Wilczyca 53
Rozdział 53
Dubaj 2015 / 2016
Przylot do Dubaju był dokładnie taki, jakiego się spodziewała – szybki, otoczony luksusem i uderzeniem ciepła, które czuło się już po wyjściu z samolotu.
Patrick już czekał. Stał w cieniu jednego z filarów strefy powitań, w białej lnianej koszuli i beżowych spodniach. Jego sylwetka – wysoka, sprężysta – rzucała się od razu w oczy. Gdy ją zobaczył, jego twarz rozjaśniła się w ułamku sekundy. Paulina szła powoli, z gracją, w jasnej sukience do połowy łydki, lekkiej i eleganckiej, ciągnąc walizkę i chowając paszport do torebki. Na jej twarzy malował się ten charakterystyczny uśmiech, który łączył w sobie urok i tajemnicę.
Nie wypowiedzieli żadnego słowa. Gdy tylko stanęła naprzeciw niego, Patrick objął ją stanowczo, przyciągnął do siebie i pocałował. Długo. Głęboko. Całym sobą. Ten pocałunek był wszystkim: tęsknotą, pragnieniem, zachwytem i niewypowiedzianą obietnicą nocy, która dopiero się zaczynała.
Czekała na nich kolacja w restauracji na dachu hotelu. Widok na Dubaj Marina był oszałamiający – światła wieżowców odbijały się w wodzie, a ciepły wieczór pachniał jaśminem i kadzidłem. Jedli kolację przy dźwiękach delikatnego jazzu – owoce morza, lekko przyprawiona jagnięcina, chłodne sauvignon blanc. Paulina opierała łokieć o stół, dłonią bawiąc się brzegiem kieliszka, jej oczy iskrzyły się w świetle świec.
Rozmowy były lekkie, pełne flirtu, gęste od podtekstów. Dotykali się mimochodem – dłonią, kolanem, spojrzeniem. Kiedy Patrick zapłacił rachunek, Paulina rzuciła tylko:
– Już czas.
W apartamencie czekało chłodne prosecco, lśniące jedwabie pościeli i wielkie panoramiczne okna z widokiem na morze i rozświetlone miasto. Ale zanim dotarli do łóżka, znów się pocałowali – tym razem intensywniej, bardziej zachłannie.
Patrick rozpiął jej sukienkę z tyłu, palcami sunąc wzdłuż kręgosłupa. Jej skóra była chłodna, jedwabista. Gdy zsunął z niej materiał, pozostała tylko w koronkowej bieliźnie, która bardziej odsłaniała niż zakrywała. Wyglądała jak bogini. Władcza i krucha zarazem.
Zdjęła z jego ramion koszulę, muskając jego skórę ustami. Patrick westchnął i pozwolił się prowadzić.
Noc była ich. Pełna namiętności, która narastała z każdą godziną. Paulina była jak burza – raz spokojna i płynna, raz gwałtowna i nieprzewidywalna. Patrick, oddany, czuły, zachwycony – znów nie mógł uwierzyć, że ta kobieta jest prawdziwa.
Zasnęli wtuleni w siebie, z zapachem nocy i kadzidła unoszącym się w powietrzu, przykryci jedwabną ciszą, która przyszła dopiero po ostatnim westchnieniu rozkoszy.
Spędzili razem tydzień, który przypominał pięknie skomponowany sen – zmysłowy, intensywny, pełen wrażeń i głębokiego oddechu od codzienności. Sylwestrowa noc w Dubaju była spektakularna – luksusowa impreza z widokiem na pokaz fajerwerków, błysk szampanów w kryształowych kieliszkach, muzyka, która wibrowała gdzieś pod skórą. Paulina miała na sobie suknię z cienkiej czarnej satyny, głęboko wykrojoną na plecach, a Patrick nie spuszczał z niej wzroku przez całą noc. Gdy zegar wybił północ, ich pocałunek był długi, głęboki i pewny – jakby tylko ten moment naprawdę się liczył.
Kolejne dni spędzili na odkrywaniu Dubaju – spacerowali po eleganckim Dubai Mall, próbowali lokalnych przysmaków na tętniących życiem targowiskach. Patrick zabrał ją też na pustynię – szerokie, złote wydmy pod bezchmurnym niebem przypominały inny świat. Jechali razem przez piasek terenowym samochodem, potem szli boso, a wiatr targał jej lekką sukienkę. Zachód słońca był spektaklem czerwieni i złota. W pewnym momencie Patrick objął ją od tyłu, pocałował w kark i szeptem powiedział, że mógłby tak z nią uciec na zawsze.
Spędzali również czas na plaży – spokojne morze, jasny piasek, ciepła woda. Leżeli razem pod baldachimem, opaleni, zadowoleni, bliscy. Paulina śmiała się lekko, mokre włosy miała splecione w niedbały warkocz, a Patrick całował ją bez pośpiechu, jakby miał na to całą wieczność.
Na plaży przyciągała wzrok bez najmniejszego wysiłku – miała na sobie prosty, ale perfekcyjnie dopasowany czarny kostium jednoczęściowy z delikatnym połyskiem, który podkreślał jej wysportowaną sylwetkę. Jej ciało było jędrne z lekko zarysowanymi mięśniami – efekt wielu treningów i samodyscypliny. Nie miała klasycznych kobiecych krągłości, raczej sylwetkę zbliżoną do topmodelek: długie nogi, płaski brzuch, lekko zarysowane mięśnie ud i ramion, niewielkie piersi. Bella zawsze śmiała się, że Paulina ma ciało wojowniczki i grzesznicy jednocześnie..
Patrick patrzył na nią z podziwem i pożądaniem. Każdy jej gest był elegancki i instynktownie dominujący, jakby ciało samo pamiętało, kim jest. Kiedy wstawała z leżaka i przeciągała się w słońcu, Patrick mimowolnie wstrzymywał oddech. Wiedział, że nie mógłby oderwać od niej wzroku, nawet gdyby bardzo chciał.
Ich dni nad zatoką były pełne czułości, śmiechu i ciszy – bo przy niej nie trzeba było mówić wiele. Wystarczyło to, że była. Tak pewna siebie, piękna i spokojna. I jego – przynajmniej na ten moment.
A kiedy wracali do hotelu… czekały ich godziny w sypialni – długie, pełne namiętności, intymności i gry, która była tylko ich. Paulina była w tych chwilach tak różna – raz miękka jak jedwab, innym razem – zimna i wymagająca, ale zawsze piękna. Patrick oddawał się jej z zachwytem i głodem, jakby każda noc z nią była objawieniem.
Tydzień, który spędzili razem, na długo pozostał w nich – jak zapach orientu, jak smak daktyli i wino pite nocą przy otwartym oknie, gdy miasto spało, a oni nie mogli przestać się całować.
Pożegnanie na lotnisku było pełne emocji, choć oboje starali się zachować spokój. Stali blisko siebie, przy jednym z dyskretnych wejść dla pasażerów klasy biznes. Patrick objął ją mocno, jakby chciał zapamiętać zapach jej perfum i dotyk ciała na czas kolejnego rozstania. Paulina wtuliła się w jego tors, a potem uniosła wzrok – jej spojrzenie było ciepłe, ale i stanowcze.
– Trzy miesiące – powiedziała cicho. – Ani dnia dłużej.
– Obiecuję – odpowiedział Patrick, muskając jej usta delikatnym pocałunkiem. – Następnym razem... może gdzieś dłużej? Z dala od wszystkiego?
– Może – uśmiechnęła się, nie dając mu jeszcze odpowiedzi, ale już w głowie układając plan.
Dzieliła ich odległość – cały Atlantyk, kontynent, codzienność dwóch światów. Berlin i San Francisco. Ona – zakorzeniona w nauce, dyscyplinie, podwójnym życiu, którego nikt poza najbliższymi nie znał. On – zanurzony w nowoczesnym biznesie, dynamice Doliny Krzemowej, wśród ludzi, którzy nie wiedzieli, że jego serce biło mocniej tylko wtedy, gdy był z nią.
Zanim weszła do strefy bezpieczeństwa, jeszcze raz się odwróciła. Patrick wciąż stał tam, patrząc na nią z tym samym spokojnym, głębokim zachwytem. Pomyślała wtedy, że coraz trudniej jest jej żegnać się z nim.
I że to nie jest już tylko przygodą.
---
Trójmiasto, styczeń 2024
Łukasz, wciąż obolały, czuł się jak zbity pies. Wszelkie próby znalezienia sobie zajęcia spełzały na niczym. Czuł, jakby ból, zarówno fizyczny, jak i psychiczny, rozlewał się po całym jego ciele, uniemożliwiając mu jakiekolwiek normalne funkcjonowanie.
Próbował czytać, ale litery rozmywały mu się przed oczami. Włączył telewizor, jednak żaden program nie potrafił przyciągnąć jego uwagi na dłużej niż kilka minut. Myśli nieustannie krążyły wokół Pauliny i tego, co się stało. Czuł się zagubiony i rozbity.
Spacerował bez celu po mieszkaniu, z każdym krokiem czując palący ból na plecach i pośladkach, przypominający mu o brutalnym spotkaniu z jej batami i trzcinkami. Zastanawiał się, dlaczego pozwolił na to, by sprawy zaszły tak daleko.
Każde wspomnienie jej chłodnej, bezwzględnej postawy mieszało się z obrazami tej samej kobiety, którą uważał za swoją boginię, której oddał swoje serce. Ta sprzeczność sprawiała, że czuł się jeszcze bardziej zagubiony.
Wziął telefon i napisał wiadomość:
– Hej, co słychać?
Odpowiedź przyszła szybko:
– Ooo, Łukasz, fajnie, że napisałeś! Właśnie myślałam o Tobie, bo jestem w Trójmieście.
Łukasz poczuł, jak jego serce przyspiesza. Bez wahania odpisał:
– Naprawdę? I nic nie dałaś znać? Super, może kawa?
Kilka chwil później przyszła odpowiedź:
– No właśnie dałam ;) Jasne! A co powiesz na dziś? Mam czas wieczorem, 19:00?
Łukasz uśmiechnął się, czując, że to może być dokładnie to, czego potrzebuje.
– 19:00 brzmi świetnie. Może spotkamy się na Monte Cassino, przy kościele?
– Idealnie. Do zobaczenia o 19:00 :)
Łukasz wstał z sofy, wciąż odczuwając ból, który przypominał mu o ostatnich wydarzeniach. Jednak myśl o nadchodzącym spotkaniu sprawiła, że poczuł się nieco lepiej. Wiedział, że potrzebuje tego wyjścia, by choć na chwilę oderwać się od myśli o Paulinie.
Podszedł do szafy i zaczął przeglądać ubrania. Wybrał ciemne jeansy i granatowy sweter – casualowy, ale elegancki zestaw, który zawsze dobrze na nim leżał. Następnie spojrzał w lustro, widząc w odbiciu zmęczoną twarz.
Szybki prysznic pomógł mu się trochę rozluźnić, choć woda na jego plecach wciąż powodowała nieprzyjemne uczucie szczypania. Po prysznicu nałożył odrobinę balsamu na podrażnione miejsca, starając się nie myśleć o tym, co się wydarzyło. Przynajmniej na ten wieczór chciał odciąć się od trudnych myśli. Przejrzał jeszcze raz swoje odbicie w lustrze, poprawił włosy, a następnie założył zegarek, który Paulina mu podarowała.
Gotowy do wyjścia, wziął klucze, telefon i portfel, po czym opuścił mieszkanie, zamykając za sobą drzwi.
Łukasz czekał przed kościołem, próbując opanować nerwy. Wciąż odczuwał ból w plecach i pośladkach, ale starał się nie myśleć o tym zbyt intensywnie. Nagle zobaczył znajomą sylwetkę, wyłaniającą się z tłumu. Zosia była wysoka, z ciemnoblond włosami, które delikatnie opadały na ramiona. Ubrana w ciepłą, puchową kurtkę, jeansy i trekkingowe buty – styl, który zawsze pasował do jej swobodnej osobowości.
Kiedy go dostrzegła, jej twarz rozświetlił uśmiech. Podeszła do niego energicznym krokiem, jak zawsze pełna życia. Gdy stanęła tuż przed nim, objęła go serdecznie, składając pocałunek na jego policzku.
Łukasz zareagował odruchowo, lekko podskakując, gdy Zosia dotknęła jego pleców. Ból przeszył go na chwilę, przypominając o wciąż świeżych ranach.
– Wszystko w porządku? – zapytała z lekkim zaniepokojeniem, zauważając jego reakcję.
– Tak, wszystko dobrze – odpowiedział, starając się uśmiechnąć i zbagatelizować sytuację. – Po prostu... ostatnio ostro wziąłem się za siebie i... jestem trochę poobijany po ostatnim treningu. Wróciłem do judo.
Zosia spojrzała na niego z lekka podejrzliwie, ale szybko odpuściła, nadal uśmiechając się ciepło.
– Cieszę się, że się spotykamy. Dawno się nie widzieliśmy! – powiedziała, chwytając go za ramię i delikatnie przyciągając do siebie.
Szli powoli w stronę kawiarni, a on delikatnie zagaił:
– Opowiadaj, co u ciebie, Zosiu? Dawno nie rozmawialiśmy.
Zosia westchnęła lekko, jakby zastanawiając się, od czego zacząć.
– Wiesz, pracuję wciąż w dziale IT. To całkiem niezła praca, choć bywa stresująca. Ale najlepsze jest to, że mogę pracować zdalnie. Dzięki temu sporo czasu spędzam w Trójmieście. Uwielbiam tu być, czuję, że to ciągle moje miejsce na ziemi.
Łukasz uśmiechnął się, słuchając jej słów.
– To brzmi świetnie. Trójmiasto to rzeczywiście fantastyczne miejsce do życia.
Zosia przytaknęła z uśmiechem, ale po chwili jej wyraz twarzy stał się nieco bardziej poważny.
– Nie wiem, czy mówiłam ci... rok temu rozstałam się z chłopakiem. To była trudna decyzja, ale... myślę, że słuszna. Po prostu zrozumiałam, że nasze drogi się rozeszły. Teraz jestem sama, ale staram się cieszyć tym, co mam. Czasami samotność jest nawet odświeżająca, pozwala na skupienie się na sobie, na tym, co naprawdę ważne.
Łukasz spojrzał na nią z lekkim zrozumieniem w oczach.
– Nie wiedziałem... na pewno nie było łatwe, ale dobrze, że znalazłaś sposób, żeby odnaleźć się na nowo. Trójmiasto jest idealnym miejscem na taki restart.
Zosia uśmiechnęła się z wdzięcznością.
– Tak, dokładnie. Przebywanie tutaj, nad morzem, daje mi dużo spokoju. Często chodzę na spacery brzegiem morza, żeby oczyścić myśli. A praca, choć bywa wymagająca, daje mi poczucie stabilności. Mam nadzieję, że teraz już wszystko będzie dobrze.
Łukasz skinął głową, czując, jak jej opowieść go porusza. Zosia zawsze była dla niego kimś wyjątkowym – pełna energii, ale i głęboko refleksyjna. Kiedyś spędzali dużo czasu ze sobą, ale... jakoś nigdy ich drogi nie przecięły się na dłużej. Przez chwilę szli w milczeniu, delektując się chwilą, zanim Zosia ponownie się odezwała:
– A co u ciebie, Łukasz? Jak życie?
Łukasz uśmiechnął się lekko, choć w jego oczach można było dostrzec cień smutku. Zastanowił się przez chwilę, jak najlepiej odpowiedzieć, by nie zdradzić zbyt wiele, ale jednocześnie dać Zosi do zrozumienia, że jego życie nie jest tak idealne, jak mogłoby się wydawać.
– Cóż, życie bywa skomplikowane – zaczął, spoglądając przed siebie. – Mam wrażenie, że czasem podejmuję decyzje, które niekoniecznie są dla mnie dobre. Nie zawsze jestem szczęśliwy, choć staram się, żeby wszystko wyglądało... normalnie.
Zosia spojrzała na niego z troską, wyczuwając, że za jego słowami kryje się więcej, niż mówił.
– Łukasz, jeśli potrzebujesz z kimś porozmawiać, wiesz, że jestem tutaj dla ciebie, prawda?
Łukasz przytaknął, czując ulgę, że Zosia wyczuła jego nastrój.
– Dzięki, Zosiu. To wiele dla mnie znaczy. Czasem po prostu... czuję się trochę zagubiony.
Zosia lekko ścisnęła jego ramię w geście wsparcia, nie naciskając na więcej słów. Czuła, że Łukasz zmaga się z czymś, co wymaga czasu, by mógł to z siebie wyrzucić.
– Wiesz, każdemu zdarzają się trudniejsze momenty. Ważne, żebyś wiedział, że nie musisz przez to przechodzić sam.
Łukasz uśmiechnął się smutno, wdzięczny za jej obecność.
– Dzięki, Zosiu. To dobrze wiedzieć, że mam przyjaciela, na którego mogę liczyć... po prostu... czasem wydaje mi się, że całe życie goniłem za czymś, co wydawało mi się idealne, czymś, co miało przynieść szczęście. A kiedy już to osiągnąłem... okazało się, że te marzenia zamieniły się w koszmar. To uczucie, gdy spełniasz swoje pragnienia, tylko po to, żeby zdać sobie sprawę, że może lepiej byłoby nigdy ich nie spełniać.
Zosia milczała przez chwilę, zastanawiając się nad jego słowami. Jej serce ściskało się na myśl, że jej przyjaciel przechodzi przez coś tak trudnego.
– Łukasz, to brzmi naprawdę ciężko. Wiem, że niełatwo jest o tym mówić, ale cieszę się, że mi to powiedziałeś. Czasem to, czego najbardziej pragniemy, nie jest tym, co naprawdę potrzebujemy.
Łukasz skinął głową, wdzięczny za jej zrozumienie.
– Masz rację. Czasem to, co wydaje się piękne z daleka, z bliska okazuje się... czymś zupełnie innym.
– Ale pamiętaj, Łukasz – Zosia ścisnęła jego dłoń – że zawsze można coś zmienić. Masz prawo do szczęścia, nawet jeśli oznacza to przewartościowanie tego, co myślałeś, że jest dla ciebie ważne.
Łukasz spojrzał na nią z wdzięcznością, czując, że choć jego życie jest pełne zawirowań, ma przy sobie kogoś, kto naprawdę go rozumie.
– Dzięki, Zosiu. Twoje słowa naprawdę mi pomagają...
Łukasz objął Zosię delikatnie, a następnie pocałował ją w policzek. Jej bliskość i ciepło dodały mu otuchy, której tak bardzo potrzebował w tej chwili. Czuł, jak napięcie, które narastało w nim od wielu dni, zaczyna powoli się rozpraszać. Zosia odwzajemniła uścisk, a jej uśmiech był pełen ciepła i wsparcia.
Wspólnie weszli na sopockie molo, gdzie chłodny wiatr od morza lekko szarpał ich włosy. Światła latarni migotały nad nimi, a fale spokojnie uderzały o brzeg, tworząc kojący szum. Szli obok siebie w milczeniu, delektując się chwilą i swoją obecnością.
Łukasz czuł, jakby ten spacer na molo był czymś więcej niż tylko chwilą wytchnienia. Był jak początek czegoś nowego, jak powrót do czegoś, co kiedyś było dla niego ważne, a co stracił z oczu w pogoni za marzeniami, które okazały się nie tym, czego naprawdę pragnął. Zosia, idąc obok niego, wydawała się być mostem do tego, co utracił.
– Nie widzieliśmy się sporo czasu, a czuję, jakby to było wczoraj – powiedział Łukasz, spoglądając na Zosię z lekkim uśmiechem.
Zosia odwzajemniła uśmiech, patrząc na niego z ciepłem w oczach.
– Czasem z niektórymi osobami tak właśnie jest. Niezależnie od tego, ile minie czasu, zawsze czujesz się przy nich tak samo swobodnie.
Łukasz skinął głową, ciesząc się tą chwilą.
– Masz rację. Dobrze, że się spotkaliśmy. Tego właśnie teraz potrzebowałem.
– Ja też... ostatnio praca pochłonęła mnie całkowicie – odpowiedziała Zosia, spoglądając na lekko falujące morze.
Łukasz uśmiechnął się lekko, czując, jak napięcie powoli opuszcza jego ciało.
– Czasami trzeba na chwilę zwolnić i spotkać się z kimś, kto przypomni, co naprawdę jest ważne.
– Masz rację – zgodziła się Zosia, chwytając go za rękę. – Cieszę się, że spędzimy ten czas razem.
Jej dłoń była zimna, więc Łukasz delikatnie pocałował ją w knykcie, a następnie, trzymając ją mocno, schował ich splecione dłonie do swojej kieszeni, chcąc ogrzać Zosię w ten prosty, ale troskliwy sposób.
– To było miłe, Łukasz, dziękuję – powiedziała Zosia, uśmiechając się ciepło. – Chodźmy gdzieś usiąść – dodała.
Łukasz uświadomił sobie, jak bardzo brakowało mu zwykłego kobiecego ciepła. Przy Zosi, z jej ciepłem i szczerością, czuł się spokojny i bezpieczny. W przeciwieństwie do Pauliny, która ze swoim zimnym wyrachowaniem nieustannie prowadziła z nim swoje gierki, Zosia wydawała się być oazą normalności, której tak bardzo potrzebował. Poczuł ulgę, jakby na chwilę uwolnił się od ciężaru, który nosił na co dzień.
Weszli do pubu, zdjęli kurtki, Łukasz poszedł do baru. Po chwili wrócił do stolika z dwoma piwami i usiadł naprzeciwko Zosi. Rozmawiali swobodnie, o życiu, pracy, dawnych wspomnieniach. W miarę jak rozmowa się toczyła, przyglądał się jej – wciąż była urocza, z tymi swoimi ciepłymi oczami i łagodnym uśmiechem. Była osobą, z którą zawsze można było porozmawiać o wszystkim. Ale mimo to... coś w niej nigdy do końca go nie pociągało.
Zosia była wspaniałą przyjaciółką, przeżyli razem wiele momentów, w tym swój pierwszy raz – niezręczny, ale pełen emocji, pod namiotem na obozie sportowym. Była czuła, lojalna, zawsze obok, kiedy jej potrzebował. Ale zawsze istniało to „coś”, co ostatecznie go odpychało. Zosia była idealna jako przyjaciółka, ale nigdy jako partnerka. Patrząc na nią teraz, nie mógł się oprzeć wrażeniu, że ich relacja – choć pełna ciepła – nigdy nie była tym, czego szukał w związku.
Łukasz popatrzył na nią, zastanawiając się, czy to właśnie teraz nadszedł ten czas, by spojrzeć na nią inaczej. Może lata, które minęły, coś zmieniły? Może to, czego kiedyś brakowało, teraz już nie miało
❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń