Wilczyca 16

Rozdział 16

Lidzbark Warmiński, grudzień 2023

Delikatne promienie słońca zaczęły przedzierać się przez zasłony, zalewając pokój ciepłym, porannym światłem. Łukasz powoli otworzył oczy, czując znajome ciepło obok siebie. Paulina, jeszcze pogrążona w półśnie, wtuliła się w niego instynktownie, jakby szukając jego obecności.

Jej dłoń powędrowała na jego tors i spoczęła tam lekko, jakby chciała się upewnić, że on nadal tam jest. Czuł subtelny dotyk jej smukłych palców na swojej skórze – delikatny, ale niosący z sobą pewność i bliskość. Jej noga przesunęła się powoli, a kolano oparło na jego brzuchu, wprowadzając między ich ciała przyjemną miękkość poranka.

Oddychała spokojnie, jej twarz wtulona w jego bok, a każdy oddech przypominał cichy szelest – spokojny, rytmiczny, kojący. Łukasz objął ją mocniej, jakby chcąc zamknąć tę chwilę w dłoniach, zatrzymać ją na zawsze.

Choć czuł się spokojny, błogi, to jednak w głębi jego ciała tliło się napięcie – echo wczorajszej nocy, nieugaszonego pragnienia. Ale teraz to nie ono dominowało – teraz liczyło się tylko to, że Paulina była tuż obok, przytulona, spokojna, jego.

Delikatnie, z czułością, przesunął palcami po jej włosach, potem po karku. Dotykał jej powoli, z uwagą, jakby nie chciał jej obudzić, tylko dać znać, że czuwa. Paulina uśmiechnęła się sennie, nadal z zamkniętymi oczami, i przysunęła jeszcze bliżej.

– Wczoraj było mi tak dobrze – wyszeptała, głosem miękkim, przeciągniętym, ale wypełnionym zadowoleniem.

Jej dłoń zaczęła powoli przesuwać się w dół, aż dotarła do klatki chastity. Jej palce zaczęły ją głaskać w sposób niemal pieszczotliwy – lekko, bez pośpiechu, ale z wyczuwalną świadomością wpływu, jaki ten dotyk miał na Łukasza. Czuł dreszcz, który przeszył całe jego ciało.

Każde jej muśnięcie niosło ze sobą nie tylko czułość, ale też przypomnienie – o tym, kto naprawdę tu rządzi. Paulina, czując jak jego ciało reaguje, uśmiechnęła się z cichą satysfakcją. Jej dotyk był subtelnym, ale czytelnym komunikatem.

Czując ciepło jej dłoni i tę władczą pieszczotliwość, zdobył się na odwagę. Przełknął ślinę, po czym wyszeptał z lekkim wahaniem:

– Paulinko… może mogłabyś… zdjąć mi już tę klatkę? Obiecuję, że będę bardzo posłuszny i opanowany. Naprawdę.

Nie zdążył dokończyć, gdy Paulina zatrzymała dłoń w pół ruchu. Jej uśmiech zniknął, a spojrzenie nabrało chłodu. Powoli odsunęła się nieco, by spojrzeć mu w oczy. W jej twarzy nie było złości – była tam lodowata stanowczość.

– Łukasz – powiedziała cicho, spokojnie, ale z taką siłą, że zadrżał – czy ty naprawdę nie rozumiesz? Twoje prośby nie mają tu żadnego znaczenia. To ja decyduję. Ty się podporządkowujesz. Każde twoje pragnienie tylko pogłębia moją kontrolę. I dobrze, że tak jest.

Jej palce przesunęły się na jego klatkę piersiową – już nie głaskały, a raczej trzymały go w miejscu. Kontrolowały.

– Zadaj sobie pytanie – mówiła dalej z chłodnym spokojem – czy naprawdę myślisz, że to właśnie klatka cię ogranicza? A może to ona nadaje twojemu pragnieniu sens? Czy naprawdę sądzisz, że wolność przyniesie ci szczęście?

Jej dłoń powędrowała znów niżej, tym razem już bez łagodności. Przypomniała mu, że jest strażniczką – dosłownie i symbolicznie.

– Zawiodłeś mnie tym pytaniem – dodała z nutą żalu, który brzmiał bardziej jak przestroga niż smutek. – Popsułeś ten poranek. A mogło być… inaczej. Mogliśmy leżec, przytulać, szeptać sobie czule do ucha.  Ale... miałeś widzę inne plany.

Wstała z łóżka. Jej ruchy były szybkie, zdecydowane. Założyła obcisłe dżinsy i sportową bluzę z logo jednego z berlińskich klubów piłkarskich. Przechodząc obok niego zatrzymała się. Delikatnie przejechała paznokciem po jego brodzie i dodała.

– Chciałeś być posłuszny? Pokaż to, nie mów. Chciałeś być blisko? To najpierw naucz się, co znaczy dystans. Chciałeś wolności? To będziesz miał więcej ograniczeń.

Uśmiechnęła się, ale w jej uśmiechu nie było ciepła – był triumf i chłodna satysfakcja.

– Pomyśl o tym przy śniadaniu – dodała, odwracając się i zmierzając do drzwi. – Wszystko zależy od ciebie. A raczej od tego, jak dobrze zrozumiesz mnie.

– A teraz idziemy na śniadanie. Nie mam ochoty na dalsze dramaty. Ubieraj się !

---

Restauracja hotelowa była już prawie pełna. W powietrzu unosił się zapach świeżo parzonej kawy, tostów i masła, a zza wysokich okien wpadało ciepłe, poranne światło. Paulina i Łukasz pojawili się w sali jako jedni z ostatnich. Ona – szła wyprostowana, z chłodnym wyrazem twarzy i dystansem w każdym kroku. On – milczący, posłuszny, kilka kroków za nią.

Zajęła miejsce przy jednym z wolnych stolików pod ścianą, nie patrząc na niego ani razu. Łukasz, bez słowa, ruszył po kawę i śniadanie dla niej. Wiedział, czego oczekuje – pamiętał z poprzednich poranków, co lubi. Jajko po benedyktyńsku, grzanka, kilka plasterków awokado, czarna kawa bez cukru, sok.

Gdy wrócił, Paulina spojrzała na tacę bez większego zainteresowania. Ujęła filiżankę, uniosła ją do ust, upiła łyk. Nie podziękowała. 

Usiadł naprzeciwko niej, starając się zachować normalność, choć w środku czuł ciężar porannego chłodu. Paulina jadła powoli, w ciszy. Od czasu do czasu spojrzała przez okno – nie na niego. Nie powiedziała ani słowa.

I właśnie wtedy w drzwiach pojawiła się Ania – promienna, uśmiechnięta, wyglądająca świeżo i kobieco. Miała na sobie jasny sweter i beżowe spodnie, a jej włosy opadały na ramiona w miękkich falach. Michał szedł obok niej, trzymając ją lekko za plecy. Uśmiechali się do siebie.

– Dzień dobry! Możemy się dosiąść? – zapytała Ania z energią, której wyraźnie brakowało w relacji między Pauliną a Łukaszem tego ranka.

Paulina skinęła głową, uprzejmie odpowiadając na ich powitanie, choć wciąż utrzymywała pewien dystans w zachowaniu.

Michał, który nie zauważył napięcia między Łukaszem a Pauliną, usiadł naprzeciwko nich, uśmiechając się szeroko.

– Jak wam minął poranek? – zapytał beztrosko, nieświadomy, że jego pytanie mogło jeszcze pogłębić dyskomfort Łukasza.

– Dobrze – odpowiedziała krótko Paulina, zanim Łukasz zdążył się odezwać. Jej ton był uprzejmy, ale chłodny, co sprawiło, że Łukasz jeszcze bardziej się starał – przyniósł dodatkowe sztućce, zaproponował sok i usilnie próbował uczestniczyć w rozmowie z jak największą uprzejmością.

Ania z entuzjazmem zwróciła się do Pauliny i Łukasza:

– Wiecie, tak sobie myśleliśmy... To naprawdę był fajny weekend. Może powtórzymy to za jakiś czas? Mieszkamy w sąsiednim województwie, więc to żadna wyprawa. Co wy na to?

Michał skinął głową, popierając propozycję swojej partnerki.

– Dokładnie! Byłoby miło spotkać się ponownie. Może nawet u nas? Mamy parę ciekawych miejsc, które moglibyśmy wam pokazać.

Paulina, już nieco bardziej uprzejma i mniej chłodna niż wcześniej, spojrzała na Łukasza, a potem na Anię i Michała. Uśmiechnęła się lekko, ale wciąż z wyczuwalną rezerwą.

– To może być ciekawy pomysł – odpowiedziała.

Następnie wszystkie cztery osoby wymieniły się kontaktami – Ania zapisała numer telefonu Pauliny, a Michał wymienił się numerami z Łukaszem.

– Super! W takim razie skontaktujemy się za jakiś czas i coś ustalimy – dodała Ania z entuzjazmem.

– Brzmi jak plan – odpowiedział Michał, uśmiechając się do wszystkich przy stole.

Gdy Ania i Łukasz poszli po deser, atmosfera między Michałem a Pauliną na chwilę stężała. Nie była to cisza wynikająca z niezręczności – raczej coś gęstszego, zbyt wiele myśli na raz, które niełatwo było przelać na słowa.

Michał przechylił się lekko w jej stronę, nie za blisko – dokładnie na tyle, by stworzyć aurę intymności, nie naruszając granic.

– Paulina… – zaczął spokojnie. – Wczoraj nasza rozmowa… zostawiła we mnie ślad. Przemyślałem wiele rzeczy. I choć mogłem zabrzmieć zbyt bezpośrednio, chcę, żebyś wiedziała, że nie żałuję ani jednego słowa.

Paulina spojrzała na niego powoli, jakby dopiero teraz pozwalała sobie go naprawdę zauważyć. Jej spojrzenie było uważne, przenikliwe – z domieszką chłodnej oceny, ale też subtelnego zainteresowania.

– Wiesz, Michał – powiedziała po chwili – ludzie często mówią wiele rzeczy, których potem nie są pewni. Ty… wydajesz się być przekonany. To rzadka cecha. I w pewnych okolicznościach... nawet pociągająca.

Jej głos był spokojny, niemal miękki, ale każde słowo ważyło więcej, niż mogłoby się wydawać.

Michał uniósł kącik ust, próbując rozładować napięcie półuśmiechem.

– Jest coś w tobie, co sprawia, że człowiek chce być bardziej... świadomy siebie. Mniej przypadkowy.

– To komplement, czy forma kapitulacji? – zapytała z uniesioną brwią, ale bez złośliwości. Raczej jak ktoś, kto testuje, jak głęboko może sięgnąć.

– Może jedno i drugie – odpowiedział cicho. – Ale nie liczę, że cokolwiek z tego zostanie zapamiętane.

Paulina zmrużyła lekko oczy, a potem odchyliła się na krześle. Jej usta ułożyły się w subtelny uśmiech – ten, który równie dobrze mógł oznaczać koniec rozmowy, jak i jej początek.

– Michał... Może i zapamiętam. Może nawet więcej, niż powinnam. Ale nie łudź się – to nie zmienia faktu, że jestem kobietą, która lubi mieć kontrolę. I nie każdy potrafi to znieść.

Jej spojrzenie zatrzymało się na jego oczach dłużej niż powinno. Czuł je jeszcze, gdy już sięgnęła po filiżankę z kawą. Upiła łyk, spokojnie, z premedytacją – i dodała, nie patrząc już na niego:

– Czasem dobrze jest zostawić pewne sprawy zawieszone. W ciszy dzieje się więcej, niż w tysiącu słów. Może kiedyś… wrócimy do tej rozmowy. Może. I nie zrób do tego czasu nic głupiego. 

Tylko jedno słowo zawisło między nimi – może. I choć brzmiało niemal obojętnie, Michał wiedział, że kryła się w nim cała gra, jaką zaczęli dzień wcześniej.

---

– Mam nadzieję, że nie czekaliście długo – powiedziała Ania z uśmiechem, siadając obok Michała i stawiając deser przed Pauliną.

Paulina odwzajemniła uśmiech, lekko i z pewnym dystansem ale jej spojrzenie jeszcze przez moment zatrzymało się na filiżance z kawą – jakby w niej wciąż widziała echo wcześniejszej rozmowy. Myśli nie zdążyły się jeszcze uspokoić, a w spojrzeniu błyszczało coś niewypowiedzianego.

Michał, z pozoru spokojny, siedział w bezruchu, ale pod powierzchnią kryło się napięcie. Czuł, że granica, którą z Pauliną subtelnie wytyczyli, nie zniknęła – została gdzieś między ich spojrzeniami, słowami i milczeniem.

Łukasz zajął miejsce obok Pauliny. Zerkał na nią z niepokojem, próbując ocenić, czy jej nastrój się zmienił. Zbyt dobrze znał jej chłód, by nie wyczuć, że coś wisi w powietrzu – nawet jeśli uśmiechała się teraz lekko, poprawiając sobie serwetkę na kolanach.

Ania, wciąż pełna porannej energii, zaczęła opowiadać o planach na dalszą część dnia – o spacerze, o sklepiku z lokalnymi przysmakami i o tym, że mogliby jeszcze wspólnie wypić kawę przed wyjazdem. Jej głos niósł lekkość i prostotę, jakby był mostem przerzuconym nad tym, czego inni przy stole nie powiedzieli.

Rozmowa potoczyła się dalej, wracając do codziennych tematów – pogody, hotelu, drogi powrotnej. Ale między Pauliną a Michałem trwało coś cichego, zawieszonego – jak niedomknięte drzwi, przez które wciąż można było spojrzeć.

Nie padło już żadne słowo, które zdradzałoby więcej, ale oboje wiedzieli: ta rozmowa wcale się nie skończyła. Po prostu przeniosła się głębiej. 

---

Po zakończonym śniadaniu obie pary wymieniły serdeczne pożegnania i udały się do swoich pokoi, aby się spakować. Łukasz i Paulina szli hotelowym korytarzem w milczeniu, a w ich krokach czuło się coś więcej niż tylko spokój – atmosfera gęstniała z każdym metrem. Mimo że jeszcze chwilę wcześniej Paulina wydawała się bardziej uprzejma i wyważona, teraz znów w jej spojrzeniu pojawił się chłód.

Kiedy zamknęły się za nimi drzwi pokoju, Paulina zatrzymała się na środku i odwróciła do Łukasza. Jej twarz była napięta, a głos – chłodny i precyzyjny jak ostrze.

– Naprawdę, Łukaszu… – zaczęła cicho, ale z coraz bardziej wyczuwalną irytacją. – Nie mogę uwierzyć, że musiałeś tak wszystko zepsuć. Dzień zaczął się tak pięknie. A ty, jak zwykle, nie potrafisz powstrzymać się od zachowań, które działają mi na nerwy.

Łukasz zamarł, zaskoczony zmianą tonu. Chciał coś powiedzieć, wyjaśnić, ale nie był pewien, co właściwie zawiniło tym razem – słowo, gest, spojrzenie? Wiedział tylko, że jej rozdrażnienie nie bierze się znikąd.

– Paulinko, naprawdę przepraszam… – zaczął ostrożnie, nieśmiało – …nie chciałem cię zdenerwować.

– Zawsze to samo – ucięła ostro, przewracając oczami. – Przeprosiny, obietnice… a potem i tak robisz swoje. Nie wiesz, jak to działa na mnie? Jak bardzo potrafisz zniszczyć mi nastrój jednym nieprzemyślanym pytaniem? I to jeszcze o poranku… – jej głos brzmiał jak z lodu, a słowa wnikały głęboko.

Nie kontynuowała. Odwróciła się i bez słowa zaczęła pakować swoje rzeczy. Ruchy miała metodyczne, szybkie, jakby chciała jak najszybciej zakończyć ten etap – nie tyle wyjazdu, co rozmowy. Łukasz, czując się coraz bardziej winny, krzątał się bezradnie, składając swoje ubrania, układając kosmetyki, jednocześnie zerkając na nią z napięciem.

W pewnym momencie Paulina, nie patrząc na niego, zamknęła walizkę i bez słowa wskazała mu uchwyt. Ten gest był wystarczająco wymowny – żadnych podziękowań, żadnych próśb. Po prostu miał ją zabrać. I zrobił to, posłusznie, z opuszczoną głową.

Gdy wchodzili do hotelowego lobby, napięcie wisiało w powietrzu jak ciężka mgła. Paulina szła przed siebie pewnym krokiem, z wysoko uniesioną głową, jakby wszystko, co działo się wcześniej, nie miało już znaczenia. W lobby natknęli się ponownie na Michała, który akurat kończył rozmowę z recepcjonistką i miał już wychodzić.

– Paulino, jak miło cię jeszcze zobaczyć – powiedział z uśmiechem, odwracając się w ich stronę. Jego spojrzenie zatrzymało się na sportowej bluzie, którą miała na sobie. – Berlin? Bywasz tam często?

Paulina również się uśmiechnęła, choć z wyraźnie innym, chłodniejszym wyrazem twarzy niż ten, który towarzyszył jej wcześniej przy stole.

– Tak, nawet bardzo często. Lubię to miasto – odpowiedziała spokojnie, bez zbędnych wyjaśnień.

Jej ton był neutralny, ale w spojrzeniu kryło się coś, co Michał odczytał jako sygnał – cichy znak, że ich rozmowa przy śniadaniu wcale nie została zapomniana. Przez ułamek sekundy ich wzrok się spotkał – znów – i po raz kolejny coś niewypowiedzianego zawisło w przestrzeni. Delikatne napięcie, które mógł poczuć tylko ktoś, kto potrafi dostrzegać szczegóły.

Paulina pierwsza przerwała ten kontakt. Skinęła lekko głową, a potem odwróciła się do Łukasza.

– Idziemy – rzuciła krótko, już innym tonem, stanowczym i nieznoszącym sprzeciwu.

Michał stał jeszcze chwilę, patrząc, jak oddalają się w stronę drzwi wyjściowych. Myśli kotłowały mu się w głowie. Choć nie był pewien, co będzie dalej – jedno wiedział na pewno: ta kobieta go nie przestanie intrygować. 

---

Kiedy w końcu wsiedli do samochodu, cisza była ciężka i przytłaczająca. Łukasz odpalił silnik, ale nie ruszył od razu. Spojrzał na Paulinę, jakby czekał na jakiś sygnał. Nie doczekał się. Siedziała nieruchomo, z twarzą zwróconą w stronę szyby, patrząc gdzieś daleko, jakby za szkłem rozciągał się inny świat – taki, w którym Łukasz nie popełniał błędów.

W końcu ruszyli, a kolejne kilometry uciekały za oknem w ciszy, której żadne z nich nie potrafiło przerwać. Łukasz próbował – kilkakrotnie rzucił nieśmiałe, pojednawcze uwagi, starając się wywołać rozmowę, choćby neutralną, byle tylko poczuć, że jest między nimi jeszcze jakaś nić porozumienia.

– Paulinko, naprawdę mi przykro... Może zrobimy coś przyjemnego po powrocie? Kolacja, może spacer? – zapytał z nadzieją, w głosie nieśmiały błysk czułości.

Paulina nawet nie odwróciła głowy. Wzruszyła lekko ramionami, a jej wzrok pozostał przyklejony do przesuwającego się krajobrazu za szybą. Jej milczenie mówiło więcej niż słowa – dystans, który wytworzyła, był niemal fizycznie odczuwalny. Każda jej pozorna obojętność wbijała się w Łukasza jak szpilki. Czuł, że oddala się od niego z każdym kolejnym kilometrem.

Cisza w samochodzie gęstniała. Łukasz próbował jeszcze raz, ale jego słowa odbijały się od niewidzialnej ściany, którą Paulina postawiła między nimi. Próbował nawet uśmiechnąć się w jej stronę, ale jego uśmiech zgasł szybciej, niż się pojawił.

W końcu to Paulina przerwała ciszę, choć nie był to moment ulgi. Jej głos, spokojny, chłodny, niemal pozbawiony emocji, przeszył go jak igła.

– Łukasz – zaczęła, wciąż nie odwracając głowy. – Cały nastrój tego wyjazdu zepsułeś przez swoje egoistyczne zachowanie. Naprawdę nie mogę uwierzyć, że ośmieliłeś się poprosić mnie o zdjęcie klatki. Wiedziałeś, jak to na mnie działa. Wiedziałeś. A jednak to zrobiłeś. Czy ty w ogóle myślisz czasem o czymś więcej niż o sobie?

Każde jej słowo było jak cios. Mówiła cicho, ale precyzyjnie, bez zawahania, z tą samą chłodną elegancją, z jaką go nieraz oczarowywała. Teraz ta chłodna elegancja była narzędziem karania. Jej słowa wbijały się w niego z chirurgiczną dokładnością.

– Czy naprawdę myślisz, że to dla mnie przyjemne, kiedy muszę cię wiecznie przywoływać do porządku? Że za każdym razem, kiedy próbuję po prostu cieszyć się chwilą, ty zaczynasz jęczeć o swoje potrzeby? Naprawdę myślałam, że jesteś bardziej dojrzały. Myliłam się?

Nie krzyczała. W jej głosie nie było krzty histerii. Ale to właśnie to zimno, ta powściągliwość i spokój w tonie bolały najbardziej. Były jak świadectwo jej pełnej kontroli – nad sobą, nad sytuacją… i nad nim.

– Jedyne, czego od ciebie oczekiwałam, to byś był posłuszny. Tylko tyle. Doceniał to, co dostajesz. Ale nie. Ty zawsze musisz wyciągać rękę po więcej. A potem dziwisz się, że czuję się rozczarowana.

Łukasz milczał. Każde jej zdanie osiadało w nim ciężarem. Chciał coś powiedzieć, przeprosić, wyjaśnić. Ale wiedział, że każde słowo, które teraz wypowie, może tylko pogorszyć sytuację. Czuł się jak zamknięty w klatce nie tylko fizycznie, ale też emocjonalnie – bezsilny, uwięziony, zdominowany.

Za kierownicą czuł, jak narasta w nim coś trudnego do zatrzymania. Oczy zaczęły mu się szklić, ale starał się nie mrugać zbyt często, żeby łzy nie zaczęły spływać po policzkach. Nie chciał, by Paulina to zauważyła. Nie chciał, by uznała to za kolejną słabość. Ale w końcu pierwsza łza spadła, a potem druga. Nie mógł ich już powstrzymać. Nie płakał głośno. Po prostu siedział za kierownicą, pozwalając, by te łzy cicho świadczyły o jego emocjonalnym rozpadzie.

Paulina kątem oka dostrzegła jego twarz, ale nie odezwała się. Jej twarz pozostała niewzruszona. Nie było w niej ani współczucia, ani satysfakcji. Bo oto przed nią siedział mężczyzna, który chciał być silny, ale został złamany jednym spojrzeniem i kilkoma słowami. A mimo to wciąż należał do niej.

Bo wiedziała, że mimo tych łez, mimo bólu i frustracji, on jej nie zostawi. I właśnie dlatego nie musiała nic mówić.

Zamknięty w klatce, którą mu założyła, Łukasz czuł się jak więzień własnych pragnień – uwięziony nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Każdy ruch Pauliny, każdy jej gest, każde jej spojrzenie miało nad nim władzę. Jej uroda była oszałamiająca – idealnie ułożone włosy, nieskazitelna cera. Była uosobieniem piękna, ale to piękno było dla niego przekleństwem. Kusiło, obiecywało... po to, by w następnym momencie odebrać nadzieję.

Kiedy odważył się grzecznie poprosić o zdjęcie klatki – nie z żądaniem, lecz ze skruchą, z uległością – spotkał się nie ze zrozumieniem, lecz z chłodną, kontrolowaną wściekłością. Teraz, w ciszy samochodu, słyszał w głowie echa jej słów. Oskarżenia, chłodne uwagi, jej nieprzeniknione milczenie. Każda minuta obok niej była męką – i błogosławieństwem jednocześnie.

Patrzył na nią kątem oka – tak bliską, a jednocześnie zupełnie niedostępną. Jej profil był jak wyrzeźbiony – twardy, skupiony, obojętny. Jego serce zaciskało się z bólu i fascynacji zarazem. Była okrutna. Niewzruszona. Ale to właśnie to go do niej przyciągało. Jej dominacja, jej kontrola, to, że mogła zrobić z nim, co tylko chciała. Nie miał już żadnych złudzeń – nie istniała między nimi równość. Ale może właśnie to było źródłem jego uzależnienia.

Czuł się rozdarty – między bezgranicznym pożądaniem a bólem, który wydawał się nie do zniesienia. Ale nie potrafił odejść. Wiedział, że nie umiałby bez niej żyć.

Kiedy dojechali pod jej dom, Łukasz zatrzymał samochód, a jego dłonie lekko drżały na kierownicy. Silnik wciąż pracował, ale miał wrażenie, że świat się zatrzymał. Przez chwilę nikt się nie ruszał. Paulina w końcu odwróciła głowę, jej twarz była lodowata, zupełnie wyprana z emocji. Spojrzała na niego tak, jak patrzy się na służącego, który ma wykonać ostatni obowiązek przed odejściem.

– Postaw moją walizkę na progu. Dalej sobie poradzę – powiedziała cicho, beznamiętnie.

To nie był ani prośba, ani sugestia. To był rozkaz. Jej ton nie pozostawiał miejsca na interpretację. Łukasz skinął głową, nie śmiejąc spojrzeć jej w oczy. Wysiadł, otworzył bagażnik i wyciągnął walizkę. Jego ruchy były powolne, ostrożne, jakby bał się, że każdy zbyt gwałtowny gest mógłby wywołać jej kolejną falę niezadowolenia.

Podszedł do schodów i ostrożnie postawił walizkę, układając ją równo, dokładnie, z niemal nabożną troską. Paulina stała tuż obok, ale nawet na niego nie spojrzała. Była chłodna, odległa, niedostępna. Jego obecność zdawała się dla niej zupełnie obojętna.

Zrobił krok do tyłu, czekając, czy może spojrzy, może chociaż skinie głową. Nic. Chwyciła walizkę jednym ruchem, obojętnie, niemal z pogardliwą lekkością, i bez słowa weszła do domu.

Drzwi zamknęły się za nią powoli, bezszelestnie – i w tym dźwięku Łukasz usłyszał coś, co brzmiało jak wyrok. Stał przez chwilę nieruchomo. Został sam. Na schodach, z sercem ściśniętym jak pięść, z gardłem pełnym goryczy i bólu.

Patrzył na zamknięte drzwi z mieszaniną tęsknoty i bezradności. Wiedział, że nie potrafi się jej sprzeciwić. I choć każda chwila z nią bolała, nie wyobrażał sobie, że mógłby się od niej uwolnić. Ona miała władzę. I on – choć może czasem tego nienawidził – pragnął tej władzy jak narkotyku.

Wsiadł z powrotem do samochodu. Siedział przez chwilę, nie odpalając silnika. Czuł, jak jego serce bije mocniej niż powinno. W klatce. W emocjach. W miłości, która bolała jak żadna inna.

---

Po powrocie do swojego mieszkania, Łukasz czuł się przygnębiony i rozbity. W głowie wciąż miał obraz Pauliny – jej chłodny wyraz twarzy, jej surowe słowa, które padały z taką precyzją, jakby celowo miały go dotknąć najgłębiej, jak się da. Mimo to nie potrafił znieść myśli, że mógłby ją stracić, że jej gniew mógłby oznaczać koniec ich relacji. Czuł się, jakby dryfował w pustce.

Z ciężkim sercem usiadł na kanapie, wziął telefon do ręki i zaczął pisać wiadomość. Jego palce drżały lekko, kiedy wprowadzał tekst:

- Paulinko, dziękuję za wspólny weekend. Przepraszam jeszcze raz za wszystko. Bardzo mi na Tobie zależy i mam nadzieję, że mogę to naprawić.

Wysłał wiadomość i niemal od razu poczuł falę niepokoju. Wpatrywał się w ekran telefonu, a każda minuta wydawała się wiecznością. W końcu – sygnał powiadomienia. Drgnął, szybko odblokował telefon. Krótka odpowiedź:

„Dobrze.”

To jedno zdawkowe, pozbawione emocji słowo było jak lodowata fala, która zmyła resztki nadziei. Łukasz czuł, że mimo jego starań, Paulina wciąż trzyma go na dystans, że jeszcze nie pozwala mu się zbliżyć.

Chciał jednak spróbować raz jeszcze. Miał nadzieję, że może delikatny gest, prezent bez żadnych oczekiwań, będzie czymś, co pozwoli jej zobaczyć w nim więcej niż tylko źródło rozczarowań. Zastanawiał się przez dłuższą chwilę, jak napisać wiadomość tak, by nie urazić jej, a jednocześnie pokazać, że wciąż o niej myśli.

W końcu napisał:

- Paulinko, za tydzień są święta i mam dla Ciebie mały prezent. Jeśli się zgodzisz, chętnie przywiózłbym Ci go któregoś dnia, oczywiście bez żadnych zobowiązań z Twojej strony. Chciałbym tylko zobaczyć, jak go rozpakowujesz.

Wysłał wiadomość i odłożył telefon. Czekał. Minuty przeciągały się w godziny. Milczenie Pauliny zdawało się coraz cięższe. Łukasz próbował zająć myśli czymkolwiek, ale bezskutecznie. Myśl, że została zignorowana kolejna próba kontaktu, nie dawała mu spokoju.

W końcu, kiedy już niemal stracił nadzieję, rozległ się znajomy dźwięk powiadomienia. Sięgnął po telefon z drżącymi rękoma.

Odpowiedź Pauliny była krótka, ale o wiele bardziej wymowna niż wcześniejsze „dobrze”:

- Zastanów się nad sobą. Jeszcze sprawa klatki w Twojej kosmetyczce jest kluczyk. Możesz zdjąć kłódkę.  Sparowałam klatkę z Twoim telefonem kiedy byłeś w łazience. Teraz każde zdjęcie klatki będzie natychmiast wysyłało mi powiadomienie. Masz prawo zdejmować ją co drugi dzień. Trzy minuty. Tylko tyle. Masz te trzy minuty na to, żeby się  dokładnie umyć. Każde takie mycie będziesz dokumentował. Krótki filmik. Cały. I będziesz mi go wysyłał. Jeśli zobaczę, że się dotykasz, choćby cień próby masturbacji… poniesiesz karę. I uwierz mi, że nie będzie miło.

Łukasz przełknął ślinę. Wiedział, że nie ma miejsca na negocjacje. Odpisał krótko: Tak moja Pani. Nie dostał odpowiedzi.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wilczyca 1

Wilczyca 11

Wilczyca 2