powietrzu z gorzkim poczuciem porażki.

Wsiadł do taksówki, z frustracją zaciskając pięści. Jeszcze nigdy żadna kobieta tak dosadnie nie odmówiła mu.. Paulina była inna – i to w sposób, który go zaintrygował, a jednocześnie doprowadził do szału...

W taksówce czuł, jak frustracja narasta. Odrzucenie było czymś, czego dawno nie doświadczył. Wyciągnął telefon i, bez dłuższego namysłu, napisał wiadomość do Karoliny:

"Wygralas :("

Przez chwilę patrzył na ekran, zastanawiając się, co mogłoby się wydarzyć, gdyby Paulina dała mu choć cień nadziei. Telefon zabrzęczał niemal natychmiast. Odpowiedź Karoliny była krótka, ale wymowna:

"Przyjedź do mnie, ten napakowany gnojek też mnie wystawił..."

Uśmiechnął się lekko. Noc, która wydawała się zmierzać ku smutnemu końcowi, nagle nabrała nowych możliwości.....

---

Szymon wracał do domu piechotą, mijając puste, nocne ulice, które wydawały się tak ciche, jak jego własne myśli. Miał wrażenie, że popełnił błąd, odmawiając Karolinie. Była przecież piękna, wpływowa i gotowa, by spędzić z nim noc, a jednak coś go powstrzymało. To, co powiedziała Paulina, odbijało mu się echem w głowie.

"Nie czujesz się trochę jak męska dziwka?"

Te słowa, wypowiedziane z taką mocą, trafiały celnie w jego wątpliwości. Z jednej strony wiedział, że Karolina mogła mu zaoferować coś, czego wielu by zazdrościło, a z drugiej, miał poczucie, że w tej relacji jest tylko narzędziem, przedmiotem. Paulina sprawiła, że zaczął się zastanawiać nad tym, czego naprawdę pragnie.

Czy to była dobra decyzja? Wątpliwości nie dawały mu spokoju, gdy z każdą kolejną minutą noc wydawała się coraz bardziej pusta.

I ta Paulina... myśl o niej nie dawała mu spokoju. Była jakaś inna niż wszystkie kobiety, które do tej pory spotykał. Z taką pewnością siebie, że nawet jego prawie dwa metry wzrostu zdawały się tracić znaczenie w jej obecności. Zawsze pociągały go mniejsze, delikatne dziewczyny, co przy jego atletycznej sylwetce bywało na swój sposób pociągajace.

Ale Paulina... Miała w sobie coś więcej. Była sporo starsza, to prawda, ale jej dojrzałość tylko podkreślała jej urok. Była jakby poza zasięgiem, a jednocześnie przyciągała go niesamowicie.

„Dlaczego to właśnie ona nie może wyjść mi z teraz głowy?” — myślał. Każde jej spojrzenie, każdy dotyk, nawet przypadkowy, pozostawił na nim ślad, o którym teraz nie potrafił przestać myśleć.

Szymon wciąż zastanawiał się nad słowami Pauliny. "Męska dziwka" – to określenie w pierwszej chwili go zszokowało, ale teraz, kiedy analizował je w głowie, nie brzmiało już tak uwłaczająco. Może dlatego, że w głębi duszy zawsze lubił, kiedy kobiety miały nad nim przewagę, wykorzystywały go, kiedy to one przejmowały kontrolę. Starsze, bardziej dojrzałe, pewne siebie, z pozycją.

Fantazje i rzeczywistość... Często różniły się od siebie, ale może właśnie to było dla niego najbardziej pociągające. Być może czuł się wykorzystywany, ale może tak naprawdę tego właśnie chciał? Zaczynał rozumieć, że nie chodziło tylko o fizyczność czy o różnicę wieku. To była kwestia władzy i kontroli, które Paulina miała nad nim, nawet bez żadnych wyraźnych gestów. "Czy to naprawdę coś złego?" – myślał, coraz bardziej wciągając się w te rozważania. Może rzeczywiście zawsze chciał być wykorzystywany, być tym, który podlegał kobiecej władzy...

Szymon doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak działa na kobiety. Jego atrakcyjność, pewność siebie, a także to, że wiedział, jak się poruszać w świecie bez zobowiązań, idealnie wpasowywały się w potrzeby jego klientek. Miał w sobie coś, co przyciągało ich uwagę – ciało trenera, pewność, że wie, jak je zadowolić i przede wszystkim gotowość na to, żeby dać im to, czego chciały bez komplikacji, bez dram i bez scen.

Wiedział, że w ich oczach był tym „idealnym towarzyszem”, czasem kimś, kto spędzał wieczory w luksusowych restauracjach lub na prywatnych imprezach. Czasem po prostu tym, który odwracał ich uwagę od monotonii życia. To była gra, w której Szymon czuł się doskonale, ale ostatnio nie dawała mu już takiej satysfakcji jak kiedyś.

Teraz, po rozmowie z Pauliną, nie mógł przestać o niej myśleć. Była zupełnie inna niż wszystkie te kobiety. Nie tylko przez jej wygląd – chociaż była niesamowicie atrakcyjna – ale przez sposób, w jaki mówiła, patrzyła na niego. Jakby doskonale wiedziała, że mogłaby mieć nad nim kontrolę, gdyby tylko chciała. Wyobrażał sobie, jak mógłby przed nią klęczeć, gotów poddać się każdemu jej poleceniu, jak jego męskość przestaje być tym, co go definiuje, a staje się tylko narzędziem w jej rękach.

Z Karoliną relacje choć momentami dość intensywne - były zupełnie inne. Jak wiele kobiet które znał, dominowała w pracy, życiu codziennym, ale nie w ich prywatnych spotkaniach. Przy niej czuł, że to on często kontroluje sytuację. Karolina była jedną z tych kobiet, które chciały kochanka, a nie uległego mężczyzny – i nigdy nie przejęła nad nim prawdziwej kontroli...

Szymon wszedł do swojego skromnego mieszkania w jednym z bloków z wielkiej plyty. Po szybkim prysznicu wskoczyl na łóżko, sięgając po laptopa. Podłączył dysk, którego zawsze używał do prywatnych rzeczy. Na ekranie pojawiła się azjatka w skórzanym gorsecie. Ujęcia były starannie zaplanowane, wszystko wyglądało jak sceny z profesjonalnie zrealizowanego filmu. Kobieta miała kruczoczarne włosy, a jej wyraz twarzy – chłodny i zdecydowany – dodawał całej sytuacji napięcia. Wskazała pejczem swojemu uległemu miejsce przy scianie i zaczęła go bić... bez litości, mocno. Uległy krzyczał z bólu ...

Leżał na łóżku, a obrazy na ekranie jedynie wzmagały jego wewnętrzne rozterki. Uświadomił sobie, jak bardzo te fantazje kształtują jego pragnienia i ukryte potrzeby. Głęboko oddychał, czując, jak z każdym kolejnym momentem jego ciało reaguje coraz intensywniej. 

W głowie krążyły wspomnienia rozmowy z Pauliną. Jej słowa o byciu „męską dziwką” trafiały w jego czułe punkty. Czuł narastające podniecenie, ale też wstyd, że właśnie tak siebie zaczął w końcu postrzegać i tak jest postrzegany przez nią. Jego część chciała to odrzucić, walczyć z tym, ale inna część... poddawała się. To było dla niego jak przeglądanie się w lustrze, którego obraz nie do końca rozumiał, ale wciągał go coraz bardziej.

Każda myśl o uległości, o byciu na kolanach przed piękną kobietą do której czułby podziw i strach, budziła w nim emocje, których nie potrafił opisać. Wyobrażał sobie, że to on jest w tym filmie. On i... Paulina. Doszedł po 3 minutach ...

---

Paulina zamknęła drzwi za sobą i oparła się o ścianę, wciąż z tym złośliwym uśmieszkiem na twarzy. W myślach analizowała cały wieczór, a satysfakcja rosła w niej z każdą sekundą. Utarła nosa Markowi – nie dała się wciągnąć w jego gierki, a tym bardziej w rywalizację między nim a Karoliną. Była o krok przed nimi, kontrolując całą sytuację od samego początku. Marek naprawdę myślał, że będzie w stanie ją uwieść? Naiwny chłopiec...

Nie żałowała ani chwili tego wyjścia. Impreza była całkiem udana, nawet jeśli Marek miał inne plany na zakończenie wieczoru. Był świetnym partnerem do tańca, co Paulina musiała przyznać. Rzadko spotykała mężczyzn, którzy potrafili dotrzymać jej kroku na parkiecie, a Marek sprawdził się w tym idealnie. Gdyby nie jego nieudolne próby flirtu, mogłoby to być nawet całkiem przyjemne spotkanie.

To Szymon, towarzysz Karoliny, otworzył jej oczy na pewne sprawy, opowiadając o ukrywanej relacji Marka i Karoliny. Jego niepewność, zakłopotanie, a potem wyraźne zainteresowanie nią, dały Paulinie do myślenia. Widziała w nim coś więcej niż w pozostałych mężczyznach tego wieczoru – było to intrygujące, jakby pod tą maską siły kryła się zupełnie inna osoba.

Wiedziała od samego początku, że Marek nie dostanie tego, czego pragnął. Była dorosła, zbyt doświadczona, by dać się wciągnąć w te przewidywalne gierki. Wszyscy faceci myślą, że są wyjątkowi, ale Paulina dobrze wiedziała, jak to się skończy.

Wróciła myślami do Szymona. Mężczyzna, którego widziała na pierwszy rzut oka jako idealny przykład siły i męskości – wysoki, atrakcyjny, z imponującą sylwetką, której nie sposób było nie zauważyć. A jednak, pod tą warstwą idealnie wyrzeźbionych mięśni i pewności siebie, dostrzegła coś zupełnie innego. Coś, czego inni mogli nie widzieć – coś uległego ? Jego niepewność, kiedy z nią rozmawiał, to, jak łatwo wyprowadziła go z równowagi zaledwie kilkoma pytaniami, zdradziły jego słabość.

W jego oczach, kiedy Paulina dotknęła go przypadkowo, widziała coś, co nie było po prostu zainteresowaniem – to było coś głębszego, jakiś rodzaj pragnienia. To drobne zażenowanie, kiedy wspomniała o byciu „męską dziwką”, nie było tylko obroną przed niekomfortowym stwierdzeniem. To było coś więcej, coś, co Paulina natychmiast wychwyciła. Być może on sam nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co czuje, ale Paulina wiedziała. Widziała już takich mężczyzn. Twardych na zewnątrz, ale w środku gotowych, a nawet pragnących poddać się komuś silniejszemu – komuś, kto zrozumie ich potrzebę kontroli.

Czuła, że potrafiłby być dobrym uległym. Ale czy była to tylko fascynacja wynikająca z jego wyglądu, czy coś więcej? Nie potrafiła jeszcze odpowiedzieć... postanowiła działać ale... efektów jeszcze nie było.  

Po wyjściu spod prysznica położyła się do łóżka. Zerknęła na telefon i .... odłożyła go z rezygnacją. Zgasiła światło... A może.... może jednak to dobrze.... Zasnęła.

---

Szymon przetarł oczy, czując jeszcze resztki snu, i powoli ruszył w stronę kuchni. Budzik przypominał mu, że jest już 7 rano, a on miał przed sobą cały dzień, choć spokojniejszy niż zwykle. Wstawił wodę na herbatę i wyciągnął z lodówki wcześniej przygotowane śniadanie. Jajka na twardo, plasterki indyka, trochę warzyw, trochę owsianki – perfekcyjna porcja białka i węglowodanów. Znał swoje potrzeby i trzymał się diety z żelazną dyscypliną. Dzień zapowiadał się bez większego stresu, z jedną zapisaną na trening klientką i resztą czasu wolną. Była sobota, a to oznaczało tłumy na siłowni, ale również możliwość, żeby spokojnie posiedzieć gdzieś z boku z książką w ręku. Studiował fizjoterpaię a jedno z kolokwiów zbliżało się wielkimi krokami i Szymon, choć pewny swoich umiejętności, wiedział, że musi się jeszcze przygotować.

Kiedy skończył jeść, wrócił do sypialni. Jego wzrok padł na spodnie niedbale rzucone na oparcie krzesła. Westchnął. Rzadko kiedy dbał o porządek w swoim małym mieszkaniu, ale teraz, mając więcej czasu, postanowił się trochę zorganizować. Wziął spodnie, żeby wrzucić je do prania. Przed tym jednak, jak zawsze, sprawdził kieszenie. Boczne były puste, ale w tylnej wyczuł coś twardego. Zmarszczył brwi i sięgnął głębiej.

To była wizytówka.

Wpatrywał się w nią przez chwilę. Złote litery delikatnie lśniły w porannym świetle wpadającym przez okno. Na kartoniku widniało:

Dr. Paulina Ritter

Psychoanalytikerin (DPV / IPA)


Całość była elegancka, minimalistyczna, z subtelnym wytłoczonym logo na górze wizytówki. Tekst po niemiecku wyglądał profesjonalnie, a styl i wykonanie samej wizytówki podkreślały prestiż. 

„Paulina Ritter ? To jej nazwisko... ?” — pomyślał zaskoczony. Jest Niemką ? Polką ? Wczorajsza noc była bardziej jak gra słów i niedomówień, niż cokolwiek innego. Przypomniał sobie rozmowę przy barze. Zadziwiła go swoją pewnością siebie a teraz wiedział, skąd to się brało. Była psychologiem... przetłumaczył słowa, których nie znał.

Obracał wizytówkę w palcach, zastanawiając się, co powinien zrobić. Gdyby tylko wiedział, co wczorajszego wieczoru rozpęta w jego głowie. Paulina nie była typową kobietą, z którą spotykał się w swoim świecie. Z pewnością miała nad nim przewagę – nie tylko intelektualną, ale i emocjonalną. Wciągnęła go w grę, której nie do końca rozumiał, ale... fascynowała go.

Myśl o tym, co mogło być, gdyby... Ukleknął przed nią, poddał się. Taka fantazja od dawna krążyła w jego głowie, ale nigdy wcześniej nie spotkał kogoś, kto mógłby te fantazje pobudzić w tak realny sposób. Wczorajszego wieczoru Paulina wyraźnie mu pokazała, że jest kimś więcej niż elegancką kobietą w towarzystwie Marka.

Wzrok Szymona spoczął na numerze telefonu. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek będzie miał odwagę go użyć.

Odwrócił wizytówkę i zamarł. Na odwrocie, eleganckim pismem, odręcznie napisane było:

„Jeśli odmówisz Karolinie — zadzwoń. Jeśli nie — pozostaniesz już na zawsze męską dziwką.”

Czuł, jak serce mu przyspiesza. Zastanawiał się, kiedy Paulina mogła to napisać i mu to wsunąć. Może kiedy stali przy barze ? On przez chwile rozmawiał z kimś innym a ona z barmanem, myślał, że zamawiała coś... Próbował przypomnieć sobie momenty z poprzedniego wieczoru, każde ich spotkanie wzrokiem, każde niepozorne dotknięcie, które teraz nabierało innego znaczenia.

Czy to wtedy, podczas ich krótkiego kontaktu, kiedy dotknęła jego ramienia niby przypadkiem? Czy może zrobiła to później... ? Zaskoczyła go swoją uwagą i tym, jak łatwo potrafiła go przejrzeć.

Szymon uśmiechnął się pod nosem, lekko kręcąc głową. „W koncu oparłem się Karolinie... ” — pomyślał.

Była jeszcze wczesna pora, a dzień powoli budził się do życia. Wstał od stołu, wstawił naczynia do zlewy i przygotował się na szybki prysznic. Pod gorącą wodą próbował zebrać myśli. Jego ciało było napięte, ale umysł krążył wokół wizytówki i tego tajemniczego spotkania, które zapowiadało coś więcej niż zwykłą rozmowę. 

Po prysznicu ubrał się szybko, przygotowując się do pracy na siłowni. Zjadł jeszcze coś lekkiego ale w głowie wciąż miał myśl o telefonie do Pauliny. 

Wyszedł z domu, zamykając drzwi na klucz, i wsiadł do swojego Volkswagena Golfa V. Siłownia była niedaleko, więc nie spieszył się. Jadąc pustymi jeszcze ulicami, spojrzał na zegarek — dochodziła 9:45. Czuł, że nadchodzi ten moment. Gdy zaparkował pod siłownią, wyjął wizytówkę z kieszeni. „Jeszcze chwila” — pomyślał. Wiedział, że to, co zrobi, może zmienić wiele .....

Wciąż siedząc w aucie, wpatrywał się w telefon i wizytówkę. Serce biło mu szybciej, a w głowie pojawiało się tysiąc pytań. Co powie, jeśli Paulina odbierze? Co ją tak naprawdę interesuje w nim? Czy powinien w ogóle do niej dzwonić? Z drugiej strony, od lat fantazjował o takiej kobiecie... czuł że to ona. Przełknął ślinę, naciskając numer na wyświetlaczu telefonu.

Po kilku sygnałach, tuż zanim Szymon zdecydował się przerwać połączenie, usłyszał w słuchawce chłodny głos Pauliny:

– Halo? 

– Szymon… z imprezy, wczoraj – odparł nieco niepewnie, czując, jak jego serce zaczyna bić szybciej.

– Ach, tak. Trener personalny Karoliny. Spodziewałam się, że zadzwonisz.... w sumie to liczylam na telefon jeszcze wczoraj ale cóż... czyli jednak nie zostałeś tej nocy męską dziwką Karoliny. Brawo, Szymon. Na początek nieźle – W głosie Pauliny wyczuł cyniczny uśmiech.

– Noo… – Szymon zawahał się na moment, próbując dobrać słowa. – Myślałem o tej wizytówce, którą mi dałaś… i o tym, co powiedziałaś. Nie ukrywam, że mnie zaintrygowałaś. I chciałbym cię bliżej poznać.

– Hmm… Zaskakujące, jak szybko się zdecydowałeś. – Paulina zaczęła z lekka drażnić się z nim, a Szymon poczuł, że nie chce, aby rozmowa zakończyła się teraz.

– Może… Może po prostu wiem, czego chcę. – Z trudem starał się nie brzmieć niepewnie, ale w głosie Pauliny cały czas słyszał nutę dominacji.

– A czego chcesz, Szymon? – Jej głos nagle stał się nieco cieplejszy, bardziej miękki, ale wciąż pozostawał ironiczny.

– Chciałbym się z tobą spotkać, porozmawiać… Może wieczorem? Spacer nad morzem? – zaproponował, czując, że jego propozycja może zostać odrzucona.

Kiedy Szymon zaproponował spacer nad morzem, Paulina zamilkła na chwilę, a potem odpowiedziała z lekkim znużeniem w głosie:

– Wiesz co, nie chce mi się dziś łazić na tym zimnie. Nie będzie mnie teraz przez jakiś czas bo wracam do Niemiec. Złapię cię kiedy wrócę... może...

Zanim Szymon zdążył coś powiedzieć, Paulina rozłączyła się. Został sam, trzymając telefon i wizytówkę, z dziwnym uczuciem zawieszenia i lekkiej niepewności, co przyniesie przyszłość... To wszystko zadziało się za szybko i za szybko urwało.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wilczyca 1

Wilczyca 11

Wilczyca 2