Wilczyca 51
Rozdział 51
Berlin, kwiecień 2012
Chłodny, kwietniowy poranek przywitał Berlin ostrym powietrzem i słońcem przebijającym się przez wiosenne chmury. Tiergarten powoli zapełniało się biegaczami – tysiące osób zgromadzonych na starcie półmaratonu. Gwar, napięcie, rozgrzewki, ostatnie łyki wody i energetycznych żeli. Wśród nich – Paulina, Greta i Naomi, gotowe do biegu.
Paulina miała na sobie dopasowane legginsy w kolorze grafitu oraz czarną bluzę z suwakiem pod szyję. Na głowie – szara czapka z logo Nike, a na dłoniach cienkie rękawiczki z Gore-Teksu, które chroniły przed porannym chłodem. Wyglądała sportowo, ale z jej postawy biła elegancja. Była skupiona, ale spokojna – jakby każda taka chwila należała do niej.
Obok niej Greta – smukła, wysoka, blondynka o nordyckiej urodzie – rozciągała łydki, rzucając przy tym uśmiechy do Marco, swojego nowego partnera, który również stawał dziś na starcie. Naomi, z burzą spiętych ciemnych loków, ubrana w granatową bluzę i legginsy z charakterystycznymi białymi paskami adidasa, rozgrzewała się tanecznym krokiem, z charakterystyczną dla siebie lekkością.
Na poboczu, z kawą w ręku stała Bella. Zamiast sportowych emocji – miała w sobie wdzięk włoskiej aktorki. Trencz, skórzane spodnie, eleganckie botki, okulary przeciwsłoneczne. Krzyknęła z uśmiechem:
– Dalej dziewczyny! Pokażcie na co was stać ! Ja zrobię zdjęcia i poczekam na was z prosecco!
Paulina uśmiechnęła się kątem ust. Gdy padł sygnał startu, tłum ruszył. Stopy odbijały się od asfaltu, zegarki zaczęły liczyć czas. Ciało i umysł – w ruchu, w skupieniu. Paulina biegła równo, głęboko oddychając.
Po dziesiątym kilometrze grupka rozdzieliła się. Naomi lekko zwolniła – biegła dalej nieco wolniejszym, swoim tempem, skoncentrowana, z lekkością kobiety, która zna swoje ciało i wie, jak z nim rozmawiać. Marco, ambitny i zdeterminowany, postanowił z kolei przyspieszyć – rzucił Grecie szybki pocałunek w policzek i pobiegł naprzód, zostawiając ją z Pauliną.
Greta i Paulina trzymały równe tempo – skupione, zgrane, milczące w tym biegowym porozumieniu, które nie potrzebowało słów. Mijały kolejne znaki kilometrów, punkty nawadniania, kibiców z transparentami i dzieci przybijające piątki. Ciała pracowały, pot zraszał czoła, ale rytm był stabilny. Zbliżały się do dłuższej, bardziej otwartej prostej w kierunku centrum. I wtedy – między czternastym a piętnastym kilometrem – Paulina kątem oka zauważyła znajomą sylwetkę. Mężczyzna w szarym zestawie, ze słuchawkami w uszach był wyraźnie skupiony na biegu. Jego postawa, krok, linia pleców… zanim zdołała się zastanowić, on odwrócił głowę i spojrzał. To był Jonas.
Uśmiechnął się zaskoczony, skłonił lekko głową w biegu, niemal teatralnie… i przyspieszył. Paulina przez moment patrzyła za nim z mieszaniną zaskoczenia i czegoś trudnego do nazwania.
Greta spojrzała na nią pytająco.
– Klient – powiedziała Paulina bez emocji, ale z błyskiem w oku.
Greta parsknęła śmiechem. Roześmiały się obie – krótko, ale szczerze. Paulina poczuła, jak napięcie w ciele rozluźnia się choć na chwilę. To był tylko jeden z wielu znaków, że ten dzień – podobnie jak cała ta wiosna – miał swoją własną logikę.
Kiedy przebiegły linię mety, zmęczone, spocone, ale szczęśliwe, tłum biegaczy i kibiców zlał się w jeden zgiełk, który z każdą minutą stawał się coraz bardziej chaotyczny. Greta natychmiast wypatrzyła Marco i z radością rzuciła mu się w objęcia. Paulina zwolniła, łapiąc oddech, próbując rozciągnąć ramiona i rozluźnić kark. Czuła satysfakcję – spojrzała na zegarek - bieg poszedł jej naprawdę dobrze.
Wtedy kątem oka znowu zobaczyła go – Jonas stał wśród tłumu przy barierkach. Ubrany w folie termiczną, z medalem finishera na szyi. Nie miała wątpliwości, że czekał. Odwróciła wzrok i udawała, że go nie dostrzegła, koncentrując się na oddychaniu i rozciąganiu mięśni.
Ale on już ruszył w jej stronę.
– Paulina... – zaczął spokojnie, podając jej butelkę wody i folię termiczną. – Nie wiedziałem, że starujesz w tym biegu. Gratuluję.
– Dziękuję – odpowiedziała chłodno, biorąc butelkę i zarzucając folię na ramiona. – Ty również mnie zaskoczyłeś. Powinnam domyślić się jednak po wysportowanym ciele.
– No tak...widzisz więcej – Staram się utrzymać formę. Ale nie spodziewałem się, że spotkam tu… Lady Fenriss.
Paulina uśmiechnęła się.
– W tym świecie nie ma Lady Fenriss. Tylko młoda doktorantka psychologii, która lubi stawiać sobie wyzwania.
– Dobrze to ujęte. – Jonas skinął głową z uznaniem. – Ale muszę przyznać, że nawet w tej wersji jesteś... równie niepokojąco fascynująca.
– Po biegu wszystko jest fascynujące – odpowiedziała, nie dając się sprowokować.
Zaczęli iść razem wolnym krokiem w stronę punktu odbioru pakietów finiszera. Rozmawiali o biegu, trasie, pogodzie. Lekko, swobodnie. Jakby na chwilę wszystkie inne konteksty – studio, dominacja, wcześniejsze sesje – nie istniały.
Jonas spojrzał na nią raz jeszcze.
– Może następnym razem pobiegniemy razem w jakimś biegu ?
– Jeśli nie boisz się – odparła, uśmiechając się z wyraźnym, wyrafinowanym przymrużeniem oka.
Jonas z uśmiechem zaproponował, żeby uczcili swój wysiłek pizzą i piwem — „bo przecież zasłużyli”. Paulina szybko przytaknęła. Chwilę później dołączyli do nich Greta i Marco. Niedługo potem przyszła też Bella prowadząc rower, jak zawsze pełna luzu i kobiecej lekkości. Paulina przedstawiła Jonasa jako swojego znajomego chociaż wszyscy oprócz Marco wiedzieli kim jest.
Rozmowy toczyły się wokół biegu — trasa, tempo, przygotowania. Jonas wtopił się naturalnie w tę atmosferę, nie zabierając zbyt często głosu, ale pozostając uprzejmym i obecnym. Czasem zerkał w stronę Pauliny, choć z wyraźnym dystansem. Wiedział, że granica pomiędzy nimi wciąż istnieje. Doceniał dyskrecję — nikt nie nawiązywał do drugiego życia, jakie prowadziły niektóre z obecnych kobiet. On też doskonale wiedział kim są. Dla niego to był kruchy balans między fascynacją a szacunkiem.
Po około pół godziny do stolika dołączyła Naomi, wciąż w sportowej bluzie, ale już z kieliszkiem prosecco w dłoni. Zrobiło się głośniej, luźniej, padały żarty, wspomnienia z trasy, śmiech.
W końcu Jonas wstał.
– Dziękuję za wspólne towarzystwo. To była naprawdę udana niedziela. – Uśmiechnął się do wszystkich, a na Paulinie zawiesił wzrok o sekundę dłużej. – Do zobaczenia. Może znów na trasie. Dziś muszę już wracać do siebie.
– Może – odpowiedziała chłodno, ale nie bez wdzięku.
Gdy wyszedł, rozmowy potoczyły się dalej, aż po jakimś czasie wszyscy zaczęli się zbierać. Przed wyjściem Greta podeszła bliżej do Pauliny, poprawiając sportową torbę na ramieniu.
– Wiesz kim jest twój klient?
Paulina spojrzała na nią z pozornym zdziwieniem.
– No, Jonas. Przedstawił się. Biega, oddycha, ma nogi, dwie ręce. Całkiem przystojny i w dobrej kondycji jak na swoje lata.
Greta wybuchła cichym śmiechem, jakby nie mogła uwierzyć w jej ignorancję. Pokazała jej na ekranie telefonu. Było na nim jakieś oficjalne zdjęcie z podpisem:
– Jonas von Hagen, lat 39. W pierwszej dwudziestce najbogatszych Niemców. Dziedzic fortuny. Główny akcjonariusz Hagen Pharma AG.
Paulina uniosła kącik ust w delikatnym uśmiechu, niemal ironicznie, poprawiając włosy i zakładając ciemne okulary przeciwsłoneczne.
– Dla mnie to po prostu niewolnik – prychnęła cicho. – I tak będzie, póki nie zechcę inaczej. A jeśli zechcę będzie nawet sprzątał moją toaletę, prał moje pończochy i szorował mi w domu podłogi.
Greta spojrzała na nią z mieszanką rozbawienia i podziwu.
– Jesteś niemożliwa - roześmiała się Greta.
– Wiem – odpowiedziała Paulina, całując ją w policzek i ruszając w stronę swojego Audi.
---
Trójmiasto, styczeń 2024
Łukasz prowadził przez opustoszałe, nocne miasto, ulice były niemal puste, a jedynie sporadyczne latarnie rzucały blade światło na drogę. Czuł się zupełnie rozbity. Każdy skręt kierownicą, każdy ruch przypominał mu o bólu, który pulsował w jego plecach i pośladkach. Jednak fizyczne cierpienie było niczym w porównaniu z ciężarem, jaki czuł w sercu.
Jego myśli krążyły wokół tego, co wydarzyło się u Pauliny. Zastanawiał się, jak doszło do tego, że kobieta, którą kochał, którą podziwiał, mogła być tak okrutna. Czuł się nie tylko upokorzony, ale i głęboko zraniony emocjonalnie. Z każdym mijanym kilometrem narastało w nim poczucie zagubienia i bezradności. To, co jeszcze niedawno wydawało się fascynującą grą, teraz zaczynało go przerastać, a każdy wspomniany moment z ostatnich godzin wypełniał go bólem i rozczarowaniem. Poczuł, jak jego oczy zaczynają się szklić, a chwilę później łzy spływały po jego policzkach. Nie próbował ich powstrzymywać, pozwolił, by smutek i frustracja znalazły ujście. To był już któryś raz tego wieczoru, kiedy nie mógł zapanować nad emocjami. Czuł, jakby cały świat zawalił mu się na głowę, a on nie miał siły, by cokolwiek z tym zrobić.
Łzy płynęły, a on, prowadząc samochód, zdał sobie sprawę, że nie wie, jak dalej sobie z tym wszystkim poradzić.
Gdy wrócił do domu, od razu położył się do łóżka, wyczerpany zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Jego ciało bolało a myśli wciąż krążyły wokół wydarzeń z ostatnich godzin. Z ciężkim sercem sięgnął po telefon i napisał wiadomość do Pauliny. W wiadomości znalazło się tylko jedno słowo: „Przepraszam”.
Zamknął oczy, czując, jak ciężar dnia opada na jego barki, i wkrótce zasnął, nie oczekując już niczego więcej.
Noc była dla Łukasza prawdziwym wyzwaniem. Leżał na brzuchu, starając się znaleźć pozycję, która przyniosłaby mu choć odrobinę ulgi. Każdy ruch, nawet najmniejszy, powodował falę bólu, która przechodziła przez całe jego ciało. W głowie przewijały się obrazy i słowa, które nie dawały mu spokoju. Co chwilę zmieniał pozycję, próbując uciec od tego bólu, zarówno fizycznego, jak i psychicznego, ale nie znajdował ukojenia. Przez większość nocy czuł się uwięziony we własnym ciele, z trudem walcząc o sen, który przyniósłby mu choć chwilę wytchnienia.
Łukasz zdołał zasnąć dopiero nad ranem, a jego sen był płytki i pełen niespokojnych obrazów. Kiedy obudził się około południa, pierwsze, co zrobił, to sięgnął po telefon, ale ekran nie wyświetlał żadnej odpowiedzi od Pauliny. Z uczuciem rozczarowania i niepokoju, powoli wstał z łóżka, czując przy każdym ruchu, jak ból promieniuje z jego pleców i pośladków.
Chwycił za telefon i drżącymi palcami napisał wiadomość do Pauliny: "Przepraszam, ale nie dam rady pojechać dzisiaj na imprezę do Anki i Michała." Wysłał wiadomość, a potem usiadł ciężko na łóżku, patrząc bezwiednie na ekran telefonu, jakby w nadziei na natychmiastową odpowiedź, która mogłaby przynieść mu choć odrobinę ulgi. Jednak w głębi duszy czuł, że ta sytuacja nie rozwiąże się tak łatwo.
Łukasz spojrzał na ekran telefonu, czytając odpowiedź od Pauliny, która przyszła po dobrej godzinie: „To za to przepraszałeś mnie w nocy?”
Łukasz przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. W końcu zaczął pisać: „Nie, Paulinko, nie za to.”
Po chwili Paulina odpowiedziała: „A za co?”
Łukasz z trudem szukał słów, wiedząc, że to, co teraz napisze, może wiele zmienić. Przez chwilę wpatrywał się w ekran telefonu, szukając odpowiednich słów. Wiedział, że to, co napisze, będzie miało ogromne znaczenie. W końcu, po kilku głębokich oddechach, zaczął pisać:
„Przepraszam za to, że zawiodłem Twoje oczekiwania. Za to, że nie sprostałem temu, co chciałaś mi przekazać. Wiem, że muszę jeszcze wiele się nauczyć, by w pełni zrozumieć, czego ode mnie wymagasz. Proszę tylko o czas i cierpliwość.”
Zawahał się na chwilę, ale w końcu nacisnął "Wyślij".
Paulina: „I za co jeszcze?”
Łukasz: „Za to, że byłem słaby... że nie zniosłem tego, co mi dałaś.”
Paulina: „Czyli przepraszasz za to, że jesteś słaby?”
Łukasz: „Przepraszam, że Cię zawiodłem, Paulinko. Chcę być dla Ciebie silniejszy... ale to wszystko było dla mnie za dużo.”
Paulina: "A za swoje zachowanie przed wyjściem ?"
Łukasz: „Masz rację, Paulinko… Przepraszam za to, że miałem focha i za to, że ignorowałem Cię, kiedy powinienem być przy Tobie. To było dziecinne z mojej strony. Nie zasłużyłaś na to, żeby tak Cię potraktować....”
Paulina: „Widzisz, to nie jest tylko kwestia fizycznego bólu, który musisz znieść. Chodzi o Twoje nastawienie, Twoją gotowość do bycia w pełni oddanym. Jeśli coś jest nie tak, nie możesz uciekać w milczenie czy fochy.”
Łukasz: „Rozumiem, Paulinko… Obiecuję, że więcej się to nie powtórzy. Chcę być przy Tobie, zawsze gotowy i pełen oddania.”
Paulina: „Pamiętaj, że nie toleruję słabości ani ignorowania moich potrzeb. Nie jestem tu, żeby Cię niańczyć.”
Łukasz: „Chcę być gotowy, Paulino. Chcę być dla Ciebie wszystkim, czego potrzebujesz...”
Paulina: "Wyjeżdżam we wtorek na dwa tygodnie. Jeśli wytrzymasz w klatce pozwolę Ci przeprosić mnie osobiście ".
Łukasz: „Zrobię wszystko, żeby wytrzymać, Paulino. Obiecuję, że Cię nie zawiodę.”
Paulina: „Dobrze. Cieszę się, że rozumiesz, czego od Ciebie oczekuję. Kiedy wrócę, masz być gotowy, by przeprosić mnie osobiście. A teraz odpocznij i przemyśl swoje zachowanie.”
Łukasz: "Tak jest Paulinko".
Łukasz czuł, jak emocje kotłują się w jego głowie. Z jednej strony przeżył coś, co przekroczyło jego granice, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Z drugiej strony, teraz miał wrażenie, że Paulina odwraca sytuację tak, aby to on czuł się winny. Zamiast wsparcia i zrozumienia, spotkał się z surowością i wymaganiami. Zaczął mieć wątpliwości czy powinien odpisywać na jej wiadomości pisząc to co chciała przeczytać. Jego myśli krążyły wokół tego, jak bardzo próbowała wpłynąć na jego poczucie winy, pomimo że to on został ukarany, zarówno w sensie fizycznym, jak i emocjonalnym. Teraz to on miał przepraszać, jakby całe jego cierpienie było czymś, co sam na siebie ściągnął. Poczuł się zagubiony i osamotniony, próbując zrozumieć, gdzie leży prawdziwa granica między jego oddaniem a manipulacją, którą Paulina tak umiejętnie stosowała.
To wszystko sprawiało, że czuł się jeszcze bardziej zdezorientowany i zniechęcony, ale jednocześnie nie potrafił oderwać się od jej wpływu. To, co miało być wyrazem jego oddania, teraz wydawało się być pułapką, z której nie mógł się uwolnić.
Zastanawiał się, jak doszło do tego, że pozwolił Paulinie na założenie klatki bez prawa ulgi. Kiedyś wydawało mu się to ekscytującym wyrazem jego pełnego oddania i miłości. Chciał być blisko niej, spełniać jej oczekiwania, być idealnym partnerem, który nie tylko dba o jej potrzeby, ale także podporządkowuje się jej w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył.
Ale teraz, po wszystkim, co się wydarzyło, zaczął kwestionować, dlaczego w ogóle się na to zgodził. Czuł się coraz bardziej uwięziony nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie, jakby ta klatka była symbolem jego całkowitej utraty wolności.
Zamiast być wyrazem miłości, zaczęła dla niego symbolizować coś mroczniejszego – jego uległość, która była wykorzystywana przez Paulinę. Z każdym dniem coraz trudniej było mu zrozumieć, dlaczego wciąż pozwala jej na to, dlaczego nie potrafi się uwolnić. Ale każda próba sprzeciwu kończyła się tym samym – manipulacją, która sprawiała, że wracał do punktu wyjścia, przekonany, że to on musi przeprosić, że to jego wina.
---
Paulina zaczęła przygotowania do wieczornej imprezy. Chciała wyglądać zmysłowo, ale jednocześnie elegancko..
Wybrała delikatną, ale zmysłową bieliznę, która doskonale współgrała z resztą jej stylizacji. Sięgnęła po komplet wykonany z czarnej, francuskiej koronki. Biustonosz był miękki, bez usztywnień, co dodawało mu subtelnej elegancji, ale jednocześnie doskonale podtrzymywał jej piersi, nadając im naturalny kształt. Misternie zdobiona koronka delikatnie przylegała do jej ciała, pozostawiając zmysłowe prześwity. Do kompletu wybrała pasujące majtki, które były skrojone tak, by podkreślać jej biodra i pośladki, a ich wykończenie było tak samo finezyjne, jak w biustonoszu.
Na szyi zawiesiła swój ulubiony łańcuszek, subtelny i elegancki, z maleńkim kluczykiem, który dyskretnie spoczywał na jej dekolcie, na uszach złote kolczyki w kształcie obręczy, które były eleganckie, a jednocześnie minimalistyczne. Doskonale pasowały do reszty stylizacji, dodając jej subtelnego blasku, nie odciągając uwagi od kluczyka na jej szyi.
Następnie założyła cieliste, półprzezroczyste rajstopy, które były jedwabiste w dotyku, co sprawiało, że Paulina czuła się w nich komfortowo i pewnie.
Na nadgarstku zapięła cienką, złotą bransoletkę, która delikatnie dźwięczała przy każdym jej ruchu.
Makijaż, który wybrała, był wyrazisty, ale z klasą. Oczy podkreśliła ciemnym cieniem, dodając im głębi, a linia rzęs została pogrubiona eyelinerem. Na usta nałożyła głęboki odcień czerwieni, który doskonale kontrastował z jej porcelanową cerą. Zdecydowała się na klasyczne upięcie włosów w niski kok, który odsłaniał jej szyję.
Następnie ubrała skórzane spodnie, które były eleganckie, ale niezbyt obcisłe, dając jej swobodę ruchu. Wewnętrzna część spodni była wykończona satynową podszewką, co dodawało im luksusowego charakteru i sprawiało, że każdemu krokowi towarzyszyło delikatne, zmysłowe uczucie. Na górę założyła czarny top z lekkiej, półprzezroczystej dzianiny, który subtelnie eksponował jej ramiona i plecy. Top był dopasowany w talii, podkreślając jej sylwetkę, a jednocześnie dodawał nieco tajemniczości dzięki przezroczystym wstawkom na rękawach i plecach.
Na nogi założyła czarne, lakierowane szpilki z czerwoną podeszwą, które były jednym z jej ulubionych dodatków. Wysoki obcas dodawał jej brakujących centymetrów.
Na zakończenie stylizacji Paulina sięgnęła po swój ulubiony skórzany płaszcz, który był długi i dopasowany, sięgający do połowy łydek. Płaszcz idealnie przylegał do jej ciała, a futrzane wykończenie rękawów i kołnierza dodawało mu luksusowego charakteru.
Przed wyjściem Paulina jeszcze raz spojrzała na siebie w lustrze, upewniając się, że każdy detal jej stroju jest perfekcyjny. Zadowolona z efektu, który zobaczyła w odbiciu, sięgnęła po elegancką kopertówkę – klasyczną, prostą, ale z charakterem – która dopełniała całości. Obok niej stała mała walizeczka na kółkach, starannie spakowana z myślą o noclegu, który Michał zaproponował im ze względu na odległość.
Na moment przystanęła, trzymając w dłoni rączkę walizeczki, i pomyślała o Łukaszu. Przez chwilę zastanawiała się, jak radzi sobie po ostatnim wieczorze. Przypomniała sobie jego plecy, naznaczone śladami batów, i poczuła w sobie mieszankę zadowolenia ale i - ku jej zaskoczeniu - lekkiej troski. Ciekawe, jak się trzyma... – przemknęło jej przez myśl.
Z tą myślą jeszcze raz poprawiła włosy i delikatnie uśmiechnęła się do swojego odbicia. Bez dalszego wahania wyszła z domu, zamykając za sobą drzwi.
Wsiadła do swojego białego Audi RS4 kombi, czując pod sobą wygodne, skórzane fotele. W samochodzie pachniało wciąż nowością chociaż miała go już od kilku miesięcy. Zapięła pas bezpieczeństwa, po czym nacisnęła przycisk start. W odpowiedzi usłyszała niski, głęboki dźwięk silnika, który wypełnił wnętrze samochodu. Moc drzemiąca pod maską była wyczuwalna od pierwszej chwili, a Paulina z lekkim uśmiechem nacisnęła pedał gazu, czując, jak pojazd płynnie rusza do przodu.
Wiedziała, że czeka ją około 90-minutowa jazda, która w tak komfortowych warunkach i z taką mocą pod stopą nie będzie uciążliwa. Wyjeżdżając lokalną drogą, jechała spokojnie i powoli. Kiedy w końcu wjechała na trasę szybkiego ruchu, poczuła ekscytację. Nacisnęła mocniej pedał gazu, a Audi zareagowało natychmiast, przyspieszając z mocą i pewnością, jakiej oczekiwała od tego sportowego kombi. Każde wyprzedzenie innych pojazdów było płynne i bez wysiłku. Samochód trzymał się trasy stabilnie, a jej ręce na kierownicy czuły pełną kontrolę, której potrzebowała.
Zasłoniła się okularami przeciwsłonecznymi, chroniąc oczy przed blaskiem zachodzącego słońca, które odbijało się od nawierzchni. Muzyka w tle brzmiała idealnie, a klimat wewnątrz samochodu dawał jej poczucie władzy i kontroli. Nie jechała z dużą prędkością, zachowując całkowity spokój i pewność siebie.
Każdy kilometr tej drogi był dla niej nie tylko podróżą, ale również swoistą przyjemnością, którą czerpała z posiadania takiego auta.
Włączyła Black Sabbath, "Heaven and Hell" zaczęło wypełniać wnętrze auta, doskonale komponując się z jazdą. Jechała lewym pasem, nieco przekraczając dozwoloną prędkość i wyprzedzając kolumnę wolniej jadących samochodów.
Myślami znów wróciła do Łukasza. Ciekawe, jak jego plecy... Uśmiechnęła się.
W pewnym momencie zauważyła w lusterku mruganie długimi światłami – znak, że ktoś chciał ją wyprzedzić. Zjechała na prawy pas, dając miejsce nadjeżdżającemu samochodowi.
Czarna Toyota Camry, z małym logo jednego z banków na tylnej klapie, szybko wyprzedziła ją, a następnie zjechała na najbliższą stację benzynową. Paulina spojrzała w jej kierunku i, nie zastanawiając się długo, postanowiła pojechać za nią. Również zjechała na stację i zatrzymała się blisko dystrybutora, przy którym już stała Toyota. Mężczyzna, który prowadził samochód, wysiadł i zaczął tankować. Był to wysoki blondyn z modnie zaczesanymi włosami i grzywką.
Paulina uchyliła okno swojego Audi, a następnie, przybierając najbardziej uprzejmy ton, zapytała: - Przepraszam, czy coś się stało?
Blondyn odwrócił się w jej kierunku, wyraźnie zaskoczony, ale szybko odwzajemnił uprzejmość lekkim uśmiechem.
Paulina, przyglądając się mężczyźnie z Toyoty, nie czekając na jego odpowiedź, spokojnie powiedziała: - Zadałam panu pytanie. Mrugał pan światłami, czy coś mi odpadło z samochodu? Mam się czymś niepokoić? Coś mi odpada z tyłu ?
Blondyn wyglądał na nieco zakłopotanego, ale po chwili uśmiechnął się szerzej i odpowiedział, nieco uspokajającym tonem:
- Nie, nie, nic takiego. Wszystko w porządku z pani autem, proszę się nie martwić. Mrugałem, bo po prostu chciałem wyprzedzić.
Paulina, z lekkim uniesieniem brwi, odpowiedziała:
- Wyprzedzić? I uważa pan to za normalne zachowanie na drodze?
Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego jej tonem, a jego uśmiech nieco przygasł.
- Cóż, nie chciałem sprawiać kłopotów. Może nie było to najlepsze zachowanie, przepraszam, jeśli poczuła się pani zaniepokojona – odpowiedział, starając się złagodzić sytuację.
Paulina, patrząc na mężczyznę z chłodnym spokojem, powiedziała:
- Nazwijmy to zatem po imieniu, pana zachowanie było chamskie. Następnie zamknęła okno, nie czekając na odpowiedź, i odjechała, zostawiając mężczyznę przy dystrybutorze z wyraźnym zakłopotaniem na twarzy.
Stał zaskoczony, starając się przetrawić to, co właśnie się wydarzyło. Wszystko potoczyło się tak szybko – od wyprzedzenia na drodze do nagłego spotkania na stacji. Był zaskoczony ze chciało jej się zwracać mu uwagę w taki sposób choć sam przyznał, był on inteligentny i lekko złośliwy. Zdołał przyjrzeć jej się tylko przez chwilę, była atrakcyjna... bardzo atrakcyjna... ech... Blondyna z Berlina... Już za około godzinę spotka starego przyjaciela i podzieli się z nim swoją tą przygodą. Te ich szowinistyczne męskie rozmowy, ciągle je lubili w czasach wszechobecnej poprawność politycznej. Blondyna z Berlina... nie wypuściłby jej z sypialni przez kilka dni. Szkoda, że odjechała... Mógł coś wymyślić ale zaskoczyła go.
❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń