Wilczyca 60
Rozdział 60
Berlin, luty 2024
Paulina właśnie wyszła spod prysznica, gdy rozległ się dźwięk powiadomienia na jej telefonie. Owinęła się ręcznikiem, a mokre włosy opadły jej na ramiona. Spojrzała na ekran i westchnęła, nie kryjąc irytacji. Po ostatnich wydarzeniach nie była pewna, czy chce teraz z nim rozmawiać.
To była kolejna wiadomość od Łukasza, w której znów próbował się tłumaczyć, prosząc o wybaczenie. Paulina przymknęła oczy, czując, jak narasta w niej frustracja. Przebiegła wzrokiem przez długi tekst pełen usprawiedliwień i błagań. Był przewidywalny, jak zawsze, próbował odwrócić sytuację na swoją korzyść i tłumaczyć się. Westchnęła ciężko, pocierając skronie. Nie miała już cierpliwości do jego niekończących się wyjaśnień.
- Naprawdę, Łukasz... - mruknęła do siebie, odkładając telefon na bok, zastanawiając się, co z tym wszystkim zrobić. Szybko wzięła go z powrotem do ręki, szybko napisała krótką i dosadną odpowiedź:
„Nie interesują mnie twoje żałosne tłumaczenia. Zostało ci jeszcze 40 dni na przemyślenia, nie zawracaj mi teraz głowy.”
Bez chwili zawahania wysłała wiadomość, po czym odłożyła urządzenie, nawet nie czekając na ewentualną odpowiedź. Znała Łukasza na tyle dobrze, by wiedzieć, że prędzej czy później spróbuje jeszcze raz skomleć, ale teraz miała ważniejsze rzeczy do zrobienia.
Wzięła głęboki oddech, odsunęła zasłony w łazience, a następnie sięgnęła po suszarkę do włosów. Jej długie, blond włosy były wilgotne, więc zaczęła je starannie suszyć, jednocześnie wygładzając szczotką każde pasmo. Gdy były już suche, zebrała je wysoko, zaczesując gładko do tyłu. Związała je w elegancki, wysoki koński ogon. Całość była gładka, bez żadnych luźnych kosmyków, co nadawało jej wyglądowi wyrafinowanej prostoty i klasy.
Kiedy włosy były gotowe, Paulina podeszła do garderoby i wybrała komplet bielizny – elegancki, czarny zestaw z delikatnej koronki. Stanik był subtelnie wycięty, ale jednocześnie pełen klasy, a pasujące do niego koronkowe stringi idealnie przylegały do jej sylwetki. Sięgnęła po cienkie, jedwabiste pończochy Walford Satin Touch, w kolorze ciała, ostrożnie wciągając je na długie, smukłe nogi. Przesunęła ręką po ich materiale, upewniając się, że są równo ułożone.
Następnie wybrała czarną sukienkę Gucci wykonaną z mieszanki jedwabiu i aksamitu. Sukienka była perfekcyjnie dopasowana do jej sylwetki, z delikatnym połyskiem, który idealnie podkreślał luksusowy charakter materiału. Jej krój był prosty, ale niezwykle elegancki, kończący się tuż nad kolanem, co dodawało jej szyku i wyrafinowania.
Dekolt w kształcie łagodnej litery V zdobiły rzędy ozdobnych, złotych guzików, który nadawał sukience wyjątkowego uroku. Mankiety rękawów były wykończone podobnie, z dodatkową linią guzików, co podkreślało dbałość o detale. W talii, jako akcent, znajdował się pasek w klasycznych barwach Gucci – zielonym, czerwonym i zielonym, który w subtelny, ale efektowny sposób przełamywał głęboką czerń sukienki, jednocześnie podkreślając jej talię.
Dzięki jedwabistemu połyskowi materiału i aksamitnym wykończeniom, sukienka wyglądała jednocześnie elegancko i zmysłowo. Na koniec, Paulina sięgnęła po szpilki od Louboutina – klasyczne, czarne, z charakterystyczną czerwoną podeszwą. Starannie wsunęła w nie buty, czując, jak idealnie leżą. Ostatnim akcentem była delikatna biżuteria – złote kolczyki w kształcie kół oraz cienka bransoletka na nadgarstku i elegancki zegarek.
Przez moment jeszcze spojrzała na swoje odbicie w lustrze, przestudiowała każdy detal i zadowolona z efektu, poprawiła delikatnie włosy. Była gotowa.
----
Czarny Mercedes Maybach cicho zatrzymał się przed elegancką kamienicą w Charlottenburgu. Na tylnym siedzeniu siedział Jonas, ubrany w perfekcyjnie skrojony garnitur. Zwrócił się do kierowcy z chłodną uprzejmością:
- Dziś masz już wolne, Otto. Dam ci znać, kiedy będziesz potrzebny.
Otto skinął tylko głową, szybko wysiadając, by otworzyć drzwi.
Mężczyzna wysiadł powoli, trzymając w jednej ręce bukiet starannie wybranych kwiatów, a w drugiej elegancki, niewielki pakunek. Jego postawa emanowała pewnością siebie i spokojem. Upewniwszy się, że jego wygląd jest nienaganny, ruszył w stronę wejścia do kamienicy.
Stanął przed wejściem i nacisnął przycisk domofonu. Krótkie bzyczenie sygnalizowało, że drzwi zostały otwarte. Wszedł do eleganckiego hallu i ruszył w stronę windy, której wnętrze odbijało subtelne refleksy światła. Wcisnął odpowiedni przycisk i poczuł, jak winda płynnie rusza w górę.
Kiedy dotarł na odpowiednie piętro, drzwi windy otworzyły się cicho. Paulina stała już przy drzwiach. Oczekiwała go z delikatnym uśmiechem, choć w jej spojrzeniu kryła się pewna zagadkowość. Wzrok mężczyzny przez chwilę zatrzymał się na niej, zanim powoli podszedł bliżej, trzymając w dłoni bukiet kwiatów oraz elegancko zapakowany prezent.
Kiedy tylko drzwi zamknęły się za nimi, Jonas bez chwili wahania uklęknął przed Pauliną. Wzięła od niego bukiet, delikatnie przesuwając dłonią po jedwabistych płatkach kwiatów.
- Są piękne - powiedziała spokojnym, ale nieco chłodnym tonem. Następnie wzięła zapakowany prezent, zaledwie rzucając okiem na eleganckie opakowanie.
- Pozwól, że rozpakuję za chwilę - dodała, spoglądając na mężczyznę, który wciąż klęczał przed nią. Jej oczy śledziły każdy jego ruch, kiedy ten pochylił się, aby delikatnie pocałować czubki jej butów. Jego usta lekko musnęły połyskującą skórę.
- Wstań, Jonas - poleciła Paulina, a mężczyzna posłusznie uniósł się, podnosząc wzrok ku niej. Paulina, trzymając w dłoniach elegancko zapakowany prezent, delikatnie zaczęła rozwiązywać wstążkę. Materiał opakowania był szlachetny, a jego faktura przyjemna w dotyku. Przesunęła palcami po wieczku pudełka, po czym powoli je otworzyła.
Wewnątrz, na czarnym aksamitnym tle, leżała misternie wykonana bransoletka z białego złota, ozdobiona subtelnymi diamentami, które mieniły się w świetle. Paulina przez chwilę patrzyła na nią, nie kryjąc zachwytu.
- Jest taka piękna - powiedziała cicho, jej oczy błyszczały lekkim zadowoleniem.
Podniosła bransoletkę, badając jej delikatność i precyzję wykonania, po czym spojrzała na Jonasa z lekkim uśmiechem.
- Pomóż mi ją zapiąć - poprosiła, wyciągając rękę w jego stronę.
Jonas, delikatnie wziął bransoletkę z jej dłoni, starannie przypinając ją na jej nadgarstku. Jego ruchy były pewne, ale pełne szacunku. Kiedy skończył, odsunęła rękę, spoglądając na bransoletkę, która teraz subtelnie połyskiwała na jej nadgarstku.
- Dziękuję - powiedziała jeszcze raz po czym uniosła się lekko na palcach i pocałowała go w policzek.
- Lady... Paulino... dziękuję, że znalazłaś dziś dla mnie czas… powiedział Jonas, jego głos był pełen wdzięczności i szacunku.
- Chodź do salonu - rzuciła spokojnie, kierując się w stronę eleganckiej sofy. Poszedł za nią, trzymając się w pewnej odległości. Gdy usiadła na sofie, on automatycznie zajął miejsce na podłodze obok niej. Delikatnie ujął jej dłoń i złożył na niej subtelny pocałunek, wyrażając swoje oddanie.
- Opowiadaj proszę, Jonas, co się dzieje - powiedziała, patrząc na niego z lekkim zainteresowaniem, choć jej głos nadal brzmiał chłodno.
Uniósł wzrok, próbując zebrać myśli, czując jednocześnie, że każde słowo, które wypowie, będzie przez nią dokładnie przeanalizowane.
- Ciężki dzień w biurze... a właściwie dni - zaczął wzdychając. - Ostatnie trzy tygodnie były szalone. Intensywna praca, mnóstwo stresu. Przejmowaliśmy konkurencyjną spółkę... trzy tygodnie ciągłego napięcia i nerwów, ale udało się. Wszystko przebiegło pomyślnie.
Słuchała w ciszy, patrząc na niego z wyrazem obojętności, który nie zdradzał żadnych emocji.
- Chciałem o tym zapomnieć, choć na chwilę. Uciec od tego wszystkiego. Wiem, że byliśmy umówieni dopiero za kilka dni. Tym bardziej... Dziękuję... dodał z wdzięcznością.
Paulina spojrzała na niego beznamiętnie, jedynie lekki uśmiech pojawił się na jej ustach.
- To dobrze, Jonas. Dzisiaj nie będziesz musiał już myśleć o pracy, obiecuję ci. - Rozbierz się - powiedziała spokojnym, ale stanowczym głosem.
Bez wahania zaczął zdejmować ubranie, a chwilę później stał przed nią całkowicie nagi. Paulina z satysfakcją spojrzała na chastity, które ściśle przylegało do jego członka. Uśmiechnęła się chłodno, podchodząc bliżej.
Sięgnęła po szeroką, skórzaną obrożę leżącą na stoliku obok. Podniosła ją powoli, przyglądając się jej, po czym zbliżyła się do Jonasa. Pochylił się lekko a ona ciasno zapięła obrożę na jego szyi, upewniając się, że dobrze przylega, ograniczając jego ruchy. Poczuła satysfakcję.
- Możesz zaczynać - poleciła spokojnym, ale niecierpiącym sprzeciwu głosem.
Wstał, skinął głową i udał się do małego gospodarczego pomieszczenia obok łazienki. Po chwili wrócił, niosąc odkurzacz. Bez słowa podłączył urządzenie i zaczął sprzątać, jego ruchy były precyzyjne i skupione, jakby każde z nich miało dla niego głębsze znaczenie.
Paulina siedziała wygodnie na sofie. Każde przesunięcie odkurzacza było przez nią bacznie śledzone, a jej spojrzenie nie pozwalało mu zapomnieć, że jest pod ciągłą kontrolą. Czuła satysfakcję.
Następnie wziął specjalnego mopa do parkietów i zaczął starannie przecierać podłogę, dbając o każdy szczegół. Paulina nie odrywała od niego wzroku, obserwując jego skupienie i staranność. Kiedy skończył z podłogą w salonie, bez słowa udał się do łazienki. Natychmiast zabrał się tam za sprzątanie, myjąc umywalkę, lustro, wannę i kabinę prysznicową. Wszystko musiało być perfekcyjne. Każdy ruch był dokładny i pełen poświęcenia.
Paulina weszła bezszelestnie, obserwując Jonasa, który właśnie klęczał na podłodze, skrupulatnie czyszcząc fugi małą szczoteczką. W dłoni trzymała elegancką szpicrutę, którą delikatnie stukała o dłoń.
- Dokładnie - powiedziała chłodno, a jej głos odbijał się echem w sterylnej łazience. - Jeśli znajdę cokolwiek niedbale zrobione, zostaniesz surowo ukarany.
Jonas, mimo swojej wysokiej pozycji zawodowej i społecznej, czuł coś niezwykle kontrastowego w relacji z Pauliną. W świecie biznesu i w życiu codziennym był kimś, kto zawsze miał kontrolę, musiał mieć, nauczył się tego przez te wszystkie lata – podejmował kluczowe decyzje, zarządzał ludźmi, a jego słowo często było ostateczne. Był przyzwyczajony do autorytetu, szacunku i posłuszeństwa innych wobec jego osoby. To poczucie władzy i odpowiedzialności definiowało jego codzienność.
Jednak w obecności Pauliny czuł coś zupełnie innego. Była uosobieniem wszystkiego, czego pragnął poza zawodowym życiem – dominująca, chłodna, trochę nieprzewidywalna ale też empatyczna i na swój sposób czuła. A przede wszystkim zabójczo piękna i inteligentna. Miał świadomość, że mimo swojej pozycji w jej obecności jest całkowicie bezbronny i podległy. To uczucie oddania i podporządkowania, które przeżywał w jej towarzystwie, było dla niego fascynujące, a nade wszystko wyzwalające. Mógł na chwilę odłożyć maskę pewnego siebie przywódcy i oddać kontrolę.
Podczas sprzątania łazienki, był świadomy swojej nagości, swojego poniżenia, ale to właśnie nadawało temu momentowi sens. Każde jej spojrzenie w jego stronę przypominało mu, jak bardzo jest uzależniony od jej aprobaty. Czuł podziw dla jej pewności siebie, inteligencji i tego, jak bezwzględnie potrafiła rządzić, nie pozwalając na żadne słabości.
Z każdą chwilą spedzoną w jej obecności, jego fascynacja tylko rosła. Rozumiał, że Paulina nie była jedynie osobą, którą podziwiał – była kimś, kto odciągał go od świata, w którym musiał zawsze być silny. W jej towarzystwie mógł eksplorować inną stronę siebie, pełną pokory, oddania i całkowitej uległości.
Znali się od wielu lat. Był jednym z jej pierwszych klientów, w czasie, gdy jego życie wydawało się powoli tracić sens a w domu nie mógł znaleźć spokoju i zrozumienia.
Nie tak to sobie wszystko wyobrażał. Jeszcze kilkanaście lat wcześniej był pewien, że jego przyszłość to kariera naukowa. Chciał poświęcać się badaniom, odkrywać nowe terapie, może nawet wynaleźć lek na raka. Dostać nagrodę Nobla. Biały fartuch, laboratorium – to było jego prawdziwe miejsce. Ale ojciec, wiekowy już patriarcha i zarządzający w czwartym pokoleniu rodzinnym imperium farmaceutycznym zadecydował inaczej, gdy jego starszy brat zginął w wypadku awionetki nad Andami. Jonas musiał porzucić swoje marzenia. Biały fartuch zamienił na garnitur, a zamiast w laboratorium wylądował w szklanym biurowcu, z tytułem członka zarządu na wizytówce.
Na początku odpowiadał wyłącznie za pion badań naukowych. Czuł się tam w miarę bezpiecznie, przynajmniej na tyle, na ile pozwalała mu świadomość odpowiedzialności za ogromne projekty badawcze. Z czasem jednak odpowiedzialność zaczęła rosnąć. Najpierw zarządzanie mniejszymi spółkami w grupie, później coraz wyższe stanowiska, aż w końcu, niemal niepostrzeżenie, stanął na czele jednego z największych koncernów farmaceutycznych na świecie. Osiągnął to, o czym wielu mogło tylko marzyć, ale jednocześnie coraz bardziej oddalał się od tego, kim naprawdę był.
Po drodze było małżeństwo. Clara – uosobienie niemieckiej arystokracji finansowej, z typowymi szlachetnymi, teutońskimi rysami. Nie była brzydka, wręcz przeciwnie, imponowała swoją posągową urodą. Ale to małżeństwo było od początku ustalone, niemal zaaranżowane. Wszyscy wiedzieli, jaki był jego cel. Clara miała urodzić dziedziców fortuny, kolejne pokolenie ludzi, którzy staną na czele rodu i biznesu. Byli zaprogramowani, by być czempionami, panami świata. Z czasem jednak ich związek stał się pusty. Jonas nie pamiętał dokładnie, kiedy wyprowadził się z ich sypialni, może niedługo po narodzinach drugiego dziecka. Nawet drugie imię syna - Wilhelm – musiał nadać zgodnie z długą rodzinną tradycją, nie mając w tym wyborze nic do powiedzenia.
Rozwód przyniósł ulgę. Minęło już prawie osiem lat od tamtego momentu, osiem lat wolności, której tak bardzo potrzebował. Ale to nie była zwykła wolność. To były również lata od momentu, kiedy Paulina – Lady Fenriss – otworzyła przed nim część swojego świata niedostępną dla zwykłych śmiertelników. Od kilku lat mógł tytułować się jej osobistym niewolnikiem, służyć jej w sposób, który dawał mu ukojenie i balans. Paulina, czy raczej Lady Fenriss, była dla niego kimś znacznie więcej niż dominą. Była przewodniczką, kimś, kto zapanował nad chaosem w jego głowie. Jej imię znało tylko nieliczne grono osób. Jeszcze mniej mogło do niej zwracać się na ty, a Jonas czuł się uprzywilejowany, będąc jednym z tych, którzy mieli do niej dostęp na poziomie tak intymnym jak i osobistym.
Dla świata był potężnym człowiekiem, głową koncernu farmaceutycznego, twardym negocjatorem, bezwzględnym biznesmenem. Ale dla Lady Fenriss – dla Pauliny – był tylko Jonasem, uległym, gotowym spełniać każdą jej zachciankę, być na każde jej zawołanie. Każde spotkanie z nią było dla niego nie tylko fizycznym wyzwaniem, ale także duchowym oczyszczeniem. W jej obecności mógł wreszcie przestać być odpowiedzialnym przywódcą. Oddanie kontroli Lady Fenriss dawało mu to, czego nie mogła zaoferować żadna korporacja ani bogactwo – spokój, pełną uległość i wyzwolenie od codziennych obowiązków.
To Paulina, w całej swojej nieuchwytnej, zimnej i wymagającej naturze, była dla niego wszystkim, czym nie mogła być ani Clara ani żadna inna kobieta – kimś, kogo podziwiał i przed kim klękał.
Zanim poznał Paulinę, chodził na sesje do Evy Stern, chwilowo zaspokajając swoje pragnienia, których nie mógł zrealizować w codziennym życiu. Każda z tych wizyt była dla niego tylko chwilowym rozwiązaniem. Wychodził, zamykał za sobą drzwi i zapominał. Wracał do swojego życia, pełnego stresu, odpowiedzialności i zimnych, kalkulowanych decyzji. Jednak to, co znalazł w Lady Fenriss, było czymś zupełnie innym, czymś, czego nigdy wcześniej nie doświadczył.
Dnia, kiedy ją spotkał pierwszy raz nie zapomniał nigdy. Było to przypadkiem, w momencie, kiedy potrzebował szybkiego wyzwolenia. Chciał natychmiast zrzucić z siebie ciężar bycia szefem wielkiego koncernu, człowiekiem, który zawsze musiał mieć odpowiedzi na każde pytanie. Pragnął zniewolenia, które przywróciłoby mu równowagę. Zadzwonił do Evy, nie mogła się z nim spotkać, to chyba właśnie wtedy dowiedziała się o swojej chorobie. Tylko jedna dziewczyna miała wolny termin tego wieczoru, a może zgodziła się zostać dłużej ? Drobna blondynka, nawet atrakcyjna – może być, pomyślał. Nie oczekiwał niczego nadzwyczajnego, chciał tylko, żeby spełniła jego pragnienie – żeby go zbiła i zrobiła to porządnie, tak, aby jeszcze długo o tym pamiętał. Miał sporo obaw czy poradzi sobie z nim, ale nie miał wtedy innego wyboru. Musiał odreagować.
Gdy przekroczył próg studia, nie spodziewał się, że to spotkanie zmieni wszystko. Paulina – choć wówczas jeszcze nie znał jej imienia – wydawała się niepozorna, a jednak jej chłodne, pełne pewności siebie spojrzenie od razu przykuło jego uwagę. Gdy zaczęła, szybko zdał sobie sprawę, że to nie była sesja jak każda inna. Była bardzo ostra. Każde uderzenie, każdy ruch i rozkaz były tak precyzyjnie wymierzone, jakby znała jego umysł i ciało lepiej, niż on sam. Nie chodziło tylko o fizyczny ból, choć ten był dotkliwy i nie do zapomnienia. Chodziło o to, jak Lady Fenriss rozgrywała go psychicznie. Była nieprzenikniona, dominująca w każdym aspekcie – czuł, że znalazł kogoś, kto go naprawdę zrozumiał, kto potrafił wniknąć w jego pragnienia głębiej niż ktokolwiek przedtem.
Po tej sesji, po raz pierwszy w życiu, nie mógł przestać o niej myśleć. Zamiast ulgi i zapomnienia, czuł narastające pragnienie, żeby do niej wrócić. Był zafascynowany jej inteligencją, jej chłodem i zdolnością do wywoływania w nim emocji, których nie znał. Bo Lady Fenriss nie była jak inne dominy – była kimś, kto przenikał jego psychikę, kto naprawdę przejął nad nim kontrolę. I od tego momentu Jonas wiedział, że jego życie będzie inne. Była jak wyrafinowana mistrzyni psychologicznej gry – władczyni umysłów, a nie tylko ciał.
Po tamtym pamiętnym spotkaniu Jonas nigdy już nie odwiedził żadnej innej dominy. Chodził wyłącznie do niej. W miarę jak ich relacja się rozwijała, dowiedział się, że Paulina studiowała psychologię. Była bystra i świadoma, że raz wchodząc w świat dominacji, trudno z niego wyjść. To nie było tylko jej hobby ani tymczasowy sposób na życie – w pełni oddała się swojej roli, wiedząc, że ta ścieżka będzie na stałe wpisana w jej życie. I to Jonas był tym, który namówił ją, by w odpowiednim momencie przejęła Dominię.
Znali się już wtedy od kilku lat. Eva właśnie przegrywała walkę z chorobą. To była okazja – moment, który mógł całkowicie zmienić jej przyszłość. Nie wahał się ani przez chwilę, kiedy przyszło do zaoferowania jej pomocy finansowej. Paulina początkowo się broniła, z uporem odmawiając przyjęcia pieniędzy. Nie miała wtedy do tego głowy, czuł u niej lekką rezygnację. Ciąża, świeżo obroniona praca doktorska. Musiała przejąć 3/4 udziałów i chyba nie czuła się na siłach. W końcu przyjęła jego ofertę pożyczki. Śmiali się później, że to był jedyny raz, kiedy mu uległa. Pieniądze zwróciła w ciągu roku, a ich relacja z każdym tygodniem stała się głębsza i głębsza a co najważniejsze, pełna obustronnego szacunku.
To, co od zawsze go fascynowało w Paulinie, to jej niezłomność. Nigdy nie można było jej niczym przekupić. Wiedział o kobietach, które w zamian za drogie prezenty i specjalne gesty były skłonne okazać więcej atencji, czasami nawet obniżyć swoje wymagania. Nie wspominał nawet o dziewczynach, które w zamian za drogie prezenty krążyły jak satelity wokół podstarzałych członków zarządów wielkich korporacji Paulina była inna. Owszem, przyjmowała prezenty, ale to nigdy niczego nie zmieniało. Jej chłód i dystans zawsze pozostawały na tym samym poziomie. Nie było miejsca na specjalne względy. Zawsze była Lady Fenriss – niezłomna i wymagająca. I zawsze musiało być tak jak chciała.
To właśnie ta jej nieprzekupność i profesjonalizm sprawiały, że Jonas czuł do niej jeszcze większy respekt. Była silniejsza od wszystkiego, co wcześniej znał, i to czyniło ją kimś wyjątkowym w jego życiu. Wiedział, że dla Pauliny bycie dominą nie było tylko pracą – to było życie, coś, co ją w pełni definiowało. Był jej niewolnikiem, ale również kimś, kto głęboko podziwiał jej podejście, jej siłę i zdolność do kontrolowania wszystkiego z niebywałą precyzją i chłodnym wyrachowaniem.
Doskonale zapamiętał też dzień, kiedy poznał ją bliżej, od innej strony. Leciał wtedy służbowo do Stanów Zjednoczonych, gdzie czekało na niego ważne spotkanie biznesowe. Na lotnisku jednak panował chaos – strajki powodowały opóźnienia i odwoływanie lotów, a tłumy ludzi kłębiły się wokół tablic odlotów. Kiedy wchodził do strefy VIP, jego wzrok przyciągnęła znajoma sylwetka. Zauważył ją w tłumie, ale przez chwilę się wahał. Czy to naprawdę była ona? Długa, zwiewna sukienka, sportowe buty, plecak przewieszony przez ramię, a włosy luźno związane w kucyk. Wydawała się taka dziewczęca, niewinna, niemalże niepodobna do zimnej i dominującej Lady Fenriss, którą znał ze studia.
Zaciekawiony, podszedł i przywitał się. To rzeczywiście była ona. Skończyła właśnie studia i wybierała się na wakacje do Malezji. Jonas poczuł się nieco onieśmielony jej swobodnym wyglądem – zupełnie różnym od tego, jaki znał. Zaprosił ją do saloniku VIP, choć z początku przyjęła to z lekkim oporem. Przez chwilę się wahała, ale ostatecznie zgodziła się. Gdy usiedli razem, ich rozmowa szybko się rozwinęła. Rozmawiali przez dobrych kilka godzin – o studiach, życiu, planach na przyszłość.
To właśnie wtedy po raz pierwszy poznał jej prawdziwe imię. Było to coś, co przybliżyło ich do siebie w zupełnie inny sposób. W tej dziewczynie, która wydawała się taka naturalna, skrywało się o wiele więcej, niż mógł przypuszczać. Zaskoczyła go swoją autentycznością i szczerością. Była ambitna – właśnie została przyjęta na studia doktoranckie, co było dla niej ogromnym osiągnięciem.
Potem każde z nich pojechało w swoją stronę. Ona do Malezji, on do USA. Przez miesiąc nie miał od niej żadnych wiadomości, ale kiedy wróciła, zaskoczyła go. Przywiozła mu mały prezent. Nic wielkiego, paczuszkę dobrej herbaty z Cameron Highlands, ale ten gest miał w sobie coś szczerego i ciepłego. Jonas, przyzwyczajony do luksusowych upominków i biznesowych prezentów, docenił ten gest w sposób, którego się nie spodziewał. To nie był kolejny drogi przedmiot, a coś, co pokazało, że Paulina myślała o nim podczas swojego wyjazdu i znalazła miejsce w swoim niewielkim plecaku. Zaczynał zdawać sobie sprawę, że była nie tylko dominą o zimnym profesjonalizmie, ale także kobietą o głębszej, bardziej złożonej osobowości. To właśnie wtedy ich relacja zaczęła przybierać nowy wymiar choć musiało minąć jeszcze wiele czasu odkąd mógł dumnie nazwać się jej osobistym niewolnikiem.
---
- Skup się, Jonas ! – krzyk Pauliny, wzmocniony uderzeniem szpicruty, natychmiast wyrwał go z zamyślenia. Podniósł wzrok i napotkał jej chłodne, beznamiętne spojrzenie. Stała nad nim, patrząc z góry. W tej eleganckiej sukience, idealnie przylegającej do jej ciała, pończochach i szpilkach, wyglądała nieskazitelnie, niemal nierealnie.
Jonas uwielbiał ten kontrast. Ona – elegancka, pełna klasy, z nieskazitelnym makijażem, perfekcyjnie ubrana. On – nagi, uległy, pozbawiony wszystkiego, co mogłoby go chronić. Zawsze czuł, jak bardzo różniła się od innych. Każdy jej ruch, każdy element stroju był starannie przemyślany, a to potęgowało jej kontrolę nad nim. W tych chwilach Jonas czuł się zredukowany do swojej podstawowej funkcji – służenia. Paulina była esencją doskonałości, a on był jej przedmiotem.
Z każdą chwilą jego fascynacja rosła. W tych momentach wszystkie jego obowiązki, stanowiska, prestiżowe spotkania w korporacjach nie miały znaczenia. Był po prostu tutaj, przed nią, nagi i pełen respektu.
Nieprzerwanie szorował fugi, starając się jak najlepiej wykonać swoją pracę. Każdy ruch szczoteczki był precyzyjny, jakby od tego zależało jego przetrwanie. Nagle poczuł delikatne muśnięcie na skórze – Paulina usiadła na nim bokiem, lekko opierając łydkę o jego plecy. To było ledwo wyczuwalne, ale wystarczyło, żeby przyspieszyło mu tętno.
W dłoni wciąż trzymała szpicrutę, którą leniwie wskazywała fragmenty posadzki, nad którym musiał jeszcze popracować. Czuł jej obecność nad sobą – chłodną, kontrolującą, lecz równocześnie zmysłową. Każde polecenie było wyrażane bez słów, jedynie ruchem szpicruty, a on podążał za jej wskazówkami z pełnym oddaniem.
Po dłuższej chwili siedzenia i obserwowania jego pracy znudziła się. Wstała poprawiając sukienkę, a jej szpilki lekko stuknęły o posadzkę. Jonas, wciąż na czworakach, czuł, jak ciężar jej obecności ustępuje, ale nie odważył się spojrzeć w górę.
Zanim wyszła, rzuciła chłodnym tonem:
- Kiedy skończysz, przyjdź do mnie i zamelduj. Ma być perfekcyjnie.
Po kilkunastu minutach Jonas pojawił się w salonie. Bez słowa uklęknął przed Pauliną, czekając cierpliwie na jej pozwolenie, by mógł się odezwać. Jego oddech był równy, a wzrok skupiony na podłodze, w pełni oddany swojej roli. Kiedy w końcu spojrzała na niego i skinęła głową, pozwalając mu mówić, zniżonym głosem zameldował:
- Lady, łazienka jest gotowa.
Powoli, niemal leniwie, wstała z fotela, jakby nie spieszyła się ani trochę. Spoglądała na niego z lekkim uśmiechem, pełnym rozbawienia.
- Idź przodem – rozkazała z wyraźną rozbawioną nutą w głosie. Z satysfakcją patrzyła, jak pełznie przed nią na czworakach, uległy i pokorny, całkowicie oddany jej władzy.
Weszła do łazienki i powoli rozejrzała się po pomieszczeniu, uważnie oceniając każdy szczegół. Po chwili, z delikatnym uśmiechem, który świadczył o aprobacie, spojrzała na Jonasa. „Dobra robota” – pomyślała, choć nie wypowiedziała tego na głos. Zamiast tego, chłodnym tonem, który zawsze trzymał go na baczności, wydała kolejne polecenie:
- Teraz zajmij się kuchnią. Podłoga, blaty, fronty szafek – wszystko ma lśnić.
Chwilę później, Jonas skrupulatnie zajmował się sprzątaniem kuchni, zwracając uwagę na każdy, nawet najmniejszy detal. Choć kuchnia, już zanim się nią zajął, wydawała się niemal sterylnie czysta, nie mógł pozwolić sobie na najmniejszy błąd. Wiedział, że Paulina wymaga perfekcji w każdym calu, a jego zadanie nie polegało tylko na fizycznym sprzątaniu – to była forma jego pokory i służby wobec niej.
Zerknął dyskretnie w stronę salonu. Paulina zdjęła buty, a jej nogi spoczywały na sofie. Czytała książkę. Jej wzrok był skupiony na stronach, ale Jonasa bardziej przyciągnął inny widok. Patrzył, jak ruszała palcami u stóp, jakby bawiąc się nimi. To był podniecający widok, pełen delikatnej gry zmysłów, choć dla niego, będącego w chastity, jedynie bolesne przypomnienie o jego ograniczeniach.
Myśli Jonasa, mimo że starał się skupić na pracy, nieustannie krążyły wokół tego widoku.
Paulina, dostrzegając, że zerka na nią, spokojnie odłożyła książkę na bok. Jej wzrok skupił się na nim, a delikatny uśmiech ustąpił miejsca chłodnemu, stanowczemu wyrazowi twarzy. Bez zbędnych słów rozkazała ostrym tonem:
- Podejdź tutaj!
Poczuł, jak napięcie w jego ciele wzrosło. Podszedł do niej na czworakach, jak rozkazała. Sięgnęła po szpicrutę leżącą na stoliku obok, a jej palce pewnie zacisnęły się na uchwycie. Gdy tylko znalazł się blisko, uderzyła go kilka razy w plecy i pośladki. Ciosy były precyzyjne – wystarczająco mocne, by poczuł ich siłę.
Każde uderzenie wywoływało krótkie ukłucie bólu, które znał aż za dobrze. Paulina patrzyła na niego z góry, z chłodnym, nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem, które nie pozwalało mu choćby na myśl o błędzie.
- Skup się na sprzątaniu! Masz zadanie, więc je wykonaj dokładnie! – powiedziała zimno.
Czując, jak ból po uderzeniach wciąż pulsuje na jego skórze, pochylił głowę i wrócił do swojej pracy.
Paulina wróciła z kolei do czytania, ale jej uwaga nie była już skupiona na treści książki. Kartki przewracała leniwie, jej wzrok przesuwał się po linijkach, lecz myśli błądziły gdzie indziej. Czuła się spełniona i absolutnie zadowolona. Luksusowa, dopasowana sukienka z delikatnym połyskiem otulała jej ciało, a pończochy, których jedwabisty materiał gładko przylegał do nóg, dodawały elegancji każdemu subtelnemu ruchowi.
Leżąca obok szpicruta była niemym symbolem jej kontroli i władzy. Jej niewolnik nieprzerwanie sprzątał mieszkanie, a dźwięk jego skrupulatnej pracy niósł się po pomieszczeniu. Paulina, siedząc na sofie, zaczęła delikatnie pocierać stopą o stopę, czując jedwabistą gładkość pończoch. Każde muśnięcie materiału o skórę przypominało jej o luksusie i pełni kontroli, w której się zanurzyła.
Zmysłowy dotyk pończoch działał na jej wyobraźnię, a uczucie miękkości dawało jej wyjątkowe poczucie komfortu. Jej stopy, zawsze idealnie zadbane, przesuwały się po sobie. Była szczęśliwa. Wzięła do ręki telefon. Nie było żadnej wiadomości od Łukasza.... I bardzo dobrze.
❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńLepiej jak rani prawda, niż pociesza kłamstwo :) ArtS
OdpowiedzUsuń