Wilczyca 40
Rozdział 40
Bydgoszcz / Trójmiasto, styczeń 2024
Michał był wyraźnie zmęczony po intensywnej nocy i poranku spędzonym na promie. On i Anka zamienili kilka słów, ale oboje pragnęli jednego – odpoczynku. Postanowili przenocować w hotelu w Gdyni a Michał od razu zniknął w łazience, gdzie pozwolił sobie na długą, kojącą kąpiel. Ciepła woda przyniosła ulgę ciału, lecz umysł wciąż buzował – myśli krążyły wokół rozmowy z Pauliną na pokładzie.
Gdy otulony miękkim ręcznikiem, spojrzał w stronę sypialni. Anka już spała – spokojnie, z twarzą wtuloną w poduszkę. Michał chwycił telefon, starając się nie przyciągnąć jej uwagi. Przez moment wahał się, po czym napisał:
– Dziękuję za wczorajszą rozmowę na pokładzie. Proszę, myśl o mnie czasem... lodowato ;)
Wysłał wiadomość. W jego piersi zadrżało lekkie napięcie – ekscytacja wymieszana z niepokojem. Wiedział, że igra z ogniem. Ale fascynacja Pauliną, Lady Fenriss, była zbyt silna, by ją ignorować.
Kilka minut później telefon zawibrował. Serce Michała przyspieszyło. Otworzył wiadomość:
– Lodowato mogę zawsze. To ta warstwa lodu na moim sercu tak działa... :)
Chwilę potem pojawiła się druga:
– To co lodowate jest najbardziej pociągające... :)
Michał miał już na końcu języka odpowiedź, gdy kątem oka zauważył, że Anka zaczyna się poruszać. Natychmiast schował telefon pod poduszkę, starając się zachować absolutną naturalność.
Anka przeciągnęła się leniwie, otwierając oczy. Nieświadoma niczego, uśmiechnęła się do niego ciepło.
– Dzień dobry, kochanie. Jak się spało?
– Dzień dobry, skarbie. Całkiem dobrze... chociaż chyba jeszcze mógłbym trochę pospać – odpowiedział miękko, zachowując spokój w głosie.
Anka przytuliła się z powrotem do poduszki, nie podejrzewając, że Michał jeszcze chwilę wcześniej pisał do innej kobiety – tej, która nie dawała mu spokoju.
---
Tymczasem Paulina siedziała przy stole. Jej palce tańczyły po klawiaturze, stukając rytmicznie – szybko, precyzyjnie, bez chwili zawahania. Skupienie malowało się na jej twarzy, a cisza panująca w pokoju pogłębiała wrażenie koncentracji.
Minęła grubo ponad godzina, gdy Łukasz zaczął się budzić. Przeciągnął się leniwie na sofie i przez chwilę obserwował ją z uśmiechem. Była całkowicie pochłonięta pracą.
– Dzień dobry, Paulinko – powiedział cicho, by jej nie rozproszyć, ale z nadzieją, że zwróci na niego uwagę.
Paulina zerknęła na niego kątem oka, jej usta uniosły się w delikatnym uśmiechu.
– Dzień dobry. Wyspałeś się?
– Tak, dzięki.
– Zawsze jest coś do zrobienia – dodała z lekkim rozbawieniem, a cień uśmiechu przemknął po jej twarzy, zanim znów wróciła do ekranu.
Łukasz udał się do łazienki, by się odświeżyć. Gdy wrócił, zauważył, że Paulina właśnie zamknęła laptopa. Nie był pewien, czy zrobiła to, by się na nim skupić, czy by coś ukryć – ale w jej geście było coś symbolicznego.
Podszedł cicho i stanął za nią. Bez słowa położył dłonie na jej karku, zaczynając powolny, delikatny masaż. Jej skóra była napięta od wielogodzinnego skupienia, ale pod jego dotykiem zaczęła się rozluźniać. Paulina przymknęła oczy, a jej głowa lekko opadła do tyłu. Westchnęła cicho – ledwie słyszalnie, ale z nutą zadowolenia.
– Jakie mamy plany na najbliższe dni, Paulinko? – zapytał szeptem, nie przerywając masażu.
Paulina zamilkła na chwilę, jakby zastanawiała się, czy warto go wtajemniczać. W końcu uchyliła powieki i spojrzała na niego spod rzęs.
– Muszę wyjechać. Na tydzień, może dwa.
Łukasz zamarł w bezruchu.
– Wyjechać? Do Berlina?
– Tak, do Berlina – potwierdziła spokojnie, lecz uważnie śledziła jego twarz.
– Dlaczego dopiero teraz mi mówisz?
– Wiesz, że mam tam swoje sprawy, pracę. To nie pierwszy raz, Łukaszu. Moje życie nie zamyka się w tych ścianach.
– To coś z psychologią? Jakaś... praktyka, pani doktor?
Paulina uśmiechnęła się nieznacznie, jakby jego pytanie ją rozbawiło.
– Zdecydowanie tak. Choć przypomnę: doktor to tytuł naukowy, nie zawód – rzuciła z subtelną ironią.
– Będę tęsknił, Paulinko – powiedział cicho, jego głos był łagodny, pełen szczerej czułości.
– Wiem – odpowiedziała z łagodnym uśmiechem. – Ale ta tęsknota może ci tylko pomóc. Może cię... wzmocni? – dodała z błyskiem w oku.
– A co z...
– Klatką ? – przerwała mu natychmiast. Jej brew uniosła się lekko. – Zostaje. Jak sobie to wyobrażałeś?
– Nie... nic nie wyobrażałem – bąknął.
– Myślałeś, że wyjadę i tym razem zostawię ci wolną rękę? – Jej uśmiech był delikatny, ale głos pozostał twardy. – Że będziesz miał czas na te wszystkie brzydkie rzeczy, których gentlemanowi nie wypada?
– Nie, moja pani. Nawet nie myślałem o... takich rzeczach – powiedział pospiesznie.
Paulina zachichotała cicho, rozbawiona jego odpowiedzią.
– Ach, Łukasz. Faceci tylko czekają na okazję, by sięgnąć po „takie rzeczy”. Ale nie martw się – dopilnuję, żebyś nie miał okazji. Zostajesz w klatce. I oboje wiemy, że to dla twojego dobra.
Zawstydzony, lecz pełen oddania, Łukasz pochylił się i pocałował ją delikatnie w kark.
– Tak, moja bogini – wyszeptał.
Paulina uśmiechnęła się z zadowoleniem. Był taki, jak lubiła – cichy, uległy, lojalny.
Wstała i stanęła przed nim, unosząc podbródek. Głaskała go po ramieniu, jej spojrzenie było miękkie, lecz zdecydowane.
– Jeśli będziesz grzeczny, wynagrodzę ci to, kiedy wrócę – powiedziała cicho. – A może... któregoś dnia odwiedzisz mnie w końcu w Berlinie?
– Z przyjemnością, kochana – odpowiedział z lekkim uśmiechem, czując, że każde jej słowo to obietnica i wyzwanie.
Po wspólnej kolacji pożegnali się ciepło. Łukasz objął ją delikatnie, składając na jej ustach długi, pełen uczucia pocałunek. Paulina odpowiedziała z subtelnym uśmiechem, muskając jego policzek, a potem spojrzała mu w oczy.
– Bądź grzeczny – powiedziała cicho.
– Obiecuję, Paulinko – odpowiedział, przyciągając ją raz jeszcze do siebie.
---
Michał siedział w nowoczesnym biurze swojej firmy, pochylony nad stertą dokumentów. Próbował skupić się na analizie jakichś danych, przeglądał kolejne strony, zaznaczał punkty do korekty, podpisywał faktury. Mimo wysiłku, jego myśli nieustannie odpływały w stronę wydarzeń z ostatnich dni. Wciąż miał przed oczami spojrzenie Pauliny, jej chłodny uśmiech, głos – zmysłowy, ale pełen dystansu.
W ciszy biura zabrzmiał dźwięk telefonu, gwałtownie wyrywając go z zamyślenia. Spojrzał na ekran. Wiadomość od Pauliny.
Bez zastanowienia odpisał: – Mogę wpaść? ;)
Kliknął „wyślij”, uśmiechając się do siebie. Sam pomysł był szaleńczy, ale właśnie to nadawało mu smaku.
Kilka sekund później przyszła odpowiedź: – Wariat :p
Typowe dla niej – lakoniczne, przewrotne, pełne ironicznego uroku. Michał nie mógł się powstrzymać.
– Proszę, nie dam rady już czekać... – napisał, czując jak rośnie w nim napięcie.
Paulina odpowiedziała niemal natychmiast: – Musisz poczekać. Jeszcze nie podjęłam decyzji… A poza tym mam wolny termin dopiero na koniec lutego 😉
To było jak pieszczota i policzek jednocześnie – jej styl. Michał westchnął, ale nie ustępował.
– To wstępnie zarezerwuj. Najwyżej anulujesz 😉 Ale... może wpadnę... tylko... proszę... chociaż na godzinę? Pójdziemy na spacer, zjemy coś i wrócę.
Po chwili: – Boże, co za wariat. Przecież to ponad 400 km od ciebie.
Michał bez wahania: – Dam radę. Jak wyjadę teraz, będę około osiemnastej. Proszę…
Cisza trwała kilkadziesiąt sekund. W końcu telefon zabrzęczał.
– Michał, to głupie przecież.
– Wiem, że to szalone. Ale zaufaj mi… i zgódź się.
Odpowiedź przyszła po chwili: – Ok. Ale jedź ostrożnie. Kończę o dwudziestej, wyślę ci adres. Ciągle uważam, że to głupie 😏
---
Dwie godziny później granatowe Porsche Panamera mknęło w stronę autostrady A2. Michał siedział za kierownicą, skupiony, zdeterminowany, z lekkim uśmiechem na ustach. Wysłał krótką wiadomość do Anki:
– Nie czekaj z kolacją. Mam pilny wyjazd.
Odpowiedź przyszła niemal natychmiast: – OK.
To było dla niej nic nowego – była przyzwyczajona do jego nieoczekiwanych podróży służbowych. Nie zadawała pytań. Michał miał wolną rękę.
Na trasie panował umiarkowany ruch, ale poruszał się sprawnie. Wykonał kilka telefonów służbowych, zamknął sprawę z kontrahentem z Olsztyna, potwierdził planowany przelew. Zatrzymał się na krótko na stacji benzynowej – zatankował, kupił hot doga i butelkę coli, po czym ruszył dalej.
Kiedy zbliżał się do granicy, telefon zawibrował. To była wiadomość od Pauliny z dokładnym adresem.
Michał spojrzał na zegarek – wszystko szło zgodnie z planem. Jeśli utrzyma tempo, będzie piętnaście minut przed czasem.
Wjeżdżając do Berlina, zauważył, że zaczął padać drobny śnieg. Białe płatki odbijały się od reflektorów, nadając ulicom baśniową atmosferę. Jego serce przyspieszało – już prawie był na miejscu.
Ulica, którą jechał, prowadziła między budynkami magazynowymi. Wysokie ogrodzenia, metalowe drzwi, kilka ciężarówek – miejsce miało surowy, industrialny charakter. Na końcu drogi znajdowała się otwarta brama i mały parking.
Wjechał i powoli rozejrzał się. Stało tam kilka samochodów. W oczy od razu rzuciło mu się białe Audi RS4 z rejestracją: B LF666.
– Lady Fenriss – pomyślał, a uśmiech sam wypłynął mu na twarz. Serce zabiło mocniej. Wiedział, że dotarł. Że to właśnie tu.
Zatrzymał się, nie wyłączając silnika. Chciał, by wnętrze samochodu pozostało przyjemnie ciepłe. Oparł się wygodnie, obserwując przez szybę powoli opadający śnieg. Sceneria była jak z filmu – chłodna, nastrojowa, pełna napięcia.
O 19:55 sięgnął po telefon. Napisał tylko jedno słowo:
– Jestem.
Wysłał wiadomość i odłożył aparat. Czuł, jak całe ciało przepełnia ekscytacja.
Chwilę później ekran rozświetlił się ponownie:
– Potrzebuję 20 minut.
Michał westchnął. Był blisko. Bardzo blisko. Jeszcze tylko dwadzieścia minut.
Włączył cicho muzykę – coś instrumentalnego, spokojnego – i przeglądał instagrama, odruchowo przesuwając palcem po ekranie. Ale w rzeczywistości nie widział żadnych zdjęć. W głowie miał tylko jedno – Paulinę. Lady Fenriss.
❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń