Wilczyca 39

Rozdział 39

Berlin, wiosna 2011

Jonas zadzwonił do Evy następnego dnia późnym popołudniem, gdy w końcu poczuł, że potrafi ubrać w słowa to, co przeżył poprzedniej nocy. Siedział w swoim gabinecie w podberlińskim domu w Kleinmachnow. Wciąż miał przed oczami obraz czarnego catsuitu, lśniących kozaków i tej drobnej sylwetki, która tak brutalnie i pięknie wdarła się w jego świat.

Telefon połączył się po drugim sygnale.

– Jonas? – Głos Evy brzmiał cicho, trochę zaspanym tonem, jakby dopiero co odłożyła coś ważnego lub długo milczała.

– Eva – powiedział ciepło. – Dzwonię, żeby ci podziękować. Za wszystko. Za to, że cię znam i… że mi pomogłaś. Fenriss... Ona była niesamowita. Właściwie... to najpotężniejsze doświadczenie, jakie miałem. I mówię to jako twój lojalny klient od tylu lat.

Po drugiej stronie zapadła cisza. Kilka sekund – może trzy – ale dla Jonasa wydały się zbyt długie.

– Eva? – zapytał ostrożnie.

– Słyszę cię – powiedziała w końcu, ale jej głos był inny. Niski, matowy, niemal zrezygnowany.

Zmarszczył brwi.

– Wszystko w porządku? Chciałem ci tylko powiedzieć, że... nie chcę, żebyś poczuła się odtrącona. Wiesz, że to ty byłaś pierwsza. Że to ty otworzyłaś mi drzwi. To nie było porównanie. Nie chciałem cię zranić.

Eva zaśmiała się cicho, ale w tym śmiechu nie było radości. Bardziej melancholia, może cień rozczarowania. Albo coś głębszego.

– Nie chodzi o to, Jonas. Nie rywalizuję z moimi dziewczynami – powiedziała powoli. – A Fenriss... jest wyjątkowa. Wiedziałam, że cię poruszy. Dlatego właśnie ci ją zaproponowałam. Wiedziałam, że da ci dokładnie to, czego ci brakowało.

– Dała... więcej, niż się spodziewałem – przyznał, ściszając głos. – Ale... w twoim głosie coś jest. Coś, czego nie rozumiem. Powiedz mi, o co chodzi.

Z drugiej strony znów zapadła cisza. Eva westchnęła, niemal niedosłyszalnie. Potem jej głos wrócił – poważniejszy niż kiedykolwiek dotąd.

– Jonas... to nie jest rozmowa na telefon. Musimy się spotkać.

Jonas poczuł nagłe napięcie w karku. Coś w tonie Evy było inne. Niewyrażona treść, coś zawieszonego między słowami.

– Eva... o czym mówisz?

– Nie dzisiaj. Po prostu... pozwól, że sama się odezwę. Dobrze? Obiecuję, że wkrótce.

– Dobrze – powiedział po chwili milczenia, czując, że dopytywanie nic nie da. – Czekam.

Rozłączyli się bez pożegnania. Jonas patrzył przez chwilę na wygaszony ekran telefonu, marszcząc brwi.

Czuł, że coś się zmieniło. Nie wiedział jeszcze co. Ale czuł, że w tym świecie, który dotąd znał, właśnie przesunęło się jakieś niewidzialne koło.

---

Prom Stena Line, Nowy Rok 2024

Paulina wróciła do kabiny, gdzie czekał na nią Łukasz. Gdy tylko weszła, uniósł wzrok i spojrzał na nią z ciepłem i oddaniem.

– Masaż stóp, kochanie? – zapytał z łagodnym uśmiechem, gotów spełnić każde jej życzenie, zanim jeszcze je wypowie.

Paulina westchnęła lekko, z ulgą po długim, intensywnym wieczorze, i odpowiedziała miękko, z cieniem zmęczenia w głosie:

– Aaaa, w sumie chętnie. Tylko się wykąpię.

Zsunęła z ramion płaszcz i odwiesiła go starannie na wieszak, jak zawsze dbając o porządek. Następnie skierowała się w stronę łazienki, a Łukasz patrzył za nią z czułością, nie mogąc oderwać wzroku od jej sylwetki. Wiedział, że bez względu na to, jak potoczy się reszta nocy, jego zadaniem – i przywilejem – będzie sprawić, by czuła się komfortowo, bezpiecznie i wyjątkowo.

Po chwili Paulina wróciła z łazienki, otulona jedną ze swoich ulubionych, zmysłowych koszulek nocnych. Cienka tkanina miękko opadała na jej ciało, subtelnie podkreślając delikatne linie figury. Jej skóra lśniła świeżością, pachniała ciepłem kąpieli i drogimi olejkami. W spojrzeniu miała spokój, a w każdym ruchu – klasę i pewność siebie, która działała na Łukasza niemal hipnotyzująco.

Bez słowa podeszła do łóżka i położyła się na miękkiej pościeli, przeciągając lekko jak kotka, która właśnie znalazła idealne miejsce do odpoczynku. Łukasz, już czekający, usiadł przy jej stopach. Ujął jedną z nich w dłonie i z namaszczeniem rozpoczął masaż. Jego ruchy były powolne, pełne skupienia i troski, jakby każde dotknięcie było rytuałem, hołdem składanym jej kobiecości.

Paulina zamknęła oczy, rozluźniając się z każdą chwilą. Jej ciało zaczęło poddawać się kojącej sile jego dotyku, a oddech stawał się coraz głębszy i spokojniejszy. Po kilku minutach masażu, jej zmęczenie wzięło górę – zapadła w sen, głęboki i łagodny, otulona ciepłem, spokojem i jego obecnością.

Łukasz, widząc, że zasnęła, okrył ją kołdrą. Przez chwilę jeszcze siedział obok, wpatrując się w jej twarz, potem sam położył się obok i w końcu również odpłynął w sen, spokojniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.

---

Tymczasem, w innej kabinie, Michał leżał obok Anki, próbując zmusić się do snu. Choć jej bliskość zwykle działała na niego kojąco, tej nocy było inaczej. Jego myśli wędrowały gdzieś daleko, z dala od  łóżka w którym leżał i ciepła znajomego ciała. Jedno imię nieustannie powracało w jego głowie, niczym natrętna melodia.

„Lady Fenriss…”

Szeptał je bezgłośnie, raz po raz, jakby próbował zakląć rzeczywistość, w której istniała. Obraz Pauliny – tej enigmatycznej, chłodnej kobiety o przenikliwym spojrzeniu i nieskrywanej sile – był teraz żywy jak nigdy dotąd. Czuł, jak coś w nim narasta – pragnienie nieznane wcześniej, ale całkowicie absorbujące. Chciałby… należeć do niej. Podporządkować się. Oddać w całości i pozwolić, by to ona decydowała o wszystkim. Jakby tylko w jej obecności mógł być naprawdę sobą – nagi nie tylko fizycznie, ale i duchowo.

Poczuł ukłucie wstydu, przypominając sobie, że okłamał ją. Powiedział, że miał tylko jedną nieudaną sesję – to była tylko część prawdy. W rzeczywistości było to pasmo rozczarowań, o których wolałby zapomnieć.

Pamiętał, jak z nadzieją przeglądał profile na bdsm.pl, szukając kogoś, kto obudzi w nim to, czego sam nie potrafił nazwać. Wszystko to jednak skończyło się groteskowo – szybki przelew blikiem do nieznanej osoby i żadnego spotkania. Jedynie rozgoryczenie i stracone pieniądze.

Później było jeszcze gorzej. Spotkanie z tzw. „dominą”, która na zdjęciach wyglądała intrygująco, w rzeczywistości okazało się farsą. Zaniedbana kobieta o nieświeżym oddechu, ciasna kawalerka z brudnym dywanem, plastikowe gadżety kupione na Allegro. Nie było w tym ani elegancji, ani grozy – tylko zażenowanie i chęć natychmiastowej ucieczki.

Zdesperowany, zaczął przeglądać strony berlińskich klubów – miejsca, gdzie dominacja miała mieć klasę, styl, rytuał. Ale za każdym razem, gdy był o krok od decyzji, coś go powstrzymywało. Może lęk. Może wstyd. A może… może bał się wyjść na przeciw marzeniom ? Szukał wymówek. Jedna była za wysoka, inna zbyt chłodna w spojrzeniu, jeszcze inna miała głos, który go odpychał. Z żadną nie czuł tego magnetyzmu, tej wewnętrznej gotowości, by uklęknąć. 

W ciszy kabiny czuł, jak ciężar tych wspomnień osiada na nim niczym gruby koc. Czuł się nagi, nie z powodu braku ubrań, ale przez własne wspomnienia, nieudolne próby, zawiedzione oczekiwania. A teraz, nagle, pojawiła się ona – Paulina – jakby ktoś wreszcie podał mu dłoń, ale postawił warunek: musisz być gotów na wszystko.

Czy był?

Zamknął oczy, próbując stłumić te myśli. Ale pragnienie pulsowało w nim jak obietnica. Wiedział, że jest już za późno, by udawać. Był zbyt blisko czegoś, czego szukał całe życie. I nawet jeśli Paulina nie wiedziała jeszcze, czy chce go do siebie dopuścić, Michał czuł, że zrobi wszystko, by kiedyś móc znów stanąć przed nią. Gotów. Posłuszny. Prawdziwy.

Zasypiał niespokojnie, pogrążony w marzeniach o świecie, który dopiero zaczynał się przed nim otwierać.

---

Łukasza obudził subtelny dotyk Pauliny. Jej dłonie powoli sunęły po jego ramionach i karku, przerywając sen z wyczuciem i łagodnością. Uśmiechnął się przez sen, czując znajome ciepło jej skóry, a gdy uchylił powieki, ujrzał jej twarz – uśmiechniętą, zmysłową, pełną figlarnego spokoju.

– Dzień dobry – wyszeptała, pochylając się nad nim. Jej włosy opadły na jego twarz, łaskocząc go delikatnie.

– Dzień dobry, Paulinko – odpowiedział z uśmiechem, jeszcze zaspany, ale szczęśliwy, że to właśnie jej dotyk wyrwał go ze snu.

Paulina nie przerywała pieszczot – przysiadła na nim lekko, a jej smukłe dłonie zaczęły błądzić po jego torsie. Łukasz, choć wciąż półprzytomny, oddał się temu, co od niej płynęło – czułości, kobiecej władzy i intymnej obecności.

Metaliczny chłód klatki chastity przypominał mu o jego miejscu w tej relacji, lecz w tej chwili był tylko tłem. Liczyła się ona – jej ciało, jej zapach, jej dłonie i ten poranny rytuał, który zaczynał się tak łagodnie.

Nagle Paulina zrobiła minę nieco przesadnie smutną, jakby przypomniała sobie coś istotnego, coś, co powinno ją zasmucić. Jej udawane zmartwienie było na tyle przekonujące, że Łukasz poczuł niepokój, jakby naprawdę coś zawinił.

– Mój drogi... – zaczęła przeciągle, z teatralną nutą dramatyzmu – zapomniałam... Obiecałam ci coś wczoraj, prawda?

Jej palce sięgnęły do łańcuszka, który wisiał na jej szyi. Ujęła kluczyk między palcami i uniosła go lekko, tak aby poranne światło odbiło się od metalu. Drobny błysk zatańczył na jego twarzy.

Łukasz poczuł, jak jego serce przyspiesza. – Paulinko... – szepnął z niedowierzaniem, czując, że ta chwila wreszcie nadeszła.

Napięcie w jego ciele wzrosło – klatka, która przez dni przypominała mu o jego podporządkowaniu, teraz wydawała się coraz bardziej ciasna, wręcz nie do zniesienia.

Paulina uśmiechnęła się już bez udawanego smutku.

– Chyba pora dotrzymać obietnicy, prawda? – powiedziała zmysłowo, w jej głosie pobrzmiewała nutka wyzwania.

Zsunęła kluczyk z łańcuszka powoli, celebrując każdy ruch. Jakby wiedziała, że każda sekunda zapisze się w jego pamięci. Wsunęła kluczyk w maleńką kłódkę. Kliknięcie było wyraźne, niemal ceremonialne. Jej telefon zawibrował, ale zignorowała go.

Łukasz obserwował ją z mieszaniną ulgi i podniecenia. Jego ciało napięło się jeszcze bardziej, gdy poczuł, że mechanizm ustępuje. Paulina, z precyzją, zaczęła zsuwać klatkę. Jej palce, chłodne i zmysłowe, przesuwały się po jego skórze, jakby odczytywały każdy mikrosygnał jego ciała. Proces był powolny, niemal rytualny – nie po to, by go przyspieszyć, ale by każda sekunda tej chwili niosła ciężar znaczenia.

Gdy w końcu była wolna, a jego członek odzyskał swobodę, wyprężając się niemal natychmiast, Paulina patrzyła na niego z zainteresowaniem. Obserwowała jego reakcję uważnie, jakby badała każdy szczegół – jak rośnie, jak pulsuje, jak jego ciało odpowiada na wolność.

– Biedny... wygląda na potwornie wymęczonego – powiedziała z udawaną troską, a jej usta ułożyły się w kpiący, pełen ironii uśmiech.

Delikatnie przesunęła palcami po jego udzie, a potem jeszcze niżej. Każdy jej dotyk wywoływał w nim dreszcz.

– Naprawdę wygląda na to, że bardzo się męczyłeś – dodała z przesadną troską, choć jej ton był wyraźnie zabarwiony satysfakcją.

Pochyliła się nad nim jeszcze bardziej. Jej piersi, otulone jedwabiem koszulki nocnej, dotknęły jego klatki piersiowej. Jedwab ślizgał się po jego skórze zmysłowo, wywołując uczucie przyjemnego chłodu i elektryzującej bliskości. Jego ciało zareagowało natychmiast – napiął się, penis pulsował w rytmie jego oddechu.

Paulina przybliżyła usta do jego ucha i wyszeptała:

– Masz pięć minut. Idź do łazienki i... zabaw się.

Wstała z niego, pozostawiając po sobie ciepło i pustkę. Spojrzała na niego przez ramię z błyskiem w oku.

– Czas leci, skarbie – dodała z figlarnym uśmiechem.

Łukasz poderwał się z łóżka, jakby każde słowo Pauliny było rozkazem wypowiedzianym wprost do jego nerwów. Wbiegł do łazienki.

Po czterech minutach wrócił – oddech miał przyspieszony, ciało napięte, jego członek wciąż twardy. Na jego twarzy malował się wstyd, a w oczach – niepewność.

Paulina, oparta wygodnie na poduszkach, patrzyła na niego z wyraźnym zadowoleniem.

– Jak było ? – zapytała z udawaną troską, jej głos ociekał ironią.

Łukasz spuścił wzrok, nie potrafił znieść jej spojrzenia.

– Szybko i... byle jak – odpowiedział, niemal szeptem.

Uśmiech Pauliny zniknął natychmiast. Jej twarz stężała, spojrzenie stało się lodowate.

– Czyli nie podobało ci się? – zapytała surowo, z idealnie wyważonym tonem chłodnego rozczarowania.

– Następnym razem nie dostaniesz klucza. Skoro nie potrafisz docenić tego, co dostałeś – dodała lodowato.

Łukasz zbladł, jego serce zaczęło bić szybciej – z lęku, że zawiódł ją w najgorszy możliwy sposób.

– Nie, Paulinko... nie to miałem na myśli. Przepraszam cię. Dziękuję... naprawdę. To było... wyjątkowe – powiedział pospiesznie, z desperacją w głosie.

Paulina milczała przez chwilę, wpatrując się w niego badawczo. W końcu westchnęła, a w jej oczach pozostała ledwie dostrzegalna nuta chłodu.

– Kładź się – powiedziała krótko.

Łukasz natychmiast ułożył się na plecach, nie śmiąc się sprzeciwić.

Paulina usiadła na jego klatce piersiowej, tym razem tyłem do niego. Czuł ciepło jej ciała, przez jedwabistą koszulkę, która oplatała ją jak druga skóra.

Przed jego oczami znajdowały się jej plecy – gładkie, zmysłowe, lekko rozświetlone porannym światłem. Koszulka była niemal przezroczysta, kończyła się teraz tuż nad pośladkami, które napięły się przy każdym jej ruchu. Jej smukłe stopy delikatnie oparły się o jego uda, a jedwab ślizgał się po jego skórze.

Pochyliła się, sięgając po klatkę. Jej ruchy były powolne, dokładne, niemal ceremonialne. Łukasz czuł każdy dotyk, każdy kontakt chłodnego metalu z jego ciałem. Aż w końcu – kliknięcie. Klatka znów była zamknięta.

Paulina zawiesiła kluczyk z powrotem na szyi i poprawiła koszulkę.

Odwróciła się do niego, jej oczy lśniły chłodną satysfakcją.

– Wszystko gotowe i na swoim miejscu… tak, jak lubię – powiedziała, z wyraźną przyjemnością.

Łukasz tylko skinął głową. Wiedział, że nie ma potrzeby dodawać nic więcej.

Paulina zgrabnie zsunęła się z jego torsu, poprawiając włosy i spoglądając na zegarek.

– Zbierajmy się na śniadanie.

---

W restauracji panował leniwy, spokojny poranek. Sala była niemal pusta – nieliczni goście, których mijali Paulina i Łukasz, wyglądali na wyczerpanych po sylwestrowej nocy, jakby nie zdążyli jeszcze położyć się spać lub z trudem poderwali się z łóżek. Część z nich siedziała nad filiżankami kawy, z opuszczonymi powiekami, pogrążeni w ciszy lub cichych rozmowach.

Paulina szybko ogarnęła wzrokiem salę i niemal natychmiast dostrzegła Ankę, siedzącą samotnie przy stoliku w rogu. Gdy ich spojrzenia się spotkały, Anka uśmiechnęła się lekko i skinęła dłonią na znak, by do niej podeszli.

– Chodźmy do niej – powiedziała Paulina, ruszając bez wahania w stronę przyjaciółki. Jej krok był pewny i elegancki, jak zawsze. Łukasz podążył za nią w milczeniu, czując lekkie napięcie.

Zbliżając się do stolika, Paulina przywitała się krótkim uściskiem, a potem zapytała z naturalną ciekawością:

– A gdzie Michał? Nie widzę go nigdzie.

Anka przeciągnęła się lekko, jakby dopiero teraz zaczynała naprawdę budzić się do życia.

– Śpi jeszcze. W nocy długo się kręcił, mówił, że nie może zasnąć. Stwierdziłam, że nie będę go budzić – odpowiedziała z westchnieniem i łagodnym uśmiechem.

Paulina skinęła głową, przyjmując to do wiadomości. Jej spojrzenie, choć chłodne, nie było pozbawione zrozumienia.

Odwróciła się w stronę Łukasza, który stał obok, gotów wykonać każde polecenie.

– Przynieś mi proszę kawę i coś na śniadanie. Coś lekkiego, ale ciepłego – powiedziała spokojnie, jednak ton jej głosu nie pozostawiał wątpliwości, że to nie prośba, lecz polecenie.

– Oczywiście – odpowiedział posłusznie i ruszył w stronę bufetu.

W międzyczasie w restauracji pojawiły się znajome twarze. Gdy przyszła Aga, Anka natychmiast wstała i podeszła do niej z wyraźną troską w oczach.

– Jak się czujesz? – zapytała cicho, dotykając delikatnie ramienia przyjaciółki.

– Już lepiej, naprawdę. Wystarczyło kilka godzin spokoju – odpowiedziała Aga z nieśmiałym uśmiechem. Jej twarz wyglądała zdrowiej niż wieczorem, choć oczy nadal były lekko podkrążone.

Chwilę później, niemal niezauważony, dołączył do nich Michał. Był blady, zaspany, ale próbował maskować zmęczenie uśmiechem. Mimo to jego oczy zdradzały bezsenną noc, a ruchy były ospałe.

– Cześć wszystkim – rzucił, starając się zabrzmieć rześko, choć jego głos zdradzał zmęczenie.

Paulina spojrzała na niego krótko, z niemal niewidocznym uśmiechem, który bardziej przypominał akt obserwacji niż serdeczności.

Anka ujęła go za ramię i powiedziała cicho:

– Wyglądasz, jakbyś w ogóle nie spał. Może po śniadaniu jeszcze się położysz na chwilę, dobrze?

– Może tak zrobię – odpowiedział cicho Michał, przytakując z wdzięcznością, choć było widać, że bardziej niż snu, potrzebował ucieczki od własnych myśli.

Czas mijał powoli. Prom miał dopłynąć do portu za nieco ponad dwie godziny. W restauracji panowała senna atmosfera. Goście jedli w milczeniu, niektórzy tylko popijali kawę, inni przysypiali z głowami opartymi o dłonie.

Po skromnym śniadaniu Michał wstał i bez słowa wrócił do swojej kabiny. Pojawił się dopiero wtedy, gdy prom już stał przy nabrzeżu, gotowy do opuszczenia pokładu.

Łukasz również wyglądał na wyraźnie zmęczonego. Choć starał się trzymać, jego oczy zdradzały niedospanie, a ruchy były spowolnione. Paulina, która z kolei sprawiała wrażenie wypoczętej, nie miała najmniejszych wątpliwości, co zrobić.

– Ja poprowadzę – oznajmiła stanowczo, wyciągając dłoń po kluczyki.

– Jasne – odpowiedział bez zająknięcia Łukasz, wiedząc, że to najlepsze rozwiązanie.

Po zejściu z promu Paulina zabrała Łukasza prosto do swojego domu. Droga była cicha, spokojna – radio milczało, a słońce przebijało się przez chmury. Łukasz zasypiał na miejscu pasażera, głowa opadała mu na bok, a oddech stawał się coraz głębszy.

Kiedy dotarli, Paulina zaprowadziła go do salonu. Pozwoliła mu położyć się na sofie, nie mówiąc nic więcej. Podała mu koc, po czym odsunęła się i usiadła przy stole. Otworzyła MacBooka i z bezbłędnym ruchem wpisała hasło. Przez chwilę milczała, potem zaczęła pisać – szybko, sprawnie, jakby w jej głowie już od dawna formułowały się słowa, które teraz tylko przelewała na ekran.

Po kilku minutach rozległ się dźwięk telefonu. Paulina nie odrywała wzroku od monitora. Sięgnęła po aparat powoli, bez pośpiechu. Ekran zaświecił znajomym imieniem.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wilczyca 1

Wilczyca 11

Wilczyca 2