Wilczyca 42
Rozdział 42
Berlin, styczeń 2024
Z zamyślenia wyrwało Michała lekkie pukanie w szybę. Odwrócił głowę, nieco zaskoczony, i ujrzał Paulinę stojącą tuż obok auta. W blasku latarni wyglądała zjawiskowo.
Miała na sobie długi, czarny skórzany płaszcz, którego rękawy i kołnierz wykończone były miękkim futrem. Na nogach – dopasowane czarne kozaki na niedużym obcasie. Dłonie chroniły eleganckie, lśniące rękawiczki, a w jednej z nich trzymała designerską torebkę – drobiazg kosztujący więcej, niż Michał byłby gotów przyznać publicznie.
Jedynie prosta, ciemnoszara czapka z wełny wprowadzała odrobinę nieformalnego kontrastu, jakby z premedytacją miała złamać przesadną perfekcję stylizacji. Mimo to – lub właśnie dlatego – Paulina promieniowała wyrafinowaną pewnością siebie. Michałowi zaparło dech.
Wysiadł z samochodu i otworzył drzwi, by ją przywitać. Paulina uniosła brew i powiedziała sucho:
– Wpuścisz mnie, czy mam stać na mrozie jak dziewczynka z zapałkami?
Uśmiechnął się, czując znajome ukłucie jej złośliwego humoru.
– Ja też się cieszę... – mruknął z lekkim uśmiechem, podchodząc i obejmując ją delikatnie. Pocałował w policzek. Jej skóra była chłodna, pachniała drogimi perfumami i nocą.
Obszedł auto i z elegancją otworzył drzwi pasażera. Paulina, z ledwo widocznym uśmiechem, z wdziękiem usiadła w ciepłym wnętrzu.
– Co robimy? – zapytała, spoglądając na niego z ukosa. – Wariacie....
– Mały spacer, potem coś zjemy. Przestaje padać – odpowiedział Michał, zapinając pas i zerkając na nią z uśmiechem.
– Dobrze – przytaknęła. – Znasz Berlin?
– Niezbyt – przyznał, lekko zmieszany.
– W takim razie pokażę ci coś ciekawego – powiedziała z tonem przewodniczki i już w głowie układała trasę.
– Wbij w navi East Side Gallery – dodała po chwili, uśmiechając się pod nosem.
Michał bez słowa wpisał adres. Ruszyli. Ruch był niewielki, światła zdawały się ich przepuszczać z łaską, jakby miasto sprzyjało tej szalonej wizycie. Michał prowadził pewnie, a napięcie dnia powoli ustępowało miejsca ekscytacji. Paulina patrzyła przez okno, w milczeniu obserwując znajome ulice.
– Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego wariata. Dlaczego tak bardzo ci zależało, Michał? – zapytała cicho, nie odwracając głowy.
Spojrzał na nią kątem oka, potem znów skupił wzrok na jezdni.
– Bo to ty, Paulina – odpowiedział spokojnie. – Nie mogłem odpuścić. Czasem trzeba zrobić coś niedorzecznego, żeby pokazać, jak bardzo komuś zależy.
Paulina obróciła się w jego stronę, w jej oczach pojawił się cień powagi.
– A ja jestem dla ciebie ważna? Dlaczego?
Milczał chwilę, szukając właściwych słów. W końcu odezwał się, nie patrząc na nią, ale z głosem pełnym emocji:
– Bo jesteś jedyna. Zawsze wiesz, jak przejąć kontrolę, postawić na swoim – i robisz to z taką gracją, jakby to była najnaturalniejsza rzecz na świecie. Fascynuje mnie twoja siła, twój spokój, to, jak panujesz nad przestrzenią. Ty nigdy nie szukasz miejsca – ty je wyznaczasz. A ja... ja chcę być jego częścią.
Paulina słuchała uważnie, a uśmiech, który zagościł na jej ustach, był inny niż zwykle. Cichy, miękki, niemal... zadowolony.
Dojechali na miejsce. Michał zaparkował ostrożnie w pobliżu East Side Gallery. Wysiedli. Śnieg przestał padać, powietrze było zimne i czyste. Paulina poprawiła kołnierz płaszcza i ruszyła w stronę muru. Michał szedł obok niej.
– To miejsce ma swoją historię – zaczęła, spokojnym, pewnym głosem. – Najdłuższy zachowany odcinek Muru Berlińskiego. Po upadku muru zamieniono go w galerię – artyści z całego świata przyjechali, by zostawić tu swój głos: nadzieję, pamięć, protest.
Michał słuchał w ciszy. Kolorowe obrazy ozciągały się wzdłuż muru, tworząc surrealistyczny krajobraz wolności i bólu.
– Każdy obraz to inny głos, inna emocja – kontynuowała Paulina. – Tutaj historia wciąż mówi, tylko w innym języku.
Gdy zatrzymali się, Michał spojrzał na nią z uznaniem.
– Jesteś nie tylko piękna, ale i mądra… A do tego wyglądasz obłędnie – powiedział szczerze.
Paulina uśmiechnęła się nieco triumfalnie, po czym teatralnie potrząsnęła połami płaszcza.
– Podobam ci się tak ubrana?
Michał zrobił krok w jej stronę.
– Wyglądasz szalowo, Lady – odpowiedział z absolutnym przekonaniem.
Jej długi skórzany płaszcz z futrzanym wykończeniem, czarne kozaki, rękawiczki, torebka – wszystko mówiło jedno: kontrola, klasa, zimna elegancja. Nawet ta czapka – niby zwykła – wyglądała jak celowy kontrapunkt. Paulina była jak z innego świata.
– Pójdźmy na drugą stronę – powiedziała, wskazując na most. – Tam jest Kreuzberg. Znam cudowną turecką knajpkę.
Skinął głową. Wspięli się na most. Widok był niesamowity – oświetlone miasto, wieża telewizyjna, światła odbijające się w spokojnej rzece.
– Kreuzberg ma swój klimat – powiedziała. – Miejsce mieszania kultur. Żyje do późna. Jedzenie tam jest naprawdę dobre.
Michał nie odpowiadał. Patrzył, jak Berlin w nocy mieni się życiem, i był wdzięczny, że to właśnie ona pokazuje mu to miasto.
Gdy dotarli na miejsce, weszli do niewielkiej restauracji. Wnętrze było ciepłe, aromatyczne, przytulne. Pomógł Paulinie zdjąć płaszcz – zrobił to z takim szacunkiem, jakby oddawał hołd królowej.
– Dziękuję – rzuciła cicho, z aprobatą w oczach.
Usiedli. Kelner przyniósł karty. Paulina zamówiła po niemiecku, płynnie, pewnie, bez zawahania. Michał był oczarowany. Po chwili pojawiła się herbata w małych szklaneczkach.
– Na rozgrzanie – powiedziała.
Michał uniósł szkło, upił łyk.
– Aż mnie ciarki przeszły, kiedy usłyszałem twój niemiecki – powiedział z podziwem.
– Ciarki? – zapytała z uśmiechem. – Nawet nie wiesz, jak to brzmi, gdy wydaję po niemiecku rozkazy niewolnikom.
– Jestem to sobie w stanie wyobrazić – powiedział Michał, patrząc jej prosto w oczy.
– A ty, Paulino? Jaka jest twoja historia? Skąd się tu wzięłaś?
Paulina odchyliła się w fotelu, uniosła filiżankę i odpowiedziała powoli:
– Moja historia... cóż. To długa opowieść. Ale w skrócie? Robiłam licencjat z germanistyki w Polsce Dostałam stypendium, przyjechałam na studia z psychologii. Plan był szalony ale to był mój plan, musiał się udać. Berlin dawał mi przestrzeń – wolność, możliwość bycia sobą. Nigdzie indziej nie mogłam oddychać tak swobodnie.
Zamilkła na moment.
– Ale to tylko część historii, jak się domyślasz... – dodała Paulina z tajemniczym uśmiechem.
Michał nachylił się lekko do przodu, z coraz większym zaciekawieniem w oczach.
– A ta druga część, Paulino? Jak zostałaś Lady Fenriss?
Paulina zamyśliła się na moment, jakby odtwarzała w pamięci dawno nieprzywoływane obrazy.
– Dominowałam w związkach. I... zawsze miałam w sobie coś, co pociągało mnie w stronę kontroli, bólu, granic – powiedziała spokojnie, badając jego reakcję.
– To było duże studio, należało kiedyś do Evy Stern – słynnej berlińskiej dominy – kontynuowała. – Pisałam wtedy pracę magisterską. Mój promotor znał środowisko, dał mi namiar do Evy. Przeprowadzałam wywiady – z nią i z innymi dominami. Eva od razu mnie wyczuła. Namawiała, żebym spróbowała...
Zawiesiła głos na sekundę, jakby tamten moment nadal w niej rezonował.
– I spróbowałam. Okazało się, że mam talent. Że jestem w tym... cholernie dobra. Bardzo szybko zaczęli wracać ci sami klienci. Przychodzili nowi z polecenia. Po kilku latach miałam już odłożoną porządną sumę.
Michał słuchał w skupieniu, jego twarz była uważna, niemal bez ruchu.
– Eva długo chorowała – rak. Kolejne przerzuty, nagle straciła siłę i ochotę do walki. Kiedy było już jasne, że nie wróci do pracy, że niedługo umrze, jej prawnik zaproponował mi odkupienie Dominii. Mi i trzem innym dziewczynom. Ostatecznie tylko ja i Bella zdecydowałyśmy się wejść w ten biznes. Dwie pozostałe wycofały się.. z różnych powodów. Spłaciłyśmy je.
– Brakującą kwotę pożyczył mi znajomy Niemiec. Szybko go spłaciłam – chyba po dwóch latach. Eva założyła przed śmiercią fundację – dobroczynną – i część tej transakcji trafiła właśnie tam.
– I tak... zaczęłyśmy z Bellą swoje rządy. Przebudowałyśmy całe studio. Jeszcze większa profesjonalizacja, zmiana wnętrz, inny dobór klienteli, większa selekcja. Więcej dziewczyn, wyławiałyśmy talenty. Teraz to bardzo ekskluzywne miejsce. Najlepsze.
Michał milczał, ale jego twarz wyrażała podziw.
– To niesamowite, jak potrafiłaś przekształcić swoje pasje w coś tak wpływowego – powiedział w końcu. – Nie tylko talent, ale też determinacja, odwaga i wizja. Przejść drogę od studentki do właścicielki miejsca, które... no cóż, w twoim przypadku nie może być zwykłą pracą. Domina to nie zawód. To stan świadomości. A twoje studio – to chyba odbicie twojej siły, tej wewnętrznej dyscypliny, tego, co w tobie niepodrabialne.
Zamilkł na moment, po czym dodał z półuśmiechem:
– Widziałem zdjęcia. Wygląda imponująco. Ale wiem, że zdjęcia to tylko ułamek prawdy. Muszę zobaczyć je na własne oczy.
Paulina uniosła brwi i spojrzała na niego przenikliwie. Jej uśmiech był spokojny, lecz pełen ukrytego znaczenia.
– Może... – odparła, patrząc mu prosto w oczy. Jej ton był obietnicą warunkową. Wszystko zależało od niej – a Michał czuł, że właśnie ta niepewność podsyca jego fascynację.
Ich rozmowę przerwał kelner. Zbliżył się z uśmiechem i postawił przed nimi talerze pełne gorących, aromatycznych dań. Powietrze natychmiast nasyciło się zapachem przypraw, pieczonych warzyw i świeżych ziół.
– Proszę bardzo – powiedział kelner uprzejmie, po czym się oddalił.
Michał spojrzał na kolorowe dania przed sobą i lekko się uśmiechnął.
– To wygląda równie imponująco jak to, co przed chwilą usłyszałem – powiedział, spoglądając na Paulinę. – Cieszę się, że mogę spróbować czegoś, co ty wybrałaś.
– Mam nadzieję, że ci posmakuje – odpowiedziała z satysfakcją, sięgając po sztućce.
Jedzenie rzeczywiście okazało się znakomite – wielowarstwowe, aromatyczne, sycące. Smaki idealnie komponowały się z intymną atmosferą knajpki.
Kiedy skończyli, Michał zapłacił. Wyszli razem na ulicę – śnieg znowu delikatnie padał. Ulice Berlina migotały ciepłym światłem latarni.
– To był świetny wybór – powiedział Michał z wdzięcznością. – Dziękuję, że pokazałaś mi to miejsce.
– Cieszę się, że ci się podobało – odparła Paulina. – Berlin ma wiele takich zakamarków. Może kiedyś pokażę ci więcej.
Dotarli do auta. Michał otworzył drzwi, pozwalając jej wsiąść, a potem sam zajął miejsce za kierownicą.
– Odwiozę cię, Paulino, i wracam do domu – powiedział z lekkim zawahaniem.
Paulina spojrzała na niego zdecydowanie, choć z uśmiechem.
– Jedziemy do mnie. Nie pozwolę ci wracać po nocy. Byłoby to nieodpowiedzialne – powiedziała tonem, który nie znosił dyskusji.
Michał zawahał się.
– Paulino, ja nie chciałbym przekraczać...
– Nie musisz się martwić – przerwała mu z łagodnym uśmiechem. – Mam pokój dla gości. Przenocujesz i spokojnie wrócisz rano.
Wpisał adres do nawigacji i ruszyli. Jechali przez nocny Berlin – oświetlone miasto pulsowało życiem. Kiedy zbliżali się do Charlottenburga, krajobraz się zmienił.
Po obu stronach ulicy pojawiły się secesyjne kamienice, bogato zdobione fasady, wysokie okna, eleganckie balkony. Dzielnica mówiła sama za siebie – historia spotykała się tu z luksusem.
– Charlottenburg ma w sobie coś niezwykłego, prawda? – powiedziała Paulina, spoglądając przez szybę. – To jedno z tych miejsc, które nigdy nie tracą swojej klasy.
Michał tylko przytaknął, zachwycony.
Po chwili nawigacja oznajmiła, że dotarli na miejsce. Zatrzymał samochód przed piękną kamienicą. Jej wejście tonęło w ciepłym świetle, a w oknach tliło się światło lamp, jakby dom czekał.
– Wygląda jak scena z filmu – powiedział cicho Michał.
Paulina uśmiechnęła się. Nie odpowiedziała.
Wysiedli z auta. Michał zamknął drzwi i spojrzał na kamienicę, czując coś dziwnego – coś między niepokojem a podnieceniem. Czuł, że oto przekracza pewien próg.
Nie tylko fizyczny.
Paulina, jakby zupełnie naturalnie, przejęła inicjatywę. Prowadziła go przez wysoką, reprezentacyjną klatkę schodową – z marmurowymi posadzkami, bogatymi sztukateriami i balustradami z kutego metalu. W ciszy ich kroków rozbrzmiewał echem czas. Wjechali na trzecie piętro w starej windzie z mosiężnymi detalami i słabym światłem wewnątrz. Gdy drzwi się rozsunęły, Paulina otworzyła drzwi do mieszkania.
Już od progu Michał poczuł, że wchodzi w inny świat – nie tylko estetyczny, ale też... prywatny.
Wnętrze było przestronne, wysmakowane. Styl nowoczesny harmonijnie splatał się tu z klasyką. Ciemne drewniane parkiety ułożone w jodełkę nadawały przestrzeni eleganckiego ciepła. Ściany były w stonowanych barwach, z subtelnymi obrazami i teksturami. Każdy detal miał znaczenie – jakby wszystko było zaprojektowane nie tylko z gustem, ale też z dyscypliną.
W salonie dominowała miękka, jasna sofa, ozdobiona poduszkami o różnych fakturach. Ciężkie zasłony z lnu i aksamitu zdobiły wysokie okna, zza których sączyło się przytłumione światło ulicznych latarni. Na stoliku kawowym – świece zapachowe, książki w twardych oprawach i pojedynczy kryształowy kieliszek, w połowie pełen czerwonego wina. Michał odruchowo zarejestrował: nic nie jest tu przypadkowe.
Gabinet był równie imponujący. Masywne biurko z ciemnego drewna, laptop, porządek aż do przesady. Książki – filozofia, psychologia, klasyka. Na ścianie – abstrakcyjny obraz, wyrazisty, surowy, jakby namalowany emocją. Michał poczuł, że tu pracuje kobieta, która wie, co robi – i co mówi.
Sypialnia? Czysta miękkość i luksus. Łóżko z rzeźbionym zagłówkiem, jedwabne poduszki, niskie lampki z bursztynowym światłem, które rozlewało się po stonowanych ścianach jak miód. Przy toaletce rzędy flakonów – każdy ułożony w równym odstępie. Obok – srebrna szczotka do włosów. Michał miał wrażenie, że nie ogląda wnętrza, ale odbicie samej Pauliny.
Łazienka? Lśniący marmur w beżach i kościach słoniowych. Wanna wolnostojąca, żyrandol z kryształkami, deszczownica. Wszystko lśniące, zamknięte, eleganckie.
Garderoba? Osobny świat. Wypełniony szafami, wieszakami, pudełkami. Torebki, rękawiczki. Szaliki z jedwabiu. Buty ustawione jak w atelier. I pośrodku – okrągły puf. W lustrze odbijała się Paulina. Michał patrzył na nią, zafascynowany.
– Chodź – powiedziała nagle. – Pokażę ci twój pokój.
Poprowadziła go korytarzem aż do ostatnich drzwi. Otworzyła je powoli. Michał poczuł, że coś się zmienia.
Za drzwiami panował półmrok. Pokój tonął w nastrojowym świetle, rozproszonym i ciepłym, jakby miał uśpić czujność. Ściany wyłożone miękkim, dźwiękochłonnym materiałem. Ciemne drewno na podłodze. Cisza.
W rogu – klatka. Ciężka, metalowa, solidna. Na jej powierzchni igrały odbicia lampy tworząc wzory jak ze snu. Obok – stojak z zestawem pejczy, batów i narzędzi, których przeznaczenia nie trzeba było zgadywać. Ławeczka – z pasami i sprzączkami. Maski, kajdany, kołnierze. Powietrze było ciężkie. Napięcie – fizyczne.
Paulina spojrzała na Michała z rozbawieniem.
– Tu będziesz spał – powiedziała tonem żartobliwym, ale z tym znajomym błyskiem w oku.
– Bardzo śmieszne, Paulino – odpowiedział z wymuszonym uśmiechem.
Ale w środku? Ekscytacja. Puls przyspieszał. Michał wiedział, że jego ciało zdradza więcej niż chciałby powiedzieć.
- A gdzie ? Na zewnątrz ?
– Czy mogę... zobaczyć, co tu masz? – zapytał, nie kryjąc już ciekawości.
– Możesz. Ale nie dotykaj niczego – odparła chłodno.
Podeszła do klatki. Jej dłoń przesunęła się po prętach.
– Klasyka. Jedna osoba. Zero ruchu. Idealna, by przypomnieć komuś, gdzie jego miejsce.
Przeszli do ściany z narzędziami.
– Pejcze, baty, dyscypliny. Ten tutaj... – sięgnęła po jeden z krótszych, miękkich – ... sprawia takie niewinne wrażenie, prawda ? Ale wystarczy jeden ruch nadgarstka... i robi się bardzo nieprzyjemnie.
Dotknęła skóry jakby mimochodem, jakby ukradkiem.
Przy ławeczce zatrzymała się dłużej.
– Tu przypinam mojego niewolnika. A co się dzieje dalej... – spojrzała na niego – ...to zależy wyłącznie od mojego humoru.
Michał przełknął ślinę. Czuł suchość w ustach. I jeszcze coś.
– Jezu, Paulina... masz w domu prawdziwy pokój tortur – powiedział cicho.
– Można tak powiedzieć – odparła bez emocji, jakby posiadanie takiego pomieszczenia było najoczywistszą rzeczą.
Potem uśmiechnęła się, lekko, zmysłowo.
– Ale dziś tylko nocujesz w klatce.
Michał poczuł dreszcz.
– A teraz chodź. Mam dobre wino – dodała, obracając się na pięcie.
Nie dyskutował. Poszedł za nią, jak za światłem w ciemności.
W salonie czekało ciepło. Światło, poduszki, blask świec, które zapaliła.
Paulina podeszła do barku. Wyciągnęła butelkę i podała mu ją.
– Otwórz, proszę – powiedziała, podając też korkociąg.
Michał spojrzał na etykietę.
– Château Margaux – szepnął, zaskoczony. – Naprawdę imponujące wino...
Paulina wzruszyła ramionami z uśmiechem, jakby było to coś zupełnie zwykłego.
– Jakiś uległy musiał mi je dać – odpowiedziała lekko. – Czasem przynoszą mi różne prezenty, próbując wkupić się w moje łaski... mam tego całą szafkę.
Michał, wciąż nieco zdumiony, zabrał się za otwieranie butelki. Kiedy wyciągnął korek, w powietrzu uniosł się delikatny aromat. Paulina usiadła na sofie i czekała, aż naleje wino do kieliszków.
– Za niezapomniany wieczór – powiedziała, unosząc kieliszek. Michał odwzajemnił gest, patrząc na nią z fascynacją.
Trzymaąc kieliszek w dłoni, zebrał się na pytanie:
– Paulino... dlaczego zwolniłaś tempo pracy jako Lady Fenriss? Dlaczego nie spotykasz się z nowymi uległymi?
Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem, odebrała kieliszek i na chwilę zamilkła.
– Wiesz, kiedy zaczynałam, każda sesja była czymś nowym. Byłam pełna pasji, energii, ciekawa granic. Ale z czasem... pojawiła się rutyna. Zrozumiałam, że nie chodzi o ilość, tylko o jakość. Nowi ulegli najczęściej szukają tylko szybkiej przygody. A mnie zaczęło interesować coś głębszego.
Upiła łyk wina.
– Zaczęłam doceniać relacje, które buduję z osobami znanymi mi od lat. One dają mi prawdziwą satysfakcję. Dlatego teraz wybieram tylko tych, którzy wiedzą, czym jest prawdziwe oddanie.
– Ale używasz jeszcze baty?
Paulina uśmiechnęła się lekko.
– Oczywiście. Przede wszystkim. Baty, pejcze, trzcinki... One wciąż są częścią mojego świata. Ale teraz wiem, że nie chodzi tylko o ból. Chodzi o to, co on znaczy. O symbolikę. Nic nie zastąpi dobrej chłosty i wrzasków uległego. To momenty, kiedy widzę prawdziwe oddanie.
Michał patrzył na nią intensywnie. Oparł kieliszek i powiedział:
– Fascynujesz mnie. Jesteś... zupełnie inna. Chcę dowiedzieć się o tobie więcej. A twój związek z Łukaszem? Gdzie on się w tym wszystkim mieści?
Zastanowiła się, potem odpowiedziała spokojnie:
– Łukasz daje mi coś, czego nigdy nie miałam. Jest moim spokojem, kotwicą. Przy nim mogę być sobą... w inny sposób, w sposób jaki od lat tłumiłam w sobie. On akceptuje mnie, nie wnikając. W zamian daję mu dominację i miłość.
– Łukasz nie wie o Lady Fenriss?
Paulina ucichła na moment.
– Nie. Nie wiem, jak mu powiedzieć. Boję się, że mogłoby to wszystko zniszczyć. On jest inny. Prostolinijny, delikatny. Popełnia błędy, ale się uczy. Stara się. Nie wiem, kiedy nadejdzie właściwy moment na tę rozmowę. Może nigdy. I nie wiem jak przyjmie prawdę, obawiam się tego.
Spojrzała na Michała poważnie.
– Michał, nikt nie może się dowiedzieć o Lady Fenriss. Proszę, zachowaj to dla siebie.
– Oczywiście. Masz moje słowo. To zostaje między nami.
Podniósł kieliszek.
– Muszę przyznać, że... to świetne wino.
Paulina uśmiechnęła się z zadowoleniem:
– Takie drobne luksusy potrafią uprzyjemnić wieczór. Wino, dobra rozmowa... to coś, co doceniam coraz bardziej.
Spojrzał na nią uważnie.
– Kiedy byłaś w Polsce... nosiłaś kluczyk do klatki Łukasza. Widziałem go. Co on dla ciebie znaczy?
Paulina powoli wyciągnęła kluczyk spod czarnego golfu.
– Cały czas go mam. To nie tylko klucz. To symbol władzy i zaufania. Przypomnienie o naszej relacji.
– A jak Łukasz się z tym czuje? Musi być mu ciężko - zaczął, starając się dobrać słowa, które oddałyby to, co chciał wyrazić. - Klatka jest na pewno ciasna, a... przy takiej kobiecie jak Ty, to musi być szczególnie trudne.
– Akceptuje to. Choć nie jest łatwo. Klatka jest niewygodna. Zwłaszcza przy mnie jak to ująłeś. Ale to go wzmacnia. On chce być doskonały. Chce mnie zadowalać. Stara się, uczy na błędach. A klucz przypomina mu, że jego wyrzeczenia mają sens. To istotny element naszej relacji. Jej podstawą jest jego oddanie i dyscyplina i Łukasz coraz bardziej to rozumie. Nawet jeśli oznacza to dla niego wyrzeczenia.
Michał patrzył z uznaniem.
– Pięknie to powiedziałaś. Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś tak mówił o miłości i dyscyplinie. Fascynujesz mnie.
Paulina tylko się uśmiechnęła, spokojnie, czule. Ich rozmowa dobiegła końca, ale cisza, która zapadła, była bardziej intymna niż jakiekolwiek słowa.
---
Michał wyszedł z łazienki, czując się nieco odświeżony po długiej podróży i intensywnych rozmowach. Na sobie miał zwykłe bokserki i t-shirt. W salonie czekała na niego Paulina. Zmierzyła go wzrokiem, w jej spojrzeniu czaił się cień rozbawienia, ale i kontrolowanej władczości.
– Chodź – powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach, prowadząc go w kierunku pokoju, który wcześniej pokazała mu jako miejsce jego noclegu. Podążył za nią, czując mieszankę niepokoju i ekscytacji. Gdy weszli, wskazała na klatkę, która dominowała w przestrzeni. Michał zatrzymał się na chwilę, jego serce przyspieszyło.
Wewnątrz klatki znajdował się twardy materac, niewielki, ale wystarczający, by można było na nim spać.
– Nooo, do środka – powiedziała z delikatnym, ale nieodpartym naciskiem w głosie.
Michał, mimo chwilowego zawahania, poczuł, jak jego ciało automatycznie rusza naprzód. Wszedł do klatki, a Paulina uważnie obserwowała każdy jego ruch. Kiedy ułożył się na materacu, poczuł jego sztywność i chłodny dotyk przez cienki t-shirt.
Paulina podeszła bliżej i z uśmiechem podała mu szorstki, wojskowy koc.
– Kolorowych snów, Michał – rzuciła z nutą rozbawienia, ale w jej głosie brzmiała powaga.
Spojrzał na nią z mieszaniną podziwu, fascynacji i czegoś, co przypominało akceptację. Paulina zatrzasnęła zasuwę klatki, nie spuszczając z niego wzroku, po czym bez słowa odwróciła się i opuściła pomieszczenie gasząc światło.
Światła uliczne wpadały przez niezasłonięte zasłony, kładąc na ścianach srebrzyste smugi. Michał leżał na twardym materacu, wpatrując się w sufit. Jego wzrok powoli przywykał do ciemności, a kontury przedmiotów na ścianach stawały się coraz wyraźniejsze: baty, kajdany, maski.
Zastanawiał się, ile cierpienia musiało przesiąknąć ten pokój. Każdy przedmiot, każdy cień opowiadał historię. Ci, którzy tu byli przed nim, oddychali tym samym powietrzem, leżeli może na tym samym materacu. Myśli te budziły w nim dreszcze.
Leżąc w ciszy czuł, że stał się częścią czegoś większego. Próbował wyobrazić sobie emocje tych, którzy byli tu przed nim. Czy ich ból stawał się częścią oddania? Lady Fenriss... Paulina.
---
Obudził go dźwięk zasuwy. Pokój był już wypełniony porannym światłem. Paulina stała przed klatką, ubrana w czarny top na ramiączkach i legginsy.
– Michał, jest 8 – powiedziała spokojnym, ale stanowczym tonem. – Do 9 masz bezpłatne parkowanie. Jeśli chcesz zostać dłużej, musisz to opłacić. Pilot od bramy został w moim aucie, więc do garażu nie wjedziesz. Do 13 możesz zostać, a teraz chodź na śniadanie.
Michał powoli się podniósł, ciało wciąż pamiętało noc. Paulina otworzyła klatkę i dała mu znak, że może wyjść.
Usiedli razem przy kuchennym stole. Na blacie czekały pieczywo, sery, sok pomarańczowy. Paulina przygotowywała kawę w designerskim ekspresie. Aromat świeżo mielonej kawy wypełnił przestrzeń.
– Czy rzeczywiście mogę zostać dłużej, Paulino? – zapytał niepewnie.
Paulina spojrzała na niego z uśmiechem, nalewając kawę do filiżanek.
– Tak, możesz zostać do 13. Ale jeśli chcesz dłużej, opłać parking.
Michał szybko zjadł, zszedł na dół i wrócił z laptopem. Paulina już pracowała. Michał usiadł naprzeciwko, oboje pracowali w milczeniu, od czasu do czasu wymieniając zdanie lub pytanie.
Gdy zbliżała się 13, Michał zacął się zbierać. Przed wyjściem podszedł do Pauliny.
– Przyjmę cię – powiedziała spokojnie. – Wyślę ci propozycję terminu sesji.
Michał poczuł ulgę i ekscytację.
– Bardzo ci dziękuję, Paulino. Nie zawiodę twojego zaufania.
Zanim wyszedł, zapytał jeszcze:
– Paulino, czy może razem z Anką moglibyśmy zaprosić ciebie i Łukasza do nas? Na wspólną kolację... Anka ma niedługo urodziny.
Paulina spojrzała na niego z zaskoczeniem, potem uśmiechnęła się szelmowsko.
– To może być ciekawe – odpowiedziała, a w jej oczach pojawiła się iskra rozbawienia. – Zgadzam się.
Pożegnali się.
Michał jechał autostradą A2 w kierunku Polski, prowadząc swoją granatową Panamerę z typową dla siebie pewnością i spokojem. Silnik mruczał głęboko, a wnętrze samochodu tonęło w półmroku zimowego popołudnia. Śnieg powoli topniał na poboczu, zostawiając za sobą mokrą, czarną wstęgę asfaltu.
W kabinie panowała cisza, przerywana jedynie delikatnym szumem nawiewu i od czasu do czasu cichym kliknięciem kierunkowskazu. Michał nie włączył muzyki – nie potrzebował jej. W jego głowie brzmiały inne dźwięki. Głos Pauliny. Jej śmiech. Jej krótkie, zdecydowane polecenia.
Patrzył na drogę przed sobą, ale jego myśli biegły daleko za nim, wracając raz po raz do minionego wieczoru. Do jej spojrzenia, gdy stała nad klatką. Do tego, jak mówiła o władzy, o zaufaniu, o więzi. Do jej głosu, gdy opowiadała o Łukaszu. I do tego, jak na niego patrzyła, z tą mieszanką wyższości, ciekawości i... może czegoś więcej?
Znał wielu ludzi. Prowadził spotkania z prezesami, negocjował z prawnikami, dyskutował z profesorami. Spotykał kobiety piękne, inteligentne, zabawne, utalentowane. Ale żadna z nich nie miała tego, co miała Paulina. Żadna nie wywoływała w nim takiego stanu – napięcia i podziwu. Lekkiego lęku, fascynacji, oddania.
Była najbardziej niezwykłą osobą, jaką kiedykolwiek poznał. I czuł, że dopiero zaczyna odkrywać, kim naprawdę jest.
Zwolnił nieco, mijając bramkę autostradową, a potem znów przyspieszył. Nawigacja wskazywała, że do Bydgoszczy zostały jeszcze ponad dwie godziny jazdy. W głowie Michała nie było jednak żadnego pośpiechu. Ta droga – długa, monotonna – pozwalała mu porządkować myśli. Oddychać wspomnieniami. Smakować wrażenia.
Zastanawiał się, jak będzie wyglądała jego następna wizyta. Co Paulina przygotuje dla niego tym razem. I czy kiedyś… pozwoli mu zobaczyć więcej. Może Dominię. Może siebie – taką, jaką znają tylko wybrani.
A może po prostu – znów spojrzy na niego tym chłodnym, pewnym siebie spojrzeniem, które sprawia, że Michał czuł się jednocześnie mały... i najważniejszy na świecie.
Do Bydgoszczy miał jeszcze kawałek drogi. Ale jego głowa wciąż była w Berlinie. Tam, gdzie zaczynał się nowy rozdział.
---
Bydgoszcz, styczeń 2024
❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń