Wilczyca 24
Rozdział 24
Trójmiasto, grudzień 2023
Na górze, kiedy Łukasz i Paulina dotarli do korytarza prowadzącego do ich pokoju, spotkali jeszcze jednego z jej braci, Dawida. Widać było, że z to nim Paulina ma nieco bliższą relację niż z Filipem. Po krótkiej wymianie uprzejmości Paulina odwróciła się do Łukasza.
– Jedno z wejść do łazienki jest przez mój pokój – powiedziała spokojnie. – Możesz już iść się kąpać.
Łukasz skinął głową i udał się do pokoju, by się przygotować, zostawiając Paulinę z bratem na korytarzu.
Wróciła po kilkunastu minutach. Łukasz, świeżo po kąpieli, spojrzał na nią z podziwem. Nadal miała na sobie tę samą elegancką sukienkę z kolacji. Jej obecność wypełniła pokój subtelnym zapachem perfum, a spojrzenie sugerowało, że ma wobec niego konkretne oczekiwania.
– Łukasz – zaczęła spokojnie, lecz stanowczo – pomóż mi zdjąć sukienkę.
Podszedł do niej i z najwyższą starannością pomógł zsunąć materiał, który opadł na podłogę, odsłaniając czarną, koronkową bieliznę. Biustonosz idealnie podkreślał kształty Pauliny, a majtki z haftem dodawały subtelnej zmysłowości. Jej nogi, otulone eleganckimi rajstopami, przyciągały wzrok.
– A teraz, zdejmij moje rajstopy – powiedziała z tą samą łagodną stanowczością.
Klęknął przed nią i z najwyższą ostrożnością zaczął zsuwać rajstopy, przesuwając dłońmi wzdłuż jej nóg. Kiedy skończył, Paulina spojrzała na niego z satysfakcją.
– Dziękuję – rzuciła chłodno i poszła do łazienki.
Wróciła po kąpieli, ubrana w jedwabną, czarną koszulkę nocną, która podkreślała każdy detal jej figury. Koronkowe wykończenie na dekolcie i delikatna falbanka u dołu nadawały całości wyrafinowanego uroku. Jej ciało emanowało pewnością siebie i zmysłowością.
– Jak ci się podobam ? – zapytała, zatrzymując się i dając mu chwilę na podziwianie.
– Jesteś oszałamiająca, Paulinko. Nie ma słów, które mogłyby oddać, jak bardzo cię podziwiam. Jesteś moją panią i boginią. Jestem tutaj, by ci służyć.
– Służyć, mówisz? Więc służ – odpowiedziała, gasząc lampkę nocną.
Wsuwając się pod kołdrę, przylgnęła do niego. Ich pocałunek był głęboki, namiętny, pełen jej dominacji ale i czułości. Łukasz całował jej szyję, dekolt, odchylając ramiączko koszulki. Odsłonił jej piersi, całował je z czułością i oddaniem. Gdy przesunęła jego głowę niżej, zrozumiał bez słów.
Oplotła jego plecy nogami, przyciągając go do siebie. Podniósł falbankę koszulki i zszedł ustami jeszcze niżej. Delikatnie, z największą starannością, oddawał jej hołd.
Paulina oddychała coraz głębiej, jej ciało drżało. Wbiła paznokcie w jego plecy, a gdy osiągnęła spełnienie, jęknęła cicho, osuwając się z powrotem na poduszkę.
Jeszcze dwa razy tej nocy wezwała go, by dał jej tę samą przyjemność. Za każdym razem robił to z takim samym skupieniem, mimo zmęczenia i bólu klatki chastity.
Po trzecim razie, Paulina zwinęła się w jego ramionach, spokojna, spełniona. Jej oddech powoli się uspokajał. Zasnęła z lekkim uśmiechem na ustach, czując, że Łukasz – jej sługa, jej mężczyzna – jest przy niej, gotów spełniać każde jej życzenie.
Rano obudziła się czując ciepło jego ciała. Przez chwilę leżała w milczeniu, wsłuchując się w jego spokojny oddech. Uśmiechnęła się i zaczęła go zaczepiać, delikatnie przesuwając dłonią po jego torsie. Jej palce miękko sunęły po jego skórze, wywołując dreszcz przyjemności, który przeszedł przez jego ciało.
– Dzień dobry – szepnęła zmysłowo, przysuwając się jeszcze bliżej. Jej usta odnalazły jego szyję, gdzie zaczęła składać delikatne, ale pełne pasji pocałunki.
Łukasz, choć od razu poczuł znajomy ból klatki chastity, starał się nie okazywać najmniejszego dyskomfortu. Odpowiadał na jej pieszczoty z czułością i oddaniem. Wiedział, że jego cierpienie jest częścią roli, którą przyjął – być uległym, być jej. Jego dłonie objęły jej talię, próbując skupić się wyłącznie na przyjemności, którą mógł jej dać.
Paulina wyczuwała, jak jego ciało reaguje. Jej pocałunki stawały się coraz intensywniejsze, a dłonie zsunęły się niżej, badając jego ciało z mieszaniną czułości i władzy. Czuła satysfakcję, widząc, jak poddaje się jej dotykowi mimo wyraźnego dyskomfortu. Miała nad nim kontrolę i wiedziała o tym doskonale.
Łukasz cierpliwie znosił ból. Choć stawał się on coraz bardziej dotkliwy, ani na chwilę nie stracił skupienia. Pragnął spełniać jej pragnienia, bez względu na siebie. W głębi serca wiedział, że nie poprosi jej o zdjęcie klatki – obiecał to i traktował tę obietnicę jak świętość.
Doskonale rozumiał, że Paulina może go testować. Była kobietą, która lubiła sprawdzać granice. Czerpała satysfakcję z kontroli, z władzy, z wiedzy, że potrafi podporządkować mężczyznę całkowicie. Wiedział, że każdy pocałunek, każdy gest mógł być nie tylko wyrazem uczucia, ale także próbą. A on chciał ten egzamin zdać celująco i bez najmniejszego zawahania.
Mimo rosnącego bólu, pozostawał całkowicie skupiony na zaspokajaniu jej pragnień. Choć czasem przez myśl przemknęła mu pokusa, by poprosić o ulgę, natychmiast ją odrzucał. Wiedział, że to mogłoby znowu zawieść Paulinę, podważyć zaufanie, które tak pieczołowicie od nowa budował. Jego usta i dłonie poruszały się z czułością i oddaniem – każda pieszczota była wyrazem lojalności, każdy pocałunek – ukłonem wobec jej siły.
To poświęcenie, choć trudne, było wpisane w ich relację – opartą na jasno określonych rolach i zrozumieniu, czym jest prawdziwe oddanie. Chciał być dla niej godnym sługą, kimś, komu mogła zaufać w każdej chwili – nawet, a może zwłaszcza wtedy, gdy granice przesuwały się coraz dalej.
Paulina, wciąż pełna zmysłowej energii, powoli usiadła na jego biodrach. Jej uda otuliły go miękko, a jedwab nocnej koszulki łagodnie muskał jego skórę, drażniąc i potęgując napięcie. Czuł bijące od niej ciepło, zapach perfum, który wypełniał przestrzeń wokół nich niczym mgła – słodka, ciężka, zniewalająca.
Spojrzała mu w oczy, intensywnie, jakby chciała zajrzeć do samego środka jego duszy. W jej spojrzeniu było coś więcej niż tylko pożądanie – była tam władza, pewność siebie i coś, co sprawiało, że Łukasz czuł się przy niej jednocześnie słaby i bezpieczny.
– Łukasz – szepnęła, muskając paznokciami jego tors – w nocy było mi tak dobrze.
Jej uda napięły się lekko, obejmując go mocniej. Czuł każdy centymetr jej skóry, ciepłej i jedwabistej, delikatnej, a jednocześnie silnej. Jej ruchy były powolne, kontrolowane, pełne pewności, jakby doskonale wiedziała, jaki efekt wywołują.
Jedwab jej koszulki ślizgał się po jego skórze z niemal hipnotyzującą lekkością, tworząc kontrast z jego napiętym ciałem. Materiał był chłodny, gładki, luksusowy w dotyku – potęgował każde doznanie, każdy dreszcz, który przechodził przez jego ciało, kiedy się poruszała.
– Masz naprawdę mocny uścisk i dobry dosiad, Paulino – powiedział z lekkim uśmiechem. – Czy to zasługa jazdy konnej? Jeździłaś kiedyś konno ?
Paulina spojrzała na niego z figlarnym błyskiem w oku, jej uśmiech poszerzył się nieco, przybierając formę subtelnie drapieżną.
– Zdarzało mi się już jeździć... nawet na mężczyznach – odparła z nutą tajemniczości, pochylając się nad nim i muskając jego policzek ustami.
Jej głos był cichy, ale w jego brzmieniu kryła się moc. Przyciągnęła go jeszcze bliżej, jakby chciała na chwilę zanurzyć ich oboje w tej chwili dominacji i pożądania. Ale po sekundzie zmieniła ton, odsunęła się odrobinę, jakby rozmowa o jej władzy była jedynie wstępem – rozbiegówką przed czymś bardziej osobistym...
– Dziękuję ci za wczorajsze prezenty, Łukaszu – powiedziała Paulina ciepło, z delikatnym uśmiechem, który rozświetlił jej twarz. – Były naprawdę przemyślane. Trafiłeś idealnie w mój gust. Cieszę się, że już tak dobrze mnie znasz.
W świetle poranka wyglądała zjawiskowo – delikatna, ale pewna siebie. Kobieta, która zna swoją wartość.
Łukasz delikatnie przesunął dłonią po jej udzie, jakby nie mógł się nacieszyć jej obecnością.
– Paulinko... Myślałem o tej karcie podarunkowej – zaczął z nieśmiałą nadzieją w głosie. – Może chciałabyś kupić sobie skórzany płaszcz? Bardzo chciałbym cię w nim zobaczyć...
Paulina spojrzała na niego uważnie, a potem jej usta rozciągnęły się w zmysłowym, nieco drapieżnym uśmiechu, który od razu rozwiał resztki jego niepewności.
– Skórzany płaszcz... – powtórzyła wolno, przeciągając słowa z lekkim zamyśleniem. – To rzeczywiście bardzo dobry pomysł. Taki płaszcz... byłby do mnie stworzony.
Jej palce zaczęły błądzić po jego karku – miękkie, pewne, zmysłowe. Dotyk nie był przypadkowy, lecz świadomy, jak każdy jej gest. Pochyliła się nad nim i szepnęła tuż przy jego uchu, jej oddech drażnił jego skórę:
– Jest tylko jeden warunek. Pojedziesz ze mną i pomożesz mi go wybrać. Chcę, żebyś był przy mnie, kiedy zdecyduję, który z nich ma stać się częścią mojej garderoby.
Łukasz czuł, jak mocniej bije mu serce. Jej bliskość, jej ton głosu, jej zapach – wszystko w niej wywoływało w nim mieszaninę podniecenia i czystej adoracji.
– Oczywiście, Paulinko – odpowiedział bez wahania. – Bardzo chcę iść z tobą na te zakupy.
Uśmiechnęła się szerzej. Ten uśmiech miał w sobie wszystko – urok, kontrolę, satysfakcję.
– W takim razie pojedziemy razem – powiedziała cicho, przesuwając ustami po jego szyi, zostawiając na niej miękki ślad pocałunku. – A kiedy znajdziemy już ten idealny płaszcz... może pozwolę ci mnie w nim podziwiać. Ale tylko jeśli uznam, że naprawdę na to zasłużyłeś.
– Paulinko, przecież wiesz, że zrobię wszystko – wyszeptał, patrząc jej głęboko w oczy. Jego głos drżał lekko od emocji, ale każde słowo było prawdziwe, wypowiedziane z pełnym przekonaniem. – Jesteś dla mnie wszystkim.
Paulina spojrzała na niego z wyraźną satysfakcją. Jej palce przesunęły się po jego policzku, po czym lekko uniosła podbródek i odpowiedziała łagodnie, ale z tą charakterystyczną nutą dominacji w głosie:
– Wiem, Łukaszu. I właśnie dlatego to ty jesteś dziś ze mną. A nie ktoś inny.
Zsunęła się z jego ciała, a jej dotyk pozostawił na jego skórze ledwie wyczuwalną pustkę, która od razu wywołała w nim tęsknotę za jej bliskością. Wstała z łóżka i bez słowa, z naturalną elegancją, skierowała się do łazienki. Jedwab koszulki muskał jej ciało z każdym krokiem, jakby sam materiał był zafascynowany jej urodą. Łukasz, leżąc w łóżku, nie mógł oderwać wzroku od jej pleców, od linii ramion, od smukłej sylwetki, która zdawała się unosić ponad rzeczywistością.
Gdy drzwi łazienki zamknęły się za nią cicho, pozostał sam. Patrzył w sufit, a myśli zaczęły krążyć wokół jednego – Paulina.
Leżał w ciszy, próbując zrozumieć, co dokładnie czuje. Czuł się... zniewolony. Fizycznie i emocjonalnie. Myśl o klatce chastity, którą nosił na jej rozkaz, powracała do niego z coraz większym ciężarem. Każdy ruch, każda zmiana pozycji przypominała mu, że jego ciało – jego pragnienia – są teraz poza jego kontrolą. Ta klatka była nie tylko przedmiotem, lecz symbolem. Znakiem jego całkowitego oddania, ale i utraty wolności.
Początkowo była to gra, ekscytująca i pociągająca. Teraz jednak stawała się czymś więcej – testem wytrzymałości, lojalności, granic. Paulina nie pytała, czy mu wygodnie. Nie pytała, czy boli. Ona wiedziała. I ignorowała.
A mimo to... Łukasz nie potrafił sobie wyobrazić już życia bez niej. Jej obecność była jak powietrze – duszące i niezbędne zarazem. Wiedział, że jest jego miłością, jego panią, jego obsesją. Oddał jej nie tylko serce, ale też duszę i ciało. A ona to przyjęła, bez litości i bez złudzeń.
Bo żadna inna kobieta, którą znał, nie dorównywała Paulinie. Żadna nie miała tej klasy, tej mocy, tej chłodnej zmysłowości, która potrafiła zamienić jego codzienność w rytuał uwielbienia.
I choć nie mówiła tego głośno, wiedział jedno: Paulina miała wszystko, czego pragnęła. A on? On miał ją. I to mu musiało wystarczyć.
---
Paulina weszła do pokoju ubrana w skórzaną spódniczkę, sięgającą tuż nad kolana. Miękka, lśniąca skóra opinała jej biodra, poruszając się subtelnie przy każdym kroku. Czarny materiał przyciągał wzrok, podkreślając smukłą talię i zmysłową linię nóg.
Jej nogi okrywały bordowe rajstopy, które tworzyły wyrazisty kontrast z czernią spódnicy. Ich delikatny połysk wysmuklał optycznie łydki i przyciągał uwagę do kształtu ud, nadając całej stylizacji wyrazistości i charakteru.
Górę stroju stanowił dopasowany, szary golf z miękkiej dzianiny, który przylegał do jej ciała niczym druga skóra. Materiał miękko podkreślał linię ramion i talii, nadając Paulinie elegancki, a zarazem nieco surowy wygląd. Stylizacja była prosta, ale dopracowana w każdym detalu.
Jej włosy były starannie upięte w gładki kok, odsłaniający szyję. Drobne złote kolczyki w kształcie kółek lśniły subtelnie przy każdym ruchu głowy, a cienki łańcuszek z kluczykiem delikatnie migotał na tle materiału golfu. Na nadgarstku połyskiwała cienka bransoletka – drobna, ale wyrafinowana.
– Jesteś gotowy? – zapytała z lekkim uśmiechem, widząc, że Łukasz kończy zapinać ostatnie guziki koszuli.
Łukasz kiwnął głową, zafascynowany jej wyglądem. Dokończył się ubierać, nie mogąc oderwać od niej wzroku.
Zeszli razem na śniadanie, które odbywało się w przestronnej jadalni. Rodzina Pauliny była już na miejscu, a atmosfera przy stole była swobodna, pełna ciepła i świątecznego nastroju. Rozmowy toczyły się lekko – wspomnienia, żarty, plany na resztę dnia. Łukasz z łatwością włączał się do rozmów, czując się coraz swobodniej w ich towarzystwie.
Po śniadaniu Paulina spojrzała na niego z uśmiechem.
– Może pójdziemy na spacer? Chciałabym, żebyś zobaczył okolicę, w której dorastałam. Nie bywałeś chyba często w tej części miasta?
– Chętnie – odpowiedział z entuzjazmem, ale zanim zdążył dodać coś więcej, Paulina podniosła dłoń, jakby chciała zaznaczyć drobne zastrzeżenie.
– Tylko nie idźmy zbyt daleko – mam na sobie buty na obcasie.
Łukasz uśmiechnął się szerzej.
– W takim razie, jak tylko wrócimy, zrobię ci masaż. Tak dobry, że zapomnisz o zmęczeniu.
Paulina zaśmiała się cicho i spojrzała na niego z czułością.
– Jesteś kochany – powiedziała, pochylając się i całując go lekko w usta. – Naprawdę.
Chwilę później, w pokoju Pauliny, Łukasz uklęknął przed nią, z właściwym sobie namaszczeniem. Wziął do rąk eleganckie, czarne kozaki i starannie wsunął je na jej stopy, upewniając się, że leżą idealnie. Lśniąca skóra butów układała się perfekcyjnie, a on, czując znajome podniecenie, z trudem skrywał emocje.
Zeszli na dół gdzie od razu sięgnął po jej płaszcz – ciepły, wełniany, w kolorze głębokiej czerni – i z czułością zarzucił go na jej ramiona. Dopilnował, by ułożył się idealnie. Paulina, nie patrząc na niego, lekko poprawiła kołnierz.
Wiedział już, że to będzie piękny spacer. Bo był z nią. A to wystarczało.
Paulina zawinęła wokół szyi miękki, ciepły szal, który idealnie współgrał z resztą jej stylizacji. Następnie sięgnęła po czapkę, która subtelnie podkreślała jej rysy twarzy. Na końcu, z pełną gracją, wsunęła dłonie w nowe, skórzane rękawiczki. Skóra była miękka i elastyczna, idealnie dopasowując się do jej drobnych dłoni, co sprawiło, że całość prezentowała się perfekcyjnie.
Kiedy byli gotowi, Paulina ujęła jego dłoń i poprowadziła go ku drzwiom.
– Chodźmy. Tą drogą – powiedziała z lekkim uśmiechem. – Pokażę ci piękne miejsce.
Grudniowy poranek był mroźny, ale miał w sobie niepowtarzalny urok. Powietrze było przejrzyste i rześkie, a ziemię pokrywała cienka warstwa szronu, która skrzyła się w bladym słońcu. Ruszyli razem w stronę jednego z pobliskich pagórków, a ich kroki rytmicznie odmierzały cichy marsz w otaczającej ich ciszy.
Paulina szła pewnie, mimo obcasów. Jej krok był szybki, energiczny, a jednocześnie elegancki. Droga wiodła przez aleję drzew, których nagie gałęzie tworzyły nad ich głowami naturalne sklepienie – jakby świat sprzysiągł się, by uczynić tę chwilę jeszcze bardziej wyjątkową.
Na szczycie pagórka rozciągał się widok zapierający dech w piersiach. W dole lśniło spokojne jezioro, którego tafla odbijała nagie drzewa i blask zimowego słońca niczym lustro. Woda była nieruchoma, otulona ciszą tak gęstą, że aż namacalną. Jedynie ich kroki i delikatny szum wiatru zakłócały ten bezruch.
– To tutaj – powiedziała Paulina, zatrzymując się. – Zawsze uwielbiałam to miejsce. Jest takie spokojne... Zawsze uważałam je za moje.
Łukasz objął ją delikatnie, przyciągając do siebie. Jej ciało wtuliło się w niego naturalnie, jakby ta chwila była wpisana w jakiś dawno ustalony porządek rzeczy. Trwali tak przez moment w milczeniu, otuleni ciszą i pięknem otaczającego ich pejzażu.
– A jak nowe rękawiczki, Paulinko? – zapytał cicho, z czułością, zerkając na jej dłonie.
Paulina oderwała wzrok od jeziora. Powoli uniosła dłoń, zginając i prostując palce, jakby sprawdzała, jak dobrze rękawiczka się układają.
– Są idealne – odpowiedziała z miękkim uśmiechem. – Świetnie dopasowane, zaskakująco ciepłe. I bardzo eleganckie.
Lśniąca skóra błyszczała w słońcu, ukazując jakość i precyzję wykonania.
Odwróciła się lekko w jego stronę, patrząc na niego z ciepłem.
– Dziękuję – powiedziała cicho i złożyła czuły, ale zdecydowany pocałunek na jego policzku. Jej usta, mimo zimna, były ciepłe, a ten krótki gest – pełen zmysłowej intensywności. Jej dłoń pozostała na jego ramieniu, delikatnie go ściskając.
Łukasz, czując na skórze ciepło jej pocałunku, zdobył się na odwagę, by poruszyć temat, który od rana nie dawał mu spokoju. Spojrzał na jej twarz, a potem przeniósł wzrok na swój nadgarstek, gdzie połyskiwał zegarek, który wczoraj od niej dostał.
– Paulinko – zaczął ostrożnie, lecz szczerze – chciałem ci podziękować za ten zegarek. To dokładnie ten styl, który zawsze mi się podobał… Ale jest mi trochę głupio, bo wiem, że był bardzo drogi.
Paulina uniosła lekko brew, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech – z jednej strony czuły, z drugiej rozbawiony. Położyła dłoń na jego nadgarstku, patrząc mu w oczy z wyraźnym zadowoleniem.
– Łukasz – powiedziała miękko, ale zdecydowanie – nie przejmuj się tym, ile kosztował. Chciałam, żebyś miał ode mnie coś wyjątkowego. Coś, co ci się podoba. Coś, co będzie cię godnie reprezentować. Bo na to zasługujesz.
Ścisnęła lekko jego dłoń.
– Dla mnie to przyjemność widzieć, jak go nosisz. I że wiesz, że został wybrany właśnie dla ciebie.
– Dziękuję, kochanie – odpowiedział Łukasz z wdzięcznością, czując napływającą ulgę i wzruszenie. Przyciągnął ją mocno do siebie i objął z całym uczuciem, jakie w sobie nosił.
Paulina odwzajemniła uścisk i przez moment po prostu byli razem – w blasku zimowego słońca, w cieniu drzew, z ciszą jeziora u stóp.
Łukasz pochylił się i czule pocałował Paulinę – głęboko, ale delikatnie. Ich pocałunek był cichy i spokojny, jakby świat wokół się zatrzymał.
– Teraz nie mogę się już doczekać, Paulinko, kiedy pojedziemy po ten płaszcz – powiedział, z entuzjazmem. – Masz już jakiś pomysł, jak miałby wyglądać?
Paulina uśmiechnęła się lekko, zastanawiając się przez chwilę.
– Musi być ciepły – odpowiedziała, wodząc wzrokiem po horyzoncie. – Mam już taki na jesień i wiosnę, a także nieco krótszy trencz. Teraz przydałoby mi się coś na zimę…
Łukasz uniósł brwi, zaskoczony.
– Nie wiedziałem, że masz już tyle różnych płaszczy ze skóry. Nigdy o tym nie wspominałaś.
Paulina spojrzała na niego z lekkim rozbawieniem i wzruszyła ramionami.
– Nie pytałeś nigdy – odpowiedziała spokojnie, z tym swoim zmysłowym, spokojnym uśmiechem, który zawsze sprawiał, że Łukasz czuł się przy niej zarazem blisko i... jakby wciąż odkrywał ją na nowo. – A kiedy już znajdziemy ten idealny płaszcz... być może będziesz mógł mnie w nim podziwiać.
– Na pewno będę cię podziwiał, Paulinko. Będziesz wyglądać w nim niesamowicie... i bardzo dominująco – uśmiechnął się delikatnie. Ale nie mógł się powstrzymać i zapytał z nutą niepewności: – Ale dlaczego powiedziałaś „być może”?
Paulina, widząc jego ciekawość, uniosła jedną brew. Jej spojrzenie nabrało głębi, a na twarzy pojawił się uśmiech pełen kontrolowanej zmysłowości.
– Powiedziałam „być może”, Łukasz, bo to, czy będziesz mógł mnie w nim podziwiać, zależy wyłącznie od ciebie – odparła z wyraźnym naciskiem. – To będzie nagroda. Za posłuszeństwo. A na nagrody trzeba sobie zasłużyć.
Słowa Pauliny wybrzmiały w ciszy jak wyrok. Łukasz poczuł, jak jego serce przyspiesza. Zrozumiał, że w tej grze nie ma przypadków – każde słowo, każdy gest Pauliny niósł znaczenie.
– Zrobię wszystko, żeby na to zasłużyć, Paulinko – powiedział cicho, z pełnym przekonaniem.
Paulina przyjęła te słowa z widoczną satysfakcją.
– Tego właśnie od ciebie oczekuję, Łukaszu – powiedziała miękko, choć w jej głosie wybrzmiewała nuta absolutnej władzy.
Zastanowił się przez chwilę, po czym zapytał:
– A jak ja powinienem się ubrać, żeby wyglądać przy tobie odpowiednio, Paulinko?
Spojrzała na niego chłodno, choć usta wygięły się w ledwo zauważalnym, drwiącym uśmiechu.
– Nago – odpowiedziała bez zająknięcia, tonem, który nie dopuszczał dyskusji.
Łukasz zamarł na moment, niepewny, czy dobrze usłyszał.
– Jak to, nago? – zapytał ostrożnie.
Paulina spojrzała na niego długo, przenikliwie.
– Tak – powtórzyła, nie podnosząc głosu, ale z wyraźnym naciskiem. – Przy mnie to najlepszy strój. Nie potrzebuję oglądać cię w marynarkach czy eleganckich spodniach. Jesteś moją własnością. I masz mi służyć – nie podobać się innym. Twój strój to twoje posłuszeństwo. Twoje oddanie. A nagość tylko to podkreśla.
Jej słowa były lodowate w swojej precyzji, a zarazem niesamowicie zmysłowe. Łukasz poczuł dreszcz. Nie tylko z chłodu – z czegoś znacznie głębszego.
– Ale… przecież jest zimno i… a ludzie? – zapytał, zaniepokojony.
Paulina roześmiała się krótko.
– Nie na ulicy. W moim ogrodzie – powiedziała, posyłając mu spojrzenie pełne rozbawionej pobłażliwości. – To przestrzeń, w której obowiązują moje zasady.
– Ale przecież będzie mi zimno – mruknął, próbując bronić resztek swojej racjonalności.
Paulina spojrzała na niego, mrużąc oczy z czymś pomiędzy uśmiechem a kpiną.
– Zimno to tylko stan umysłu – odparła spokojnie. – Jeśli naprawdę chcesz mi służyć, nauczysz się nie myśleć o sobie. Twoje ciało ma być dla mnie.
Zbliżyła się, jej rękawiczka dotknęła jego policzka.
– Zaufaj mi – dodała cicho. – Zawsze znajdę sposób, żeby cię rozgrzać.
Łukasz spróbował zażartować, choć czuł się już niemal bezbronny.
– Paulinko… naprawdę nie uważasz, że to trochę nie fair? Ty będziesz w ciepłym, luksusowym płaszczu, a ja… nagi i zmarznięty?
Paulina popatrzyła na niego uważnie. Jej uśmiech rozszerzył się powoli – miał w sobie jednocześnie czułość i okrucieństwo.
– Łukasz – powiedziała stanowczo – to ja decyduję, co jest fair. Ty nie jesteś tu po to, by oceniać, tylko by być. Dla mnie. Rozumiesz?
Delikatnie przesunęła rękawiczką po jego policzku, zatrzymując się na jego brodzie.
– Nagi, odsłonięty, wystawiony na warunki – pokazujesz, że jesteś mój. Że jesteś gotowy oddać wszystko, nawet komfort, by mnie zadowolić.
– A będziesz miała pejcz w ręku, Paulinko? – zapytał nagle, starając się wyczuć jej reakcję, choć sam nie był pewien, czy bardziej mówi to z ciekawości, czy z potrzeby emocjonalnego potwierdzenia jej władzy.
Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem, w którym kryło się zarówno ciepło, jak i zmysłowa pewność siebie.
– Pejcz? – powtórzyła wolno, smakując to słowo jak wino. – Będzie w mojej ręce, jeśli uznam, że będzie potrzebny, Łukaszu.
Jej głos był spokojny, niemal łagodny, ale kryło się w nim coś niepodważalnego. Ton, który nie wymagał zgody ani aprobaty – jedynie posłuszeństwa.
– Jeśli uznam, że to, co masz zrobić, wymaga... dodatkowej motywacji, wtedy go użyję. A jeśli nie – to znaczy, że nie będzie potrzebny.
Uśmiech Pauliny poszerzył się nieznacznie, a spojrzenie przybrało głębszy, bardziej intensywny wyraz.
– Nie martw się. Zawsze wiem, czego potrzebujesz – nawet jeśli ty sam jeszcze tego nie wiesz. A pejcz? On jest tylko jednym z wielu narzędzi, którymi się posługuję.
– Paulinko, to brzmi trochę przerażająco – powiedział Łukasz z wymuszonym uśmiechem, próbując dodać sytuacji lekkości. – Ja nagi na mrozie, a ty cała w skórze, z pejczem w ręku...
Paulina zmrużyła lekko oczy i przyglądała mu się uważnie, z błyskiem rozbawienia w spojrzeniu.
– Przerażająco, mówisz? – powtórzyła szeptem, głosem niemal aksamitnym. – Może właśnie o to chodzi, Łukaszu...
Zrobiła krok do przodu. Jej obecność stała się przytłaczająca, intensywna, dominująca. Zatrzymała się bardzo blisko niego. Ich ciała niemal się stykały.
– Ooo tak – dodała, przeciągając słowa. – Ja cała w skórze... dopasowany płaszcz, rękawiczki, kozaki, pejcz w dłoni... a ty? Nagi. Wystawiony na chłód. I na moją łaskę. Czy to nie brzmi... pięknie? Podniecająco ?
Przesunęła dłonią po jego ramieniu – powoli, ale pewnie.
– Więc tak, użyję pejcza, by cię zmotywować... – wyszeptała – albo tylko po to, by przypomnieć ci, kto tu rządzi. A może nie będzie potrzebny wcale. Ale tego... nigdy nie wiesz, prawda?
Łukasz przełknął ślinę. W jego oczach pojawiło się napięcie, ale i fascynacja.
– Aż mi ciarki po plecach przeszły – powiedział szczerze, jego głos lekko zadrżał.
Paulina spojrzała na niego z wyraźnym zadowoleniem. Jej spojrzenie było jak dotyk – zimne i gorące jednocześnie.
– I dobrze – odpowiedziała miękko, niemal szeptem, ale z niepodważalną pewnością siebie. – Tak właśnie powinno być.
Zbliżyła się jeszcze bardziej. Jej oddech musnął jego szyję, a jej usta znalazły się zaledwie kilka milimetrów od jego skóry.
– Te ciarki... to dopiero początek.
Zatrzymała się na chwilę, patrząc mu prosto w oczy, jakby badała, ile jeszcze wytrzyma. Potem, jakby to wszystko było tylko drobną grą przed kolejnym rozdziałem, dodała tonem nieco bardziej rzeczowym – ale wciąż pełnym kontroli:
– A teraz... wracajmy do domu.
❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń