Wilczyca 15

 Rozdział 15

Lidzbark Warmiński, grudzień 2023

Paulina, wracając z łazienki po długiej, relaksującej kąpieli, zauważyła, że Łukasz leży na łóżku, głęboko pogrążony w noespokojnym śnie. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Podeszła do niego i pochyliła się lekko, muskając dłonią jego ramię.

– Czas się wykąpać – powiedziała stanowczym tonem.

Gdy powoli otworzył oczy, jego wzrok natychmiast zatrzymał się na Paulinie. Stała przed nim w czarnej, jedwabnej koszulce nocnej, która idealnie opływała jej zmysłową sylwetkę. Jedwab połyskiwał subtelnie w świetle lampki, sprawiając wrażenie, jakby tkanina była płynnym cieniem, spływającym po jej ciele.

Górna część koszulki wykończona była koronką o skomplikowanym, florystycznym wzorze – delikatna siateczka z motywem pnączy i kwiatów zarysowywała się na jej dekolcie, subtelnie eksponując jej niewielkie piersi. Cienkie ramiączka ledwie utrzymywały tkaninę, a ich delikatność tylko potęgowała wrażenie kruchości.

Koszulka sięgała powyżej połowy ud, pozostawiając zgrabne, nogi niemal całkowicie odsłonięte. Dół był wykończony falbanką, która poruszała się przy każdym jej kroku, układając się miękko na biodrach i jeszcze wyraźniej podkreślając ich kształt.

Paulina wyglądała olśniewająco. Jej strój do spania, choć prosty, był niemal nieprzyzwoicie efektowny. Czysty jedwab, koronka, czarne jak noc wykończenia – wszystko to tworzyło obraz kobiety, która doskonale zna swoją wartość i wie, jak subtelnie rozbudzić pożądanie.

Łukasz, mimo senności, natychmiast poczuł, jak jego ciało reaguje co zasygnalizował lekki ból. Przez chwilę tylko patrzył na nią z podziwem, zanim bez słowa podniósł się z łóżka i skierował do łazienki. Woda, choć chłodna, nie była w stanie ugasić napięcia, które w nim narastało. Myśli krążyły wokół Pauliny – tego, jak wyglądała, jak pachniała, jak patrzyła na niego.

Umył się szybko, z każdym ruchem przyspieszając, by jak najszybciej wrócić do sypialni. Gdy otworzył drzwi i stanął w progu, na chwilę zamarł.

Paulina leżała już w łóżku, otulona białą pościelą, która kontrastowała z jej czarną koszulką. Ale to nie twarz czy sylwetka przykuły jego uwagę – to jej stopa, która wystawała spod kołdry w sposób, który wydawał się zbyt idealny, by być przypadkiem.

Była wyciągnięta, swobodnie, ale z wdziękiem. Palce lekko zgięte, jakby dotykały materiału z zamysłem. Skóra jej stopy była gładka, niemal  alabastrowa, a delikatne napięcie łuku podbicia i smukłość kostki nadawały temu widokowi niemal artystycznego wymiaru. Był to widok, który pobudzał wyobraźnię – wyważony, subtelny, ale intensywny.

Nie poruszyła się. Leżała spokojnie, ale Łukasz był pewien – doskonale wiedziała, co robi. I wiedziała, jak działa na niego każdy najmniejszy detal, nawet coś tak niewinnego jak wystająca stopa.

Była jak sen – chłodna, elegancka i niebezpiecznie pociągająca.

Podszedł bliżej, czując narastającą mieszankę fascynacji,  podniecenia i pragnienia. Każdy jego krok był świadomy, niemal rytualny, jakby nie chciał zakłócić tej intymnej aury, która otaczała Paulinę. Leżała z pozornym spokojem, zanurzona w miękkiej pościeli, jakby jej ciało odpoczywało, ale on doskonale wiedział, że nie była pogrążona w żadnym śnie – była świadoma każdego jego ruchu. Wiedziała, jak wygląda. Wiedziała, że jej wystająca spod kołdry stopa hipnotyzuje go bardziej niż cokolwiek innego.

Gdy był już na wyciągnięcie ręki, usłyszał jej cichy, aksamitny głos:

– Łukasz .... – powiedziała z uśmiechem, który jednocześnie był ciepły i wyraźnie prowokujący – czy wetrzesz mi balsam w stopy?

To nie była zwykła prośba. W jej głosie brzmiała spokojna pewność, która nie dopuszczała odmowy. Wypowiedziała te słowa z tą samą naturalnością, z jaką inna kobieta mogłaby poprosić o podanie szklanki wody – tylko że u Pauliny nawet najdrobniejsza prośba stawała się poleceniem.

Skinął głową, czując, jak jego serce bije szybciej. Sięgnął po balsam stojący na nocnym stoliku. Tubka była chłodna w dotyku, a zapach kremu, który wydostał się z niej po pierwszym ściśnięciu, był lekko kwiatowy, subtelny, ale kobiecy – jakby stworzony właśnie dla niej.

Usiadł na brzegu łóżka, pochylając się nad jej stopą, i powoli zaczął wmasowywać krem w jej skórę. Każdy ruch jego dłoni był uważny, precyzyjny. Przesuwał palcami po jej śródstopiu, delikatnie uciskając newralgiczne punkty, potem płynnie przechodził do łuku stopy i palców. Skóra Pauliny była miękka, jedwabiście gładka, a jej stopy – kształtne, zadbane. Łukasz czuł, że dotyka czegoś więcej niż tylko stopy – dotykał symbolu jej władzy, jej uroku, jej kobiecości.

– A teraz pomasuj, proszę – szepnęła Paulina, przymykając oczy, jakby całkowicie oddawała się tej chwili.

Jego palce zaczęły rytmicznie pracować – miękko, ale stanowczo. Masował jej stopy z oddaniem, badając napięcie mięśni, odnajdując najbardziej wrażliwe miejsca i otaczając je troską. Czuł, jak Paulina oddycha spokojniej, jak jej ciało lekko się porusza, reagując na dotyk. Jej ciche westchnienia były dla niego największą nagrodą.

W pewnym momencie delikatnie zmieniła pozycję. Uniosła jedną ze stóp i  niemal teatralnym ruchem oparła ją na jego ramieniu. Ten ruch był płynny, wyćwiczony – jakby dokładnie wiedziała, jakiego efektu oczekuje. Chłód jej skóry kontrastował z jego rozgrzanym ciałem, a palce jej stopy zaczęły powoli przesuwać się po jego ramieniu – smyrając go leniwie, nieśpiesznie, drażniąc.

Było w tym dotyku coś niesamowicie prowokującego. Nie był to gest przypadkowy – Paulina doskonale wiedziała, jak działa na Łukasza. Każdy ruch jej stopy był jak kontrolowany impuls, który miała zamiar dokładnie odmierzyć i dostarczyć z chirurgiczną precyzją.

Jej palce błądziły po jego ramieniu jak po klawiaturze, badając jego napięcie, jego reakcje, jakby chciała odczytać z jego mięśni to, czego nie powiedziałby słowami. Łukasz nie odważył się poruszyć – jego ciało było napięte, ale nie ze strachu – z pożądania.

Patrzył na jej twarz, na lekko przymknięte oczy, na usta wygięte w ledwie zauważalnym uśmiechu. Paulina wiedziała, że ma nad nim pełną władzę i najwyraźniej właśnie teraz czerpała z tego przyjemność.

– Pięknie to robisz – mruknęła – Masz dłonie stworzone do dotykania mnie, Łukaszu. I właśnie dlatego... są mi tak potrzebne.

Jej słowa były jak rozkaz – słodki, miękki, ale niepodlegający dyskusji.

A Łukasz? Chciał tylko jednego – by ta chwila trwała wiecznie.

Z widoczną satysfakcją Paulina kontynuowała swoje zmysłowe gesty. Gładząc go stopą po ramieniu, przesunęła ją w dół, leniwie, jakby przeciągała chwilę oczekiwania. Jej dotyk był lekki, ale z każdym ruchem nabierał siły i wyrazu. Kiedy jej stopa zatrzymała się na jego torsie, a następnie dotknęła sutka, spojrzała mu prosto w oczy z pozornym wyrazem niewinności.

– Boli jeszcze? – zapytała cicho, z udawaną troską, jakby naprawdę była zainteresowana jego samopoczuciem.

Łukasz, mimo że wciąż czuł lekkie pieczenie po poprzedniej nocy, natychmiast pokręcił głową.

– Nie, już nie boli – szepnął, choć dreszcz przebiegł mu po plecach. Wiedział, że to nie była troska – to była próba. Gra.

Paulina uśmiechnęła się, zadowolona z odpowiedzi, jak sędzia, który usłyszał prawidłową replikę. Jej stopa, z niespieszną gracją, uniosła się i powoli powędrowała w stronę jego twarzy.

– Pocałuj – poleciła miękko, ale stanowczo. W jej tonie nie było miejsca na pytania.

Łukasz zbliżył się i zaczął składać na jej stopie delikatne pocałunki – z oddaniem, jakby chciał przeprosić za każde dotknięcie, które było zbyt gwałtowne, i podziękować za każde, które mu podarowała. Jej skóra była gładka, lekko chłodna, pachniała słodko balsamem i czymś jeszcze – czymś, co kojarzyło mu się tylko z nią. Paulina patrzyła na niego z góry, nie wypowiadając słowa, ale jej mina mówiła wszystko – była zadowolona. I pewna siebie.

W tym czasie jej druga stopa sięgnęła w dół – na jego klatkę chastity. Lekko ją przycisnęła, nie mocno, bardziej jakby przypominała mu o jej istnieniu. Łukasz zadrżał, ale nie przerwał pocałunków. Czuł jej władzę – dosłowną i symboliczną – na całym ciele.

Nie mogąc się powstrzymać, zaczął wędrować ustami w górę – od stopy, przez kostkę, delikatne ścięgno Achillesa, łydkę. Każdy pocałunek był uważny, pełen czci. Dotarł do kolana i złożył tam dłuższy, pełen uczucia pocałunek, zanim kontynuował swoją wędrówkę w górę – w stronę jej ud.

Paulina, powoli uniosła nogi i oparła je na jego ramionach. Jej nogi otuliły go zmysłowym ruchem, dając mu zarówno bliskość, jak i lekkie unieruchomienie. Patrzyła na niego z góry – spokojna, dominująca, piękna.

Kontynuował swoje pieszczoty, przesuwając usta wzdłuż wewnętrznej strony uda, coraz wyżej i wyżej. Czuł jej ciepło, jej zapach, jej napięcie. Każdy centymetr jej skóry był dla niego jak świętość. Gdy dotarł do jej bioder, złożył tam kilka subtelnych pocałunków, zanim z jeszcze większą ostrożnością zbliżył się do jej łona.

Paulina leżała cicho, z zamkniętymi oczami, jej oddech był już głębszy, bardziej miarowy. Gdy jego język zaczął badać jej najintymniejsze miejsca, uniosła lekko biodra, jakby w geście przyjęcia i zachęty. Jej westchnienie było ciche, ale pełne przyjemności. Nie musiała nic mówić – wszystko było jasne.

Łukasz pracował z oddaniem – delikatnie, rytmicznie, z uwagą. Jego język poruszał się miękko, pewnie, dokładnie tam, gdzie powinien. Czuł, jak jej ciało drży, jak jej biodra delikatnie pulsują pod wpływem rosnącej przyjemności.

W pewnym momencie Paulina zacisnęła dłoń na pościeli, ściskając ją tak mocno, jakby musiała znaleźć punkt oparcia. Jej druga dłoń spoczęła na jego głowie – głaskała go, ale też lekko drapała kark. Jej paznokcie znów przypomniały mu o niej – o jej sile. O tym, że to ona tu rządzi.

Łukasz wiedział, że ta chwila jest pełnią jego szczęścia. I choć nie mógł jej mieć w tradycyjny sposób, to właśnie w tym geście, w tym oddaniu – czuł się najbardziej jej.

Czuł, jak ciało Pauliny coraz mocniej reaguje na każdy jego ruch, każdy dotyk, każde subtelne muśnięcie języka. Jej westchnienia, coraz szybszy oddech i drapieżne gesty dłoni na jego karku były jak sygnały, które prowadziły go przez krajobraz jej rozkoszy. Chciał, żeby trwała jak najdłużej, żeby nie przestawała drżeć pod jego ustami.

A potem nagle poczuł, jak całe jej ciało napina się gwałtownie – jakby przez sekundę chciała powstrzymać to, co nieuniknione. Jej mięśnie zesztywniały, a dłoń wbiła się w pościel tak mocno, że aż zadrżała. Druga zacisnęła się na jego karku z intensywnością, która mówiła więcej niż słowa – zbliżała się do szczytu.

I wtedy stało się to – chwila, którą czuł każdym centymetrem swojej skóry. Jej orgazm nie był krzykiem – był milczącą eksplozją, która przeszła przez nią falą drżenia. Jej ciało wygieło się łagodnym łukiem, usta rozchyliły się w niemej ekstazie, a oddech przyspieszył tak, jakby biegła, goniąc własne pragnienie.

Trwało to dłuższą chwilę. Jej ciało pulsowało pod wpływem doznań, oddech rwał się w krótkich falach. Gdy napięcie zaczęło ustępować, a rozkosz powoli zmieniała się w miękką błogość, jej ręka zaczęła głaskać go po włosach – cicho, z wdzięcznością, z uczuciem, które nie potrzebowało słów.

Odwróciła się plecami do niego, wtulając się w pościel, jej ciało nadal rozgrzane i rozluźnione. Cichym, ciepłym głosem, z uśmiechem, który słychać było nawet bez patrzenia, wyszeptała:

– Dziękuję....kochany. Przytul mnie teraz.

Łukasz bez słowa przysunął się do niej, objął ją ramieniem, przyciągając do siebie z największą czułością. Ich ciała dopasowały się do siebie naturalnie – jakby zostały stworzone, by leżeć w takim uścisku. Poczuł zapach jej skóry, ciepło jej pleców, jedwabistą miękkość koszulki nocnej. Była blisko, była jego – a on był jej, całkowicie.

Ale wtedy – jak delikatne ukłucie przypomnienia – poczuł jej subtelny ruch. Niby przypadkiem, niby bezwiednie, jej biodra poruszyły się lekko, muskając jego klatkę chastity. To muśnięcie, choć niemal niezauważalne, było dla niego jak błysk. Przypomniało mu, że choć mógł dawać, jego własne potrzeby pozostawały zamknięte, zdyscyplinowane.

Jego oddech stał się cięższy. Pocałował ją w kark – delikatnie, z uwielbieniem – a potem niżej, wzdłuż kręgosłupa, przesuwając ustami po jej ciele z czułością, która mieszała się z głodem. Każdy pocałunek był jak modlitwa – za jej rozkosz, za jej obecność, za to, że mogła go mieć, jak chciała.

A jednak... gdzieś głęboko w nim kiełkowało napięcie. Chciał jej – bardziej niż czegokolwiek. Ale nie mógł. Był ograniczony. Zamknięty. Zablokowany – i właśnie to, ta niemożność, podsycała jego pożądanie jeszcze bardziej.

Czuł, jak ciało Pauliny oddycha spokojnie, jej dłonie leżą swobodnie na poduszce. A on, choć był tak blisko niej, mógł tylko trwać – dotykać, całować, oddychać jej zapachem i czekać. Czekać na moment, który przyjdzie wtedy, gdy ona uzna go za odpowiedni.

I choć klatka sprawiała ból, choć napięcie w nim było coraz trudniejsze do zniesienia – był szczęśliwy. Bo wiedział, że należy do niej. W całości.



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wilczyca 1

Wilczyca 11

Wilczyca 2