Wilczyca 7
Rozdział 7
Grudzień 2023
Trójmiasto
Czwartkowy wieczór. Łukasz czuł lekkie napięcie, trzymając telefon w dłoni. W głowie kłębiły mu się setki myśli – zależało mu, by wszystko było perfekcyjne. Przez ostatnie dwa tygodnie przygotowywał się do tego momentu, starannie planując każdy szczegół weekendu, który miał zorganizować dla Pauliny. Krótko po ich ostatnim rozstaniu poprosiła aby nie pisał do niej ani nie telefonował. Był zaskoczony tą prośbą ale nie chciał jej ponownie zdenerwować. Przez całe dwa tygodnia nie miał od niej żadnych wieści. Dopiero dziś rano, krótka wiadomość: "wróciłam, zadzwoń do mnie wieczorem".
W końcu wybrał numer. Dźwięk sygnału w słuchawce wydawał się trwać wieczność. Po chwili usłyszał jej głos – jak zawsze spokojny i opanowany.
– Hej, jak się masz ? Tęskniłeś ? – Paulina, jak zwykle, brzmiała nieco chłodno, niemal oficjalnie, ale Łukasz zdążył już przyzwyczaić się do tego tonu.
– Dobry wieczór Paulinko. Bardzo, nawet nie wiesz jak...– odpowiedział, starając się, by jego głos brzmiał pewnie. – Mam nadzieję, że twój wyjazd przebiegł pomyślnie?
– Tak, wszystko w porządku. A ty? Czy masz już dla mnie coś zaplanowanego? – W jej głosie można było wyczuć subtelną nutę ciekawości, może nawet lekkie wyzwanie.
– Tak. Myślałem. Spędzimy ten weekend w miejscu, które może ci się spodobać. Jedziemy do hotelu, który mieści się w starym średniowiecznym zamku. Zorganizowałem wszystko – od kolacji po nocne zwiedzanie zamku.
Na chwilę zapadła cisza. Łukasz zastanawiał się, jak Paulina zareaguje na jego propozycję. Zanim jego niepewność zdążyła się pogłębić, usłyszał odpowiedź:
– To brzmi... interesująco – powiedziała po krótkim milczeniu. Jej ton pozostał neutralny, ale Łukasz wyczuł w nim delikatną nutę aprobaty. – Czy powinnam się na coś specjalnie przygotować? Zabrać coś?
– Tak – odpowiedział z pewnością w głosie. – Ubierz się ciepło, z resztą sama wiesz najlepiej – jest zima, a część naszego planu odbędzie się na świeżym powietrzu - będziemy zwiedzali zamek. Zabierz też coś wygodnego na wieczór, będzie uroczysta kolacja.
– Nocne zwiedzanie zamku? – W jej głosie pojawiła się wyraźna ciekawość.
– Tak – potwierdził spokojnie. – Trasa prowadzi nawet przez jakieś stare lochy... na pewno pełne mrocznych historii.
Paulina odpowiedziała z lekkim uśmiechem w głosie:
– Lochy? Mmm, lubię klimat średniowiecznych lochów. Dobrze, będę gotowa. Do zobaczenia jutro o szesnastej.
– Do zobaczenia..
---
Bydgoszcz
Piątkowe popołudnie. Delikatne, zimowe słońce przebijało się przez chmury, gdy Michał skręcił w znajomą ulicę, prowadząc swoje ciemnogranatowe Porsche Panamera. Silnik cicho mruczał, a sportowa kierownica dobrze leżała w dłoniach – to był jego mały luksus, który pozwalał choć na chwilę poczuć pełną kontrolę w chaosie codziennych obowiązków. Tego dnia był zmęczony bardziej niż zwykle – rano jeszcze musiał podjechać do biura, załatwić kilka pilnych spraw, podpisać dokumenty, porozmawiać z jednym z kluczowych klientów. Dopiero potem mógł w końcu odetchnąć.
Zatrzymał się przed domem. Anka już czekała, ubrana w jasny, pikowany płaszcz, wełniany szal i botki na niskim obcasie. W jednej dłoni trzymała kubek termiczny ze swoją ulubioną herbatą, w drugiej telefon, który właśnie chowała do torebki. Gdy zobaczyła, że Michał wysiada z samochodu, na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech – taki, którego mu ostatnio brakowało.
– Nawet nie wiesz, jak czekałem na ten weekend – powiedział, podchodząc do niej i całując w policzek. – Praca mnie wykańcza. Czuję się, jakbym żył tylko od zadania do zadania. Potrzebuję wreszcie chwili oddechu. I ciebie.
Anka spojrzała na niego uważnie, z lekkim, troskliwym błyskiem w oczach. – Dlatego wybrałam zamek. Spokojne miejsce, żadnych telefonów, żadnych spotkań. Tylko my, śnieg za oknem i cisza.
Michał uśmiechnął się szczerze, poczuł, jak napięcie w jego karku powoli odpuszcza. Otworzył bagażnik, włożyli torby – jego skórzaną, klasyczną, i Anki – nieco większą, lekko błyszczącą, z dbałością zapakowaną jeszcze rano.
W środku samochodu było ciepło a z głośników cicho leciał jakiś jazzowy kawałek, który Michał włączył niemal odruchowo. Ruszyli.
Jechał spokojnie, trzymając kierownicę jedną ręką. Drugą raz po raz dotykał dłoni Anki, spoczywającej na podłokietniku.
– Zamek wygląda niesamowicie – mówiła, przeglądając zdjęcia w telefonie. – Stylowe wnętrza, kominek w pokoju, strefa wellness, restauracja.… Mam nadzieję, że ci się spodoba.
– Jeśli jesteś tam ze mną, spodoba mi się na pewno – odpowiedział cicho Michał, nie odrywając wzroku od drogi,
Jeszcze kilka godzin jazdy przed nimi. Ale to już nie była zwykła podróż – to była ucieczka. Początek weekendu, który miał ich przypomnieć sobie nawzajem. Wzniecić wygasający żar ich wieloletniego związku.
---
Trójmiasto
Paulina stała przed swoją garderobą, przeglądając ubrania, które chciała zabrać. Przez chwilę zastanawiała się nad wyborem, starannie rozważając, co najlepiej pasowałoby do zimowej aury i tajemniczego zamku, o którym wspomniał Łukasz.
Zerknęła na zegar – była już prawie 13:30. Łukasz miał zjawić się za pół godziny. Ostatni raz przejrzała się w lustrze, upewniając się, że wszystko jest idealne. Miała na sobie czarny, długi golf, który miękko opływał jej sylwetkę, oraz czarne legginsy z eko-skóry. Aby podkreślić talię, założyła szeroki, elegancki pasek, który nadawał całości wyrafinowanego charakteru. Jej blond włosy były starannie spięte. Makijaż delikatnie podkreślał naturalną urodę – lekkie muśnięcie oczu i ust dodawało twarzy wyrazistości, nie przytłaczając jednak.
Z uśmiechem usiadła w fotelu, czekając na dzwonek do drzwi.
Łukasz przyjechał punktualnie. Gdy tylko wszedł do środka, jego wzrok natychmiast padł na nią.
– Paulinko, wyglądasz przepięknie – powiedział z wyraźnym podziwem w głosie, delikatnie się uśmiechając.
– Dziękuję. Cieszę się, że ci się podoba. Pocałowali się. Po krótkiej chwili dodała: – Zanim wyjdziemy, chciałabym...
Paulina patrzyła na niego uważnie. Po chwili ciszy, która zdawała się trwać wieczność, odezwała się cicho, lecz stanowczo:
– Nie pocałujesz?
– A drugi?
– Dziękuję – powiedziała spokojnie, wstając z fotela. – A teraz płaszcz.
Łukasz szybko podszedł do wieszaka, zdjął z niego czarny puchowy płaszcz i pomógł jej go założyć po czym sięgnął po stojącą przy wejściu walizkę.
– Jesteś gotowa? – zapytał z delikatnym uśmiechem.
– Tak, możemy iść – odpowiedziała, po czym aktywowała alarm i oboje wyszli z domu kierując się do samochodu Łukasza.
----
Porsche Panamera sunęło miękko po zimowej drodze, mijając ośnieżone pola, gdzieniegdzie przetykane samotnymi drzewami i starymi gospodarstwami, których czerwone dachy kontrastowały z bielą krajobrazu. Za szybą świat wyglądał spokojnie, niemal nieruchomo – ale wewnątrz głowy Michała buzowały myśli.
Za kierownicą siedział w milczeniu, skupiony na prowadzeniu, lecz tak naprawdę od dawna był już gdzie indziej. Przez ostatnie tygodnie ciężko pracował, dopinając końcówkę ważnego kontraktu. Ten weekend miał być oddechem – chwilą tylko dla nich. Anka siedziała obok, zapatrzona w zimowy pejzaż, z cichym uśmiechem na twarzy.
Spojrzał na nią ukradkiem. Była jego żoną od ponad dwudziestu lat. Matką ich prawie dorosłych dzieci. Najlepszą przyjaciółką, towarzyszką życia, oazą spokoju. I mimo że czuł wobec niej wdzięczność i czułość – coś w nim nieustannie pozostawało puste.
Żył w niedosycie. Z pozoru miał wszystko – dom, rodzinę, sukces zawodowy. A jednak, gdzieś głęboko, czegoś mu brakowało. Czegoś, co mógłby nazwać spełnieniem. Nie chodziło o rzeczy, o pieniądze, nawet nie o miłość – bo Ankę naprawdę kochał, w sposób dojrzały, wyciszony. Chodziło o coś innego. Coś, co dawno temu poznał i od tamtej pory nosił w sobie jak echo.
Ewa.
Pojawiła się w jego życiu, gdy miał dwadzieścia lat. Była starsza o rok, studiowali na tej samej uczelni. Miała w sobie coś... niepokojącego. Chłodne spojrzenie, absolutną pewność siebie, a przede wszystkim – sadystyczną naturę, którą dość szybko odkryła przed nim bez uprzedzeń. Zafascynowała go natychmiast. Pociągała go nie tylko fizycznie, chociaż nie można jej było nazwać pięknością, ale przede wszystkim emocjonalnie i mentalnie. Była pierwszą osobą, która nadała kształt jego pragnieniom.
Ich randki szybko zmieniły się w spotkania bdsm. Na tyle, na ile pozwalały oczywiście warunki studenckiego życia – u niej w domu, kiedy nikogo nie było albo u niego w akademiku. Ewa była surowa, metodyczna i bezlitosna, a Michał – szybko stał w pełni uległy. Nie tylko w ciele, ale i w duszy. Uwielbiał, kiedy mu rozkazywała, kiedy go karała, gwałciła strap-onem, kiedy mówiła, że jest jej. Nigdy wcześniej – i nigdy później – nie czuł się tak... kompletny.
Ich relacja była intensywna, ale krótkotrwała. Jej narcystyczna natura powodowała, że chwilami miał jej naprawdę dosyć, mimo tego, że była spełnieniem jego skrywanych - jeszcze nastoletnich fantazji. Proza codziennego życia wygrała i po jednej z awantur jakie mu zrobiła nie pokajał się odpowiednio mocno. Zagroziła zerwaniem, on odwrócił się na pięcie i wyszedł. Szybko poznał jakąś inną dziewczynę i na jakiś czas zapomniał o Ewie, do której mimo fascynacji czuł pewien żal. Potem ona poznała kogoś i przeniosła się do innego miasta, kontakt definitywnie urwał się. Michał nigdy już jej nie spotkał, choć przez lata szukał jej cząstki w innych kobietach.
Od tamtej pory wiedział, że w jego duszy jest coś, co domaga się spełnienia – pragnienie uległości, potrzeba, by znaleźć się pod kontrolą silnej kobiety. Ale życie szybko nauczyło go, że to nie jest coś, o czym mówi się głośno. Że to, co go podniecało, co wywoływało dreszcze – nie mieściło się w klasycznej definicji związku. I, że Ewa była na swój sposób wyjątkowa, żadna inna kobieta nie miała w sobie tego czegoś.
A potem pojawiła się Anka. Ciepła, czuła, dobra. Pokochali się. Wspólnie stworzyli dom, rodzinę, firmę. I choć prawie od początku znajomości próbował czasem otworzyć przed nią drzwi do tamtego świata, zawsze spotykał się z delikatnym oporem, niechęcią albo niezrozumieniem. Anka nie była ani dominującą osobą. Nie miała w sobie tej chłodnej siły, której Michał podświadomie pragnął. Nie miał do niej żalu – nigdy. Po prostu zrozumiał, że to nie jest część ich wspólnego świata. Gdyby naciskał - pewnie zrobiłaby to dla niego, ale ...to nie byłoby to czego naprawdę szuka.
Z biegiem lat przestał oczekiwać, że Anka spełni jego ukryte potrzeby. Zostawił je tam, gdzie powstały – w cieniu przeszłości. Pogodził się z tym. Przynajmniej tak mu się wydawało. Czasem szukał na jakichś portalach. Jednej dziewczynie wysłał nawet blika i słuch po niej zaginął. 50 złotych, nie odczuł i nawet nie czuł wstydu. Niech ma - myślał - kupi sobie tusz do rzęs w Rossmanie. Zarobiła, może nie uczciwie ale zarobiła. Była od niego sprytniejsza. Zdarzyło mu się tez umówić na sesję z jakąś dominą. Jej studio - jak to dumnie nazywała - okazało się brudną i zapyziałą kawalerką na jednym z bydgoskich blokowisk. Zostawił jej 200 złotych i wyszedł. Czuł frustrację. Myśl o Ewie wciąż mieszała mu w głowie.
A dziś ? Dziś jadąc w stronę zamku na Warmii, czuł coś innego. Rodzaj cichego niepokoju. Tęsknoty, która wróciła bez zaproszenia. Może to ten klimat – stary zamek, zima, cisza, mrok. A może po prostu... coraz częściej zadawał sobie pytanie: czy w końcu uda mu się coś z tym zrobić ?
Anka wciąż patrzyła przez okno, nieświadoma jego myśli. Michał uśmiechnął się do niej lekko, sięgnął i ścisnął jej dłoń. Była ciepła. Pewna.
To była kobieta, którą kochał.
Ale nie była kobietą, której pragnął.
----
Lidzbark Warmiński
Podróż minęła zaskakująco szybko. Choć kręte drogi Warmii były chwilami zaśnieżone, kilkuletnie Renault Clio Łukasza radziło sobie całkiem sprawnie. Wnętrze samochodu było ciepłe chociaż pachniało tanim plastikiem. Czasem rozmawiali, czasem milczeli – ale było to milczenie komfortowe, pełne wzajemnego zrozumienia. Paulina opowiedziała mu trochę o Berlinie, jej drugim domu. O tym jak tam trafiła, o studiach na niemieckiej uczelni.
Im bardziej zbliżali się do celu, tym bardziej krajobraz nabierał baśniowego charakteru. Gęste lasy ustępowały miejsca otwartym przestrzeniom, aż w końcu wjechali do miasteczka i niemal nagle ich oczom ukazał się imponujący widok.
Zamek w Lidzbarku Warmińskim. Stare mury górowały nad okolicą, osadzone na lekkim wzgórzu, otoczone wijącą się rzeką Łyną. Kamienne wieże, wysokie blanki i surowa bryła budowli zdradzały jego średniowieczny rodowód, ale detale zdradzały współczesną adaptację – eleganckie oświetlenie, odnowione dachówki, dyskretnie wkomponowane wejście do hotelowego skrzydła. Zamek wyglądał majestatycznie, niemal onieśmielająco, jakby czuwał nad podróżnymi i skrywał w sobie więcej historii, niż można by opowiedzieć w jedną noc.
Łukasz zjechał na dziedziniec i zaparkował tuż przy głównym wejściu. Wyłączył silnik i przez chwilę siedział w ciszy, patrząc na zamek z niemym zachwytem.
– Robi wrażenie – powiedział w końcu, spoglądając na Paulinę.
Ta uśmiechnęła się lekko, nie kryjąc aprobaty.
– Tak. To miejsce ma swój charakter.
Wysiadł pierwszy, a potem obszedł samochód, by otworzyć drzwi po stronie pasażera. Paulina wysiadła z wdziękiem i pewnością, jakby to nie był parking, lecz czerwony dywan. Zapięła płaszcz i założyła rękawiczki, które połyskiwały w zimowym świetle. Rzuciła jeszcze krótkie spojrzenie na dziedziniec, jakby oceniała go wzrokiem właścicielki, nie gościa.
Łukasz wyciągnął z bagażnika jej walizkę, zamknął auto i ruszyli razem w stronę masywnych, drewnianych drzwi.
Paulina szła w kierunku zamkowych drzwi, Łukasz był metr za nią, ciągnąc jej walizkę i niosąc swoją torbę. Na dziedziniec powoli wjechało eleganckie, granatowe Porsche Panamera. Silnik cicho pomrukiwał, a karoseria lśniła w szarym świetle zimowego popołudnia. Łukasz spojrzał z uznaniem na piękną linię mijającego go auta i cicho westchnął.
---
W momencie, gdy samochód skręcił wzdłuż podjazdu, wzrok kierowcy padł na sylwetkę kobiety w ciemnym płaszczu i długich, smukłych kozakach, która właśnie przeszła obok. Jej blond włosy, sposób w jaki stawiała kroki, pewien dystans i elegancja – wszystko w niej przykuło jego uwagę. Michał aż lekko zwolnił, by przyjrzeć się jej dokładniej. Jej figura była drobna, ale pełna siły – zdecydowanie przykuwała spojrzenie.
Obok niego siedziała Anka, poprawiając właśnie szalik i spoglądając w kierunku jednego ze szkrzydeł zamku.
– Pięknie tu, prawda? – zapytała z uśmiechem, nie odrywając wzroku od budowli.
– Mhm – mruknął Michał, ale jego oczy były skupione gdzie indziej.
W lusterku wstecznym obserwował kobietę, która właśnie przekraczała próg zamkowych drzwi.
Michał odruchowo oblizał wargi, po czym szybko przeniósł wzrok z powrotem na drogę, czując wewnętrzne poruszenie, którego sam do końca nie rozumiał. Dyskretnie zerknął jeszcze raz – para znikała właśnie za zamkowym portalem.
– Cieszę się, że udało nam się wyrwać – dodała Anka z zadowoleniem. – Oby było tak spokojnie, jak wygląda.
– Ja też się cieszę – odpowiedział Michał, uśmiechając się do niej, choć jego myśli wciąż błądziły gdzieś indziej.
Zaparkował i wysiadł, a obraz tej kobiety wciąż nie opuszczał jego wyobraźni. Wypakował bagaże. Kiedy weszli do hotelowej recepcji, tajemniczej kobiety wraz z jej partnerem już tam nie było.
Komentarze
Prześlij komentarz