Wilczyca 2

Rozdział 2

Trójmiasto, listopad 2023

Od momentu, gdy Łukasz pożegnał się z Pauliną na spotkaniu u Magdy, nie mógł przestać o niej myśleć. Próbował skupić się na bieżących sprawach, ale jego myśli nieustannie wracały do niej. Codziennie zastanawiał się, czy  zadzwoni. Czekał na jej ruch, żyjąc w nieustannej gotowości — jak ktoś, kto oczekuje werdyktu. Co chwilę sprawdzał telefon, bojąc się, że przegapi wiadomość lub połączenie. Z czasem to czekanie zaczęło go wręcz przytłaczać. Czuł się jak dziecko siedzące pod drzwiami, za którymi może — ale nie musi — wydarzyć się coś ważnego.

Kiedy w końcu  zadzwoniła, Łukasz spojrzał na ekran. Numer nieznany. Serce zabiło mu mocniej. Przez moment wpatrywał się w wyświetlacz, jakby od tego, czy odbierze, zależało coś więcej niż tylko rozmowa.

— Cześć, Łukasz — usłyszał znajomy, spokojny głos Pauliny, z tą samą opanowaną nutą, jakby ich ostatnie spotkanie miało miejsce zaledwie wczoraj.

— Cześć, Paulina — odpowiedział, starając się brzmieć równie naturalnie.

— Pomyślałam, że możemy wrócić do naszej niedokończonej rozmowy — powiedziała, bez zbędnych wstępów.

Łukasz wiedział, że to jego moment.

— Myślałem o tej rozmowie... Długo. Może spotkajmy się na spokojnie, bez tłumów. Co powiesz na spacer? Myślę, że to idealne miejsce, by dokończyć to, co zaczęliśmy.

Przez chwilę panowała cisza. W końcu Paulina odpowiedziała:

— Spacer brzmi dobrze. Jutro o osiemnastej przy wejściu do parku. Co ty na to?

— Pasuje idealnie. Będę tam — powiedział z ulgą, która przeszła przez niego niczym ciepła fala. Zanim się rozłączyli, zdobył się na drobny gest troski, który sam go zaskoczył.

— Paulina... ubierz się proszę ciepło. Wieczory są chłodne.

Po drugiej stronie zapadła krótka cisza, po czym Paulina odpowiedziała z lekkim uśmiechem w głosie:

— Do zobaczenia.

---

Łukasz przybył do parku kilka minut przed umówioną godziną. Wieczór był rzeczywiście chłodny, a lekka mgła otulała drzewa, nadając całemu miejscu lekko nierzeczywisty, niemal oniryczny charakter. Przechadzał się wzdłuż alejki, raz po raz spoglądając na zegarek.

Kiedy w oddali dostrzegł sylwetkę Pauliny, poczuł, jak serce przyspiesza. Z każdym krokiem jej obecność stawała się coraz bardziej rzeczywista. Miała na sobie lekką, puchową kurtkę w kolorze głębokiej czerni, która doskonale podkreślała jej szczupłą sylwetkę. Pod kurtką widać było kremowy golf, a na nogach — dopasowane, czarne legginsy, które akcentowały zgrabne nogi. Dopełnieniem były stylowe sneakersy w złoto-czarnej kolorystyce, które dodawały jej wyglądowi pewnej nonszalancji.

Gdy podeszła do Łukasza, zatrzymała się na moment i przyjrzała mu się z wyraźnym namysłem. W jej spojrzeniu było coś oceniającego — jakby rozważała, czy dobrze się ubrał, czy dobrze wygląda, czy… w ogóle warto było przyjść. Kąciki jej ust uniosły się w lekkim, ironicznym uśmiechu. Po chwili, niby mimochodem, dotknęła jego ramienia. Gest był lekki, naturalny, ale zostawił w nim echo — jakby elektryczność przeszła przez tkaninę kurtki.

— Uroczy wieczór na spacer — powiedziała, a w jej głosie pobrzmiewała subtelna ironia.

— Tak, cieszę się, że się zgodziłaś — odpowiedział Łukasz, starając się brzmieć swobodnie, choć czuł napięcie w każdej komórce ciała.

Szli przez park, rozmawiając o różnych sprawach. Łukasz opowiadał o swojej pracy — Paulina słuchała, zadawała pytania, czasem kiwała głową, ale nie mówiła nic o sobie. Była uważna, ale jakby zamknięta. Słuchała, ale nie dzieliła się niczym.

Zatrzymali się przed jedną z  ławek. Paulina spojrzała na nią, a potem na Łukasza, z uśmiechem, w którym była i złośliwość, i urok.

— Ławka jest trochę wilgotna... Może mógłbyś coś z tym zrobić, zanim usiądę?

Łukasz, lekko zaskoczony, zawahał się na moment, ale szybko zareagował. Wyciągnął chusteczkę z kieszeni i dokładnie wytarł powierzchnię. Paulina obserwowała go przez cały ten czas z lekkim uśmiechem — mieszanką uznania i władzy.

— Dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony — powiedziała, siadając z taką manierą, jakby zasiadała na tronie. Ton głosu był grzeczny, ale pod warstwą uprzejmości kryło się coś więcej — wyraźne oczekiwanie, że tak właśnie powinno być. Łukasz wytarł kolejną część siedziska i również usiadł.

Paulina po chwili przesunęła się bliżej, tak że ich nogi się zetknęły. Dotyk był krótki, przypadkowy… ale tylko z pozoru. Szybko się odsunęła, jakby nic się nie stało, ale jej uśmiech zdradzał, że było to celowe.

— Zastanawiam się, Łukaszu... dlaczego właściwie chciałeś się dziś ze mną spotkać? Nie sądzisz, że to trochę... ryzykowne? — zapytała z lekką drwiną, rzucając mu przelotne spojrzenie spod rzęs.

Łukasz przełknął ślinę.

— Chciałem cię lepiej poznać. Czułem, że nasza ostatnia rozmowa była... niedokończona. A poza tym... zaskoczyłaś mnie, proponując to spotkanie.

Paulina przyjęła jego słowa z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przez chwilę milczała, jakby analizowała nie to, co powiedział, ale to, czego nie powiedział.

— Ach, tak… Ta rozmowa. — Jej głos był spokojny, ale coś w jego brzmieniu sprawiło, że Łukasz poczuł się nieswojo. — Wspominałeś wtedy, że miałeś jakieś niezrealizowane marzenie z czasów szkoły.

Przypomnij mi — co to właściwie było? — zapytała łagodnie, choć jej ton przypominał pytanie retoryczne, rzucone przez kogoś, kto już zna odpowiedź.

Łukasz zawahał się. W jego głowie pojawiły się dziesiątki możliwych wersji tej historii — każda inna, każda mniej lub bardziej bezpieczna. Ale żadna według niego nie wydawała się wystarczająca, by zadowolić kobietę siedzącą obok.

— To było bardziej… pragnienie — powiedział w końcu. — Chciałem spróbować czegoś nowego, czegoś, co wydawało mi się wtedy zbyt śmiałe. Ale brakowało mi odwagi.

Paulina uniosła brew.

— Czegoś, czego się bałeś? — powtórzyła z lekkością, jakby rozważała brzmienie tych słów. — Ciekawe. A teraz? Myślisz, że ta odwaga się pojawiła? Czy nadal tylko o niej mówisz?

Łukasz spojrzał na nią z lekkim uśmiechem, choć czuł, że jego wnętrze aż pulsuje od napięcia.

— Myślę, że z wiekiem człowiek zaczyna rozumieć, że nie warto odkładać marzeń na później. Zwłaszcza tych, które kiedyś wydawały się nierealne, zbyt odważne.

Skinęła głową. Jej spojrzenie było chłodne, ale w oczach błysnęło coś, co mogło być uznaniem... albo zaintrygowaniem.

— To dobre. Choć trochę... banalne — powiedziała z uśmiechem, w którym urok mieszał się z wyższością. — Ale może jesteś jednym z tych, którzy potrzebują najpierw wypowiedzieć marzenie, zanim się odważą je zrealizować.

Zobaczymy — Jej palce znów spoczęły na jego ramieniu — krótko, kontrolowanie, niby przelotnie.

Wstała, nie czekając na jego reakcję i ruszyła przed siebie powolnym, zdecydowanym krokiem. Łukasz, nie zastanawiając się długo, poderwał się i dołączył do niej.

Spacer dobiegł końca. Paulina zatrzymała się, poprawiła mankiet kurtki i spojrzała na niego.

— Dziękuję za towarzystwo. Myślę, że możemy to kiedyś powtórzyć.

— Z przyjemnością — odpowiedział, czując jednocześnie satysfakcję i niedosyt.

Paulina  przyjęła jego deklarację do wiadomości i bez słowa odwróciła się, i podeszła do zaparkowanego nieopodal samochodu. Wsiadła, nie oglądając się za siebie. Silnik zabrzmiał niskim dźwiękiem. Po chwili światła zniknęły w oddali.

Łukasz stał jeszcze chwilę, patrząc za nią. Nie wiedział, co będzie dalej — ale wiedział jedno: to nie był koniec. To dopiero początek czegoś, czego nie potrafił jeszcze nazwać......

---

Kilka dni po spacerze Łukasz czuł się  bardziej zdezorientowany niż kiedykolwiek. Z jednej strony — Paulina zgodziła się spotkać. Rozmawiali, nawet się uśmiechała, dotykała jego ramienia. Z drugiej — był to kontakt pełen niedopowiedzeń, balansujący między czułością a lodowatym dystansem.

Czasem wysyłała wiadomość, która brzmiała jak zaproszenie do bliższej relacji, by następnego dnia zupełnie zniknąć lub odpowiedzieć bardziej niz lakonicznie. Ta zmienność, ta nieprzewidywalność, zaczęła go męczyć. Czuł się, jakby próbował otworzyć drzwi, które ciągle zmieniały zamki.

A skoro słowa i gesty nie wystarczały — postanowił użyć sprawdzonej broni. Romantyczna kolacja. Taka, którą przygotuje sam. Starannie, od początku do końca. To musiało zadziałać. Zawsze działało bo świetnie gotował.

Wysłał do niej krótką, konkretną wiadomość. I ku jego zaskoczeniu — odpowiedź przyszła naprawdę szybko.

"Będę."

Nie było w niej emotikonów, niepotrzebnych ozdobników. Tylko to jedno słowo. Ale wystarczyło.

---

Miała na sobie elegancki, czarny płaszcz — dopasowany i sięgający tuż za kolano. Pod płaszczem skrywała się sukienka w kolorze głębokiej czerwieni, ledwie widoczna, ale wystarczająca, by wywołać napięcie. Na nogach miała czarne rajstopy i klasyczne, czarne szpilki — proste,  perfekcyjne.

Włosy spięła w gładki kok, co dodawało surowej elegancji, a makijaż był wyrazisty — ciemna pomadka, precyzyjnie poprowadzona kreska na powiekach. Całość sprawiała wrażenie kobiety, która panuje nad każdym elementem — nie tylko nad sobą ale  i nad otoczeniem.

Gdy przekroczyła próg, Łukasz nie mógł oderwać od niej wzroku. Pomógł jej zdjąć płaszcz, robiąc to z taką delikatnością, jakby dotykał czegoś kruchego i cennego. Sukienka idealnie podkreślała jej figurę, a cała stylizacja emaniowała wyrafinowaną siłą. Wiedział, że ma przed sobą kogoś wyjątkowego — i że ten wieczór musi się udać.

Sam miał na sobie eleganckie, ciemne spodnie i dopasowaną koszulę — ciemnogranatową, subtelnie podkreślającą jego sylwetkę. Wszystko dopracowane, ale nie przesadzone. Chciał wyglądać naturalnie, ale z klasą. Czuł na sobie jej wzrok, ale nie pozwalał sobie na nerwowość.

Chcąc rozpocząć w odpowiedniej atmosferze, zaproponował Paulinie wino. Wybrał butelkę Sauvignon Blanc — lekko schłodzoną wcześniej, starannie dobraną podczas porannych zakupów w pobliskim Lidlu. Otworzył ją z nieco sztuczną elegancją, starając się, by każdy jego ruch był spokojny, kontrolowany, aby każdy gest był częścią większej kompozycji.

Paulina usiadła w fotelu. Jej ruchy były powolne, świadome, niemal ceremonialne. Obserwowała go uważnie, nie odzywając się. Jej spojrzenie nie było nachalne, ale intensywne. Wodziła wzrokiem za jego dłońmi,  jakby odczytywała z nich coś więcej niż tylko intencję podania alkoholu.

Kiedy podał jej kieliszek, ich palce na ułamek sekundy się musnęły. Spojrzała mu w oczy. Jej wzrok był głęboki, ciemny, z lekko uniesionymi kącikami ust. Uśmiechnęła się nieznacznie — uśmiechem, który równie dobrze mógł być zaproszeniem, co ostrzeżeniem.

— Na zdrowie — powiedział cicho.

— Na zdrowie — odpowiedziała, podnosząc kieliszek. Jej głos był miękki, ale wciąż opanowany. Cały czas zdawała się mieć kontrolę — nawet nad tym, jak i kiedy upije pierwszy łyk.

Łukasz usiadł naprzeciwko niej. Serce mu biło szybciej, ale na zewnątrz był spokojny. Wiedział, że Paulina obserwuje każdy szczegół — sposób, w jaki siedzi, jak mówi, co robi z rękami.

Czuł, że to nie jest po prostu kolacja. To był test. Ale był gotów. Chciał grać — i chciał wygrać. Ten wieczór może być przełomowy. A może... decydujący.

---

Łukasz uwijał się w kuchni, podczas gdy Paulina siedziała wygodnie w fotelu, sącząc wino i uważnie mu się przyglądając.

— Muszę przyznać, że to całkiem miłe — siedzieć wygodnie z kieliszkiem w dłoni, podczas gdy ktoś inny zajmuje się gotowaniem — rzuciła z lekkim przekąsem. — Powinieneś robić to częściej. To bardzo... odpowiednie — dodała, mierząc go wzrokiem, jakby sprawdzała, jak zareaguje. Po chwili uniosła palec. — Ale... poczekaj.

Wstała, podeszła do wieszaka i zdjęła z niego  wiszący tam kuchenny fartuch.

— Odwróć się — poleciła.

Zawiązała mu go wprawnym ruchem, nieco zbyt ciasno, jakby celowo.

— Ślicznie wyglądasz... I szkoda byłoby pobrudzić taką ładną koszulę — roześmiała się cicho, z błyskiem w oku.

Łukasz podziękował, uśmiechając się, i wrócił do patelni. Mieszał sos, starając się zachować skupienie, choć czuł jej spojrzenie na plecach.

— Gotowanie dla ciebie to przywilej. Chciałbym, żebyś poczuła się naprawdę wyjątkowo.

Paulina spojrzała, lekko zaskoczona szczerością jego słów.

— Interesujące. Jak daleko jesteś gotów się posunąć, żeby mnie usatysfakcjonować? — zapytała z wyraźnym wyzwaniem w głosie.

— Daleko, Paulino. Bardzo daleko — odpowiedział, sięgając po swój kieliszek i spokojnie upijając łyk.

Paulina uśmiechnęła się, tym razem bardziej szelmowsko niż złośliwie. Jej głos miał w sobie cień uznania.

— Mężczyzna, który gotuje, sprząta i jeszcze dobrze wygląda w fartuchu… Zaczynam myśleć, że trafiłam lepiej, niż się spodziewałam.

Łukasz spojrzał na nią z pewnością siebie.

...To dopiero początek, Paulinko — powiedział, a jego głos zabrzmiał pewnie, choć w środku wszystko w nim buzowało.

Zapanowała chwila ciszy, w której każde z nich było świadome tego, że gra właśnie zaczęła się na nowym poziomie. Wrócił do kuchni i zajął się dalszym przygotowywaniem kolacji, starając się utrzymać skupienie mimo rosnącego napięcia w powietrzu.

Paulina, siedząc wygodnie w fotelu, delikatnie kołysała stopą w powietrzu. Ruch był leniwy, ale rytmiczny — niemal hipnotyczny. Łukasz kątem oka dostrzegał to i działało to na niego bardziej niż chciałby przyznać.

W pewnym momencie uniosła kieliszek, zauważając, że niemal całkowicie go opróżniła.

— Łukaszu, dolejesz mi wina? — zapytała, choć ton, którym to wypowiedziała, nie pozostawiał wątpliwości — to nie była prośba. Jej spojrzenie iskrzyło subtelnym wyzwaniem, a usta wygięły się w prowokującym półuśmiechu.

Łukasz odłożył drewnianą łyżkę, wytarł ręce w fartuch i podszedł do niej z butelką. Pochylił się, by napełnić kieliszek. Z bliska poczuł nuty jej perfum — delikatne, ale wyraziste, jak echo czegoś zakazanego.

— Dziękuję. Trzeba przyznać, że całkiem dobrze odnajdujesz się w roli gospodarza, który wie, jak zadbać o gościa — powiedziała, spoglądając na niego z dołu, tonem ocierającym się o drwinę, ale podszytym cieniem aprobaty.

— Staram się, żebyś czuła się naprawdę komfortowo — odparł spokojnie, prostując się.

Wrócił do kuchni, ale wciąż czuł na sobie jej wzrok — badawczy, niemal przewiercający. Paulina nadal delikatnie kołysała nogą, teraz już nieco wyżej, jakby jeszcze bardziej świadoma tego, że ją dyskretnie obserwuje. Przeciągnęła palcem po brzegu kieliszka, wydając cichy, dźwięczny ton.

— Zastanawiam się, co jeszcze przygotowałeś na ten wieczór — rzuciła niedbale, patrząc na niego spod przymkniętych powiek.

— Pozwól, że cię zaskoczę — odpowiedział z uśmiechem.

— Lubię niespodzianki — odparła. — Ale pamiętaj, moje standardy są... dość wysokie.

— Wiem — odparł, dokładnie mieszając sos i dodając ostatnie składniki.

Wtedy usłyszał cichy stuk — jakby coś delikatnie upadło. Odwrócił się. Na podłodze leżała szpilka.

Paulina siedziała bez ruchu, tylko lekko uniosła  stopę, jakby ten gest był najzupełniej naturalny.

— Ups — rzuciła swobodnie, a w jej oczach błysnęło coś więcej niż zwykła rozbawiona kokieteria. Była to gra — test, sygnał, zaproszenie.

Łukasz spojrzał najpierw na nią, potem na but, po czym spokojnie podszedł i przyklęknął. Jego ruchy były opanowane, jakby ta scena była częścią znanego mu rytuału.

— Pozwól, że ci pomogę — powiedział cicho, biorąc but do ręki.

Paulina nie odpowiedziała. Uniosła stopę nieco wyżej, eksponując ją. Łukasz ujął ją delikatnie, jakby dotykał czegoś zbyt cennego, by pozwolić sobie na pośpiech. Rajstopy były gładkie, napięte na jej stopie, a jego dłonie starały się nie zdradzić, jak bardzo ten gest go porusza.

Wsuwając but na jej stopę, zrobił to z taką precyzją i uważnością, jakby zakładał cenną biżuterię. Gdy poprawił ułożenie, jego dłoń zatrzymała się na moment, zanim się cofnął.

Paulina poruszyła nogą, sprawdzając, czy but leży idealnie. Jej spojrzenie zsunęło się w dół na Łukasza, który wciąż klęczał przy jej stopach. Przez chwilę panowała cisza — gęsta, napięta.

Nie powiedziała nic. Ale ale to lekkie wysunięcie stopy w jego stronę — był wystarczająco wymowny. Jej oczy zdawały się mówić: I co teraz, Łukaszu?

Zadrżał lekko. Przez sekundę zawahał się, po czym pochylił się i delikatnie musnął czubek jej buta ustami. Pocałunek był ledwie wyczuwalny, niemal symboliczny — ale dla niego niósł ciężar czegoś znacznie większego.

Paulina spojrzała na niego z wyraźnym zadowoleniem.

— Dobrze się spisałeś — powiedziała cicho, z lekką nutą rozbawienia w głosie. Potem opuściła nogę i odchyliła się w fotelu, jakby ta scena dobiegła końca. — Możesz wrócić do gotowania.

Wstał powoli. Czuł, że właśnie przekroczył niewidzialną granicę......

---

Łukasz nakładał przystawki z taką starannością, jakby talerze były płótnami, a on właśnie kończył najważniejszy obraz wieczoru. Główne danie czekało jeszcze w piekarniku — gotowe na moment, gdy temperatura będzie idealna. Paulina nadal siedziała w fotelu. Jej spojrzenie nie było już tylko uważne — było pełne milczącej kontroli.

Kiedy wreszcie usiedli naprzeciw siebie, rozmowa toczyła się luźno — głównie o jedzeniu. Łukasz z pozoru panował nad sytuacją, dopóki pod stołem nie poczuł subtelnego muśnięcia. Coś — raczej ktoś — dotknął jego łydki czubkiem buta.

Na początku był to ledwie wyczuwalny gest, z łatwością mógłby go zignorować. Ale z każdą minutą stawał się coraz bardziej śmiały, coraz bardziej świadomy. Gdy uniósł wzrok znad talerza, zobaczył, że Paulina wciąż mówi o winie i  smaku — jakby nic się nie działo.

— Coś nie tak? — zapytała, głosem spokojnym, niemal niewinnym, przesuwając czubkiem szpilki w górę jego nogi.

— Nie, wszystko w porządku — odpowiedział z uśmiechem, starając się nie zdradzić, jak bardzo ten drobny gest wytrącił go z równowagi.

Gra trwała. Jej stopa zatrzymała się na jego kolanie, naciskając je lekko, jakby testowała granicę, po czym znów się poruszyła.

— Cieszę się — powiedziała z zadowoleniem, nie odrywając spojrzenia od jego twarzy. W jej głosie nie było ani grama wahania. Czuła, że ma przewagę — i zamierzała ją wykorzystać.

Łukasz starał się wrócić do rozmowy, ale każde kolejne słowo przychodziło mu z większym trudem. Gdy wreszcie zapadła chwila ciszy, to ona ją przerwała:

— Dlaczego wtedy, w liceum, zwróciłeś na mnie uwagę?

Nie był gotowy na to pytanie. Poczuł, że powrót do tamtych wspomnień odsłania go bardziej niż którykolwiek z jej dotyków.

— Zawsze wyróżniałaś się na tle innych — zaczął powoli. — Byłaś pewna siebie, miałaś coś... nieuchwytnego. Przyciągałaś spojrzenia, ale nie robiłaś tego ostentacyjnie. Po prostu byłaś. Elegancka, trochę chłodna, zawsze inna niż reszta. I piękna. Ale ta niedostępność... właśnie to przyciągało najbardziej.

— Niedostępna — powtórzyła z zainteresowaniem, jakby to słowo miało w sobie coś, co szczególnie ją bawiło. Jej stopa wciąż spoczywała na jego nodze, delikatnie się poruszając.

— Ciekawy punkt widzenia. Ciekawe, jak bardzo chcesz mnie teraz poznać — dodała po chwili, a jej głos był spokojny, niemal hipnotyczny.

— Bardzo — odpowiedział krótko. — I jestem gotów iść daleko, żeby cię poznać naprawdę.

Cisza znowu nabrzmiała od napięcia. Wino w kieliszkach było już tylko dodatkiem do gry, która toczyła się coraz intensywniej.

— Ale powiedz mi — zaczęła cicho, pochylając się lekko w jego stronę — czy jesteś gotów pójść dalej niż tylko do tego pocałunku w czubek buta?

Słowa padły miękko, ale ich ciężar trafił prosto w środek klatki piersiowej. Łukasz uniósł wzrok, próbując zachować spokój.

— Jestem gotów — powiedział cicho, ale stanowczo.

Paulina nie odrywała od niego wzroku. Milczała przez kilka sekund, które wydawały się dłuższe niż cały wieczór.

— Zastanów się dobrze — powiedziała w końcu. — To, co dziś zrobiłeś, było... urocze. Ale teraz mówimy o czymś zupełnie innym. O gotowości do bycia... naprawdę posłusznym. Gotowym oddać nie tylko kontrolę, ale też dumę.

— Tak, Paulino. Jestem gotów pójść dalej — powtórzył, z większą pewnością.

Jej uśmiech był delikatny, ale znaczący. Wystarczający, by zrozumiał, że jego odpowiedź była dokładnie tym, czego chciała. Zsunęła stopę z jego kolana i postawiła ją na podłodze.

— Dobrze. Zobaczymy, czy rzeczywiście masz w sobie to, co trzeba.

Chwyciła za kieliszek i dopiła ostatni łyk, po czym skrzywiła się lekko i  odchyliła na oparcie krzesła, poprawiając bransoletkę na nadgarstku.

— A tak w ogóle... świetnie gotujesz. Naprawdę. Ale na dziś to wszystko. Już późno. Wezwij mi, proszę, taksówkę.

Ton jej głosu był miękki, uprzejmy — ale nie pozostawiał miejsca na negocjacje. To był rozkaz w aksamitnym opakowaniu.

Łukasz skinął głową i sięgnął po telefon. Wiedział, że ta noc była tylko wstępem. A może... próbą wejścia do świata, którego zasady dopiero zaczynał rozumieć.










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wilczyca 1

Wilczyca 11