Wilczyca 63

 Rozdział 63

Trójmiasto, marzec 2024

Łukasz stał w ciasnej klatce, jego oddech przyspieszał, a mięśnie zaczynały pulsować bólem. Pomieszczenie pogrążone było w kompletnej ciemności, a on sam czuł się całkowicie bezbronny. Z początku próbował stać nieruchomo, opierając plecy o pręty, jednak po chwili poczuł, jak metal wbija się w jego skórę. Z każdą minutą odczucie było coraz bardziej nie do zniesienia.

Potem spróbował kucnąć, ale przestrzeń była zbyt mała, by zrobić to wygodnie. Kiedy podkurczył nogi, poczuł, jak kolana opierają się o pręty, a po chwili jego uda zaczęły piec z wysiłku. Przekładanie nóg przez wąskie pręty, by znaleźć chociaż chwilowe wytchnienie, także nie przyniosło ulgi. Nieznośna ciasnota klatki sprawiała, że każda pozycja wydawała się boleśnie niewygodna.

Próbował usiąść, wciskając się w dół klatki, ale nie mógł znaleźć odpowiedniego miejsca na nogi. Przełożył je przez pręty, lecz w tej pozycji ciężko było wytrzymać, a zimny metal  wbijał się w jego ciało. Każdy ruch wydawał się katorgą, a czas wydłużał się nieubłaganie. Kolejne godziny w tej klaustrofobicznej przestrzeni wydawały się wiecznością.

Czuł, jak jego ciało drętwieje, mięśnie zaczynają się napinać od wymuszonej, niewygodnej pozycji. Co jakiś czas próbował ją zmienić, jednak szybko przekonywał się, że żadna nie przynosi ulgi. W jego głowie zaczęły pojawiać się myśli, że może to test. Paulina chciała sprawdzić, ile wytrzyma. Czuł narastającą frustrację, ale wiedział, że krzyczenie czy hałasowanie nie przyniesie niczego dobrego.

Każda minuta wydawała się wiecznością. Próbując opanować rosnącą panikę i zmęczenie, myślał o tym, co go czeka.

- Ona nie jest normalna – myślał, przesuwając się nieznacznie. Ból i frustracja narastały, jego ciało drętwiało z każdą minutą. - Kiedy tylko przyjdzie, każe jej uwolnić mnie. Musi mnie wypuścić... – w jego głowie krążyły te same myśli, jak mantra. Jednak gdzieś głęboko wiedział, że to nie będzie takie proste.

Im dłużej czekał, tym bardziej rozumiał, że Paulina nie jest osobą, z którą można negocjować w taki sposób. Była mistrzynią kontroli, a każde jej działanie miało przemyślane konsekwencje. Każda sekunda w klatce była częścią tej samej gry – gry, którą prowadziła z mistrzowską precyzją.

Jego ciało drżało z napięcia, próbował się uspokoić, ale myśli o tym, co go czeka, tylko nasilały lęk. 

- Muszę wytrzymać – powtarzał sobie.

---

Paulina zerkała na zegar, zadowolona z upływającego czasu. Wiedziała, że Łukasz jest teraz zamknięty w klatce, odizolowany i bezradny, dokładnie tak, jak tego chciała. 

- Kara to kara - pomyślała z chłodnym uśmiechem - dlaczego miałaby być łagodna?

Wiedziała, że te pięć godzin będzie dla niego wiecznością, ale taki właśnie był sens tej kary. Nie chodziło o fizyczny ból, o niewygodę, ale o coś znacznie głębszego – o psychiczne złamanie, o poczucie, że jest w pełni zależny od niej. Każda minuta była precyzyjnie zaplanowana, jak kolejny ruch w partii szachów.

Nie miała zamiaru przyspieszać jego uwolnienia. Czas w klatce miał przypomnieć mu, że przekroczył granice, a ona nie zamierzała tego tolerować. Ostatecznie, to ona miała pełną kontrolę – zawsze. Wiedziała, że będzie mu niewygodnie - tak została zaprojektowana ta klatka, ale wiedziała również, że poza brakiem komfortu i bólem mięśni nic mu nie grozi. Zerknęła do laptopa na obraz z piwnicy - stał nieruchomo jakby w końcu udało mu się znaleźć w miarę wygodną pozycję.

Usiadła przed toaletką i zaczęła nakładać makijaż. Następnie upięła swoje blond włosy w wysoki kucyk. Gdy skończyła sięgnęła po swoje ubrania, które leżały starannie przygotowane na fotelu. Wybrała skórzane spodnie, które idealnie przylegały do jej nóg, podkreślając każdy ich kształt. Następnie nałożyła białą koszulę i zapięła ją pod samą szyję, tworząc kontrast między surową skórą spodni a delikatną tkaniną.

Sięgnęła po krótką skórzaną kurtkę a następnie włożyła czarne oficerki. Na dłonie wsunęła krótkie, skórzane rękawiczki.

 Spojrzała na swoje odbicie – silna, piękna, dominująca. Uśmiechnęła się, zadowolona z efektu, i jeszcze raz przelotnie zerknęła w lustro i  zeszła po schodach na dół, gotowa, by kontynuować karę...

Gdy otworzyła drzwi, ostre światło padło na twarz Łukasza, który odruchowo zmrużył oczy, oślepiony nagłą zmianą jasności. Stał w klatce od kilku godzin, zmęczony, udręczony, każdy mięsień w jego ciele krzyczał z bólu.

Paulina zatrzymała się na moment, spoglądając na niego, a na jej twarzy pojawił się delikatny, ale zimny uśmiech. Wyglądała zjawiskowo – skórzane spodnie podkreślały jej perfekcyjną sylwetkę, a biała koszula kontrastowała z resztą stroju. Jej oficerki błyszczały, a czarne, skórzane rękawiczki dodawały jej jeszcze więcej siły. Włosy, związane w koński ogon, podkreślały jej rysy twarzy, a ciemny makijaż nadawał jej spojrzeniu lodowatego chłodu.

Jej oczy przesunęły się po ciele Łukasza, który ledwo trzymał się na nogach, widocznie wyczerpany. Wiedziała, że te godziny w klatce były dla niego torturą – zmuszony do stania, z ograniczoną możliwością ruchu, był teraz u kresu sił. Czuł się bezbronny, a ona uwielbiała to uczucie.

— Cóż, Łukasz — powiedziała zimnym, kontrolowanym tonem, przechylając lekko głowę — wygląda na to, że dotychczasowa kara już cię czegoś nauczyła. Ale czy wystarczająco?

Podniosła brwi z lekką nutą zadowolenia, widząc jego wyczerpaną twarz. Każdy jej krok w stronę klatki był powolny, przemyślany, pełen władzy. Stojąc teraz bezpośrednio przed nim, spojrzała na niego z wyraźną satysfakcją. Zaczęła powoli bawić się zapperem, przesuwając go w dłoni i cicho go włączając, wydobywając z urządzenia charakterystyczny brzęk. Łukasz, wyczerpany i rozdrażniony, spojrzał na nią, próbując zebrać się w sobie. Miał dosyć.

– Wypuść mnie – powiedział stanowczo, jego głos drżał nieco z emocji, ale brzmiał zdecydowanie. – Chcę z tobą porozmawiać.

Paulina spojrzała na niego zaskoczona, jej twarz stężała a oczy wbiły się w Łukasza jak sztylety.

– Co takiego? – Jej głos był lodowaty, pełen niedowierzania i oburzenia. – Czy dobrze słyszałam? Rozkazy? Ty... rozkazujesz mi ?

Nie czekała na odpowiedź bez ostrzeżenia, z precyzją, przyłożyła go do brzucha Lukasza. Ten zgiął się z bólu, wyraźnie zaskoczony intensywnością impulsu. Jego ciało drgnęło, a krzyk utknął mu w gardle.

– Nie masz prawa żądać ode mnie niczego – powiedziała chłodno. – Wszystko, co miało być powiedziane, już usłyszałam. Teraz jest tylko czas na karę.

Łukasz, wciąż dochodząc do siebie po szoku, patrzył na nią z mieszanką bólu i złości. Wiedział, że nie ma z nią szans w takim stanie. Paulina miała nad nim pełną kontrolę, i co gorsza, nie zamierzała jej oddać.

– Ale... Skoro uważasz mnie za „niebezpieczną”, pozwolę ci użyć słowa bezpieczeństwa – mówiła teraz spokojniej, niemal łagodnie, ale z nutą ironii. – Jeśli naprawdę uważasz, że zaszłam za daleko, że nie możesz tego znieść, wypowiedz je. Wtedy cię wypuszczę, od razu, bez żadnych warunków. 

Podniosła brew, a jej usta wykrzywił lekki, drwiący uśmiech.

– Ale pamiętaj – kontynuowała – jeśli to zrobisz, nie zobaczysz mnie nigdy więcej. Ani mnie, ani tego, co mogłabym ci dać. Odpuszczę ci, ale nigdy nie wrócę. Zastanów się dobrze.

Paulina nachyliła się nieco bliżej, wpatrując się w oczy Łukasza. Jej wzrok był przenikliwy, pełen wyczekiwania. Wiedziała, że Łukasz był rozdarty – wiedziała, że kochał ją i nienawidził jednocześnie. Wiedziała, że właśnie teraz walczył z samym sobą.

– Co wybierzesz, Łukasz ? – zapytała, delikatnie przesuwając zapperem wzdłuż jego ciała, zaledwie dotykając skóry, ale wystarczająco, by poczuł napięcie w powietrzu. Będziesz moim posłusznym niewolnikiem i przyjmiesz karę?

Paulina stała nieruchomo przed klatką, uśmiechając się lekko, jakby wiedziała, że ma pełną kontrolę nad sytuacją. W powietrzu unosiło się napięcie, a Łukasz, mimo bólu i frustracji, nie mógł oderwać od niej wzroku.

– No i co ? – spytała chłodno Paulina, bawiąc się zapperem. – Hasło to "czerwony". Wypowiesz je ?

Łukasz spojrzał na nią z mieszanką strachu i determinacji. Nie chciał tego słowa. Nie mógł.

– Nie – odpowiedział cicho, choć w jego głosie była stanowczość.

Paulina spojrzała,  jakby zaintrygowana.

– Więc wybierasz karę? – Jej głos był teraz pełen wyczekiwania. – Ale nie wystarczy, że to powiesz, niewolniku. Musisz pokornie o nią poprosić. Z całego serca.

Łukasz poczuł, jak coś w nim się załamuje. Wiedział, że to moment, w którym musi się poddać. To był ostatni krok, ostateczne poniżenie, na które musiał się zgodzić, by zyskać jej łaskę, by nie stracić jej całkowicie.

Zacisnął zęby, spojrzał na nią, a potem opuścił głowę. Cała jego wola, cała jego duma została złamana. Przemówił cicho, ale wyraźnie:

– Paulinko.... Proszę cię o wymierzenie mi kary. Proszę cię o ukaranie mnie za moje błędy, za to, co zrobiłem.

Paulina patrzyła na niego, jakby czekała na więcej. Jej wzrok mówił wszystko – nie była jeszcze usatysfakcjonowana.

– Zasłużyłem na karę – kontynuował Łukasz, jego głos zaczął drżeć. – Wiem, że zawiodłem cię. Proszę.... ukarz mnie, jak uważasz za stosowne.

Na jej twarzy pojawił się cień satysfakcji. Oczekiwała tego – pełnego, pokornego poddania. Słowa Łukasza brzmiały dokładnie tak, jak chciała.


– Dobrze – powiedziała zimno, odkładając zapper z powrotem na miejsce. – Wiesz, co cię czeka, Łukaszu. Ale najpierw... przygotuję cię odpowiednio.

Paulina otworzyła klatkę i pociągnęła go za łańcuch za sobą, kierując w stronę ławki do spankingu, która stała pod ścianą.

Ławka była prosta, surowa, drewniana. Była nachylona pod kątem, wymuszając na tym, kto na niej leżał, niewygodną, nienaturalną pozycję, z biodrami uniesionymi wyżej niż reszta ciała. Łukasz już od samego patrzenia wiedział, że to nie będzie przyjemne doświadczenie.

– Podejdź – poleciła Paulina lodowatym głosem.

Łukasz, niepewnie stawiając kroki, podszedł do ławki. Wiedział, co go czeka, ale każdy jego krok wydawał się jeszcze bardziej ociężały. Paulina przyciągnęła go bliżej, po czym brutalnym ruchem pchnęła go na ławkę, jego ciało uderzyło o twardą powierzchnię, a kolana od razu zgięły się, jakby ławka miała zbyt mało miejsca na wygodne rozłożenie nóg. Łukasz poczuł, jak drewniane podparcie wbija się w jego brzuch i biodra.

– Nie ruszaj się – syknęła Paulina, zaczynając wiązać jego nadgarstki do metalowych pierścieni umieszczonych po bokach ławki. Jej ruchy były szybkie i precyzyjne, a pasy na nadgarstkach zacisnęły się boleśnie, ograniczając jakikolwiek ruch.

Ławka, mimo pozornego prostego wyglądu, była skonstruowana tak, aby uniemożliwić jakiekolwiek wygodne ułożenie ciała. Łukasz poczuł, jak jego biodra są unieruchomione, a klatka piersiowa niemal wisi w powietrzu, co powodowało dodatkowy dyskomfort.

Kiedy  przywiązała jego nadgarstki, przeszła do nóg. Pasy zostały zaciągnięte wokół kostek, a jego nogi rozciągnięto szeroko na boki, co tylko zwiększało napięcie w dolnej części pleców i udach. Łukasz poczuł, jak ból z każdą chwilą narasta, a jego pozycja stawała się coraz bardziej nieznośna. .

– Wygodnie? – zapytała Paulina z ironicznym uśmieszkiem na ustach, pochylając się nad nim. Jej głos był pełen chłodnej satysfakcji.

Łukasz próbował przełknąć ślinę, ale nie był w stanie odpowiedzieć. Ławka była nie tylko niewygodna – była torturą sama w sobie. Drewniane krawędzie wbijały się w jego ciało, a związane nadgarstki i kostki sprawiały, że nie miał możliwości choćby najmniejszego ruchu.

Paulina, stojąc za Łukaszem, sięgnęła po flogger – narzędzie z wieloma cienkimi rzemieniami, które zwisały z rękojeści. Rzemienie były miękkie, ale odpowiednio użyte mogły skutecznie rozgrzać skórę. Delikatnie zamachnęła się i zaczęła uderzać Łukasza po pośladkach. Na początku uderzenia były lekkie, wręcz rytmiczne, wprowadzające w stan napięcia, jakby chciała go uspokoić przed tym, co miało nadejść. Flogger szeleścił w powietrzu, a rzemienie smagały jego skórę równomiernie, rozgrzewając powierzchnię ciała. Łukasz odczuwał tylko delikatne pieczenie, które z każdym kolejnym uderzeniem stawało się coraz bardziej wyraźne. Paulina zwiększała siłę, obserwując jego reakcje. Jego skóra zaczęła przybierać czerwonawy odcień, co było oznaką, że ciało zaczyna reagować na bodźce.

Po kilku minutach intensywniejszego smagania floggerem, Paulina odstawiła narzędzie na stolik obok. - To dopiero początek – rzuciła zimnym tonem, sięgając teraz po pierwszą z dwóch skórzanych pacek, które przygotowała.

Packa była ciężka, o szerokiej powierzchni, co sprawiało, że uderzenia były bardziej intensywne i odczuwalne. Paulina uniosła ją i wymierzyła pierwsze uderzenie w jego pośladki. Łukasz jęknął z bólu – to było znacznie mocniejsze niż delikatne uderzenia floggerem. Paddle uderzała twardo, rozkładając siłę na większej powierzchni, ale wbijając się głęboko w jego ciało. Skóra natychmiast zaczęła piec, a po kilku kolejnych uderzeniach poczuł, jakby jego ciało zaczynało pulsować.

- Boli, prawda?  – powiedziała Paulina, z lekkim uśmiechem satysfakcji. - A to tylko rozgrzewka.

Łukasz zaciskał zęby, próbując zapanować nad bólem, ale kolejne uderzenia wywoływały w nim mieszankę bólu i frustracji. Paulina uderzała rytmicznie, co kilka sekund, dając mu czas na złapanie oddechu przed kolejnym uderzeniem, ale jednocześnie podtrzymując stan napięcia. Każde uderzenie było precyzyjne, a ból stawał się coraz trudniejszy do zniesienia.

Po kilkunastu uderzeniach Paulina zmieniła packę na drugą, mniejszą, ale twardszą. Ta miała bardziej zwarty kształt i powodowała jeszcze głębszy ból przy każdym kontakcie z ciałem. Każde uderzenie sprawiało, że Łukasz miał wrażenie, jakby skóra była już bliska pęknięcia, ale Paulina nie przestawała. Każde uderzenie sprawiało, że pośladki i uda Łukasza płonęły bólem a on zaczął drżeć i jęczeć.

- To naprawdę tylko rozgrzewka – powtórzyła zimno.

Po zakończeniu rozgrzewki z użyciem floggera i dwóch skórzanych pacek, Paulina zatrzymała się na chwilę, by dotknąć rozgrzanych pośladków Łukasza. Były ciepłe i zaczerwienione, a skóra zaczynała już pulsować bólem. Paulina uśmiechnęła się z satysfakcją.

- Jesteś teraz dobrze rozgrzany, więc możemy przejść do właściwej części kary – powiedziała spokojnym, ale chłodnym tonem.

Stanęła przed nim i pokazała mu trzy trzcinki. Pierwsza była klasyczna – długa, cienka i wykonana z rattanu, znana z ostrego bólu, który wywoływała przy każdym uderzeniu. 

- To będzie twoje wprowadzenie – wyjaśniła, przesuwając dłonią po gładkiej powierzchni.

Druga była czarna, gumowa – cięższa i bardziej elastyczna, znana z tego, że zostawia głębokie, pulsujące ślady. - Z tą będzie już trudniej, znacznie trudniej – dodała z lekkim uśmiechem.

Trzecia była z bambusa, delikatna, ale mocna. - A ta... cóż, jeśli w ogóle dotrwasz, to po tej na pewno zapamiętasz swoją karę na bardzo długo – powiedziała, unosząc brew i uśmiechając się.

- Każda trzcinka po dwadzieścia uderzeń. Masz liczyć głośno i wyraźnie. Jeżeli się pomylisz... zaczniemy od początku. Rozumiesz?

Paulina nie czekała na odpowiedź,  stanęła za Łukaszem, podniosła trzcinkę, a on zacisnął zęby, przygotowując się na pierwszy cios. Usłyszał świst trzcinki, zanim poczuł jej pierwszy kontakt z pośladkami.

Świst... trzask...

Pierwsze uderzenie było ostrzejsze, niż się spodziewał. Ból przeciął jego ciało jak ognista smuga. Poczuł, jakby płonęła tylko mała linia jego skóry, ale z każdą sekundą czuł, jak rozlewa się na całą powierzchnię pleców i pośladków.

- Jeden – wyszeptał, próbując utrzymać stabilny głos.

Paulina podniosła trzcinkę ponownie, nie spiesząc się. Kolejne uderzenie spadło na to samo miejsce, wzmacniając wcześniejszy ból, jakby trzcinka wgryzała się coraz głębiej w skórę.

- Dwa – powiedział głośniej, próbując stłumić narastający ból.

Każde kolejne uderzenie było równie precyzyjne. Trzcinka przemykała po jego skórze z doskonałą kontrolą, trafiając w wybrane miejsca raz za razem. Ból stawał się coraz bardziej intensywny, a każde uderzenie budowało na poprzednim. Po piątym ciosie, zaczął odczuwać trudności w utrzymaniu równowagi psychicznej – ból był ostry, przeszywający, i rozpraszał jego myśli.

- Pięć... sześć... siedem... – liczył głośno, choć jego głos zaczynał drżeć.

Łukasz czuł, jak jego ciało próbuje naturalnie wycofać się od bólu, ale więzy nie pozwalały na żaden ruch. Ciało było zmuszone pozostać w bezruchu, mimo że instynktownie chciało unikać uderzeń. Z każdym ciosem jego oddech stawał się szybszy, a serce biło coraz mocniej.

- Osiem... dziewięć... dziesięć... – odliczał, już ledwo kontrolując głos. Jego pośladki piekły, a ból rozlewał się głębiej w mięśnie.

Paulina kontynuowała, bez żadnych oznak zawahania. Dla niej liczyła się precyzja i siła. Każde uderzenie trzcinką było wymierzone z dokładnością, która wydawała się niemal nieludzka.

- jedenaście... dwanaście... trzynaście...

Przy trzynastym uderzeniu jego ciało zaczęło instynktownie drżeć. Mimo że próbował zapanować nad sobą, ból zaczynał być nie do zniesienia. Wiedział, że musi wytrzymać do dwudziestu, ale odliczanie było coraz trudniejsze.

- Czternaście... piętnaście...

Jego głos coraz bardziej załamywał się, a ból wypełniał cały jego umysł. Miał wrażenie, że trzcinka zostawia głębokie, płonące ślady na skórze, które nie znikną jeszcze długo po zakończeniu kary.

- Szesnaście... siedemnaście...

Zaciskał zęby, starając się skoncentrować wyłącznie na liczeniu, aby nie myśleć o bólu, który narastał z każdym ciosem. Czuł, jak jego mięśnie zaczynają się trząść, a pot spływał po jego plecach.

- Osiemnaście... dziewiętnaście... dwadzieścia!

Kiedy wypowiedział ostatnie słowo, poczuł chwilową ulgę. Paulina zatrzymała się, opuściła trzcinkę i z zadowoleniem patrzyła na ślady, które zostawiła na jego skórze. Pośladki Łukasza były czerwone, prawie purpurowe od długich, równych uderzeń. Czuł, jak ból pulsuje w rytm jego oddechu, ale wiedział, że to nie koniec.

Pierwsze uderzenie gumową trzcinką uderzyło Łukasza z taką siłą, że natychmiast poczuł, jak całe jego ciało zesztywniało. Było to zupełnie inne doświadczenie niż ratan. Gumowa była cięższa i bardziej elastyczna, co sprawiało, że każde uderzenie wbijało się głęboko w jego ciało, pozostawiając piekący, pulsujący ból, który rozchodził się jak fala po pośladkach i udach. 

Drugie uderzenie wywołało u niego dreszcz, jakby całe jego ciało przeszyła elektryczność. Ból był bardziej intensywny, głębszy, jakby trzcinka nie tylko uderzała powierzchniowo, ale wbijała się w jego mięśnie, pozostawiając uczucie pieczenia, które narastało z każdą sekundą.

Trzecie uderzenie zmusiło Łukasza do zagryzienia zębów. Jego oddech stawał się płytki i szybki, jakby próbował złapać powietrze, które ból mu odbierał. Wiedział, że ratanowa trzcinka była bolesna, ale gumowa była nieporównywalnie gorsza. Z każdym ciosem jego ciało zdawało się coraz bardziej zapadać w przepaść bólu.

Czwarte uderzenie wywołało krzyk, który wyrwał się z jego ust, mimo że próbował być silny. Gumowa trzcinka zdawała się być nieubłagana, jej uderzenia były wolniejsze, ale miały większą siłę, która rozciągała ból w czasie, nie dając mu żadnej ulgi.

Piąte uderzenie, wbijające się w to samo miejsce, sprawiło, że jego ciało zaczęło się mimowolnie szarpać. Ból był tak intensywny, że miał wrażenie, jakby jego skóra płonęła, a mięśnie pod nią były miażdżone.

Szóste uderzenie było tym, które złamało jego wolę. Krzyknął z bólu, jego ciało zgięło się instynktownie, jakby próbowało uniknąć kolejnego ciosu. W jego głowie rozbrzmiewały myśli, że nie da rady, że to jest za dużo. W porównaniu do ratanowej trzcinki, gumowa była brutalniejsza, głębiej penetrowała ciało, zostawiając po sobie długotrwały, palący ból, który odbierał mu wszelką nadzieję

- Sześć!  – wykrzyczał drącym głosem. 


- Nie mogę... nie dam rady! – wybuchnął nagle, czując, jak narastający ból przerasta jego zdolność do wytrzymania kary. Jego krzyk wypełnił pomieszczenie, ale Paulina, zamiast okazać litość, przerwała jedynie na chwilę.

Stanęła przed nim, trzymając gumową trzcinkę w dłoni, i spojrzała na niego z góry. Jej oczy były lodowate, jakby żadne słowo Łukasza nie miało dla niej znaczenia. Zbliżyła się, nachylając się lekko nad nim, a jej głos, chociaż spokojny, brzmiał jak ostra igła, przebijająca resztki jego siły.

- Dlaczego nie możesz, Łukaszu? Przecież to jest kara, na którą zasłużyłeś – powiedziała powoli, jakby każde słowo było przemyślane i precyzyjnie dobrane, aby jeszcze bardziej wbić mu się w psychikę. 

- Nie chciałeś tego? Przemyślałeś wszystko, czy jeszcze potrzebujesz więcej czasu, by zrozumieć swoje błędy?

Łukasz czuł, jak łzy cisną się do jego oczu. Był na granicy wytrzymałości, jego ciało drżało pod wpływem bólu, a każda komórka krzyczała, żeby przestał, żeby to się skończyło. Ale wiedział, że cokolwiek by powiedział, Paulina nie przestanie. To był test jego woli, jego oddania, jego uległości.

- Nie dam rady... naprawdę – powtórzył słabym głosem, a jego głowa opadła nisko, jakby nie miał siły już nawet patrzeć na nią.

Paulina patrzyła na niego z lekkim rozbawieniem. 

- Nie dasz rady? Cóż, może rzeczywiście nie jesteś tak silny, jak myślałam  – odparła z sarkazmem, po czym lekko stuknęła trzcinką o swoją dłoń.  - Nooo ???....

Łukasz leżał na ławce, każdy nerw w jego ciele krzyczał z bólu. Skóra na jego pośladkach piekła, a gumowa trzcinka, którą Paulina trzymała w ręku, była o wiele gorsza od poprzedniej. Po pierwszych uderzeniach wiedział, że jest na granicy wytrzymałości. Mimo to, w głowie krążyła mu tylko jedna myśl: nie może użyć hasła bezpieczeństwa. Powoli podeszła bliżej, zbliżając twarz do jego. 

- Przecież to kara. Czy naprawdę myślałeś, że będzie inaczej? -  Jej głos był spokojny, niemal troskliwy, ale w tym spokoju kryła się surowość, której nie mógł zignorować.

Łukasz błagał: 

- Proszę... proszę... Paulina, ja już nie mogę... błagam Cię, zlituj się, to za dużo...

Jej twarz pozostawała niewzruszona, jakby jego prośby były tylko szumem w tle. 

- Hasło albo biję dalej - powtórzyła bez żadnej emocji. Jej palce delikatnie obracały trzcinkę, gotowe do kolejnego ciosu.

Łukasz czuł, jak adrenalina miesza się z desperacją. Wiedział, że nie ma wyjścia. Zacisnął pięści i zamknął oczy, próbując zebrać resztki sił.

Paulina uniosła trzcinkę i wymierzyła siódmy cios. Łukasz poczuł, jak fala bólu uderza w jego ciało, a każdy kolejny raz wwiercał się głębiej w jego zbolałe pośladki. Krzyczał i wył z bólu.

Ósme i dziewiąte uderzenia sprawiły, że jego ciało zaczęło trząść się, a dziesiąte wzmocniło to odczucie. Jego oddech był nierówny, a serce biło jak oszalałe. Kiedy trzcinka zadała jedenasty raz, poczuł, jak łzy napływają mu do oczu. 

- Dość... dość, błagam... proszę... – jęknął między krzykami.

Paulina nie zwróciła uwagi na jego słowa, a dwunasty cios wylądował z jeszcze większą siłą. Łukasz zaczął się wiercić, błagając o litość. Po czternastym razie Paulina niespodziewanie przestała. Podeszła do niego bliżej, jej twarz była napięta, a jej oczy emanowały zimnym gniewem. Przez chwilę patrzyła na niego bez słowa, jakby zastanawiała się nad kolejnym krokiem.

- Hasło albo biję do dwudziestu -  powiedziała lodowato, unosząc trzcinkę.

Paulina patrzyła na niego bez cienia litości w oczach, trzymając trzcinkę w dłoni z pewnym rodzajem okrutnej satysfakcji. 

- Nie ma litości za zdradę, Łukaszu. Kara to kara. Masz jedno wyjście, znasz hasło. Wystarczy jedno słowo. Jedno słowo i jesteś wolny.

Łukasz, z trudem łapiąc oddech, błagał ją dalej, drżąc całym ciałem. 

- Paulinko, proszę... nie dam rady. Błagam... zlituj się...

Paulina podeszła bliżej, nachylając się nad nim. 

- Masz wybór. Hasło... albo kontynuujemy. Decyzja należy do ciebie. -  Jej głos był lodowaty, nie dając miejsca na negocjacje.

Łukasz spuścił głowę, wciąż drżąc ze strachu i bólu. 

- Proszę... nie mogę...-  szepnął, ale nie padło ani jedno słowo, które mogłoby zakończyć jego cierpienie. Paulina wyprostowała się i bez słowa przygotowała się do kontynuowania kary, nie odrywając od niego wzroku. Wymierzyła mu kolejny, jeszcze mocniejszy cios. Łukasz nie wytrzymał – z jego ust wyrwał się głośny krzyk, a potem zaczął płakać. Jego ciało trzęsło się od szlochu, zmęczone bólem i bezsilnością. Paulina patrzyła na niego chłodno, jakby jego łzy nic dla niej nie znaczyły. Przez chwilę uniosła trzcinkę, jakby zamierzała uderzyć jeszcze raz, ale zatrzymała się.

- Łzy ci nie pomogą, Łukaszu – powiedziała, nieco ciszej, z lekkim rozbawieniem w głosie. - Sam wybrałeś tę drogę. Będziesz płakać, krzyczeć, ale to nie zmienia faktu, że kara musi zostać ci wymierzona.

Podeszła bliżej, spojrzała mu prosto w oczy, choć jego twarz była teraz zalana łzami. 

- Dalej, Łukasz, licz, albo kończymy. Decyzja jest tylko twoja.

Łukasz, z trudem łapiąc oddech, szepnął przez łzy:  - czternaście... Jego głos drżał, a ciało było napięte od bólu. 

- Proszę, Paulinko... błagam Cię...

Kolejne uderzenie sprawiło, że z jego ust wyrwał się krzyk. - Piętnaście… Proszę, litości... nie dam rady…

Paulina wymierzyła kolejny cios, niewzruszona jego błaganiem. - Szesnaście... – Łukasz ledwo wydusił z siebie te słowa, szlochając. Brakło mu tchu, zaczął kaszleć i krztusić się z bólu. - Spokój! – rzuciła ostro Paulina.

Łukasz, w desperacji, znowu błagał między łzami: 

- Paulina, proszę... nie mogę... błagam Cię, zlituj się.... Jego ciało drżało od wysiłku i bólu, ale ona patrzyła na niego bez emocji, czekając na jego decyzję – czy użyje hasła, czy zdoła wytrwać.

Nie zwracając uwagi na łzy, krzyki i błagania, wymierzyła mu siedemnaste uderzenie z równie bezwzględną precyzją, jak poprzednie. Łukasz krzyczał, a jego ciałem wstrząsał spazm bólu, ale Paulina była niewzruszona.

- Nie słyszałam hasła -  powiedziała chłodno, wymierzając osiemnaste uderzenie. Łukasz niemalże się poddał, niezdolny do dalszego protestu, ale jego krzyki wciąż niosły się echem po pomieszczeniu. Paulina wymierzyła dziewiętnaste i dwudzieste uderzenie z równą siłą, obojętna na jego cierpienie, pozostając w pełni skupiona na egzekwowaniu kary.

Kiedy skończyła, stanęła obok, obserwując jego drżące ciało, bez cienia emocji na twarzy. Odłożyła trzcinkę z lekkim uśmiechem, jakby to, co właśnie zrobiła, było jedynie zwykłym obowiązkiem. Stanęła przed Łukaszem, patrząc na niego z rozbawieniem, które coraz bardziej rysowało się na jej twarzy. Jej oczy błyszczały, a na ustach pojawił się uśmiech pełen satysfakcji.

Powoli, niemal zmysłowo, zaczęła poprawiać swoje skórzane rękawiczki. Naciągnęła materiał na dłoniach, a miękka skóra zatrzeszczała cicho pod naciskiem jej palców. Przesuwała dłońmi, wygładzając materiał i upewniając się, że wszystko leży perfekcyjnie.

Wszystko to robiła bez pośpiechu, z pewną nonszalancją, wiedząc, że każdy jej gest przykuwał uwagę Łukasza. Jej ruchy były niemal uwodzicielskie, a ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo go zdominowała nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Stała przed nim jak prawdziwa królowa, obserwując, jak drży na ziemi, złamany i bezbronny.

Sięgnęła po trzecią trzcinkę – najgorszą z całej kolekcji. Jej chłodny uśmiech nie zdradzał ani krzty współczucia, kiedy powoli podchodziła do Łukasza. 

- Jeśli choć raz zaczniesz błagać mnie o litość,  doliczę kolejne dziesięć. Licz!  – powiedziała, a jej głos był ostry i bezwzględny. Łukasz, pełen strachu, skinął głową, wiedząc, że nie ma wyjścia.

Pierwsze uderzenie spadło na jego pośladki z brutalną siłą. Trzcinka była znacznie twardsza niż poprzednie. Ból przeszył go natychmiast, promieniując w górę kręgosłupa. 

- Jeden... – wymamrotał przez zaciśnięte zęby, próbując nie krzyczeć.

Drugie uderzenie było jeszcze gorsze, jakby Paulina doskonale wiedziała, jak sprawić, by ból wzmógł się przy każdym kolejnym ciosie. 

- Dwa... – jęknął, a jego głos drżał. Czuł, jak każdy mięsień napina się od bólu.

Trzecie uderzenie sprawiło, że jego ciało zaczęło trząść się mimowolnie. 

- Trzy... – wysapał, a łzy zaczęły napływać mu do oczu. Ból był nieznośny, a trzcinka zostawiała na jego skórze głębokie ślady.

Czwarty cios spadł na to samo miejsce, wzmacniając wcześniej zadane obrażenia. Łukasz zaczął krzyczeć, nie potrafiąc już tego powstrzymać. 

- Cztery!  – zawołał, zaciskając zęby z całej siły.

Piąte uderzenie odebrało mu oddech.  - Pięć... – jęknął, błagając w myślach, by to się wreszcie skończyło.

Szóste uderzenie było jeszcze bardziej bolesne, jakby Paulina chciała go złamać, testując jego wytrzymałość.  - Sześć... – ledwo wydusił, łzy spływały mu po policzkach.

Siódme uderzenie, najgorsze ze wszystkich, sprawiło, że Łukasz nie wytrzymał. 

- Siedem! – krzyknął, a po chwili zaczął błagać o litość:  - Proszę... Paulina, błagam... nie mogę więcej...

Paulina spojrzała na niego beznamiętnie, nie okazując żadnej litości - Doliczam 10, czyli jeszcze 23 -  Jej ton był beznamiętny, jakby wymierzała zwykłą, rutynową karę. Uniosła trzcinkę i wymierzyła kolejne uderzenia.

- Osiem... dziewięć... – Łukasz ledwo wypowiadał kolejne numery, jego głos drżał, a każda liczba wydawała się męką. Jego pośladki płonęły bólem, jakby tysiące igieł wbijały się w skórę.

Przy jedenastym uderzeniu wybuchł: „Nieeee... Czerwony! Czerwony!” – jego krzyk był pełen rozpaczy i lęku. Łzy napłynęły mu do oczu, a jego ciało drżało na ławce. Nie mógł znieść więcej, wiedział, że dotarł do granicy.

Paulina zatrzymała się nagle.  Zaciskał zęby, a łzy płynęły mu po twarzy, oddech był nieregularny.

Opuściła trzcinkę i spojrzała na niego beznamiętnie, bez żadnych oznak zaskoczenia. Powoli odeszła od ławki, jej ruchy były wyważone, niemal zmysłowe, jakby cieszyła się tą chwilą.

- Więc zdecydowałeś… – powiedziała chłodno, niemal z rozbawieniem w głosie. - Znasz zasady. To koniec  – dodała, odkładając trzcinkę na bok. - To była twoja decyzja.

Przez chwilę panowała pełna napięcia cisza. Łukasz, wyczerpany zarówno fizycznie, jak i psychicznie, wiedział, co oznacza użycie hasła bezpieczeństwa...

---

Gdy kończyła odpinać ostatni pas z jego nadgarstka, jego ciało opadło bezwładnie na podłogę. Łukasz, mimo ogromnego bólu, natychmiast podczołgał się do jej stóp. Jego twarz dotknęła skórzanych oficerek, a usta zaczęły składać na nich ciche, błagalne pocałunki.

- Proszę, Paulinko... błagam cię, daj mi jeszcze jedną szansę -  szeptał, jego głos łamał się od bólu i desperacji. Każde słowo wydawało się nasycone całkowitą uległością.

Paulina stała nieruchomo, przyglądając się temu widowisku z lekkim, złośliwym uśmiechem na ustach. Jej piękna twarz była jak maska – zimna, opanowana, uderzała lekko trzcinką o dłoń. Każde uderzenie tworzyło rytmiczny, niepokojący dźwięk, jakby odliczała coś w swojej głowie. Jej oficerki błyszczały w świetle, a Łukasz, skulony przy jej stopach, był obrazem całkowitej bezradności.

Przez chwilę nic nie mówiła, patrząc na niego z góry, obserwując jego desperację z chłodnym zadowoleniem. Nagle, bez ostrzeżenia, odsunęła się od niego gwałtownie, przerywając ten moment upokorzenia.

- Nie ! – jej głos przebił powietrze jak uderzenie. Zatrzymał się w miejscu, a Łukasz, wciąż na kolanach, zadrżał, słysząc te słowa. Paulina spojrzała na niego z pogardą.

 - Znałeś zasady -  powiedziała chłodno, odwracając się powoli, jej słowa były precyzyjne jak ostrze.  

- Masz 10 minut na opuszczenie mojego domu.

Łukasz patrzył na nią z mieszanką przerażenia i wściekłości, jego oczy były szeroko otwarte. Nie wiedział, jak zareagować. Paulina stała bokiem wciąż uderzając trzcinką o dłoń, jej rękawiczki połyskiwały delikatnie w świetle. Nie czekała na jego reakcję. Po prostu odeszła, zostawiając go samego na podłodze, zdruzgotanego i bezradnego. Stanęła w drzwiach, jej sylwetka nieruchoma jak posąg. Spojrzała na niego beznamiętnie, jakby jego słowa były jedynie szumem w tle. - Szybciej -  rzuciła chłodno, jakby to, co się wydarzyło, nie miało dla niej żadnego znaczenia. Łukasz, wciąż zapłakany i rozbity, poczuł, jak wzbiera w nim wściekłość. Jego ciało drżało, a umysł płonął od myśli, które przez ostatnie chwile tłumił.

 - Jesteś nienormalna, Paulina -  wykrztusił w końcu, jego głos wibrował od emocji.  - Zobacz, co ty wyprawiasz! Żyjesz w jakimś chorym świecie, to wszystko jest... to jest chore! -  Łzy spływały mu po policzkach, mieszając się z gniewem i żalem, ale w jego słowach pojawił się pierwszy raz od dawna cień buntu.

Paulina nie zareagowała. Nie była wzruszona ani oburzona. Po prostu stała i patrzyła na niego z chłodnym dystansem. Jej twarz pozostawała nieprzenikniona, jakby jego słowa były jedynie cieniem, który przeleciał obok. Spojrzała na zegarek, całkowicie ignorując jego emocjonalny wybuch. 

Łukasz wchodził na górę, czując w sobie narastającą frustrację. Każdy ruch przypominał mu o bólu, jaki Paulina mu zadała. Mimo bólu ubierał się szybko, jednocześnie wyrzucając jej wszystkie krzywdy, jakie mu wyrządziła. Jego słowa były pełne goryczy i żalu. Paulina, dotąd spokojna, nie wytrzymała w końcu. - Oj, zamknij się w końcu i już idź!  – powiedziała ostro, podchodząc do niego zdecydowanym krokiem. Chwyciła go za ramię i niemal siłą wypchnęła go za drzwi, jej ruchy były stanowcze, a spojrzenie nieznoszące sprzeciwu.

Łukasz, zdezorientowany, znalazł się na zewnątrz, drzwi zatrzasnęły się za nim z głośnym trzaskiem. Kurtkę musiał ubrać już na dworze, czując zimny podmuch wiatru, który dodatkowo spotęgował jego irytację. Kiedy skończył, usłyszał za sobą kliknięcie zamka – Paulina zamknęła drzwi. Przechodząc obok jej białego Audi, pełen złości, kopnął w koło. Nagle rozległ się głośny alarm samochodowy, który odbił się echem po spokojnej okolicy.

Odetchnął ciężko, z trudem wsiadł do swojego auta, wciąż czując palący ból na pośladkach, który przeszywał jego ciało przy każdym ruchu. Zaciśnięte zęby były wyrazem mieszanki gniewu i upokorzenia. Kiedy odjeżdżał, w głowie miał tysiące myśli, ale czuł, że musi się od niej uwolnić. Raz na zawsze.

Paulina, stojąc za firanką, dyskretnie obserwowała całe zajście. Widziała, jak Łukasz odjeżdża, a lekki uśmiech pojawił się na jej ustach. Alarm samochodowy wył a ona tylko czekała, aż sam się wyłączy. Patrzyła na oddalające się światła jego Clio. To był koniec...


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wilczyca 1

Wilczyca 11

Wilczyca 2