Wilczyca 6

Rozdział 6

Trójmiasto, grudzień 2023

Gdy Paulina powoli otworzyła oczy, poczuła miękki koc otulający jej ciało i przyjemne ciepło bijące od kominka. Światło ognia łagodnie tańczyło na ścianach, nadając wnętrzu miękki, kojący blask. Rozejrzała się leniwie i dostrzegła Łukasza – siedział tuż przy sofie, oparty o jej krawędź. Miał zamknięte oczy, ale jego twarz nie była rozluźniona jak u kogoś pogrążonego w głębokim śnie – wyglądał, jakby czuwał.

Obserwowała go przez chwilę w ciszy. Jego obecność, spokojna i dyskretna, działała na nią kojąco.

Po chwili mężczyzna powoli uniósł powieki. Uśmiechnął się do niej ciepło, jakby czekał na ten moment.

– Obudziłam cię? – zapytała sennie.

– Nie – odpowiedział miękko. – Po prostu miałem zamknięte oczy. Chciałem, żebyś odpoczęła, nie przeszkadzałem ci.

Jej usta wygięły się w delikatnym uśmiechu.

– Twój masaż był naprawdę cudowny. Tak się rozluźniłam, że zupełnie odpłynęłam. Mam tak czasem… kiedy czuję się komfortowo i  bezpiecznie.

Łukasz skinął głową, czując w środku ciepło na myśl, że to dzięki niemu osiągnęła taki spokój.

– Cieszę się, że mogłem ci to dać.

Paulina usiadła, zrzucając koc z ramion. Jej spojrzenie zyskało bardziej przytomny, żywy wyraz.

– Co powiesz na kawę i film? Mam kilka rzeczy, które mogłyby ci się spodobać.

– Brzmi świetnie – odparł bez namysłu.

Wstała  i ruszyła w stronę kuchni. Wskazała mu tylko dłonią, by poszedł za nią. Zaparzyli kawę – aromatyczną, gęstą – i wrócili na sofę z kubkami w dłoniach. Usiadła pierwsza i zerknęła na niego spod długich rzęs.

– Wsuń się do mnie pod koc – powiedziała miękko, ale z tą znajomą nutą polecenia. – Będzie nam cieplej.

Łukasz poczuł, jak serce przyspiesza, ale nie wahał się ani przez moment. Wsunął się obok niej i ostrożnie objął ją ramieniem. Jej ciało przytuliło się do niego z naturalną łatwością – jakby ich bliskość była czymś oczywistym, wyczekanym.

Jego dłoń delikatnie spoczęła na jej plecach, druga przesunęła się po ramieniu, aż zatrzymała na jej dłoni. Uścisnął ją lekko. Czuł ciepło jej ciała, które wtuliło się w niego w zaufaniu i ciszy.

W pewnym momencie Paulina uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Jej spojrzenie było ciepłe, ale uważne. Bez słowa zbliżyła twarz i pocałowała go – czuły gest, niosący więcej niż tysiąc słów. Ich usta spotkały się w miękkim pocałunku, który nie był ani szybki, ani natarczywy – był intymny, świadomy, nasycony obecnością.

Kiedy się odsunęła, jej twarz była spokojna, a oczy mówiły więcej niż jej cichy szept:

– Dziękuję, że jesteś.

Łukasz przesunął dłonią po jej policzku, zatrzymując się przy skroni, a potem pochylił się i szepnął wprost do jej ucha:

– Jesteś dla mnie wszystkim. Piękna. Silna. Najważniejsza. Każda chwila przy tobie to coś więcej niż marzenie. Jesteś... moją Panią.

Zamilkł, czując, jak wypowiedziane słowa zawisły między nimi – ciężkie i lekkie zarazem. Prawdziwe.

Paulina patrzyła na niego długo. Na jej ustach pojawił się ten charakterystyczny, niewymuszony uśmiech – subtelny, ale głęboki. Nie odpowiedziała słowami, tylko przesunęła palcem po jego wargach i przysunęła się jeszcze bliżej, pozwalając, by ich ciała znów złączyły się pod miękkim kocem. Jej dłoń powędrowała na jego pierś, a usta zbliżyły się do ucha. Poczuł ciepły oddech, zanim wyszeptała z przekonaniem:

– Wiem.

W tym jednym słowie zawarła wszystko – świadomość, akceptację i kontrolę. Obejrzeli jakiś film. Kiedy leciały napisy końcowe spojrzała na zegar i spokojnie powiedziała:

– Zrobiło się późno. Pora spać.

Wyszła z salonu i po chwili wróciła z dużym, miękkim ręcznikiem, który mu podała.

– Skorzystaj z łazienki na dole. Ja pójdę do swojej na górze.

Gdy Łukasz wrócił, odświeżony i lekko zdenerwowany, przez myśl przemknęło mu pytanie: w czym ona śpi? Zwłaszcza w taki chłodny wieczór? Sam, jak zawsze, zasypiał nago. Czuł się tak najbardziej naturalnie – fizycznie i emocjonalnie.

Tymczasem Paulina, po kąpieli, sięgnęła po swoją ulubioną zimową piżamę –  komplet z kaszmiru w odcieniu stonowanej szarości. Góra była dopasowana, z długimi rękawami i koronkowym wykończeniem przy dekolcie, które nadawało całości subtelnej zmysłowości. Spodnie otulały jej nogi miękko i ciepło, idealnie dopasowując się do kształtów. Dopełniła wszystko grubymi, miękkimi skarpetkami sięgającymi ponad kostkę. Była ubrana ciepło, wygodnie – a jednocześnie zaskakująco kobieco.

Gdy weszła do sypialni, Łukasz już czekał. Wskazala mu palcem na łóżko. Pokój był cichy, przyciemniony – dominowało w nim ogromne łóże z miękką, welurową oprawą i śnieżnobiałą pościelą o satynowym wykończeniu. Głębokie odcienie szarości i bieli nadawały wnętrzu atmosferę luksusu i spokoju.

Paulina wsunęła się pod kołdrę obok niego i natychmiast odwróciła plecami, mówiąc cicho:

– Przytul mnie. Ogrzej.

Bez słowa objął ją, delikatnie, z czułością. Jej ciało wtuliło się w jego – miękkie, ciepłe, pachnące. Czuł, jak jej plecy przylegają do jego torsu, a jego własne ciało powoli reaguje na tę bliskość.

Oddychał głęboko. Serce biło szybciej, ciało stawało się coraz bardziej napięte. W pewnym momencie nie mógł już ignorować swojej reakcji  – jego podniecenie było coraz bardziej oczywiste. Paulina musiała to poczuć – delikatnie się poruszyła, przesunęła nieznacznie biodra i zatrzymała się, gdy wyczuła go przez materiał swojej piżamy.

Jej twarz rozjaśnił lekki, rozbawiony uśmiech.

– A cóż to za niespodzianka? – szepnęła, z subtelną prowokacją. – O kim tak intensywnie myślisz?

Łukasz zadrżał. Jej głos, zapach, obecność... to wszystko sprawiało, że był bliski utraty kontroli.

– O tobie – wyszeptał. – Nie mogę przestać. Pragnę cię.

Jej palce powędrowały w dół, przez chwilę go dotykała, delikatnie, niemal badawczo, zanim odsunęła dłoń.

– Urocze – powiedziała, z błyskiem w oku. – Ale może… warto jeszcze poczekać. Nie chcemy zepsuć czegoś, co dopiero dojrzewa, prawda?

Jego oddech przyspieszył. Poczuł napięcie, niemal fizyczny ból.

– Proszę… – powiedział cicho. – Potrzebuję cię…

Paulina natychmiast zmieniła ton. Głos stał się niższy, chłodniejszy – spokojny, lecz nieprzenikniony.

– Wystarczy – przerwała, obracając się w jego stronę. Spojrzała mu w oczy z powagą. – To ja decyduję. Zawsze. I jeśli mam cię poprowadzić... musisz umieć czekać. I znosić napięcie. Bo ono będzie się pojawiać. To część tej drogi.

– Przepraszam – szepnął z trudem. – Nie chciałem cię naciskać. Po prostu… jestem przy tobie tak podniecony i... słaby.

Jej spojrzenie nie złagodniało, ale i nie było okrutne. Zatrzymała je na jego oczach przez dłuższą chwilę, po czym znów odwróciła się plecami.

– Przytul mnie – powiedziała znowu, jakby nigdy nic.

Zrobił to, z pokorą. Przyciągnął ją do siebie, znów poczuł jej ciało, zapach, oddech. Próbował uspokoić oddech. Serce wciąż biło zbyt szybko, ale powoli wyciszał się, skupiając na cieple, które od niej emanowało. Na jej obecności. Na jej woli.

Zamknął oczy. Wiedział, że będzie musiał czekać. Ale wiedział też, że warto.

I tylko gdzieś głęboko, w napięciu między jego ciałem a jej kontrolą, narastała siła, której jeszcze nie potrafił nazwać.


---

Następnego ranka atmosfera przy śniadaniu była wyraźnie napięta. Łukasz siedział naprzeciwko Pauliny, czując ciężar ciszy, która jak mgła zawisła między nimi. Każdy stuk sztućców, szelest serwetki czy szuranie krzesła wydawały się głośniejsze niż zwykle – jakby sam dom reagował na ich milczenie.

Nie mogąc dłużej znieść tej niezręczności, Łukasz w końcu zdobył się na odwagę, by przerwać ciszę.

– Paulinko… – zaczął cicho, unosząc wzrok – chciałem jeszcze raz przeprosić za wczoraj. Wiem, że zawiodłem. Nie powinienem był naciskać…

Zauważył, że nie przerywa mu, że jej twarz pozostaje spokojna, choć niewzruszona. Jej spojrzenie było chłodne, badawcze, jakby ważyła każde jego słowo.

– Twoja bliskość… – kontynuował – sprawia, że zapominam o wszystkim. Nie potrafię się oprzeć. Ale wiem, że to nie usprawiedliwia mojego zachowania. Wiem, że muszę się uczyć kontroli. Proszę… wybacz mi.

Paulina wciąż milczała. Gdy w końcu się odezwała, jej ton był lodowaty i ostry jak skalpel.

– Oczekuję od ciebie opanowania, klasy i dyscypliny. Nie jestem tutaj po to, by znosić wybuchy pożądania, które nie są trzymane w ryzach. Jeśli chcesz być blisko mnie, musisz panować nad sobą – nawet wtedy, gdy jest to trudne. Zwłaszcza wtedy.

Jej słowa uderzyły w niego mocniej niż jakikolwiek krzyk. Łukasz poczuł, jak jego gardło się zaciska, ale wiedział, że musi odpowiedzieć.

– Masz rację – powiedział z trudem. – Przepraszam. Popełniłem błąd. Pragnę cię z całego serca, ale wiem, że to nie daje mi prawa do niczego. Nauczę się. Obiecuję.

Wstał z krzesła i zsunął się na kolana, klękając przed nią. Nie unikał już wstydu – przyjął go, jakby należał mu się od początku. Jego głos był miękki, pełen pokory:

– Zawiodłem cię, ale błagam, daj mi szansę. Chcę udowodnić, że potrafię być takim mężczyzną, jakiego chcesz przy sobie.

Paulina przyglądała mu się w milczeniu. Chciała, by jego upokorzenie dotarło do niego w pełni. Gdy uniosła rękę, jej ruch był błyskawiczny – uderzyła go z zaskakującą siłą. Jego głowa lekko odchyliła się w bok, ale nie drgnął. Nie próbował się cofnąć.

Chwila ciszy – i kolejny policzek. Jeszcze mocniejszy. W jego oczach zaszkliły się łzy – nie z bólu, lecz z żalu, z ogromnego wstydu, z ciężaru, który teraz niósł. Był gotów na tę karę.

Wstała od stołu, pewnym krokiem podeszła do okna, po czym odwróciła się do niego.

– Posprzątaj po śniadaniu. Później możesz wracać do siebie.

Jej ton nie dopuszczał sprzeciwu. Był rozkazem – chłodnym, rzeczowym, wyznaczającym granicę.

Łukasz kiwnął głową i zabrał się do zbierania naczyń. Gdy skończył, założył kurtkę i wrócił do salonu, gotów do wyjścia. Zatrzymał się przy drzwiach, z opuszczonym wzrokiem.

– Dziękuję za wszystko… i jeszcze raz przepraszam – powiedział, ledwo słyszalnym głosem.

Paulina odwróciła się od okna. Jej twarz była spokojna, ale nieobojętna. Na ustach pojawił się cień uśmiechu.

– Dziękuję za wczorajszy wieczór. I za poranne przeprosiny. Przyjęłam je.

Łukasz poczuł ulgę, choć nie śmiał jeszcze spojrzeć jej prosto w oczy. Gdy podeszła bliżej, jej głos zmiękł, nabrał niemal czułości:

– Muszę znowu wyjechać. Wrócę za dwa tygodnie – w czwartek. Do tego czasu oczekuję od ciebie czegoś więcej niż tylko skruchy. Przygotuj dla nas coś wyjątkowego. Weekend, którego nie zapomnę.

– Tak. Obiecuję, że wymyślę... coś pięknego.

Gdy już miał chwycić za klamkę, zatrzymała go gestem.

– Pocałuj mnie.

Podszedł, powoli, ostrożnie. Spojrzał jej w oczy. Tym razem widział w nich spokój. Ciepło. Ciekawość.

Zbliżył się i delikatnie musnął jej usta. Ich wargi spotkały się w czułym, pełnym znaczenia pocałunku – bez pośpiechu, bez nacisku. Gdy się rozłączyli, Paulina nie odsunęła się od razu. Jej spojrzenie zatrzymało się na nim jeszcze przez chwilę, jakby chciała zapamiętać ten moment.

– Do zobaczenia za dwa tygodnie – szepnęła.

Łukasz wyszedł, nie mówiąc już nic więcej. A jej słowa, chłodne i czułe zarazem, zostały z nim długo po tym, jak zamknęły się za nim drzwi.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wilczyca 1

Wilczyca 11

Wilczyca 2