Wilczyca 12
Rozdział 12
Lidzbark Warmiński, grudzień 2023
Obudził się, słysząc szum wody dobiegający z łazienki. Otworzył oczy i przez chwilę starał się zorientować w sytuacji. Paulina brała prysznic a jego ciało powoli zaczynało budzić się do życia, choć wciąż czuł zmęczenie po intensywnej nocy.
Kilka minut później wyszła z łazienki, owinięta jedwabnym szlafrokiem, z mokrymi włosami opadającymi na ramiona. Wyglądała promiennie, uśmiechnięta, jakby miniona noc w ogóle jej nie zmęczyła.
– Dzień dobry, jak spałeś? – zapytała z ciepłym uśmiechem, podchodząc bliżej.
– Dzień dobry, Paulinko... która godzina? – odpowiedział, jeszcze nie całkiem przytomny, próbując zebrać myśli.
– Już dziewiąta, zbierajmy się na śniadanie – powiedziała energicznie, jakby czekał ich dziś wyjątkowy dzień.
Łukasz ciężkim krokiem ruszył w stronę łazienki, jego ciało wciąż czuło efekt wczorajszych zabaw. Jednak zanim zdążył tam dotrzeć, Paulina stanęła mu na drodze. Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem, jej oczy błyszczały czułością.
– Nie przytulisz mnie? – zapytała, wyciągając ręce w jego stronę, jakby to było najnaturalniejsze na świecie.
Zatrzymał się, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Otworzył ramiona i przyciągnął ją do siebie, mocno przytulając. Czuł ciepło jej ciała. Paulina delikatnie przesunęła dłonie po jego plecach.
– Jestem bardzo zadowolona z ciebie – powiedziała cicho, a w jej głosie słychać było autentyczną satysfakcję.
– Sprawiłem ci chociaż przyjemność? – zapytał cicho, chcąc upewnić się, że jego wysiłki i cierpienie nie poszły na marne.
Spojrzała na niego z czułością, jej uśmiech był teraz pełen ciepła.
– Tak, nawet bardzo – potwierdziła spokojnie.
Zanim zdążył odpowiedzieć, uniosła się na palcach i złożyła na jego ustach delikatny, czuły pocałunek.
Łukasz odwzajemnił go. Wciąż trzymając ją w swoich ramionach, spojrzał na nią z mieszanką ulgi i podziwu.
– Te klamry były straszne, Paulinko – powiedział cicho, jego głos wciąż lekko drżał na wspomnienie bólu. – Ale zrobiłem wszystko, żeby wytrzymać dla ciebie. Chciałem, żebyś była ze mnie dumna i szczęśliwa.
Popatrzyła na niego z czułością, ale też z nutą czegoś więcej – jakby cieszyła się z jego oddania, ale jednocześnie wiedziała, że przed nimi jeszcze wiele wyzwań. Jej uśmiech poszerzył się, gdy delikatnie dotknęła jego policzka.
– Łukasz – powiedziała z lekkim, złośliwym uśmiechem – to dopiero początek. Jeszcze nie byłeś... z resztą nieważne.
Zamarł na chwilę, nie spuszczając z niej wzroku. Jej słowa zawisły w powietrzu jak elektryczność tuż przed burzą. Czuł, jak w jego brzuchu rodzi się napięcie – mieszanina fascynacji, niepokoju i... ekscytacji.
– Nie byłem... gdzie? – zapytał ostrożnie, starając się, by jego głos brzmiał naturalnie, choć serce zaczęło bić szybciej.
Paulina przez chwilę wyglądała, jakby miała mu odpowiedzieć – jakby przez ułamek sekundy zastanawiała się, czy powinna uchylić mu rąbka tajemnicy. Ale zamiast tego, westchnęła z teatralną przesadą i odwróciła wzrok.
– Nie teraz – rzuciła lekko, niemal rozbawionym tonem. – Wszystko w swoim czasie.
– Ale... Paulinko... – zaczął znowu, próbując dociekać, zaintrygowany bardziej niż kiedykolwiek.
Nie pozwoliła mu dokończyć. Jej dłoń delikatnie, ale stanowczo przesunęła się po jego ustach, uciszając go jednym ruchem palca. Jej spojrzenie stało się zimne.
– Nie drąż. – Jej głos był zdecydowany. – Nie pytaj o coś, czego jeszcze nie jesteś gotów usłyszeć.
Zawiesił wzrok na jej oczach, próbując odczytać więcej z jej twarzy, ale niczego nie zdradzała. Była tajemnicą – fascynującą, niedostępną, pełną obietnic, których nie śmiał jeszcze nazwać.
– Poza tym – dodała, z nagłą zmianą tonu, jakby przestawiła przełącznik – musimy się szybko zebrać na śniadanie. Chcę zobaczyć, czy serwują tu prawdziwe jajka po benedyktyńsku.
W jednej chwili atmosfera uległa zmianie. Paulina odsunęła się lekko, sięgając po telefon, jakby cała wcześniejsza rozmowa była tylko niezobowiązującą grą. Łukasz stał jeszcze chwilę w miejscu, wciąż czując ciężar niewypowiedzianych słów.
Wiedział jedno – to, co powiedziała, nie było rzucone mimochodem. Był tylko na początku drogi, a to, co miało nadejść, mogło przerosnąć jego wyobrażenia.
Ale i tak chciał iść dalej.
Za nią.
Zawsze za nią.
– Jesteś moją kochaną sadystką – powiedział cicho, próbując zażartować, choć nie potrafił ukryć nuty niepokoju w swoim głosie.
– Łukaszu, jeśli mnie kochasz, to wiem, że dasz radę – powiedziała spokojnie, jej słowa były pełne pewności siebie i czułości. – I wiem, że poradzisz sobie z tym wszystkim, bo jestem dla ciebie kimś wyjątkowym.
Patrząc głęboko w oczy, z lekkim uśmiechem zapytała cicho:
– Jestem, prawda?
Powoli uklęknął przed nią, a jego głos był pełen emocji, gdy odpowiedział:
– Tak, Paulinko… jesteś dla mnie kimś wyjątkowym.
Delikatnie położyła dłoń na jego policzku, gładząc go z troską i czułością. Jej palce były ciepłe, a ruchy spokojne i – pełne opieki, ale też tego subtelnego wyrazu władzy, który Paulina posiadała w sobie od zawsze. Przez chwilę, nie mówiąc nic parzyła mu w oczy z półuśmiechem, jakby widziała coś więcej, coś, czego on jeszcze nie potrafił nazwać. Coś, co powoli, dzień po dniu, stawało się dla niej oczywiste.
– Dobry chłopiec – szepnęła w końcu cicho, prawie niewyraźnie, ale wystarczająco głośno, by usłyszał i poczuł ciepło tych słów w samym środku siebie.
Przymknął oczy. Serce uderzało spokojnie, jakby to jedno zdanie wystarczyło, by wszystko inne – ból, niepewność, klatka – przestało mieć znaczenie.
Trwali tak jeszcze przez chwilę w milczeniu. On – klęczący, uległy, pełen oddania. Ona – świadoma swojej siły, czułości i wpływu, jaki ma na mężczyznę u swoich stóp.
A potem odsunęła się lekko i powiedziała spokojnie, lecz stanowczo:
– Teraz idź się przygotować. Nie chcę się spóźnić na śniadanie.
Jej ton nie dopuszczał sprzeciwu. Łukasz skinął głową, wstał powoli i ruszył w stronę łazienki, wciąż czując na policzku ciepło jej dotyku. Nie wiedział, co jeszcze go czeka, ale jedno było pewne – Paulina całkowicie zawładnęła jego światem.
---
Na śniadanie ubrała obcisłe, czarne jeansy, które zmysłowo opinały jej szczupłe biodra i zgrabne nogi, podkreślając perfekcyjne proporcje. Na górze miała jedwabny top w kolorze szampana – delikatny, miękko opadający na ramiona, odsłaniający subtelnie fragment jasnej skóry. Na to zarzuciła luźny, beżowy kardigan, który dodawał całemu zestawowi lekkości i swobody, nie odbierając mu ani odrobiny elegancji. Na bosych stopach miała czarno-złote sportowe buty, zaskakująco lekkie i stylowe, które świetnie komponowały się z całością. Jej włosy, nadal lekko wilgotne po porannym prysznicu, opadały naturalnie na ramiona, nadając jej wyglądowi świeżości i kobiecości.
Wspólnie z Łukaszem weszli do hotelowej restauracji, w której panował poranny gwar. Wnętrze, utrzymane w ciepłych tonacjach beżu i jasnego drewna, wypełniało się subtelnym światłem wpadającym przez duże, łukowate okna. W powietrzu unosił się kuszący zapach świeżo parzonej kawy i pieczonych bułeczek, który niemal natychmiast działał pobudzająco.
Przy jednym ze stolików dostrzegli Michała i Anię – ci już siedzieli, zajęci rozmową i śniadaniem. Michał, zauważając ich, uniósł rękę i z szerokim uśmiechem zawołał:
– Hej, Paulina, Łukasz! Chodźcie do nas!
Paulina spojrzała na Łukasza, który skinął głową, i razem ruszyli w stronę znajomych. Ania przesunęła się delikatnie, robiąc miejsce.
– Miło was widzieć – powiedziała z serdecznością. – Jak wam mija poranek?
Paulina uśmiechnęła się lekko, a jej wzrok był spokojny, nieco rozmarzony.
– Cicho, spokojnie. Powoli dochodzimy do siebie po długim wieczorze.
Gdy kobiety zatopiły się w rozmowie przy stole, Łukasz i Michał ruszyli w stronę ekspresu do kawy. Zapach mielonych ziaren był tak intensywny, że Łukasz zamknął na moment oczy, jakby chłonął tę chwilę.
– Wyglądasz na zmęczonego – rzucił Michał z lekkim rozbawieniem, nalewając kawę do filiżanki. – Miałeś intensywną noc z Pauliną, co?
– Można powiedzieć, że była... niezapomniana – odpowiedział Łukasz, starając się, by jego głos zabrzmiał neutralnie, choć serce waliło mu w piersi – Paulina naprawdę potrafi... zmęczyć.
Michał zaśmiał się serdecznie i poklepał go po plecach.
– No, stary, jesteś szczęściarzem. Twoja kobieta jest piękna, stylowa i wygląda jak ktoś, która wie, czego chce.
Łukasz spojrzał w głąb filiżanki.
– Jest wyjątkowa – powiedział cicho.
Po chwili wrócili do stolika. Michał postawił kawę przed Anią, a Łukasz z szacunkiem podał filiżankę Paulinie, lekko się pochylając. Ona tylko delikatnie skinęła głową i uśmiechnęła się, nie mówiąc nic – ale w tym uśmiechu była cała gama znaczeń, których nikt poza Łukaszem nie mógł zrozumieć.
Śniadanie toczyło się w przyjaznej, swobodnej atmosferze. Na stole znajdowały się świeże pieczywo, sery, wędliny, miseczki z owocami i ciepłe dania serwowane przez obsługę. Rozmowy dotyczyły podróży, planów na lato, zabawnych sytuacji z życia – w których prym wiódł Michał, opowiadając różne historie ze swoimi charakterystycznymi gestami i mimiką.
Ania i Paulina co chwilę wybuchaly śmiechem. Łukasz patrzył na Paulinę, z lekkim zaskoczeniem dostrzegając, że mimo całej swojej dominującej i zimnej natury, potrafi być w grupie zupełnie swobodna.
Po chwili Ania spojrzała w stronę okien, przez które zaczęło przebijać się słońce.
– A może byśmy się przeszli? – zaproponowała. – Pogoda się poprawia, aż szkoda nie skorzystać.
Paulina spojrzała na Łukasza, a potem na Michała.
– To brzmi jak plan – odpowiedziała z uśmiechem, kończąc kawę i odkładając filiżankę.
Umówili się, że spotkają się w lobby o jedenastej. Cała czwórka niemal równocześnie wstała od stolika. Po krótkiej wymianie uśmiechów i drobnych uprzejmości rozeszli się do swoich pokoi.
---
Spacer minął szybko i przyjemnie. Cała czwórka rozmawiała swobodnie, śmiejąc się i ciesząc towarzystwem oraz pięknem otaczającej przyrody. Nawet nie zauważyli, kiedy minęły cztery godziny, a oni obeszli pobliskie jezioro. Powietrze było chłodne, ale rześkie, a grudniowe słońce powoli chowało się za koronami drzew, malując niebo w odcieniach różu i pomarańczu. Wszyscy czuli się odprężeni i zrelaksowani po tym długim spacerze.
– Nie wiedziałam, że czas może tak szybko minąć – zauważyła Paulina, patrząc na znajdujące się coraz niżej na niebie Słońce – Ale muszę przyznać, że to był naprawdę udany spacer.
– Zdecydowanie warto było się przejść – dodał Michał, zerkając na spokojną taflę jeziora. – Teraz czas wrócić do hotelu i rozgrzać się czymś… Zanim pójdziemy na obiad, może wpadniecie do naszego pokoju? Mam tam naprawdę dobrą whisky, która idealnie nas rozgrzeje po tym spacerze.
Łukasz i Paulina wymienili spojrzenia, po czym oboje uśmiechnęli się, nie mając nic przeciwko temu pomysłowi. Ania również wyglądała na zadowoloną z propozycji Michała.
– Brzmi świetnie – powiedziała Paulina z lekkim uśmiechem. – Po takim spacerze coś mocniejszego na pewno się przyda.
– Dokładnie – dodał Łukasz, patrząc na Michała. – Chętnie spróbuję tej whisky.
Michał skinął głową, zadowolony z ich reakcji.
– Super, to spotkajmy się u nas za dziesięć minut.
Paulina i Łukasz ruszyli do swojego pokoju, by się odswieżyć. Gdy tylko weszli do środka, Paulina usiadła na brzegu łóżka z cichym westchnieniem ulgi, zdejmując rękawiczki i rozpinając płaszcz. Jej wzrok powędrował w stronę Łukasza, który stał nieopodal i patrzył na nią z mieszaniną czułości i pożądania.
– Pomóż mi z butami, proszę – powiedziała, spoglądając na niego z góry i lekkim ruchem wystawiając jedną nogę do przodu.
Łukasz bez słowa uklęknął przed nią, jakby to było coś całkowicie naturalnego. Powoli zaczął zsuwać zamek wysokiego, czarnego kozaka. Metalowy dźwięk suwaka był jedynym dźwiękiem w pokoju, poza ich oddechami.
Gdy but zsunął się z jej stopy, odsłonił delikatną, cienką, czarną bawełnianą skarpetkę. Łukasz zdjął ją ostrożnie, odsłaniając drobną, zgrabną stopę. Jej paznokcie były starannie wypielęgnowane, pomalowane na głęboki burgund, który pięknie kontrastował z jasną skórą. W tej chwili jego spojrzenie mimowolnie zatrzymało się na łuku stopy, na smukłych palcach i subtelnym zarysie ścięgien – kobiecych, eterycznych, wręcz hipnotyzujących.
Zanim sięgnął po drugi but, pochylił się i złożył na stopie delikatny pocałunek, prawie niezauważalny. Paulina nie powiedziała nic, ale kątem oka obserwowała jego gest – z subtelnym, tajemniczym uśmiechem błąkającym się po jej ustach.
Drugi kozak zsunął równie płynnie, z tym samym rytuałem – rozpięcie, odsłonięcie kostki, zdjęcie skarpetki, krótki, czuły pocałunek.
– Dziękuję – szepnęła cicho, spoglądając na niego z góry z nutą czułości w spojrzeniu, kiedy schylał się po obuwie.
Wskazała dłonią stojące przy ścianie klapki – lekkie, wykonane z miękkiej czarnej skóry, z delikatnymi złotymi przeszyciami i cienkimi paseczkami oplatającymi palce. Były proste, ale eleganckie. Łukasz ostrożnie podsunął je do jej stóp, pomagając jej wsunąć każdą w odpowiedni sposób, dbając o to, by paski ułożyły się idealnie. Paulina spojrzała na niego, tym razem niemal rozczulona jego starannością.
– Jesteś cudowny – powiedziała cicho, a jej głos miał w sobie coś z aksamitnej czułości.
Po chwili wstała, poprawiła kardigan i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
– Gotowa.
---
Gdy dotarli na miejsce, zapukali do drzwi. Po chwili zostali serdecznie przywitani przez gospodarzy, którzy już czekali z przygotowaną whisky i uśmiechami na twarzach.
Paulina zsunęła buty i usadowiła się wygodnie na małej sofie w pozycji półleżącej, opierając się o poduszki. Jej nogi były delikatnie wyciągnięte, a stopy spoczywały tuż obok Łukasza, który usiadł przy niej, gotowy na spędzenie przyjemnego wieczoru.
Michał, z wyraźną pasją, zaczął nalewać whisky do szklanek. Kiedy podał każdemu z nich szklankę złocistego trunku, z entuzjazmem zaczął opowiadać o butelce, którą wybrał.
– To coś specjalnego – zaczął z błyskiem w oku. – GlenDronach 18 lat, dojrzewała w beczkach po sherry oloroso i Pedro Ximénez. Czuć tu suszone owoce, orzechy, cynamon... ten lekko owocowy zapach z nutą dymu i wanilii? To właśnie efekt długiego dojrzewania.
Łukasz z zainteresowaniem przysunął szklankę bliżej nosa, bezskutecznie próbując wyczuć te niuanse. Był pod wrażeniem nie tylko samego trunku, ale i wiedzy Michała, który okazał się prawdziwym znawcą.
– To naprawdę wyjątkowe – powiedziała Paulina, spoglądając na gospodarza z uznaniem. – Masz świetny gust, Michał.
Ten uśmiechnął się z dumą, widząc, że jego goście doceniają wybór.
– Cieszę się, że wam smakuje. Whisky to nie tylko alkohol – to historia, klimat, tradycja. W każdej butelce kryje się coś więcej niż tylko smak.
– A skąd ty tyle wiesz o whisky? – zapytał Łukasz z ciekawością.
Ania spojrzała na męża z czułością i przejęła odpowiedź.
– Firma Michała zajmuje się handlem luksusowym alkoholem – powiedziała z dumą. – Wiesz, whisky, koniaki, rumy, selekcje dla kolekcjonerów, prestiżowe edycje...
– No i trochę z pasji – dodał Michał. – Jak się człowiek tym zajmuje, to szybko zrozumie, że tu chodzi o coś więcej niż moc procentów.
Rozmowa toczyła się swobodnie, w tle grała cicha muzyka, a w szklankach lekko dźwięczał lód. Paulina uśmiechnęła się z lekkim zaskoczeniem.
– Nigdy wcześniej nie lubiłam whisky, ale chyba zaczynam zmieniać zdanie.
– Wiesz, Paulina – zaśmiał się Michał – większość ludzi mówi, że nie lubi whisky, bo znają tylko jakieś tanie blendy z marketu. Pili jakieś gówno z Biedronki albo innego Lidla. A to zupełnie inna liga. Chętnie opowiem ci więcej. Jak kiedyś będziecie mieli ochotę, zaproszę was na porządną degustację. To dopiero coś!
– Brzmi interesująco, Michał. Chętnie spróbuję – odpowiedziała z uśmiechem.
W tym czasie Łukasz, siedząc obok Pauliny, zaczął delikatnie gładzić jej stopy, które wcześniej położyła na jego kolanach. Jego dotyk był subtelny, a ona natychmiast zareagowała zrelaksowanym westchnieniem. Po chwili jego dłonie przeszły w lekki masaż.
Michał siedział wygodnie w fotelu, sącząc whisky, ale jego uwaga coraz częściej uciekała w stronę kanapy, na której siedzieli Paulina i Łukasz. Na pierwszy rzut oka – zwykła para, ot, wczoraj poznani, trochę młodsi od niego znajomi spędzający z nimi miły dzień. A jednak coś w tej kobiecie przykuwało jego wzrok. Coś więcej niż tylko uroda.
Zerknął raz jeszcze. Paulina rozłożyła się na sofie w półleżącej pozycji, z jedną nogą delikatnie opartą o kolano Łukasza. W tej pozornie niewinnej pozie było coś… zniewalającego. Coś, co sprawiało, że trudno było od niej oderwać wzrok. Jej ruchy były naturalne, ale precyzyjne. Każdy gest, każda zmiana pozycji ciała wydawała się przemyślana – jakby cała jej obecność była dopracowaną kompozycją.
Michał przyłapał się na tym, że wciaż zerka na jej stopy. Widział, jak Łukasz przesuwa po nich dłonią – powoli, czule – a Paulina nie protestowała. Przeciwnie, wyglądała, jakby uznawała to za coś absolutnie naturalnego. Czasem lekko przymykała oczy, czasem delikatnie poruszała palcami – jakby prowokując.
Michał poczuł znajome ukłucie fascynacji. Było w tym coś intymnego, choć przecież nikt niczego nie mówił, nikt nie robił nic otwarcie niedozwolonego. Wszystko działo się jakby w cieniu słów, w przestrzeni między gestami. On – jako mąż, jako gospodarz – nie powinien się w to wpatrywać. A jednak. Nie potrafił przestać.
I wtedy znów to zauważył.
Kluczyk.
Niewielki, delikatny, zawieszony na cienkim łańcuszku, który spoczywał na dekolcie Pauliny, poruszając się lekko przy każdym jej ruchu. Miał idealny kształt. Zbyt techniczny jak na ozdobę. Michał znał się na detalach – to był kluczyk funkcjonalny, nie dekoracyjny.
Zastanowił się. Oczywiście, znał temat. Może nie z praktyki, ale z ciekawości. Od czasu do czasu słyszał, zagladał na różne strony. Femdom. Kontrola. Klatki. Klucze. Dominacja. Uległość.
Czy to możliwe, że…
Zerknął dyskretnie na Łukasza. Na jego twarzy pojawiał się czasem ten specyficzny cień – mieszanka zachwytu, napięcia i podporządkowania. Nie wyglądał na mężczyznę, który prowadzi. Raczej na kogoś, kto idzie za nią krok w krok. I to z przekonaniem.
Michał sięgnął po szklankę, biorąc łyk whisky, żeby zamaskować zamyślenie. Kluczyk znów poruszył się, odbijając światło lampy i połyskując przez ułamek sekundy na tle jedwabnego topu Pauliny.
Do czego jesteś, maleńki? Jaki zamek otwierasz ? – pomyślał. – Czy naprawdę jesteś tym, o czym myślę...?
Nie powiedział nic. Ale w środku, gdzieś głęboko, jego myśli już krążyły tylko wokół Pauliny. I wokół kluczyka.
❤️
OdpowiedzUsuń